Kazanie na podstawie Apokalipsy św. Jana 21, 6
Kategoria: Opublikowano: 10 maja, 2019Autor: Pastor Thomas de Jong
01.01.2018, nabożeństwo w obwodzie Ulm
Droga wspólnoto!
Hasło tego roku znajduje się w Apokalipsie św. Jana 21,6: „Ja spragnionemu, dam darmo pić
ze źródła wody życia!”
Co za wspaniała obietnica. Chciałbym zaprosić was w podróż, aby lepiej zrozumieć znaczenie
tej obietnicy:
Upalny, letni dzień, słońce praży,
w cieniu gorąco, niebo przypieka skwarem.Wszędzie leje się pot.
Nawet ptaki są leniwe.
40 stopni w cieniu,
jest parno, nie ma na to rady?
Człowiek musi iść, nie można tego zmienić.
Termin w ten dzień, w południe, głupio.
Ważny jest ten termin, tu chodzi o pieniądze.
Być może on ratuje świat.
On musi tam być, myśli o tym ze zgrozą,
bierze kapelusz, opuszcza dom.
Widzi puste ulice
i złości go to.
Co za pech, ja głupi byk:
Żona pojechała samochodem z dzieckiem na basen.
Do celu tylko 4 kilometry,
ale po drodze wcale nie ma cienia.
Człowiek wyrusza w drogę, asfalt się topi,
upał rośnie, słońce praży.
Zmusza się, by iść krok po kroku.
Jeszcze gorzej, bo nie ma ze sobą wody!
Pomyślał zły i rozgoryczony:
„Dam przecież radę pokonać resztę tej drogi”.
Jednak, szybciej niż myślał dopada go potężne pragnienie.
„Dlaczego nie wziąłem czegoś do picia!”
Powietrze coraz bardziej gorące i parno coraz bardziej.
W gardle pali, uczucie pragnienia rośnie.
Głowa zaczyna boleć, usta suche,
rośnie pragnienie, aby napić się wody.
On sapie, ciężko dyszy, stęka, już nie może.
Robi mu się ciemno przed oczami, nie ma już siły.
On siada, już niedaleko.
Nie pił już od wieczności.
Pragnienie pali, w głowie huczy.
On siedzi, oparty na kamieniu.
On siedzi tu, całkiem sam.
Słońce jest niezłą świnią.
Praży bez ustanku.
On jest cały mokry od potu.
Nie widać żadnego człowieka. Oni są mądrzy
i zostali wszyscy w domu, oni wiedzieli, co robią.
Już nie ma nadziei: „Co ze mną będzie?”
Naraz słyszy auto. On macha. Woła: „Tu jestem!”
Auto się zatrzymuje. Ktoś wysiada.
„O jej, pan powinien schować się przed słońcem!”
Ona pomaga wsiąść mu do auta.
Już chodzi klimatyzacja.
Teraz siedzi w aucie, bardzo osłabiony,
tylko jedno słowo ma na ustach:
„Wody!”, chrypi słabym głosem.
„Proszę, woda z naszego własnego źródełka”.
Bierze butelkę, przystawia do ust.
Czuje szybkie działanie wody.
Jak dobrze. Woda leje się przez usta,
do gardła, wszystko chłodzi.
Zaspokaja pragnienie,
także głos jest już wyraźniejszy.
„Och, pani jest aniołem, pani dała spragnionemu
wodę za darmo, jak mogę podziękować?”
Tak, jak ten człowiek miał pragnienie,
tak wiele ludzi też ma to samo pragnienie.
Oni żyją swoim życiem, pełnym codziennych terminów.
Oni myślą, że mają wszystko pod kontrolą.
Jednak przychodzi codzienny, czy ekstremalny stres.
To kosztuje dużo siły i „wciąż więcej”, takie jest prawo.
Tu, człowiek spostrzega, że czegoś brakuje.
On o czymś zapomniał i to go męczy.
To pragnienie, rośnie i zwiększa się.
Pragnienie życia, radości,
spełnienia, miłości i wartości.
Rzeczy, które czynią życie cennym.
