Kazanie według Apokalipsy 21, 1- 7

Kategoria: Opublikowano: 26 kwietnia, 2018

Autor: Pastor Margrit Wegner (kościół ewangelicki)

21.11.1010 w katedrze w Lubece

Niedziela Pamięci o zmarłych

Łzy nie kłamią, śpiewał Michael Holm w 1974 roku. Łzy są” kryterium prawdy w świecie uczuć”, pisze rumuńsko- francuski filozof Emile M. Cioran. On mówi o sobie: „Hiob w poszukiwaniu swojej choroby”, „ekspert rozbicia, rozstrojenia”, „sekretarz swoich uczuć”. Wciąż siłuje się ze swoimi słowami i krąży w swoich tekstach wokół muzyki, pociechy i doświadczenia z Bogiem. Wciąż pisze o łzach. U niego łzy z wody i łzy z atramentu są różne, a jednak coś je łączy. On czuje, że pochodzi z ręki Bożej i czuje jednak w płaczu głęboką bliskość do czegoś niepojętego. „Nie rozpoznanie  przybliża nas do świętego, lecz obudzenie w nas łez, które drzemią w tym, co najgłębsze w naszej istocie. Jak można być świętym po tym, kiedy staliśmy się człowiekiem”. W końcu dla niego łzy są kończącym motywem zrozumienia w ogóle: „Znakiem tego, że się wszystko zrozumiało: Nieuzasadniony, bezpodstawny płacz”. Tylko w tych łzach leży dla niego pociecha.

Łzy nie kłamią. Łzy wyrażają to na co nie ma słów. Cierpienie, ból, niezmierny smutek. Nad grobami naszych zmarłych wylewanych jest wiele łez, zmarłych, o których dzisiaj szczególnie pamiętamy i ich wspominamy. Tu były ciche łzy, niemy, gorący płacz i głośne skargi i bogate  w słowa żale. Łzy rozpaczy, łzy pełne tęsknoty, łzy złości i miłości.

Łzy przekraczają granice ciała z wewnątrz na zewnątrz. Kto płacze poddaje się swemu cielesnemu odczuwaniu. Mówiąc teologicznie: kto płacze, odczuwa bezpośrednio swoje bycie stworzeniem. Takie łzy wylewają tylko ludzie, którzy, zdrowi ludzie. Ta zdolność do płaczu jest wrodzona i wiemy, że łzy do komunikacji wykorzystują już najmłodsi. Socjologowie i antropolodzy mówią, że dzięki temu zabezpieczona jest ochrona i pożywienie w najwcześniejszym dzieciństwie.

Oni uważają, że płaczący ludzie, także jako dorośli wzmacniają więzi zachowania, ponieważ oni przez łzy otrzymują ochronę, pomoc, pociechę i wsparcie.

Badania dowodzą, że ludzie płaczą najchętniej sami, między 1800 a 2200. Mężczyźni płaczą inaczej niż kobiety, różne są też powody płaczu, o tym mówią statystyki. Ale co dokładnie wywołuje płacz, jak pomaga, czemu służy. Ten fenomen jest przez aktualną literaturę naukową a znacznym stopniu ignorowany.

Przy tym dar łez jest bardzo cenny. Biblia zna wiele bogatych we łzy historii i opowiada ciągle na nowo o ludziach, którzy płaczą w żałobie po utracie kochanych ludzi, którzy swoje łzy zanoszą do Boga. Abraham płacze z powodu żony Sary, on wygłasza skargi i pozwala płynąć łzom. Jakub płacze z powodu swego ukochanego syna Józefa, którego bracia sprzedali- i nie chce dać się pocieszyć. Dawid z powodu żałoby po synu Absalomie- prawie oszalał. „Gdyby Bóg chciał, umarł bym za ciebie!”

Ta ponad miarę żałoba i smutek przeszkadzają mu w dalszym jego życiu. Biblia tę bezgraniczną żałobę i smutek odczuwa jako dekonstrukcję życia socjalnego, która nie jest korzystna dla pozostałych.

