Kazanie w ramach nabożeństwa rodzinnego do słów Jezusa „Ja jestem”

Kategoria: Opublikowano: 24 kwietnia, 2018

Autor: Peggy Rühle, pedagog religijny i parafialny

30.04.2006

Ja- jestem- słowa Jezusa

 

Drogie siostry i bracia,

„jestem zmęczony, kochany, chory, smutny, radosny, miły, uprzejmy. Ja jestem- ja. Jestem tym kim jestem, jednak kim ja jestem? Jestem figura kluczową w moim życiu. Jest to przecież moje życie…

Jednak co, jeśli ja sam nie wiem, kim i czym ja jestem.Jeśli raz jestem smutny, a za chwilę wesoły, czy wciąż jeszcze jestem tą samą osobą? Tak, tylko w różnych facetach i wszystko to razem składa się w puzzle człowieka. Puzzle mojego „ja”. Układa ciebie i mnie: Peggy i Annę. Im bardziej stajemy się starsi (starzejemy się), tym bardziej się poznajemy i mamy nadzieję poznać wszystko, co nas dotyczy, by wiedzieć dokładnie jak reagować w różnych sytuacjach. Czasami jednak zaskoczymy samych siebie także i w późnym wieku. Spostrzegamy z czasem, że długo trwa to, byśmy dotarli tam, gdzie powinniśmy…

 

Jeśli zatem wychodzę z założenia, że ja sam jestem jedynym kluczem do mego życia, wtedy musiałbym o sobie wiedzieć wszystko i nie byłbym zaskoczony . Ja jestem…

 

Jestem niczym, myślały o sobie pewnie dzieci, które w Rumunii Domu Dziecka uważane były za „wybrakowane”. Odizolowane, daleko od innych i nikt nie wiedział, że taki Dom istnieje. Dom ten przypadkiem odkryli spedytor i dziennikarz, którzy towarzyszyli konwojowi z pomocą. Ujawnili to w prasie niemieckiej pod tytułem: „Odwiedziny w Domu horroru”. Dla przebywających tam dzieci otworzyły się drzwi. Nadeszła pomoc i niektóre z nich zostały nawet adoptowane. Dla niektórych był to ratunek w ostatniej chwili!

Czysty przypadek, mieli szczęście czy też ktoś inny maczał w tym palce? W tym, że te drzwi zostały otwarte do życia.

 

Zastanawiamy się ciągle nad tym na nowo jak dalece jest to przypadek, czy też jest to Bóg, który włącza się do gry. Rozstrzygamy to zależnie od zdarzenia.

Znam osoby, które czekają na Boży cud, ale jednak przez własną ślepotę, być może nic nie widzą; albo postrzegają to jako czysty przypadek bądź szczęście. Dotyczy to ich własnego życia jak i innych. Ślepi, ponieważ oni Jezusa być może nigdy właściwie nie ocenili, nie oszacowali. Oni Bogu nigdy zupełnie nie zaufali czy też Jego działań nigdy właściwie nie rozpoznali lub się tego nie nauczyli.

My, tu w tym… kościele też zastanawiamy się nad tym, kto to jest ten Jezus.

 

Jezus Chrystus przyszedł do nas jako Zbawca, by wszystkim, którzy Jemu zaufają otworzyć drzwi.

On nazywa się „Drzwiami do zbawienia”. Jest dla każdego, który mu zaufa, tym, który otwiera drzwi do wolnego, sensownego życia.

 

Czy te dzieci w Rumunii wierzyły w Jezusa, tego nie wiem- jednak wiem, że ich życie się zmieniło i stało się życiem wolnym i sensownym.

 

Na pewno przez to miały więcej środków do życia i przeżycia, więcej jedzenia, które je syciło. To, czego człowiek potrzebuje do przeżycia, to jest chleb i woda. Jednak tu nie chodzi tylko o potrzeby cielesne (fizyczne). Czy w nas nie ma czegoś więcej, czego my potrzebujemy do życia? My tęsknimy za tym, by być akceptowanym, jesteśmy głodni miłości. Tęsknimy za tym byśmy byli kochani takimi, jacy jesteśmy, ze wszystkimi talentami, które posiadamy, ale też z naszymi błędami i wadami, które z nas czynią nasze „Ja”. Nasza dusza pragnie środków do życia, pragnie środków do przeżycia!

 

Jezus mówi o sobie; „Ja jestem chlebem życia”. On chce być dla nas pożywieniem, które umożliwi naszej duszy otrzymać to, czego potrzebuje .On zwraca nam uwagę na to, że Bóg kocha nas takimi jacy jesteśmy. On chce byśmy byli świadomi, że jeżeli się do Niego przyznamy to będziemy przez niego zaopatrzeni duchowo w słowo i czyn i byśmy mogli dalej to przekazywać. Tym Bożym programem żywienia mamy się dzielić, troszczyć się o równy jego podział i sprawiedliwość. Rozpoznać występujący nadmiar i go dzielić i rozprowadzać dalej. Wtedy będzie to do nas wracało i posilało nasze dusze.

