Kazanie na podstawie Ewangelii św. Mateusza 5, 38- 48

Kategoria: Opublikowano: 3 maja, 2019

Autor: Diakon Gunhild Zimmermann
25.08.2016 Klinika w Zissendirf Hennef (klinika dla uzależnionych kobiet)

 Drogie pacjentki,
Jezus- marzyciel?
Miłować swych wrogów? Kto tchnął w niego tą bezlitosną naiwność?
Dla niektórych, zdanie to mogłoby brzmieć nawet cynicznie.
Czy nie jest to niemożliwe do spełnienia wymaganie, przy którym, każdy z nas nieuchronnie musi ponieść klęskę?
Nienawiść między ludźmi na naszej ziemi sprawia, że sceptycy mają słuszność.Jednak możecie podać mi przykład na to, że konflikt międzyludzki w prywatnym życiu jak i społeczeństwie mógłby być rozwiązany przez zemstę czy odwet?
Ja nie znam takiego przykładu.
Dlatego, być może opłaca się bliżej przyjrzeć temu „marzycielowi” Jezusowi i jego intencji.
Być może otworzą się te drzwi, które my zawsze uważaliśmy za niemożliwe do otwarcia.
Istnieją wyjątkowe ludzkie dokonania, które na tej drodze próbowały się rozwiązać.
Możemy wymienić tu dwa nazwiska: Nelson Mandela i biskup Desmond Tutu.
Pamiętamy: Nelson Mandela w latach 60- tych dowodził ruchem podziemnym Afrykańskiego Kongresu Narodowego w Afryce Południowej. Celem tego ruchu było wywalczenie między innymi tych samych praw, tych samych obowiązków dla czarnych i białych w Afryce Południowej. Chodziło tu o wolne, demokratyczne wybory, wyrównanie szans kształcenia itd.
Czarni mieszkańcy byli bez wątpienia ofiarami polityki Apartheidu białej większości.
Między czarnymi i białymi istniała niewymowna nienawiść, przemoc i upokorzenia.
Wszystkie strony posługiwały się przemocą i odwetem.
I tak, Nelson Mandela 30 lat swojego życia musiał spędzić w celi więziennej, traktowany, jako terrorysta. Z tego, długi czas spędził w pojedynczej celi i wykonywał przymusową pracę w kamieniołomach, będąc ciągle upokarzany i bity. Kiedy nie pracował w kamieniołomach, zmuszany był do stania przez cały dzień w celi, spać musiał na gołej podłodze.
Ten masowy ucisk, mógł być optymalną pożywką dla nienawiści.
Nienawiść jest wyrazem duszy z powodu chronicznej złości i wyczerpanej traumy upokorzeń i bólu.
Nienawiść czyni z człowieka ofiarę, czyni go duchowo niezdolnym do czynu, paraliżuje go!
Nienawiść jest długotrwałą i dominującą agresją, która stara się, usiłuje uwolnić duszę od bólu.
Impuls, który z tego wyrasta to odwet i zemsta.
Mandela, na początku lat 90- tych, został wypuszczony na wolność.
Wszyscy zrozumielibyśmy, gdyby jego dusza przez resztę życia pałała nienawiścią do białych!
Każdy zrozumiałby, gdyby on teraz chciał się odegrać, z siłą, impetem za 30 lat więzienia i upokorzeń.
Było jednak inaczej: Mandela rozpoznał to powiązanie, które zachęciło go, by zrezygnować z zemsty i odwetu, by przejść na drogę przebaczenia, a potem na drogę pojednania.
On rozpoznał, że nienawiść nie tylko szkodzi drugiemu, lecz przede wszystkim zżera własna duszę, jak powolna, ale niepowstrzymana trucizna.
Rabbi Jonathan Sacks tak się wypowiedział: „Nienawiść jest bronią masowego rażenia w naszych duszach”. (Cytat z „Uzdrawiającej siły przebaczenia” Konrada Staussa).
Nienawidzący człowiek czuje się, jako ofiara i pozostaje zawsze, jako ktoś pokonany, tak długo, jak długo trwa w nienawiści.
Tym samym wróg osiągnął swój cel: człowiek czuje się ciągle zdominowany, upokorzony, a tym samym, wróg ma władzę nad życiem duchowym tego nienawidzącego. To trwa aż do dzisiejszych czasów.
