Kazanie na podstawie Apokalipsy św. Jana 7, 9- 17

Kategoria: Opublikowano: 12 października, 2019

Pastor dr Brigitte Müller
26.12.2017 Wspólnota kościelna w Esslingen- Zollberg

Droga wspólnoto!

Przedwczoraj, w jasełkach oglądaliśmy anioły: w białych szatach, z promiennymi twarzami. No tak, one trochę się wierciły i kręciły, jak to robią dzieci- anioły w jasełkach. Wspólnie śpiewaliśmy: „Gloria in excelsis Deo”. Na parę chwil, wszyscy staliśmy się tu aniołami. Raz na polu pasterskim, raz aniołami Bożymi, które obwieszczały Dobrą Nowinę, że Bóg tak blisko jest wśród nas, tak blisko, że nie mogliśmy sobie tego nawet wymarzyć: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania” (Ewangelia św. Łukasza 2,14).A dzisiaj? Dzisiaj, poprzez słowa proroka Jana na Patmos, zostaniemy jeszcze raz postawieni wśród aniołów, zostaniemy wzniesieni do nieba, do całkiem innego, obcego świata. To nie jest żaden, piękny świat dzieci, a może jednak tak? Święty świat dzieci Bożych?

Posłuchajmy, co widzi prorok:

Apokalipsa św. Jana 7,9-17

7 Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. 10 I głosem donośnym tak wołają: „Zbawienie u Boga naszego, zasiadającego na tronie i u Baranka”.

11 A wszyscy Aniołowie stanęli wokół tronu i Starów i czworga zwierząt i na oblicza swe padli przed tronem i pokłon oddali Bogu, mówiąc 12: Amen, Błogosławieństwo i chwała i mądrość i dziękczynienie i cześć i moc i potęga Bogu naszemu na wieki wieków. Amen!

13 A jeden ze starców odezwał się do mnie tymi słowami: Ci, przyodziani w białe szaty, kim są i skąd przybyli?

14 I powiedziałem do niego: „Panie, ty wiesz”. I rzekł do mnie: „To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty i w krwi Baranka je wybielili; Dlatego są przed tronem Boga i w Jego świątyni cześć mu oddają we dnie i w nocy.
A Zasiadający na tronie rozciągnie namiot nad nim.
16 Nie będą już łaknąć, ani nie będą już pragnąć i nie porazi ich słońce ani żaden upał.
17 Bo paść ich będzie Baranek, który jest pośrodku tronu… i poprowadzi ich do źródeł wód życia i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu”.

Don,pray. Just look!

Droga wspólnoto!

Ja też coś widziałam i słyszałam. Wielki tłum, wielu ludzi w różnych ubiorach, ludzi różnych kolorów skóry i mówiących w różnych językach. Blade kobiety w białych, koronkowych chustach na włosach, słyszałam rumuńskie strzępy mowy. Widziałam ciemnoskóre kobiety w kolorowych sukniach, mówiące w afrykańskim języku, którego nie mogłam przyporządkować, mężczyzn w dużych butach sportowych, z bejsbolówką w ręku, w angielskich ciuchach…

To nie było w niebie. To nie było na innej planecie. To było latem, w Bazylice Grobu świętego w Jerozolimie. Przed grób święty, cisnęli chrześcijanie z całego świata, strumień pielgrzymów podporządkowany był i ograniczany przez barierkę.

Grupa ludzi powoli parła do przodu. Duża grupa pielgrzymów z Rumunii zaczęła śpiewać. Oczywiście nic nie rozumiałam. To było chyba: „Chwała i cześć…niech będzie Bogu na wieki, na wieczność!”

Przy wejściu do grobu, stał srogi, nie do pominięcia grecki mnich. Od 35 lat znam tego typa. To z pewnością nie zawsze jest ten sam człowiek, ale zawsze jest to ktoś wystarczająco zgryźliwy, aby poganiać pielgrzymów: „Don,t pray. Just look!”, pośpieszał pielgrzymów zwiedzających kaplicę grobową: „Nie modlić się. Tylko patrzeć!”

