Kazanie na Wielkanoc
Kategoria: Opublikowano: 8 kwietnia, 2019Autor: Ojciec Christoph Wrembek SJ (Jezuita)
16.04.2017 Kościół św. Klemensa, Hanower
Drogie siostry i bracia!
Tak bardzo chciałbym, chciałbym wiwatować, wykrzykiwać radość Wielkanocy!
Jak pięknie byłoby świętować znowu pokój Boży, życie bez śmierci.
„Tryumf śmierci został przezwyciężony, pokonany”- ale nie w tym roku, tak mi się wydaje.
Wielkanoc jest świętem męczenników, świętem łez. Bez tych łez, radość byłaby fałszywa.Jak wiele łez zostało wylanych w minionych dniach. I jak wiele wylanych zostanie przez następne dni. Mogłoby się komuś wydawać, że Bóg, na tej ziemi nie dotarł dalej, niż tylko na Golgotę. Tylko, dokąd się doczołgał, krzyż zatarasował mu drogę?
Boża droga, na tej ziemi kończy się śmiercią. Miłość Boża została przygwożdżona do drewna. Czy ona, już tam osiągnęła cały pełny wymiar, jej bezmiar, o którym marzymy?
Bezmiar, który teraz mogą zahamować zardzewiały gwoździe?
Męczennicy i łzy naszych dni są odwrotną stroną wszystkich tych pięknych słów o bezpieczeństwie, których tak chętnie słuchamy: Wewnętrzne bezpieczeństwo i zewnętrzne bezpieczeństwo. Obszary bezpieczne i policja dla bezpieczeństwa i wojsko i bomby dla bezpieczeństwa. Uczciwie musimy przyznać, że bezpiecznie i pięknie jest chodzić po Hanowerze! Możemy organizować wycieczki do parku, czy nad wodę, które nie będą niczym zakłócone.
Tak, my potrzebujemy bezpieczeństwa. Bez minimum bezpieczeństwa, życie jest jedynie walką ze śmiercią, od początku aż do końca.
O nasze bezpieczeństwo troszczy się minister spraw wewnętrznych i wielcy tego świata.
A sam Bóg? Czy Bóg, za mało troszczy się o nasze bezpieczeństwo? Czy On za mało troszczył się o bezpieczeństwo swojego Syna?
A nasi siostry i bracia w Egipcie?
Czy anioł Boży spał i nie ochronił ich przed złem? Miłość ojcowska, chce przecież, aby wszyscy ludzie byli bezpieczni, także ci, w obozach uchodźców i inni w rozdartych rodzinach, w więzieniach, na przepełnionych statkach i łodziach. A także mordercy.
Ile łez znajduje się w kielichu Bożym?
Czy możecie wypić ten kielich?,- zapytał tych, którzy noszą jego imię.
W minionych 40 dniach, chcieliśmy pomóc Bogu, wypić ten kielich jego Syna. To by znaczyło, że my też przygotowalibyśmy się do męczeństwa i śmierci.
Czy staliśmy się przyjaciółmi tych skazanych? Przyjaciółmi wszystkich tych, którzy zamęczeni są kładzeni do grobu?
Jednak- i to dzisiaj świętujemy, jest to bez żadnej wątpliwości prawda: Grób nie jest końcem. Grób nie jest beznadziejną drogą w ciemną noc- tak, jak krzyż nie jest znakiem przemocy, lecz znakiem zaufania, wierności, znakiem ofiarowanej wspólnoty: „Patrz, oto matka twoja- patrz, oto syn twój”.
Grób oddał ciała, grób stał się pusty. Umarli zniknęli. Wszyscy. Na zawsze.
Na ten grób, który jest pusty, patrzymy. On jest znakiem bezpieczeństwa Bożego dla nas:
Bóg nie traktuje nas, tak, jakbyśmy na to zasłużyli, lecz tak, jak tego potrzebujemy: Ja, twój wybawca, nie umarłem! Ja, twój stwórca, uczynię cię nowym człowiekiem. Ja, ten miłosierny, jestem dla wszystkich Bogiem ratującym. Kto, na ziemi wpada do grobu:, jeśli jest to grób rozpaczy, czy grób błota, czy wody, – on wpada na moją stronę, ja już tam jestem- i ja wyciągnę cię stamtąd, z twojego grobu.
Nasze bezpieczeństwo, jako chrześcijan, nie tkwi w barykadach i na obszarach chronionych, nie w kamizelkach kuloodpornych, czy zabezpieczeniach przy drzwiach, lecz w naszym otwartym sercu, które kocha i dlatego gotowe jest do męczeństwa. Gotowe do świadectwa takiej miłości, która nie zaginie, takiego miłosierdzia, które gotowe jest na łzy, z których tryska nowe życie. Na jedno tylko nie jest gotowe: Na oddawanie ciosów. Egipscy mężczyźni i kobiety znosili to zło i nie oddawali złem. W tym spełnia się przekaz Chrystusa, który powiedział nam: Mniej zła przychodzi z zewnątrz, od innych, ono pochodzi bardziej ze mnie samego.
Nasze serca, w tych 40 dniach wzmocniło się w zaufaniu, że miłość może zatrzymać zło, przez bezsilność męczeństwa, świadectwo miłości, które też dotyczy wrogów.
Maria Matka i Maria przyjaciółka, nie dały świadectwa krwi, one dały świadectwo łez. One są kobietami łez, łez pochodzących z serca, które kocha. Bezpieczeństwem tych kobiet nie byli żołnierze, ich bezpieczeństwem było ich serce, które kochało tego, który oddał swoje życie, Syn, przyjaciel. Jego oddanie, jego poświecenie było pełne sensu, było spełnieniem wszystkich ludzkich marzeń. Tu, na Golgocie, gdzie Najświętszy leżał na ziemi i tu, w otwartym pustym grobie, który nie może nikogo zatrzymać, gdzie gwoździe staną się antymaterią, powstała przyszłość naszej ziemi, nowej rodziny Bożej.
Maria Matka i Maria przyjaciółka, przygotowały maści, olejki i chusty, by namaścić tego, którego kochała ich dusza. Tego, za którego wylewały łzy. Być może nasza ziemia potrzebuje jeszcze więcej łez, by obudzić w sercach miłość, by już żadna droga nie kończyła się na Golgocie, lecz w grobie- w grobie, który nagle jest pusty, który nie może zatrzymać żadnego zmarłego, ponieważ wszystkie groby objęła miłość Wiecznego.
Pozwól Bogu odsunąć kamień z twojego serca, który trzyma cię, jak na uwięzi w twoich przyzwyczajeniach.
Pozwól Bogu, aby w twoim sercu płynęły łzy Boga i aby miłość na świecie stała się większa.
Amen.