„Czy Jezus był wtedy w złym nastroju?”
Kategoria: Opublikowano: 29 maja, 2021Autor: Siostra Ursula Hertewich/ Bonn- 26.06.2016
Przemyślenia na podstawie fragmentu z Ewangelii św. Łukasza
Ewangelia wg. św. Łukasza 9, 51- 62:
Gdy dopełniał się czas wzięcia Jezusa z tego świata, postanowił udać się do Jerozolimy i wysłał przed sobą posłańców. Ci wybrali się w drogę i przyszli do pewnego miasteczka samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt. Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy. Widząc to, uczniowie Jakub i Jan rzekli: „Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?” Lecz On odwróciwszy się zabronił im. I udali się do innego miasteczka.
A gdy szli drogą, ktoś powiedział do Niego: ”Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz”. Jezus mu odpowiedział: «Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł wesprzeć”. Do innego rzekł: „Pójdź za Mną”. Ten zaś odpowiedział: „Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca”. Odparł mu: „Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże”. Jeszcze inny rzekł: „Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu”. Jezus mu odpowiedział: „Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego”.
Naszą dzisiejszą niedzielną Ewangelię, interpretuje siostra dominikanka Ursula Hertewich.
„Czy Jezus wtedy był w złym nastroju?”- można by zapytać czytając dzisiejszy fragment niedzielnej Ewangelii. W rzeczywistości rzadko spotykamy w Ewangelii Jezusa tak szorstkiego, nieprzystępnego, jak w dzisiejszej historii. Być może nie był to Jego dobry dzień- najpierw dowiaduje się, że odmówiono mu noclegu, potem sam wielokrotnie odprawia ludzi z kwitkiem… Mówiąc jasno, nie obojętnie jakich ludzi, lecz tych, którzy są zainteresowani jego osobą i których on sam chce powołać do swojej misji.
Na pierwszy rzut oka, ta nasza Ewangelia jest mało zachęcająca, jednak czytając dokładniej, pytam siebie, czy te nieprzyjemne słowa, tak naprawdę nie są tylko wielkim zaproszeniem: Zaproszeniem do podjęcia decyzji, do rozstrzygnięcia. Aby móc dobrowolnie podjąć decyzję, musze najpierw być świadomy, pewny, na co, czy też raczej przeciwko czemu się decyduję.
Dla mnie jest to wciąż wzruszające, poruszające, jak Jezus podczas swojej publicznej działalności troszczy się o to, dba, aby ludzie poznali prawdę. Nigdy nie ulega pokusie, aby za pomocą tanich chwytów zebrać wokół siebie wielkie kręgi zwolenników.
Na początku naszej Ewangelii jest wspomniane, że Jezus znajduje się w drodze do Jerozolimy, miejsca gloryfikacji. On sam jednak wie, co tam na niego czeka, wie, że zostanie zdradzony i wyszydzony, i – z ostatniej koszuli obrabowany- i wreszcie skona na krzyżu. Jezus może dobrowolnie wkroczyć na tę drogę największej miłości i oddania, ponieważ ufa swemu Ojcu i oddaje się w jego bezpieczne ręce, ponieważ tak naprawdę wie, że nic i nikt nie ma władzy, by odebrać mu życie.
W swoim songu „Zum Meer”, Herbert Grönemeyer pyta:
Kto cię zaplanował, kto cię chciał
Kto cię zamówił i odebrał
Kto swoje serce u ciebie zagubił
Dlaczego się urodziłeś?
Kto cię urodził?
Kto za tobą tęsknił?
Kto ci dał u siebie wsparcie?
I zaakceptował cię takiego, jakim jesteś
i ukoił twoją tęsknotę za domem.
Chcieć naśladować Chrystusa, a nie przeczuwać, że on stoi poza tymi wszystkimi pytaniami, byłoby śmiesznym przedsięwzięciem. Jezus swoimi wyraźnymi słowami zaprasza nas, byśmy całkiem zdali się na to, co jest podstawą naszego życia, co nas niesie i daje oparcie. Dopiero, kiedy pozwolę się uchwycić przez te boską rzeczywistość i nią przeniknąć, będzie wtedy możliwe, by przyłożyć „rękę do pługa”. Wtedy będzie możliwe, by wszystko zostawić i bez tęsknoty iść za nim, nie oglądając się wstecz. Dopiero wtedy zrozumiem, że Bóg sam już dawno wszystko za mnie zabezpieczył. Wtedy potrzeba zesłania ognia na ziemię, aby zniszczyć mojego przeciwnika, sama się z siebie rozwiąże i okaże się niepotrzebne.
„Naśladować tylko trochę”- to nie funkcjonuje- tak samo, jak nie można „trochę tylko wyjść za mąż”, czy „trochę się ożenić”. Miłość chce nas całych, bez połowiczności i bez z tyłu otwartych drzwi. Miłość chce, byśmy się zupełnie oddali. Jestem przekonana, że zaproszenie Jezusa do zdecydowanego życia jest zarazem zaproszeniem do najgłębszej radości, której możemy doświadczyć na tej ziemi- radości, która daje nam pewność, do kogo i gdzie należymy.
Autorka:
Siostra Ursula Hertewich OP, jest doktorem farmacji i pracuje w duszpasterstwie Domu Gościnnego zakonu Dominikanek w klasztorze Arenberg.