Kazanie na temat filmu „Miłośc”
Kategoria: Opublikowano: 19 kwietnia, 2018Autor: Pastor Thomas Frings (kościół rzymsko- katolicki)
01.10.2012 w kościele św. Krzyża w Münster
Z rzędu kazań „Kościół i kino”- kazania o aktualnych filmach
„Miłość”
Reżyseria; Michael Hanekes
2012
z udziałem: Emmanuelle Riva, Jean- Louis Tritignant,
Isabelle Huppert
i Alexandre Tharaud (pianista)
W filmie jesteśmy świadkami ostatniego aktu pewnego
związku. Włamanie do mieszkania przez policję pozostawia
koniec filmu w sferze domysłu. Cała koncentracja skupia się
w każdej scenie, a nie tylko na końcu. Ta koncentracja objawia
się już tym, ze w filmie nie ma żadnej towarzyszącej muzyki.
Rzeczywistość jest już wystarczająco dramatyczna!
Widzimy zatem Georga i Anne przy ich ostatnim, wspólnym wyjściem z mieszkania. Oni, profesorzy muzyki idą na koncert swojego ucznia Alexandra, pięknie w filmie zagranym przez pianistę Alexandre Tharaud.
Po koncercie wracają do domu i wraz z widzami już go nie opuszczą. W kameralnej atmosferze będziemy świadkami ostatniego aktu tego związku- więcej, świadkami miłości Anne i Georga. Kamera pozostanie na dystans, pokazując tych dwoje np. przy rozmowie od strony pleców.
Tylko niewielu ludzi dopuszczonych jest do tej samotności we dwoje: córka i jej mąż, pielęgniarka, pianista Alexander i konsjerż (dozorca domu). Na końcu jedynym łącznikiem ze światem zewnętrznym pozostanie gołąb, który przez okno przez, które chciała wskoczyć Anne- zabłąkał się do ich mieszkania.
W tym filmie nie tylko starzy są ci dwoje (ponad 80), ale także ich mieszkanie i zużyte ubrania.
Kilka udarów, które miała Anne, sprawiło, że krok po kroku wymagała coraz więcej pomocy i pielęgnacji. Dla Georga było to czasem ponad jego siły.
Będziemy świadkami jak George i Anne po dziesiątkach lat miłości- teraz uczą się dostosowania do sytuacji. Ona czuje się dla niego ciężarem, robi wszystko, by pozbyć się tego uczucia. On okazuje jej swoją miłość i przyrzeka, że nigdy nie odda jej do szpitala. W cielesnej ruinie, ale duchowo aktywni i kulturalni ludzie, którzy żyli razem z godnością- teraz szukają drogi śmierci. To będzie pokazane w każdej fazie. Anne i Georg podejmują nowe i duże wyzwanie w ich wspólnym życiu, w obliczu ich zniszczonych ciał od, których nie mogą uciec.
Kiedy Anne stała się bezbronną, ale nie bezwolną istotą leżącą w łóżku- daje Georgowi przez odmowę jedzenia do zrozumienia, że nie chce już tak dłużej żyć. Georg ostatecznie akceptuje to i się z tym zgadza. By do dotychczasowych cierpień nie doszły jeszcze nowe- dusi Annę.
W filmie nie jest poruszany temat Boga czy wiary, pominąwszy to, że kiedyś Georg wrócił z pogrzebu i powiedział, że kapłan był niedorozwinięty. I to dobrze, że Bóg i wiara nie odgrywały żadnej roli, bo tak film pozostaje otwarty dla wszystkich widzów. Ponieważ zarówno wierzący jak i niewierzący musza sobie postawić pytanie dotyczące kończ życia.
To pytanie, stosownie do rozwoju medyczno- technicznym, otrzymało nowy wymiar. „Dyspozycja pacjenta”- pokazuje, ze ludzie chętnie akceptują i korzystają z prawa do medycznej pomocy, jednak coraz częściej też nie chcą za wszelką cenę swojego życia przedłużać.
Ten film daje odpowiedź na umieranie, jednak każdy z nas musi dać swoją,- i chcę uzupełnić: każdy z nas musi uczyć się, by dać swoją odpowiedź.
Szwajcarski analityk C.G. Jung powiedział: „Zadaniem pierwszej połowy życia jest pogodzenie się z życiem, druga połowa życia jest pojednaniem ze śmiercią”. W tym sensie „umieranie” nie jest sprawą kilku minut czy sekund- lecz jest to długo proces.
