Kazanie na temat: „Jakim samochodem jeździłby Jezus?”

Kategoria: Opublikowano: 24 kwietnia, 2018

Autor: Andreas Horn

Drezno, w ramach siedmiu nabożeństw „za ludzi, którzy nigdy w nich nie uczestniczą”

 

Zatem: kazanie o aucie. Czy to możliwe?

Tak, oczywiście, że to możliwe.

Za dziesięć dni otwarta zostanie Szklana Manufaktura (fabryka samochodów w Dreźnie). Tak więc kazanie o samochodzie pasuje. Ci pobożni są przeważnie przeciwko samochodom- w dyskusjach, ale pomimo tego prawie wszyscy sami jeżdzą. W każdym razie: luksusowe auta są wśród chrześcijan niemile widziane i ta fabryka w „Grossen Garten” (Drezno) na pewno tez.

Zatem rozpocznę z wyznaniem, którego przecież nie uniknę: Ja mam samochód. Jeżdzę autem. To seat, tania wersja volkswagen (VW). Najpierw jednak wróćmy do tej szklanej fabryki w Dreźnie. Volkswagen- to na pewno nie auto dla narodu ( z j. niemieckiego volk- naród, wagen- auto)! Dla prostego ludu. Takie auta jakim był „Garbus” wciąż jeszcze VW buduje. W Dreźnie jednak na placu

„Strassburger Platz” powstaje coś zupełnie innego. Manufaktura, tak czytamy wszędzie na szyldach. Ponoć zakład rzemieślniczy do oglądania. Tak zatem, każdy odwiedzający Drezno nie będzie szukał barokowego  „Zwinger” czy opery „Semperoper”, tylko „autokuźnię”.

 

Barokowe miasto Drezno, słynna Florencja nad Elbą próbuje nowego małżeństwa: auta. Pośrodku miasta, na obszarze dużego ogrodu VW buduje szklaną fabrykę aut. Niektórzy Drezdeńczycy się oburzają. Jednak blask tych nowych budynków także i fascynuje. Na nie musi się patrzeć. Volkswagen bądź co bądź marka światowej sławy. Przypominacie sobie logo VW?

 

A my do tego robimy jeszcze nabożeństwo. Może samochód ma coś wspólnego z religią? Bądź co bądź samochody nas trochę zajmują. Najwyższy czas, aby także religia zajęła się autami, najpóźniej teraz. Konstruktorzy aut przecież troszczą się o religię. Ponieważ: na Strassburger Platz będzie budowana nie tylko fabryka, nie tylko manufaktura, lecz… świątynia.

Zgoła świątynia dla aut.

Co z tego, że Lipsk ma 10 razy większą fabrykę BMW. Drezno posiada zupełnie nowy fenomen, który o wiele bardziej zajmuje nasze myśli. To nabożeństwo teraz nie jest czymś takim jak kościelnym poświęceniem tej świątyni aut. My nie będziemy opłaceni przez VW. Ja nie jestem też absolutnym jej przeciwnikiem. Spójrzcie teraz na te budynki…(tu pokazuję zdjęcia).

 

„Moje Panie i Panowie, drodzy wierni i niewierni, zdejmijcie buty, przestępujcie świętą ziemię”, ta wkrótce będzie mówił głos z głośnika.

 

Już wygląd zewnętrzny tej fabryki budzi respekt. Zwodzony most nad wodą- na pół zamek wodny, na pół twierdza. Tu rozpoczyna się inny świat. Olbrzymia ambona. Czy szef VW chce wygłosić kazanie?- Stanowisko dowodzenia oceanicznego statku. Czy też właśnie: światowy koncern. Gdzieś tam wewnątrz jest coś  takiego jak najświętszy…

Cicha muzyka rozlega się nad dywanami.

To, że w autach obracają się nasmarowane olejem koła- tego się nie będzie tu widziało i wkrótce także nie wierzyło. Samochód jako obiekt kultu znalazł swoje miejsce święcenia.