Próbować się będzie to pragnienie uciszyć wieloma rzeczami.
Ale to może tylko na krótko zaspokoić pragnienie,
ponieważ w naszym świecie nic nie trwa na wieczność.
Nie ma nic ciągłego, stałego- nigdzie.
„Gdybym wiedział teraz, czego mi kiedyś zabraknie,
to wziąłbym to teraz i tu”.
Problem w tym, że oni są zahamowani.
Tak, jak nasz pragnący, oddzielony od wody.
Są oni odłączeni od tego, od tego, co życie ofiaruje,
od tego, który całe życie tworzy i nim kieruje.
On jest źródłem. Życie zaczyna się od niego,
także droga życia człowieka.
On obiecuje, ten, który życie tworzy:
„Chcę dać pragnącemu.
Widzę, czego mu dzisiaj brakuje.
Widzę, co męczy jego duszę.
O początku, o źródle ich życia, oni zapomnieli.
Teraz, ta pustka będzie ich zjadała.
Jednak, teraz przychodzi dobra wiadomość,
ja piszę ja na papierze:
Chciałbym dać pragnącemu
ze źródła wody żywej.
Uciszyć to pragnienie, tę tęsknotę
i napełnić go życiem”.
Często tak jest, że człowiek znajduje się w drodze,
i wtedy spostrzega, że coś jest nie tak.
Coś się w moim życiu nie zgadza.
Życie nie jest już takie, jak było.
Tak i w kryzysach i w codzienności.
Człowiek spostrzega, czemu nie podoła.
I on zaczyna szukać.
Czasami, ktoś w tym szukaniu się zagubi, zwątpi.
Tak, więc człowiek siedzi na skraju drogi,
ponieważ on po prostu tego nie znalazł.
Jednak Bóg przechodzi obok,
widzi jego biedę i nieszczęście.
Boże przyjście jest inne, niż się myśli.
Bóg często kieruje autem,
które zatrzymuje się i ratuje nas przed upałem.
Temu pragnącemu, który tu siedzi
Bóg potem mówi na swój sposób:
„Ja mam to, czego ty potrzebujesz na swoją podróż.
Mój Syn, który powiedział do pewnej kobiety,
która przy studni szukała wody, dokładnie, jak ty.
Ona żyła w Samarii.
Przy studni była w południe.
Ona szukała więcej. On to wiedział.
On wiedział, gdzie to było.
I powiedział do niej:
„Kto pije z tej wody, którą ja daję,
ten nie będzie pragnął na wieki”.
Potem powiedział mój Syn:
„Lecz woda, którą daję,
będzie w nim źródłem wody na życie wieczne!”
Bóg powiedział: „Ja mam wodę, która uciszy twoją tęsknotę.
To przychodzi ode mnie. To cię wypełni.
To daje siłę, ponieważ to jestem ja,
który daje ci życie i daje życiu sens.
Weź to. To jest za darmo. To nic nie kosztuje.
To jest już zapłacone, daje nadzieję, daje światło.
Ta woda jest od zawsze.
Ona wystarcza na wieczność, ona zostaje twoim towarzyszem.
Ona sprawia, że twoje życie jest świeże i rześkie.
Uważaj na siebie, uważnie.
To jest to, co daje ci świadomość,
kto cię stworzył, kto cię kocha.
To przetrwa nawet śmierć.
To jest na wieczność.
Ja chcę, żebyś żył i był aktywny,
ponieważ to życie, to jestem ja.
Żyj teraz, daruję ci to,
ale też po tym życiu, daję ci nowe, dalsze życie.
Zaufaj mojemu Synowi, zaufaj mi.
Daje ci tę wodę,
ponieważ na końcu czasów
to źródło będzie przygotowane dla ciebie,
w moim królestwie.
Dla wszystkich, w jednym stawie, będzie tam źródło.
Wieczne życie, wieczne piękno.
Żadnego pragnienia, nic co nie będzie spełnione.
Żadnej pustki, nie będzie już pragnienia.
Świat, który woła „hurra”.
Ten świat dla ciebie przygotowałem.
Teraz i na końcu czasów”.
Amen!