To najwyższa kara na całe życie.
To droga wyjścia z nienawiści, może być tylko podjęta przez ofiarę. Tylko sama ofiara ma w ręce klucz, klucz do przebaczenia.
Na początku stoi decyzja i wola ofiary, by otworzyć się na długą drogę przebaczenia.
To decyzja, że już dłużej nie chce się trwać w roli ofiary.
To jest tęsknota za tym, by dusza znowu odżyła, by udostępnić jej znowu drogę do życia.
Nienawidzący człowiek jest odsunięty, odłączony od prawdziwego życia.
To jest decyzja, by chcieć z powrotem wrócić do życia i znowu chcieć odnaleźć miłość i własne siły.
Dlaczego jest to długa droga?
Przebaczyć nie można szybko przez rozporządzenie, przez rozum.
Przebaczenie to emocjonalny proces, który nie przechodzi obok naszych uczuć, lecz on ich dotyczy.
Ludzie, którzy dużo wycierpieli i przeszli wiele upokorzeń, mogą, przeważnie dopiero po zakończeniu terapii zdecydować się na tę drogę. Oni decydują sami, kiedy ten proces może się rozpocząć.
Mandela zdecydował się na aktywny proces przebaczenia, rezygnację z zemsty. Zamiast tego nastawił się na pojednanie.
On poznał, że przebaczenie jest najpierw wewnętrznym procesem jego duszy, niezależnym od innych, którym zawdzięczał swoje cierpienia.
Impuls Mandeli dał wiersz angielskiego poety Williama Ernesta Henleya pt.: „Invictus” (nieodparty, niezmożony).
Na końcu czytamy: „Dziękuję Bogu, że moja dusza jest niezmożona, niepokonana. Jestem mistrzem swojego losu, jestem kapitanem mojej duszy”.
Ten wiersz pomógł mu wyjść z roli ofiary, rolę ofiary porzucić i na nowo stać się aktywnym, zacząć znowu żyć własnym życiem.
On musiał swój ból zaakceptować, przecierpieć złość i smutek… On musiał rozpoznać, jak bardzo zainfekowana była jego dusza i jak dużo władzy miał nad nim wróg aż do końca.
Potem próbował powoli zbliżyć się do swego wroga. Próbował zrozumieć, jak „działa” nienawiść wroga, jakie lęki są ukryte za nienawiścią drugiego.
Wtedy odkrył słabą stronę swojego wroga, lęki i zbyt wielkie wymagania.
Nienawiść powoli zamieniła się we współczucie.
Droga przebaczenia mogła posunąć die o krok od „ja” do „ty”. Możliwe stały się małe początki uzdrowienia, wspólnego zejścia się.
Badania w tej dziedzinie dowodzą, że przebaczenie posiada trzeci wymiar: Boga.
Stwierdziliśmy przecież, że przebaczenia nie można wymusić. My możemy tylko się na to otworzyć i spróbować pozbyć się nienawiści i nas w roli ofiary.
Nienawiść, która my odczuwamy względem człowieka, jest też nienawiścią, która dzieli nas od Boga. Tak, zatem, przebaczenie nie tylko jest sprawą miedzy dwojgiem ludzi, lecz jest też otwarciem się na Boga, którego o ten proces przebaczenia, możemy prosić.
Moim doświadczeniem jest też to, że przebaczenie jest darem Bożym.
Ja otwieram się na Boga i proszę o to, co dla mnie wydaje się niemożliwe,- mianowicie, żebym mógł przebaczyć temu, który wyrządził mi dużo złego i mógł otworzyć się na innych i na Boga.
Nelson Mandela chciał to, co sam rozpoznał, przybliżyć swoim krajanom, białym i czarnym, chciał przybliżyć im proces przebaczenia.
Bowiem, przebaczenie, które najpierw musie się odbyć w samym człowieku, było przesłanką do pojednania.
Pojednanie jest następnym etapem w tym procesie: Każdy przejmuje odpowiedzialność i proponuje drugiemu przebaczenie.
Dla tego, bardzo trudnego procesu, została założona „komisja prawdy i pojednania”, kierowana przez biskupa Desmonda Tutu.
Tam, biali i czarni mogą swój ból i zranienia wyłożyć bez komentarza, bez oceny.