Wystarczająco długo stoi się w kolejce, by mieć czas do przemyślenia. Tak naprawdę, nie można tu za dużo zobaczyć. Grób jest naturalnie pusty. Przystrojony jedynie kilkoma ikonami, oliwnymi lampami i sztucznymi kwiatami o wątpliwej piękności. Tu, właściwie nie ma nic do oglądania.

Jednak modlić się tu można. Zamknąć oczy i wyobrazić sobie, że ktoś, kto zmarł okrutną śmiercią, wstydliwą śmiercią, został ożywiony przez Boga. Został najściślej z Bogiem połączony. Tego nie odtworzy się w pośpiesznym spojrzeniu, kiedy jest się popędzanym przez srogiego mnich, dla którego ten cały tłum i procedura, tak czy owak, są za bardzo męczące.

Przyjmijmy na jego korzyść, że on inaczej zachowuje się, kiedy kościół jest pusty i cichy i słychać tylko modlitwy i śpiewy mnichów.

Uciski i prześladowanie wówczas, dzisiaj…

Prorok Jan widzi i słyszy, nie tylko z daleka. On jest tak blisko, że jeden z 24 starców, może go zapytać: „Ci przyodziani w białe szaty, kim są i skąd przybyli?”

To jest pytanie retoryczne. Ono zapoczątkowuje wiadomość, którą prorok powinien przekazać dalej do swoich ludzi.

Ci, w świątecznych białych szatach, przychodzą z „wielkiego zamętu”. Tak tłumaczy to Martin Luther.

Greckie słowo, tu użyte, znaczy „uciskać, przygnębiać, gnębić”. Ci, którzy teraz stoją przed tronem Boga wyprostowani, są ludźmi, których poniżano, prześladowano, skracano o głowę, ponieważ są to kobiety i mężczyźni, którzy cierpieli ucisk i groźbę śmierci ze względu na ich wiarę.

Prześladowanie chrześcijan- brzmi to, jak fenomen z odległej przeszłości. W wielu krajach tego świata, jeszcze dzisiaj istnieje dyskryminacja, odrzucenie i prześladowanie.
Szczególnie zagrożeni są chrześcijanie w krajach i na obszarach, w których władzę sprawują islamscy ekstremiści, czy terroryści. Tam często, nie tylko wspólnoty chrześcijańskie, ale też wszystkie mniejszości religijne są prześladowane.

Formy prześladowania objawiają się przez dyskryminację w obszarze kształcenia, czy też na rynku pracy przez uwięzienia, aż do okrutnej przemocy, jak skazanie na śmierć i tortury.

W niektórych muzułmańskich krajach, tradycjonalne chrześcijańskie wspólnoty są akceptowane, jak na przykład armeńska wspólnota w Isfahan w Iranie. Jednak nabożeństwa i nauki chrześcijańskie, mogą być odprawiane tylko w języku armeńskim. Muzułmanie, którzy przechodzą na wiarę chrześcijańską, muszą liczyć się z bezwzględną karą, nawet karą śmierci.

Misja chrześcijaństwa jest w Iranie zabroniona. Kiedy w zeszłym roku, z grupą turystów organizacji chrześcijańskiej byliśmy tam, nie mogliśmy w autobusie, w obecności muzułmańskiego kierowcy i przewodniczki- przeprowadzić nawet modlitwy wieczornej/

To jest tylko przykład. Chrześcijanie są też prześladowani w Chinach, Korei Północnej, Wietnamie, Indonezji, Pakistanie, Afganistanie, w Nigerii, Kenii…, ta lista jest jeszcze nie kompletna.

Czasami religia jest tylko pretekstem i służy, jako zasłona, kiedy prześladowanie służy właściwie interesom gospodarczym, czy politycznym.

