Kazanie na Wielkanoc 1999
Kategoria: Opublikowano: 13 sierpnia, 2020Autor: Wilfried Schumacher
Kapłan i dziekan miasta Bonn
W okresie Bożego Narodzenia, w kinach wyświetlano film rysunkowy „Książę Egipcjan”. Film ten opowiada historię Mojżesza i kończy się wielkim exodusem, wyjściem z niewoli i niewolnictwa. To film nie tylko dla dzieci. –
Ashira ha Adonai- Prowadź nas, o Panie- śpiewają ludzie, młodzi i starzy, dzieci i starcy, zdążając przez Morze Czerwone ku wolności- ich radość i śmiech są zaraźliwe.
W tych dniach przeżywamy exodus całego narodu w środku Europy- ten, kto podczas wieczornych wiadomości patrzy na twarze tych ludzi, temu wcale nie jest do śmiechu! Strach, rozpacz, zwątpienie, głód, ból- to nie jest żaden pochód do wolności, to jest wygnanie połączone z okropną masakrą. Większość kobiet została bez mężów, dzieci bez ojców.Patrzymy w oczy bez nadziei- i świętujemy teraz, w tej godzinie orędzie pełne radości i nadziei- jak to pasuje razem?
Czyż nie powinniśmy zgasić świece, schować instrumenty muzyczne i czy nie powinno ucichnąć z naszych ust Alleluje, a my nie powinniśmy się w ciszy oddalić?
Czyż nie krzyż jest bardziej odpowiednią rzeczywistością, odbiciem życia ludzkiego!
Z teologicznych form, których się uczyłem- mógłbym wam teraz coś opowiedzieć o eschatologicznym zastrzeżeniu, o napięciu między tym, co teraz i tym, co jeszcze nie nadeszło. Jest wiele teologicznych zwrotów, które przychodzą mi do głowy-, ale one nie pasują do obrazów z Kosowa- są to puste zdania, makulatura. Nie lubię ich słuchać, a tym bardziej ich powtarzać.
Wiem, że to, co dzieje się w południowo- wschodniej Europie, to nie jest to, czego nie znamy- cierpienie obecne jest na całym świecie- w dużym i małym wymiarze- o wielu złych rzeczach nie wiemy, bo kamery tego nie pokazują.
Zatem, jak brzmi nasze orędzie wielkanocne? Czy ono w ogóle do nas dociera, czy dociera do naszych serc, tam, gdzie strach i rozpacz tak głęboko się zagnieździły?
Wydaje się, że wołanie Ukrzyżowanego „Boże mój, czegoś mnie opuścił”, wychodzi nam lepiej, niż wielkanocne Alleluja.
Na początku tygodnia odwiedził mnie pewien terapeuta, który opowiedział o pacjencie, który każdego roku odczuwa lęk przed Wielkim Tygodniem. On nie cierpi tych dni. Codziennie, regularnie był bity przez swojego, religijnego ojca, także w Wielki Piątek i w Wielkanoc. Nic się nie zmieniło- mówił ów pacjent! „Wielkanoc była, jak Wielki Piątek, wciąż miałem nadzieję, że coś się zmieni-, ale bicie trwało nadal”.
Wielkanoc była, jak Wielki Piątek- nic się nie zmieniło- mną ta historia wstrząsnęła, a jednocześnie pokazała, że być może tu leży rozwiązanie naszego problemu.
Nic się nie zmienia- nic: my się nie zmieniamy!
My śpiewamy Alleluja tylko naszymi ustami, ale w naszych sercach zostajemy tymi „starymi”, my, w których sercach ma początek przemoc i brak przebaczenia, ·my- z naszym ciągłym „ja” nałogiem
my- z naszym dążeniem do władzy
my- z naszą chciwością
my- z naszymi nieokiełznanymi popędami!
Gdzie jest rozwiązanie, gdzie droga wyjście?
Popatrzmy na Ewangelię. –
Tu, przed pustym grobem stoi Maria Magdalena-
urzeczona, zaklęta, opanowana przez śmierć, przed końcową stacją życia, niezdolna do myślenia o czymś innym, niż śmierć. –
Co ona musiała odczuwać w swoim sercu- ból po stracie ukochanego Mistrza, tak, jak rozpaczliwe pytanie:, Dlaczego? –
Jej teraźniejsza sytuacja była beznadziejna i bez perspektywy- tak samo, jak pytanie:, Po co to wszystko?
Noc nie jest tylko wokół niej- noc jest także w niej, w jej sercu.
My stoimy tam razem z nią- tam, pod panowaniem śmierci!
Kiedy się odwraca-, kiedy zostawia za sobą grób i śmierć, wtedy może swą tęsknotę wyrazić słowami: „Panie, jeśli go przeniosłeś, powiedź, gdzie on teraz leży!” Maria Magdalena wciąż nie dopuszcza jeszcze innego rozwiązania. Ona, zmarłemu Jezusowi chce oddać ostatnią posługę. Czegoś innego nie może sobie nawet wyobrazić.
Jednak, w Wielkanoc wszystko zostało zmienione przez Boga- nawet pewna śmierć nie jest już pewna!
Zmartwychwstały sam pomaga to zrozumieć. On wypowiada decydujące słowo: MARIA.
Tu, musimy całą naszą wyobraźnię, naszą fantazję włączyć, a nawet doświadczenie z ukochanym człowiekiem, by móc pojąć, co się tu wydarzyło. Ile czułości, ile miłości znajduje się w tym dialogu: „Maria- Rabbuni”.
W tym momencie dla Marii zmienia się wszystko- z bojaźliwej, wstydliwej kobiety, Maria staje się apostołem apostołów, która uczniom zaniesie to decydujące orędzie.
Maria Magdalena zaprasza nas, byśmy czynili to samo!
Byśmy się odwrócili,
nawrócili, tak mówi biblijne słowo,
Byśmy grób, śmierć zostawili za sobą i usłyszeli wołanie Pana, tak, jak on od naszego chrztu ciągle na nowo do nas się zwraca, co też, w tej godzinie będzie słyszane!
Co Bóg ponadto może jeszcze uczynić, niż tylko wciąż nas nawoływać, wabić nas?
Tak, jak Marię Magdalenę, także on nas woła, abyśmy traktowali go na poważnie i byśmy orędzie życia nieśli w świat, który to świat zna tyle bólu, cierpienia i śmierci.
Tak, światłem Wielkanocy powinniśmy walczyć i zwyciężać przeciw nocy świata, powinniśmy śpiewać Alleluja i tym zagłuszać odgłosy wojny. –
Lecz, przede wszystkim liczy się to, abyśmy się zmienili i aby też i coś się zmieniło!
W obliczu okropnych wydarzeń w Kosowie, jestem zadowolony, że nie jestem politykiem, który powinien być odpowiedzialny, ale wiem też, że ja mogę coś wnieść dla pokoju, ponieważ pokój- także pokój na świecie- zaczyna się w moim sercu.
„Kiedy, gdzieś w puszczy podzwrotnikowej, motyl trzepocze skrzydłami, gdzieś na oceanie szaleje orkan!”, to mówi o wielkim wzajemnym powiazaniu na tej ziemi.
To, co zostanie powiedziane o poruszeniu atmosfery, dlaczego nie może dotyczyć też ludzkich serc. Dlaczego miałoby być inaczej z pokojem w sercach polityków.
W Wielkanoc, wszystko zostało przez Boga zmienione- nadszedł czas, aby też i u nas coś zaczęło się zmieniać.