Mamy też wspaniałe słowa proroków, które łzy widzą jako ofiarę przed Bogiem. Malachiasz pisze o łzach, które pokrywają ołtarz i w ten sposób przychodzą przed Boga. Jeremiasz pisze o płaczu Boga. Sam Bóg też był smutny. Bóg też zna dar łez. Nawet Jezus płacze. To jest chyba najkrótszy wers w Biblii, w ogóle. W Ewangelii św. Jana 911,35) czytamy: „Jezus zapłakał”. Luther to tłumaczy: „Jezus zapłakał w obliczu umarłego Łazarza, chociaż właśnie mówił o jego zmartwychwstaniu”. Ja lubię to tłumaczenie Luthra, ponieważ on napisał to co my wszyscy dobrze znamy: W obliczu śmierci wszyscy mamy w oczach łzy. Przed zmarłym przyjacielem, w gronie sióstr jego, które płaczą, tu łamie się głos. Oczy pieką, stają się wilgotne, a łzy dają ujście bólowi.

To co wewnętrzne się uzewnętrznia i wylewają się uczucia. Myśl o zmartwychwstałym jest pociecha- jeśli wie to ktoś, to Jezus!- a jednak to nie uśmierza bólu.

Tak też jest z tekstem kazania na dzisiejszą niedzielę. Na wielu grobach czytaliśmy wielką wizję proroka Jana z Apokalipsy: „I ujrzałem niebo nowe i ziemię nowa, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły i morza już nie ma”. Wraz ze śmiercią wszystko się nie kończy. Wtedy coś jeszcze przychodzi, niebo, ziemia i morze- obce urojenie, jeszcze się unoszące w powietrzu, tak mało uchwytne. Nowe niebo, ale też nowa ziemia. Potem następuje ten obraz nowego Jeruzalem, obraz wiecznego miasta, które przewyższa wszystko. „I ujrzałem Miasto święte- Jeruzalem. Nowe, zstępujące z nieba od Boga, przystrojone jak ulubienica zdobna w klejnoty dla swego męża”. Niezwykle obco się tego słucha, dziwnie, jak ta wizja, marzenie, nadzieja kogoś drugiego. Ale potem jest mowa o Bogu i wtedy przychodzą te słowa, które my słyszeliśmy w tak wielu nabożeństwach żałobnych, nad wieloma grobami: Bóg jest tam, gdzie są ludzie. Jego droga prowadzi od tronu do chaty, pośród ludzi, którzy Go potrzebują: „I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: „Oto przybytek Boga z ludźmi i zamieszka wraz z nimi i będą oni Jego ludem, a On będzie „Bogiem z nimi”. I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ani krzyku, ani trudu już odtąd nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły. I rzekł Zasiadający na tronie: „Oto czynie wszystko nowe”.

W niektórych mowach pogrzebowych mówiono to cenne zdanie: „Ona jest już wyzwolona!” Te myśli przyniosły pociechę przy niektórych łożach śmierci i przy niektórych trumnach: „Tam, gdzie nasz ojciec teraz jest, tam już nie ma bólu”. Czy też: „Moja zona nie musi już przynajmniej cierpieć”. Śmierć i cierpienie, krzyk i ból to wszystko ma swój koniec; Bóg jest bardzo blisko- powiedział prorok Jan. Ponieważ wie, jak ciężko w to uwierzyć, dlatego podkreśla jeszcze raz, że można w to zaufać. „I on mówi: Napisz: Słowa te wiarygodne są i prawdziwe. I rzekł mi: Stało się. Jam Alfa i Omega. Początek i Koniec. Ja pragnącemu dam darmo pić ze źródła wody życia. Zwycięzca to odziedziczy i będę Bogiem dla niego, a on dla mnie będzie synem”.

Śmierć i cierpienie przeminą, ból i krzyk zostaną przezwyciężone. A i O, Początek i Koniec, śpiewamy w pieśni. Już nie ma morza, ale źródło wody żywej zaspokaja pragnienie wszystkich. I jeszcze coś. Nawet jeśli obrazy tej wizji są obce, to jednak nadzieja tego marzenia mówi swoim własnym językiem. Jak ta nadzieja jest wielowarstwowa, to wyraża dla nas obraz łez.