Tak też było w Betlejem. Nasze jasełka, w tym roku skończyły się ucieczką świętej rodziny do Egiptu, ponieważ Herod w Dzieciątku widział zagrożenie swojej władzy i tronu.

Przed laty, byłam w armeńskim klasztorze w Betlejem. On zbudowany jest przy starym kościele narodzin i leży poza wielkimi murami, które widzi się na prawo przed wejściem. Przez boczne drzwi kościoła przechodzi się na podwórze klasztoru z kaplicą, w której złożone są liczne kości. Przeważnie są to kości czaszki. Pobożna, armeńska chrześcijanka pokazała mi to miejsce i szepnęła z głębokim szacunkiem: „To są głowy dzieci, które Herod kazał wówczas zamordować”.

Udałam, że zrobiło to na mnie wrażenie. Po co miałam zaprzeczać, oponować? To, co widziałam, to były czaszki dorosłych. Według mojego, skromnego rozeznania nie były one stare, sprzed 2000 lat, przypuszczalnie z czasów wypraw krzyżowych.

Wystarczająco okropne, że tyle głów zostało straconych, – z powodu wiary, czy też przez pokaźne interesy gospodarcze, czy polityczne.

Kto, z tych wszystkich zmarłych stoi teraz przed tronem Boga i Baranka?

Baranek- ofiara wiary

Baranek, jest naturalnie symbolem ukrzyżowanego Jezusa, który szedł drogą ofiary.
Sam był ofiarą swojej wiary.

Jednak do tej wiary należy silna nadzieja, że to, podeptane, to najbardziej uniżone, powinno przyjść do góry: „Ostatni będą pierwszymi” (Ewangelia św. Mateusza 19,30).

Ci, którzy nie dotrą do Jeruzalem, do Betlejem, jako pielgrzymi, czy turyści, ci, którym nie uda się tam być, gdzie nie będą już prześladowani, ponieważ „fałszywie” wierzą i modlą się. Ci, którzy kończą w ciężkim więzieniu i w sali tortur, to są ci, wśród których Chrystus, ofiara, dzisiaj już żyje, a z nim Bóg. Tron nie znajduje się na obłokach, lecz w więzieniach.

Gdzie mieszka Bóg? Gdzie się osiedlił?

W czasie studiów, miałam nauczyciela kaznodzieję, który raz powiedział na seminarium: Nie bójcie się głosić w Boże Narodzenie tego, co jest właściwe. Bóg tego nie słucha. Bóg jest w tych dnach zupełnie gdzie indziej. On jest z dziećmi na wojnie, on jest z głodującymi. Jego nie ma w naszym kościele, który pachnie perfumami. Nie ma go wśród ludzi, którzy cieszą się z bożonarodzeniowej pieczeni…

To zrobiło na mnie duże wrażenie, chociaż w to nie wierzyłem i do dzisiaj nie wierzę. Mam nadzieję, że Bóg jest też i tu, z jego wszystko ogarniającą uwagą. Mam nadzieję, że on nas tu widzi, nas, którzy jesteśmy głodni, spragnieni uwagi, bezpieczeństwa, wspólnoty, sprawiedliwości, godności i pociechy… tak wiele biedy przychodzi mi do głowy!

W Boże Narodzenie, kiedy dni są ciche i spokojne, niektóre dni będą głośne.
Jan usłyszał jednego starca, który przed tronem Bożym powiedział, to, co powinno być usłyszane w naszej codzienności: „Bóg otrze każdą łzę z ich oczu”. – To powinno nas pocieszyć.
Spojrzenie na prześladowanych braci i siostry, powinno nasze, własne troski odsunąć na właściwe miejsce.

Nie pozwólmy kierować się powiedzeniem: „Don,t pray. Just look!” Przeciwnie: Patrzmy i módlmy się, módlmy się i działajmy! Jezus zmartwychwstał, aby wśród nas zamieszkać. W stajni, w więzieniu, w willach i pałacach.

Amen.