Kazanie według Ewangelii św. Łukasza 14, 25- 33 [34-35]

Kategoria: Opublikowano: 25 kwietnia, 2018

Autor: Pastor Volker Johannes Fey (kościół ewangelicki)

30.06.2013 w kościele św. Trójcy w Worms (Wormacja)

5- ta Niedziela po święcie Trójcy świętej

 

Uwaga dotycząca kazania: Jezus wzywa tych, którzy za Nim szli, by niejako rezygnowali i zrzekli się swoich socjalnych związków, a nawet do tego, by samych siebie mieli w nienawiści.- Jak dalece się to zgadza i jak dalece mamy to realizować?- By uniknąć nieporozumień i właściwie to uporządkować, potrzebujemy po prostu dobrej teologii.

 

Łaska naszego Pana Jezusa Chrystusa, miłość Boża i wspólnota Ducha świętego niech będzie z nami wszystkimi (porównaj 2 List do Koryntian 13,13). Amen.

 

Droga wspólnoto!

 

Niektórzy z was, być może znają tę modlitwę z dzieciństwa:

 

„Jestem mały,/ moje serce jest czyste,/ w nim ma mieszkać tylko Jezus sam…”

 

Widzę, że znacie to, widzę, że lśnią wasze oczy.- W moim późniejszym życiu musiałem się przekonać jednak, że modlitwa ta wcale nie jest taka prosta!- Ponieważ- z jednej strony: Dziecko nie chce być „małe”, lecz chce właściwie zawsze być chwalone i wyróżniane, chce mieć świadomość, że ono jest „taakie duuże”.- A po drugie: w takim małym dziecięcym sercu jest już tak dużo spraw i ludzi: mama i tata- przede wszystkim, ale i babcia i dziadek- miś, czy lalka- autka, czy świnka morska…

 

„Jestem mały, /moje serce jest czyste,/ nikt w nim nie mieszka, tylko Jezus…”

 

– ta modlitwa wydaje się być pasującą do tekstu kazania na dzisiejszą 5- tą niedzielę po święcie Trójcy  świętej.

Posłuchajmy tekstu z Ewangelii św. Łukasza z rozdziału 14 (25-33):…

 

„Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego i matki i zony i dzieci i braci i sióstr, a nawet i życia swego, nie może być uczniem moim.” (wers 26)

 

To brzmi bardzo mocno, a nawet brutalnie; prawda, droga wspólnoto?!

(W Ewangeliach często czytamy, że ludzie mowę Jezusa odczytywali jako bardzo „mocną”, (porównaj z Ewangelią św. Jana 6, 60)…

 

Zatem, my powinniśmy  nienawidzić „ojca, matkę, dzieci, braci, siostry i do tego siebie samego”- to jest przecież bardzo okrutne, to w ostatni czwartek przerosło jednego z konfirmantów.- Konfirmanci przy tych słowach stali się bardzo wyczuleni, zdziwieni, a jeden z nich powiedział w zamyśleniu:

„To jest właściwie dobre, kiedy kocha się swoje życie?!”

 

I tu konfirmanci mają zupełnie rację: w swoich spostrzeżeniach i reakcjach- i mam nadzieję, że wy też tak to spostrzegacie!: Wiemy ,że anorektycy, tak słabo kochają swoje życie, że chcą być coraz szczuplejszymi, jak ten Staś Straszydło z bajki, który nie chciał jeść…, a po siódmym dniu już nie żył!… – Inni się kaleczą, czy też wąchają szkodliwe substancje- czy też piją ponad miarę- czy też palą- czy też jakoś inaczej niszczą swój organizm… To nie jest dobre, kiedy ludzie się nie kochają, a Jezus powiedział (Ewangelia św. Łukasza 14,33): Każdy z was, który się nie wyrzeknie wszystkiego, co ma, nie może być uczniem moim.