 

Te dzieci z Rumunii musiały się wspólnie dzielić tym co miały, chociaż było tego niewiele. Ja wciąż w  trakcie moich podróży doświadczałam tego od ludzi, którym się nie powodziło dobrze , w szczególności od dzieci promieniowała wielka ciepłota serca. Ciepłota, której czasami szuka się daremnie. Jednak ona jest także tym, czego nasze dusze potrzebują do życia: „Ja jestem chlebem życia, kto przychodzi do mnie, nie będzie nigdy więcej łaknął”.

 

Kim byli opiekunowie tych rumuńskich dzieci? Czy ich kwalifikacje były takie, jakich wymaga się tu u nas w Niemczech? Kompetentni, gotowi do zaangażowania się i kierowania, zdolni do zjednania sobie autorytetu? Czy te dzieci przeżyłyby fizycznie i psychicznie ten horror? Czy tym opiekunom nie powierzono pieczy nad małymi i słabymi? Czy ich zadaniem nie była obrona prześladowanych i opuszczonych? Zapewnienia bezpieczeństwa lękliwym, pozbawionym ojczyzny? Wzmocnienia dla chorych i pociechy dla samotnych?!

 

Jezus mówi: „Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz oddaje swoje życie za owce”. On daje więc orientacje dla wątpiących, szukających i błądzących. To nie jest profil osobowości zdolnej do zjednania sobie autorytetu kadry kierowniczej. To jest profil każdego, który się za tymi wstawia, który zostali mu powierzeni. My zostaliśmy powierzeni Jezusowi. On chce nam pomóc przejść przez pustynię życia. Chce być naszym drogowskazem, drogowskazem do życia z Bogiem i u Boga.

„Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze mnie”. To jest droga życia , której uczymy się żyć bez zazdrości i złości, bez kłamstwa i strachu, bez przemocy i korupcji. On idzie tą drogą przed nami i od czasu do czasu nas niesie, jeśli nie dajemy rady.

„Ja jestem światłem światła, kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia’. Jeśli wybierzemy drogę życia z Nim, wtedy odczujemy siłę jaką dostaniemy, by tą droga iść, chociaż tak blisko nas są złość, zazdrość, kłamstwo i strach.

Zazdrościmy komuś auta, podróży, przyjaciół, najnowszą grę, najlepszą komórkę- widzimy co mają inni, ale nie spostrzegamy człowieka. Zamiast się z nim cieszyć, stajemy się względem tej osoby bardziej zaciekli i złośliwi.

Tu i tam małe kłamstwo z konieczności, to przecież nic złego? Jeśli jesteśmy uczciwi- jak często używamy go? Z kłamstwem czasem jest tak pięknie, prościej i łatwiej!

Wykorzystujemy je, by chronić się przed sprawami, których się lękamy. Praca, którą musimy napisać, czy tez rozmowa z szefem…na pewno każdy z nas znajdzie jakiś punkt, przez, który trzeba przejść, gdzie nie pomoże żadne kłamstwo. Tu istnieje możliwość, by zaczerpnąć siły od Jezusa. On mówi:

„Ja jestem krzewem winnym a wy jesteście jego latoroślą”. Winogrono nie będzie rosło bez winnego krzewu. Nie stanie się duże i dorodne. Krzew winny bierze swoje siły ze swoich korzeni, deszczu, substancji odżywczych i ogrodnika, który go pielęgnuje… Krzew winny przekazuje swoją siłę dalej na winogrona. I Jezus może nam ją dać, zakładając, że przy Nim pozostaniemy, a nie przepadniemy w burzach życia. Przez Zmartwychwstanie Jezusa, Bóg chce nam dać nadzieję, że także nasze życie może zmienić się na lepsze, jeśli my- jeśli ty przy Nim mocno trwasz, ponieważ Jezus mówi: „Ja jestem Zmartwychwstanie i Życie”.

 

Często w Jezusie widzimy tylko jedną stronę, jedną stronę puzzli „Ja jestem…” Jednak On nie chce się ograniczać tylko do tej jednej strony. Wszystko jest całością i jednego wypływa drugie.

Dlatego myślę, że tą figurą kluczową w naszym życiu nie jest każdy sam dla siebie, lecz jest nią Jezus.

Z tą kluczową figurą możesz przeżyć życie, które jest opłacalne, wartościowe, życie z przyszłością.

 

Amen.