Kazanie o Psalmie 31
Kategoria: Opublikowano: 13 lutego, 2019Autor: Pastor Martin Staemmler- Michael
18.06.2017 Kościół Betania w Lipsku
Chciałbym opowiedzieć wam jedną historię.
Życie nasze składa się z historii. My powinniśmy się nimi dzielić. To sprawia, że stajemy się bogatsi i zbliża nas to do siebie. Moje życie też stało się bogatsze o jedną historię. Chciałbym się z wami nią podzielić. Myślę, że ta historia ma wiele wspólnego z nami i jubilatami konfirmacji.
Ona bierze moje ręce i obejmuje je. Ona je mocno ściska. Skąd ona ma tę siłę? Czuję ciepło jej skóry. Ona patrzy na mnie ciemnymi i błyszczącymi oczami. Czy widzę łzy w kącikach jej oczu?
Jej małe ręce obejmują moje. Jej palce wplątują się w moje dłonie. To boli. Jej ręce są kościste i twarde. Pomimo tego, czuję głębokie zaufanie.
Chciałbym popatrzeć na jej ręce, ale jej wzrok powstrzymuje mnie. Jestem cały w jej rękach. Nagle ona mówi: „W Twoim ręku są moje losy”.
Jestem poirytowany. Ona ma mnie w garści, nawet, kiedy uścisk jej ręki się zmniejszył, a jej ręce stały się bardziej łagodne. Jednak słowa, które właśnie wypowiedziała, całkiem nas zespalają.
W Twoim ręku są moje losy.
„Zna pan te słowa”- zapytała. Chciałbym odpowiedzieć, jej wzrok przenika mnie. „To była moja konfirmacyjna sentencja, wówczas, w 1941 roku”, odpowiedziała.
Przychodzi mi na myśl Psalm 31, ale nic nie mogę powiedzieć. Ta, starsza kobieta tworzy wokół siebie taką atmosferę, że mogę tylko słuchać.
Teraz zaczyna recytować fragmenty Psalmu.
„Jesteś moją skałą i twierdzą”
Po czym jej wzrok spoczywa na mojej twarzy. Ręce jej leżą spokojnie splecione na łonie. Ręce, naznaczone przez życie i przez chorobę.
Ja słucham jej: „i Ty nie oddajesz mnie w ręce nieprzyjaciela”.
Ja chcę jej coś powiedzieć- postawić pytanie, ale moje usta pozostają nieme, moje myśli są jasne i czujne.
Czy wówczas było tak, kiedy modlący się, przed 2500 laty, podczas nabożeństwa powstał i wzniósł swoje ręce do nieba i zaczął prosić.
Panie, pokładam ufność w Tobie…, w Twoim ręku są moje losy…
PANIE, zmiłuj się nade mną, bo jestem w ucisku! Zgryzota trawi moje życie, a wzdychanie- moje lata. Siłę moją zachwiał ucisk, a kości moje osłabły.
Wszyscy uczestnicy nabożeństwa ucichli. Oni znali tego człowieka z sąsiedztwa i wiedzieli, co musiał przeżyć.
Teraz on zaczyna mówić o tym, co go boli, co jest w jego wnętrzu.
Wszystko, co go uciska, ale też, co czyni go szczęśliwym i pozwala mieć nadzieję- mówi o Bogu.
Teraz chce o tym opowiadać. On nie chce pozwolić Bogu odejść, jakby Boga trzymał mocno w rękach i do niego wołał:
Mój czas ucieka między palcami, jak piasek. Mój życia czas!
Ja jeszcze chcę, ja jeszcze muszę!
Chcę widzieć moje wnuki, ślub, urodziny, nowy dom, następne powitanie wiosny, następną zimę. On czuje się wyczerpany. Widzi, co stoi na przeszkodzie i rozmyśla o tym, co w życiu zrobił źle. Rozwód, też nie bez jego winy. Dzieci, tu czasem reagował za szorstko. Często pesymistycznie rozpoczynał dzień. Nieprzemyślane słowa prześlizgują się przez moje usta, które innych ranią. Wiara też nie była dla mnie taka ważna… Nawrócenie? Tak rzadko to robiłem.
On jest roztrzęsiony.
Wyczerpany prosi Boga: Przebacz mi, zachowaj mnie. Znajduje oparcie w słowach, w tym rozdartym czasie: W Twoim ręku są moje losy. Moje życie jest w Twoich rękach, Boże.
Jakie to szczęście.
I tak modli się: Weselę się i cieszę się z Twojej łaski, niech zajaśnieje Twoje oblicze nad Twym sługą.
Usiadł osłabiony. W oczach ma łzy.