To powinna być przestrzeń otwarta dla wszystkich stron.
Obydwie strony powinny stać naprzeciwko siebie, siebie nawzajem zauważyć i uznać to, co dotyczy każdego z osobna.
Proces ten wreszcie powinien prowadzić do zdolności uznanie winy obu stron; to znaczy, że każda strona powinna przejąć odpowiedzialność za własny udział w konflikcie, za dokonane czyny.
Powinny zostać poczynione przemyślenia, a tam, gdzie to możliwe uczynienie wynagrodzenia.
To, co zaczęło się dobrze, niestety nie zawsze mogło być utrzymane. To pokazuje, jak wciąż trudny jest ten proces dla wszystkich w nim uczestniczących- był i wciąż jeszcze jest…
Pomimo tego, aż do dzisiaj biskup Tutu przy tym obstaje, ponieważ nie ma żadnej alternatywy, by znaleźć pokój.
Tylko przez indywidualne procesy przebaczenia każdego pojedynczego, potem, w związkach z drugim i w stosunku do Boga, można znaleźć pokój.
„Miłość wroga” jest naszym punktem wyjścia i naszym celem.
Dlaczego ten temat jest bardziej aktualny, niż kiedykolwiek?
Nienawiść ma też w naszym społeczeństwie konkretne twarze.
Do nas przybywają ludzie z obszarów wojny, z traumą, historią i prawdą, które do tej pory wydawały się nam tak obce i tak dalekie.
Oni nie zostawiają na europejskich granicach swojego umęczonego życia duchowego, lecz wszystko ze sobą przynoszą. Wielu z nich to ofiary i wielu z nich to sprawcy.
To, co zostało przecierpiane i przeżyte, to działa ciągle i jest ciągle obecne.
Możemy wyjść z założenia, że tych wiele konfliktów i zranień nie pozostawiono na granicy państw, lecz w każdym pojedynczym one nadal drążą.
Nasze społeczeństwo będzie zachęcać, by zacząć proces przebaczenie.
Do tego, w naszym społeczeństwie żyją ludzie, którzy coraz bardziej boją się tego, co obce, że zostanie im coś zabrane.
Oni czują się subiektywnie, tak samo, jak ofiary chybionej polityki. To jest pożywka dla nienawiści.
Musimy zauważyć: Kryzysy tej ziemi nie są odległe. My jesteśmy w środku, my nie jesteśmy nieuczestniczącymi w tym widzami, którymi chętnie chcielibyśmy być.
Nie tylko w obszarach kryzysów tego świata, lecz tu, przed naszymi drzwiami domu potrzebujemy osobistego spotkania i dialogu między ludźmi.
Życzę sobie z głębi serca, byśmy, jako kościół, skarb ten, który może leżeć w procesie przebaczenia, mogli dotknąć i mogli temu procesowi towarzyszyć.
Jezus, w każdym razie, nie jest dla mnie żadnym naiwnym „marzycielem”, lecz jest dalekowzrocznym duszpasterzem.
Ta dalekowzroczność skierowana jest na królestwo Boże, w którym Bóg przezwycięży nienawiść i rozłąki.
Zewnętrzny pokój nie będzie dany bez pojednania.
Pojednanie nie będzie dane bez wzajemnego przebaczenia pojedynczych ludzi.
Przebaczenie wzajemne nie będzie możliwe bez przebaczenia każdego pojedynczego wewnątrz jego własnej duszy.
Stąd też nie mamy żadnej alternatywy, jak przeciwstawić się nienawiści w nas samych.
Proces przebaczenia rozpoczyna się u mnie samego.
Ja mogę, w całej swej wolności zdecydować się na to, by pozbyć się roli ofiary i nie pielęgnować jej dłużej.
Ja mogę otworzyć się na proces przebaczenia.|
Ja mogę prosić Boga o dar przebaczenia.
Mogę też znaleźć sobie kogoś, kto będzie mi w tym procesie towarzyszył, abym łatwiej przeszedł przez ten ból.
Ja mogę z własnego doświadczenia powiedzieć:
– Przebaczenie daje duszy wolność.
– Przebaczenie łączy mnie na nowo z życiem i miłością.
– Przebaczenie pozwala mi znowu być CAŁYM sobą i uzdrawia.

Amen.