 

– To brzmi, jak totalitarne żądanie.- Czy Jezus jest jak jakiś Islamista- czy Salafista czy Talib?!-

 

W każdym razie Jego postawa wydaje się nam ekstremalna, a być może nawet ekstremalno- fundamentalistyczna…

 

W moim sercu nie może nikt mieszkać, tylko sam Jezus- nawet ojciec, czy matka- nawet nie ja sam?!- W rzeczywistości jednak w naszych sercach ma miejsce wiele spraw!- Jeśli dzisiaj jeszcze w ogóle jest w nim miejsce dla Jezusa, to jest to tylko mały kącik, bo resztę zajmują inne sprawy i rzeczy: komputer, przyjaciele, wrogowie, praca, dom, hobby…

 

Kto może dzisiaj rano słuchał audycji w radiu SWR2 z wykładem profesora Wilhelma Vossenkuhla o Frierdichu Nietzsche- ten słyszał to zdanie z książki „Tako rzecze Zarathustra” (1883): „Większa niż miłość do człowieka jest jeszcze miłość do rzeczy i duchów… Wy nie wytrzymujecie ze sobą samymi i nie kochacie siebie dosyć”- A w innym fragmencie z roku 1875 czytamy: „Kto gardzi życiem, musi też gardzić miłością”.

 

To nie dziwne, że konfirmanci to wymaganie Jezusa uważają za „rasistowskie”- i oni uważali, że to nie jest w porządku wobec ludzi, którzy tak wiele innych rzeczy mają w swoich sercach- by wymagać od nich, by musieli „Kochać tylko Jezusa”… (przerwa).

 

Dzisiejsza wypowiedź Jezusa jest dobrym przykładem na to, że bez teologii, bez wyjaśnień tu nie obejdziemy! Istnieje tu niebezpieczeństwo, że przejmiemy to dosłownie, tak po prostu, to co będzie od nas wymagane i staniemy się ekstremistami albo sekciarzami! Ponieważ oni tak właśnie robią i mówią: „Jest tu przecież tak napisane! Jezus przecież tak i tak powiedział! Zatem musimy tak tez dokładnie robić!”- To są ludzie, którzy z misjonarska nadgorliwością wmawiają coś innym ludziom- próbują ich przekonać- w pewnych przypadkach chcą ich nawet kontrolować- czy też, kiedy nie przechodzą na ich stronę, wtedy postępują według motta: „Jeśli nie chcesz być moim bratem, wtedy jesteś moim wrogiem”…

 

Innym niebezpieczeństwem jest to, że my przez głupotę- odrzucamy potem Jezusa i religie i mówimy:
„Jeśli Jezus rzeczywiście miał to powiedzieć- to nie chcę o Nim i o tym wszystkim słyszeć!”…

 

To są ludzie, którzy zatrzymali się w swoim rozwoju- i przestali pytać o Boga; tym samym o sens ich życia… (przerwa).

 

Dlatego chwała tym, którzy chcą wiedzieć więcej! Tym, którzy rozumieją i umieją czytać miedzy wersami!- Dlatego słusznie na zakończenie wypowiedzi Jezusa czytamy: „Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!” (wers 35).

 

By to zrozumieć- trzeba bowiem dokładnie swoje uszy nadstawić i wyćwiczyć!

 

Czego tu Jezus od nas wymaga?!

 

Nie brzmi to tak brutalnie, kiedy to słowo trochę inaczej przetłumaczymy. Mianowicie w tym miejscu język hebrajski nie przetłumaczymy jak Luther słowem „nienawidzić”, lecz „bardziej kochać”- wtedy fragment ten brzmi tak:

 

„Jeśli ktoś do mnie przychodzi i nie kocha mnie bardziej niż swego ojca, matki, żony, dzieci, braci, sióstr i nie bardziej niż siebie samego, tan nie może być uczniem moim”.

 

Zauważmy, że to odbiera mowie tej trochę twardości i podkreśla „bezwarunkowość wymagań Jezusa”.