To jest bardzo wyczerpujące, wyrzucić z siebie wszystko, to, co, jak wróg w człowieku wścieka się i zastawia sieć.
Teraz wszystko się uspokoiło, jego ręce leżą na łonie, a on mówi: Ty Boże postawiłeś me stopy na miejscu przestronnym.
Starsza dama na wózku inwalidzkim opowiada o wojnie, jak ona, jako młoda dziewczyna podziwiała Hitlera. Co za obłęd. Co za pomyłka. Ona opowiada o swoim mężu, o trojgu dzieciach. Opowiada o pracy i o czasie w NRD, jak była prześladowana, ponieważ przyznawała się do kościoła i Boga.
„My tego nie przetrzymaliśmy”, powiedziała. „Najmłodsza potem wstąpiła do partii młodych, inaczej nie mogłaby studiować”.
Czy to grzech? Żaden z moich wnuków nie należy już do kościoła. Tylko, że w życiu potrzebujesz Boga. Mam nadzieję, że ta generacja, tak lekkomyślnie nie usunie ze swego życia kościoła i Boga. Wtedy, bowiem nie będzie nikogo, kto by trzymał twoje ręce i duszę. Rzeczywiście trzymał!
Kiedy zmarł mój mąż, a ja z trójką dzieci zostałam sama, wtedy zaczęłam odmawiać ten Psalm i uczyć się. Czasami wydawało mi się, że to są moje słowa.
Panie, bądź mi łaskawy, ponieważ żyję w ucisku. Zgryzota trawi moje życie.
Czasami po kilku słowach przeczytanych w Biblii, odrzucałam ją w kąt. Byłam wściekła na te słowa i Boga.
Ty mnie wybawiłeś.
Czy to grzech?
Wówczas, przed konfirmacją, musieliśmy się pojedynczo spowiadać u pastora. Nie wiedziałam, jak to będzie, ale się nie bałam. Przypomniało mi się, co nasz ojciec nam mówił, jak powinniśmy się obchodzić z autorytetami. Przedstawcie ich sobie w długich kalesonach, wtedy stracą na wielkości i surowości. Pastor stał tu w swojej szacie, pod spodem nosił uniform SA. Powiedział do mnie: No, dziewczyno, co chcesz mi powiedzieć?
Gdybym już wtedy znała ten Psalm, to odpowiedziałabym: Ja, zaś PANIE pokładam ufność w Tobie i mówię: Ty jesteś moim Bogiem! W Twoim ręku są losy moje. Wyrwij mnie z rąk wrogów i prześladowców.
Ta drobna kobieta na wózku inwalidzkim śmieje się filuternie i mówi dalej:
„Nie, to nie jest grzech. Ponieważ nic mnie nie rozdzieli od Boga, bo On mnie kocha. Nic!
Proszę popatrzeć na moje ręce, one kształtowały i organizowały moje życie, mój los.
Teraz leżą tu, zdeformowane przez reumatyzm, ale ja kocham swoje ręce. One pracowały, głaskały, kochały, pielęgnowały. Ja, naturalnie też o nie dbałam”.
Ona patrzy na swoje ręce: „Czasami lakieruję swoje paznokcie. Myślę, że dzisiaj to zrobię.
To wszystko, to jest czas, który otrzymałam od Boga. Ja przeżyłam go- czasem bardziej, czasem mniej intensywnie. I wszystko leży w rękach Boga.
To jest moje szczęście. To jest mój uśmiech.
Nie mogę już swoich palców wykorzystać, ale mogę złożyć je na swoim łonie i pozwolić się obdarować przez Boga.
Ja zaś PANIE pokładam ufność w Tobie i mówię: Ty jesteś moim Bogiem!
W Twoim ręku są moje losy”.
Ona pochyla się do przodu i pokazuje, bym się też pochylił: Powiedziała cicho: „Nie wiem, czy mogę to powiedzieć, ale jeśli Bóg, nas ludzi trzyma w swoich rękach, to trzyma wtedy każde, pojedyncze, cenne życie.
Pana życie, mój los. Jakie to muszą być cudowne i piękne ręce”.
Teraz jesteśmy bardzo blisko siebie. Nasze ręce się dotykają. Ona szepcze mi do ucha: „Myślę, że Bóg też ma czasami polakierowane paznokcie”.
Znowu słyszę jej filuterny śmiech.
„Proszę powiedzieć to jubilatom konfirmacji. To, co było, jakie decyzje podejmowali i ich czas, życie, ich los leży w rękach Boga i dlatego w tym wszystkim jesteśmy bezpieczni.
Proszę to powiedzieć jubilatom konfirmacji i wszystkim innym”.
Amen.