Erik Clapton śpiewał w swoim znanym songu: „Tears in Heaven”, tak wiele ludzi się pociesza, a jednak jest to tylko pociecha w połowie. Ten song jest piękny, jednak nie podejmuje puenty naszego tekstu kazania. Już nie ma śmierci, tak, już nie ma cierpienia, jak dobrze.- Ale w Biblii nie jest napisane: Już żadnych łez, lecz czytamy tam: „Bóg otrze z ich oczu wszelką łzę”. Śmierć traci swoje znaczenie, ale odczucie straty nie będzie tak po prostu wymazane. Ono będzie poważnie potraktowane. Sam Bóg chce pocieszać. Bóg sam wie o bólu po każdym zmarłym. On nie odsuwa tego bólu na bok, lecz go łagodzi. Ten gest jest bardzo czuły, wtedy Bóg jest nam bardzo bliski. Tak blisko do twarzy nie dopuszczamy prawie nikogo, czułe oczy dotykają tylko ci najbardziej zaufani.

Jako dziecko miałem określone, pocieszające chusteczki do nosa. To były te stare, z koronką dookoła, delikatne chusteczki z posagu mojej babci. Jeśli nic już nie pomagało, nic nie pocieszało, nic nie mogło odeprzeć bólu, ani czułe gesty, ani uspokajające słowa- wtedy moja mama przynosiła taka chusteczkę i osuszała nią moje łzy. Taki gest pociechy opisuje ten tekst: „Jak kogo pociesza  własna matka, tak was pocieszać będę”.- obiecuje Bóg (Księga Izajasza 66, 13). Brahms skomponował do tych słów muzykę. Psalmista prosi i ufa: „Przechowałeś moje łzy w Twoim dzbanie, czyż nie są spisane w Twej Księdze”. (Psalm 56, 9). Bóg zbiera nasze łzy do dzbana. Każda łza, która wypłaczemy jest przed Bogiem jak modlitwa i będzie przez Niego czule zebrana i szanowana. Żadna nie będzie przeoczona. Bóg traktuje nasz smutek poważnie i jest przy nas w czasie żałoby bliżej niż my to przeczuwamy. Blizej niż dopuszczamy do siebie większość ludzi.

Filozof Cioran pisze: „Nie ma nic głębszego i pełniejszego tajemnicy niż potrzeba pociechy.

To nie może być definiowane teoretycznie, ponieważ my nic z tego nie zachowujemy w duchu, co by nie zostało przemienione w szlochanie. Świat myśli w obliczu szlochania jest czystym pozorem. Żaden filozof nie może pocieszyć, ponieważ żaden nie ma tyle doświadczenia, by człowieka zrozumieć. Mimo to ludzie go szukają, ponieważ chcą poddać się  wyobrażeniu, że zostaną pocieszeni przez rozpoznanie. Wiedza i pociecha nigdy razem się nie spotkają. Filozofia nie zna niczego, co można w potrzebie wykorzystać. Raz na zawsze: Każda filozofia jest rozczarowującym oczekiwaniem”.

Nie mądre myśli i nie abstrakcyjne obrazy dla tego co po śmierci ma przyjść- dają pociechę. Pociechę przynoszą wypłakane i niewypłakane łzy, które zostaną z czułością wytarte i zachowane. Pociechę dają wspomnienia o dobrych wspólnych dniach i godzinach. Pociesza nadzieja na ponowne widzenie czy też uczucie, że tam już nie ma bólu i cierpienia. Pociechę daje sama wiara, że jest się wspieranym w życiu jak i w śmierci. Jeszcze raz przytoczę to wielkie zdanie tego rumuńsko- francuskiego filozofa: „Nie rozpoznanie przybliża nas do świętych lecz obudzenie łez, które drzemią w najgłębszej warstwie naszej istoty. Tylko tak i tylko przez nie uda się nam rozpoznać i zrozumieć jak można zostać świętym po tym, kiedy staniemy się człowiekiem:”.

Łzy czynią nas człowiekiem. Łzy czynią nas świętymi w oczach Boga. Żadna łza nie jest wypłakana nadaremnie. Bóg liczy je wszystkie i uświęca i uświęca je, ponieważ my i nasi zmarli jesteśmy dla Niego tak cenni.

Amen.