 

Ponadto musimy wziąć pod uwagę to, w jakim czasie zostało to wymawiane:

Wówczas była bardzo gorąca, niepokojąca atmosfera. Ludzie żyli w ogromnej biedzie. Duże też było bezrobocie. Nie był zabezpieczony „codzienny chleb”.– Były wojny i wojny domowe- trzęsienia ziemi- wybuchy wulkaniczne… Ludzie tego wszystkiego nie mogli sobie uporządkować, zrozumieć- brakowało im wiedzy biologicznej, fizycznej, politycznej i historycznej, brakowało im wykształcenia. Do tego doszła jeszcze okupacja Rzymian- Żydzi nie byli zatem panami we własnym kraju…

 

Ponadto w całej tej przedburzowej atmosferze panował nastrój końca świata. Ludzie liczyli się z tym, że wkrótce nastąpi zagłada świata…

 

To był idealny klimat dla wędrujących kaznodziei!- Jezus był tylko jednym z wielu… Jednym z nich był też Jan Chrzciciel.- Oni wędrowali po okolicy i głosili-bardziej czy też mniej radykalne porady i co powinni czynić z uwagi na zbliżający się koniec świata.

 

Jezus był jednym z tych, którzy odrzucali przemoc. To potem przyprawiło go o zgubę: W Jego świcie był pewien Judasz Iskariota- prawdopodobnie był on Sykariuszem.

Sykariusze chcieli wypędzić Rzymian przemocą- za pomocą podstępnych akcji: okupantów ukradkiem zabijali sztyletem…

 

Judasz miał nadzieję, że Jezus poprze tę partyzancką walkę – jednak Jezus go rozczarował. Później Judasz go zdradził, a dalsze losy już znamy…

 

Jezus wiedział, że rozczarował też innych, radykalnie myślących i innych.

 

On radził, by ludzie dobrze przemyśleli do którego wędrownego kaznodziei chcą przynależeć i kogo chcą słuchać.

 

Jezus chciał, by ludzie nie podążali za Nim lekkomyślnie, a potem byli rozczarowani, czy też zdziwieni i zawiedzeni!…

 

„Któż bowiem z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie najpierw i nie policzy kosztów, czy wystarczy na wykończenie?” (wers 28).

 

Wiemy, jakie to przykre, że lotnisko w Berlinie ciągle jeszcze nie jest gotowe.

 

Ludzie, którzy coś takiego robią, idą do więzienia, albo przynajmniej są wyśmiewani publicznie. Czegoś takiego nie chcemy przeżywać! Nie chcielibyśmy czegoś takiego doznać, podążając za Jezusem!

 

Jeśli zdecydowaliśmy się na te drogę z Jezusem- a to w tamtym czasie oznaczało: żadnego dachu nad głową- wciąż w drodze- żadnych pieniędzy, czy zapasów i być skazanym na wparcie i pomoc ludzi…

Kiedy zdecydowaliśmy się na te drogę- wtedy powinniśmy  podejść do tego bardzo poważnie!

 

Można tu naturalnie zadać pytanie: Kto może być błogosławionym?

 

Możemy zauważyć tu powiazanie z mottem tygodnia z Listu do Efezjan, rozdział 2 (wers 8):

 

Św. Paweł pisze tam: „Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga!”

 

Przez trzykrotne „ten nie może być moim uczniem” w naszym dzisiejszym tekście kazania, Jezus wprawdzie wzywa do radykalnej decyzji, ale z innej strony:

W przypowieści „O uczcie” (Ewangelia św. Łukasza 14,15-24)- wszyscy zostali zaproszeni. Jezus też miał „naśladowców”, u których przecież chętnie przebywał- jak Maria i Marta i Łazarz…!

 

Podsumowując: Jeśli nie jesteśmy zdolni być tak radykalnymi naśladowcami Jezusa, jak On sam był i Jego gorliwi zwolennicy- jeśli nie możemy Jezusa „bardziej kochać” niż „ojca, matkę, dzieci, żony i siebie samego”- Wtedy nie jesteśmy przecież wyłączeni z łaski!

 

Jeśli my, naszego krzyża nie potrafimy nieść tak, jak Jezus sam i męczennicy (porównaj wers 27)- jeśli my z powodu ciągłego bólu się buntujemy- wtedy jednak możemy być błogosławieni- w inny sposób- – przez dar Boży!

 

Do tego niech nasz zachowa Boży pokój, który przewyższa cały rozum, niech strzeże nasze serca i umysły w Chrystusie Jezusie. Amen.