Kazanie na Wielkanoc 2013, Wyciągnięta ręka Boga
Kategoria: Opublikowano: 30 września, 2019Autor: Monsignore Wilfried Schumacher
Kapłan katedry w Bonn
Była jeszcze noc, kiedy wyszliśmy z domu na to nabożeństwo, jak kobiety w poranek wielkanocny w Jerozolimie, które śpieszyły do grobu, by zrobić to, co w godzinę śmierci Jezusa było niemożliwe.
Zastają one pusty grób! Można sobie wyobrazić przerażenie i strach tych kobiet, wręcz słyszy się ich pytania!
To są te same pytania, które nam też cisną się na usta, kiedy nasze dni są zaciemnione, a nasze są ciemniejsze, niż tysiące nocy północnych. Kiedy mączą nas troski o nasze dzieci, kiedy nawiedza nas ciężka choroba, kiedy burzą się nasze związki, kiedy cierpienie i bieda określają naszą codzienność.
Wtedy pytamy: Gdzie jest Jezus? Gdzie jest Bóg?
Ten pusty grób nie jest żadną odpowiedzią. Pusty grób nie prowadzi też do wiary.
„Dlaczego szukacie żywego u zmarłych? Jego tu nie ma, on zmartwychwstał”-, mówią mężczyźni w białych szatach, posłańcy Boży.
Kto szuka żyjącego u zmarłych, ten go nie znajdzie. Dopiero przy spotkaniu z Jezusem, uczniowie zrozumieli, co się stało. Dopiero przy spotkaniu, Maria Magdalena zrozumiała, co się stało. Dopiero przy spotkaniu, uczniowie z Emaus rozpoznają Jezusa, dopiero wtedy Tomasz i Piotr i pozostali uczniowie zrozumieli, co się stało.
Wszystkie te wydarzenia, które Nowy Testament łączy z wydarzeniem wielkanocnym, mają jedno wspólne: doświadczenie głębokiego zaufania- zaufania w dobro, pomimo całego tego, co niepojęte, pomimo całej przeciwności i przeciwnych argumentów.
Wraz ze spotkaniem ze Zmartwychwstałym wzrasta wiara: Śmierć nie ma już ostatecznego słowa! Zmartwychwstanie Jezusa nie jest jego prywatnym losem, lecz ono dotyczy wszystkich, którzy są zagrożeni przez śmierć.
Także i my możemy nasze życie na tym budować. Wszystko, co stanowi nasze życie ma znaczenie ostateczne i nie znika w otchłani bezsensownej nicości.
Nie mamy, czego szukać przy pustym grobie, nic tu po nas.
On poszedł przed wami do Galilei, czytamy w Ewangelii św. Marka.
Galilea- to synonim biografii uczniów Jezusa, ich życia. Tam uczniowie spotykają Zmartwychwstałego, tak jak my go spotykamy w codzienności naszego życia.
Wiele znaków liturgii obwieszczaj to orędzie we wczesny, wielkanocny poranek w różny sposób:
– Światło i ciepło ognia wielkanocnego, które promieniuje w płomieniu wielkanocnej
świecy.
– Alleluja, nowe pieśń, która nie ma nic wspólnego ze śpiewem w Wielki Piątek.
– I wreszcie woda, znak nie tylko ziemskiego życia.
Na naszej świecy wielkanocnej widzimy krzyż, który nam w minionym tygodniu towarzyszył.
Wielkanoc jest nie do pomyślenia bez krzyża, zaś krzyż bez Wielkanocy byłby bezsensowny.
Naszą wielkopostną chustę ozdobiliśmy miniaturami, tu z przodu naszego ołtarza. Brakuje tylko jednej miniatury, ona powinna nam dzisiaj towarzyszyć: wyciągnięta ręka Boga.
Ona przypomina nam, że to, co wydarzyło się z Jezusem, jest Bożym czynem. Bóg nie pozostawił Jezusa w śmierci, on go ożywił z martwych i go wywyższył.
Ta wyciągnięta dłoń przypomina nam też o wielkiej Bożej obietnicy w Starym Testamencie, którą słyszeliśmy w jednym z czytań:
Popatrz: Ja ciebie wyryłem na mojej dłoni (Księga Izajasza 49,16).
Kiedy moje imię napisane jest na Bożej dłoni, wtedy on ma mnie ciągle przed oczami, od pierwszej chwili, od pierwszej chwili mojej egzystencji. Jeśli moje imię wypisane jest na ręce Boga, wtedy nie będę stracony, także w śmierci! Wtedy jestem wpisany w historię Boga, a nie jestem produktem mojego czasu, „zmierzający w nieskończoną nicość” (Karl Rahner).
Zawsze, kiedy zostanie ochrzczone dziecko, świętujemy tę Bożą obietnicę! W chrzcie chwytamy tę Bożą wyciągniętą dłoń, którą Bóg daje nam przez Jezusa Chrystusa.
Tak, jak zmartwychwstanie Jezusa nie było jego prywatnym losem, tak też ta obietnica Boża nie jest dla każdego z nas naszą prywatną sprawą. Ona łączy się bardziej z obowiązkiem.
W Kaplicy Sykstyńskiej, gdzie przed dwoma tygodniami został wybrany nasz nowy papież, ten obowiązek widoczny jest na ścianie. Tam, Michał Anioł namalował „swój Sąd Ostateczny.
Z prawej strony sędziego świata, można zobaczyć sprawiedliwych, którzy wznoszą się do nieba. Tam, można zobaczyć wiele wyciągniętych rąk. Nikt nie wybiera się w drogę do nieba sam, każdy bierze kogoś ze sobą.
Do orędzia wielkanocnego nie pasuje, bym sam chwytał wyciągniętą Bożą rękę i troszczył się tylko o siebie. My, chrześcijanie jesteśmy posłani, by wyciągniętą Bożą rękę przedłużać, do tych wszystkich, których dni i noce są ciemne, do tych ludzi żyjących pośród nas, w naszych rodzinach, w naszym mieście.
Poprzez nasze świadectwo, może orędzie zmartwychwstania dotrzeć także do nich.
W Wielkanoc, droga do nich rozpoczyna się znowu, na nowo.
Na jej końcu znajduje się otwarte niebo- jednak sami nie możemy tam się dostać.