 

To było do przewidzenia. VW prezentuje to, co my Niemcy już dawno odczuwamy. Samochód jest dla nas świętością. Już najwyższy czas, by wreszcie wielcy konstruktorzy (producenci) aut na ten pomysł wpadli. VW znowu przoduje. To, że wybrani Drezno, pokazuje pewny instynkt centrali z Wolfsburga. Prawie żadne inne miasto nie mogłoby lepiej umożliwić samochodowi tego religijnego image: tradycja i technologia przyszłości, książęcy luksus i barokowy blask.

W tej świątyni skrywa się tajemnica. Tu nie będą budowane auta. Tu będzie obudzona tęsknota za autem. Tak jest. Co powiemy na to? Kościół, ksiądz na kazaniu? Świątynia, która jest przecież zupełnie publiczną konkurencją? W pewnym stopniu TAK.

 

1.

Chcę VW pogratulować.

Z okazji otwarcia tej manufaktury. Przede wszystkim chcę pogratulować pomysłu. Dobrych aut mamy już długo bardzo dużo. To, czego jeszcze brakowało to jest świątynia. To jest to. Życzenia na ręce konkurencji.

 

2.

My kochamy nasze auta. My Niemcy. Chrześcijanie i niechrześcijanie. Bogaci i biedni. Prawie wszyscy. Przy temacie samochodów my bardziej powściągliwi, trzeźwi Niemcy- jesteśmy bardzo emocjonalni.

Tak jak Francuzi obchodzą się ze swoimi autami- rzeczywiście… my tak nie możemy. Miłość do samochodów mamy we krwi. U Saksończyków jest to szczególnie widoczne. W końcu trabant to produkt saksoński. Każdy kierowca trabanta był automechanikiem. (Pamiętacie?). Ciągle trzeba było coś reperować? To były czasy!

 

Wszyscy marzymy o samochodzie. VW zatem nic innego nie robi, jak tylko spełnia nasze marzenia.

 

3.

Teraz ciekawe pytanie, jaką marką samochodu jeździłby Jezus?

Czy w ogóle jeździłby autem?

Jezus wówczas przy jakiejś okazji- myślę, że to była Niedziela Palmowa jechał na ośle. Taki osioł wówczas to był jak dzisiejsza stara ciężarówka- renault.

 

Jezus mieszał się w tłumie, był pośród. Zatem w pewny sposób wśród komunikacji. Myślę, że Jezus jeździłby autem. Nie tylko jednym. Jestem przekonany, że miałby kilka aut.

Przynajmniej trzy.

Te teraz wam przedstawię:

 

Numer 1

Naturalnie jako pierwsze kupiłby volkswagena „Phaeton”. Jest to luksusowe auto z Grossen Garten.

I wiecie, co Jezus zrobiłby?. Pojechałby tym autem przed główne wejście Szklanej Fabryki i by to nowe, spod igły auto dokładnie rozebrał na części…Rozmontowałby koła, zdjął karoserię, tak, że można byłoby zajrzeć do środka…wywlec kable…tak coś według motta: „Ludzie, wy fani aut, patrzcie to tylko auto, pewnie, że piękne, ale puste, gołe auto, nic szczególnego. Metal, koła, olej, parę śrub- więcej nic. Ten wehikuł nie pojedzie do raju.

Ludzie by Jezusa przy Jego pracy obserwowali i Jego mowy słuchali, niektórzy by się zdenerwowali, że zniszczył tę szlachetną sztukę…można było sprzedać i pieniądze rozdać biednym…, ale wszyscy by się zastanowili. Nie patrzyli by tak nieszczęśliwie na swój mały VW- lupo.

Jezus pociesza także i w Dreźnie.