Stoimy na końcu pierwszej połowy życia, być może w szczytowej fazie naszego życia, gdzie czeka nas nieunikniona śmierć. To sprawia, że druga połowa jest bardziej dramatyczna. W pierwszej mamy rodziców i miejsce kształcenia, w drugiej…- jeśli mamy szczęście- mamy wzorce.
Pokazała mi to moja ciotka, która przyrzekła, że dożyje 90 lat i potem umrze. W wieku 80 lat oddała swoje prawo jazdy, jako 88- latka oddała mieszkanie po złamaniu biodra- wszystko opisała kto i co powinien otrzymać.- Gdy skończyła 89 lat potrzebowała już wózka inwalidzkiego. Kilka tygodni przed 90 urodzinami przestała mówić- i 21 dni po swoich 90-tych urodzinach zmarła podczas popołudniowej drzemki! Nazywam to punktualnym lądowaniem i najlepszą formą „aktywnej” pomocy przy umieraniu. To mówienie o śmierci wcale jej nie przywołało, ale doprowadzało do kształtowania życia w obliczu własnej śmiertelności.
To, że nasza społeczność ciężko sobie radzi z tym „byciem starym” odzwierciedla dla mnie zdradzieckie zdanie: „Jest się takim starym jak się czuje!”.
Jeszcze nigdy nie słyszałem tego zdania z ust młodego człowieka. Jest to zdanie starych ludzi- i ono jest możliwą poszlaką mówiącą o zakłóconym poczuciu życia. Wszyscy chcą dożyć starości, ale nikt nie chce być starym, albo tylko nieliczni.
Być może ukrywa się za tym lęk, że śmierć przyjdzie szybciej, gdy się na nią godzi.
W filmie George zakańcza życie swojej Anne, ale nie przeciw jej woli. Pytanie brzmi: co my ludzie możemy?
Dwa przykłady z którymi w ostatnim czasie byłem skonfrontowany:
- Czy można u kobiety po 60 roku życia z ciężką demencją usunąć sondę żołądkową, która została założona wbrew jej wcześniejszemu życzeniu i wbrew decyzji jej dorosłego dziecka?
- Czy można wezwać pogotowie dopiero, kiedy długo cierpiący ojciec po powtórnym wylewie ostatecznie zmarł?
Na obydwa przypadki po rozmowie z rodziną odpowiedziałem „tak”.
Z chrześcijańskiego punktu widzenia ani początek ani koniec życia nie jest pozostawiony do naszej dyspozycji. Nie może jednak też być uzależniony od zewnętrznych możliwości medycznych. Kryteria co dobre i co złe- tu nie pomogą, ale można powiedzieć co jest pomocne, a co nie- nawet jeśli granice tego mogą być płynne.
Możliwości medyczne są dobre tak długo, jak długo służą chęci życia. Jednak jest też pogodzenie się ze śmiercią. Ta zgoda na śmiertelność rozpoczyna się już o wiele wcześniej.
Ten film daje odpowiedź. Postawienie sobie tego pytania jest w każdym wypadku jedną z najlepszych możliwości, by na końcu znaleźć właściwą odpowiedź- dla innych i dla siebie.
Na końcu filmu Anna zabiera- jak w sekwencji marzenia- Georga z domu na spacer. To- jako scena tłumaczy ponowne spotkanie się po śmierci- pozwolę sobie powiedzieć- mówi o zmartwychwstaniu. Dokąd ci dwoje pójdą pozostaje otwarte. Jednak oni wychodzą na zewnątrz z mieszkania, w którym się ostatecznie zupełnie zamknęli.
Jestem chrześcijaninem. Dzięki wierze moje :bycie człowiekiem” doświadcza wymiaru w, którym moje życie nie tylko wraz ze śmiercią się nie kończy lecz prowadzi do spotkania z Bogiem. Mam nadzieję, ze to będzie miało wpływ na moje umieranie
Mam 52 lata i jestem z pewnością w drugiej połowie życia. Do tej pory uczyłem się życia, teraz staje przede mną zadanie pogodzenia się z moją śmiertelnością. Próbuję tego. Nawiasem mówiąc trzymam z Goethe: „Tak przeszedłem, tak od biedy szło, niech mnie ktoś naśladuje i nie złamie karku”.