 

Auto- numer 2

Smart. Jezus ma w swoim zbiorze także takiego małego smarta. Warianta taxi. Szyld taksówki prawie tak duży jak całe auto. Tym autem Jezus wszędzie by jeździł, zapraszałby ludzi i z nimi rozmawiał. By rozmawiać z ludźmi- każda okoliczność dla Jezusa była dobra. A gdzie można to lepiej robić niż w aucie? Wiedzą o tym kierowcy taksówek. Oni wysłuchują tam wszystkiego. Ich auto jest jak konfesjonał na kółkach. Można jechać, patrzeć przez okna a przy tym się jeszcze wygadać, a za chwilę wysiąść. Jezus słucha uważnie i długo. Potem wypowiada swoje zdanie. Bardzo wyraźnie. Niektórzy są źli, ponieważ On przejrzał ich pochlebstwa. Inni są szczęśliwi, ponieważ Jezus im przytakuje i traktuje bardzo poważnie. Także „taksówkarz” Jezus , dźwiga walizki, podaje torby, biegnie za kimś, kto zapomniał parasola i…i…i.

 

I wreszcie auto numer 3

Jezus miał jeszcze starego moskwicza. Być może lubił Rosjan.

W każdym razie pewnego dnia wyjeżdza nim i zatrzymuje się na Albertplatz. Zaciągnął hamulec ręczny. I stał tam w godzinach szczytu. Potem wysiada. Wkrótce stoi wszystko dookoła. Niektórzy próbują Jezusa namówić, by zjechał ze skrzyżowania. Ale Jezus jest uparty. Rozpoczyna z ludźmi dyskutować o właściwej drodze. Na lewo, czy na prawo. Na wschód, czy na zachód. Dokąd właściwa droga prowadzi? Powoli na skrzyżowaniu zbiera się coraz więcej ludzi, tak jest, gdy dzieje się coś niebywałego. Ktoś dyskutuje na wielkim skrzyżowaniu w Dreźnie o drodze życia. To nie może być prawda!

„Ludzie, czego wy właściwie chcecie? Czy chcecie być bogaci? Czy chcecie być szczęśliwi? Chcecie pracować do upadłego? Czy też chcecie dać się zapędzić w maliny?”.

Jezus pytał pojedynczych, których wśród tłumu wyszukiwał- dokąd właściwie chcą się udać? W tym czy w tamtym kierunku. I czy to rzeczywiście byłoby słuszne, czy to przemyśleli? Naturalnie wielu pokazuje, że On ma fioła. O czymś takim dyskutować na środku skrzyżowania, to nie jest normalne.

Lecz Jezus mówi bardzo przejęty, On wcale nie chce być normalny. Ta cała obrzydliwa normalność działa mu na nerwy.

Wy jeździcie- wołał- przecież wszyscy jeździcie tylko po okolicy. Co to ma znaczyć? Co to ma być? Jak wielka karuzela, wciąż tylko w kółko. Wciąż tylko w kółko.

Ktoś pyta Jezusa, co On właściwie ma przeciwko jeździe autem, przecież też przyjechał tutaj  tym oldtimerem ( pojazdem zabytkowym). Jezus odpowiedział: Ja nie mam nic przeciwko autom- w zasadzie nic- ale 5 z 10 waszych jazd moglibyście skreślić. Wsiądźcie raz do auta i pozostańcie w nim 20 minut w ciszy, bez radia. Poczujcie spokój, zobaczcie czy wasze ręce znowu się trzęsą i dlaczego?

Ponieważ wy nie nauczyliście się zatrzymywać… nie znacie ciszy? Nie umiecie rozmawiać z Bogiem?

Dyskutujcie z Nom, odzywajcie się do niego!

 

W końcu przybyła policja, naturalnie nie rozumiejąc co się tu dzieje!

Stary moskwicz nie pojedzie nawet kroku, musi  być odholowany na lawecie. Jezusa też zabiorą. Tacy ludzie po prostu wnoszą do naszego pięknego, nowego świata tylko zamieszanie i bałagan.

Ci, którzy zostali, potrząsają tylko głowami…

 

Tak, teraz już wiecie, jakim samochodem jeździłby Jezus. On jeździłby autem i to jeszcze jak! Jego nie można byłoby tak łatwo wyminąć czy nie zauważyć!

 

Amen.