Kazanie według Ewangelii św. Łukasza 16,19-31
Kategoria: Opublikowano: 25 kwietnia, 2018Autor: Dr Christine Hubka, pastor (emerytowana)
07.06.2015 r. w kościele ewangelickim św. Marka w Wiedniu
Nabożeństwo wspólnotowe w 1. Niedzielę po Trójcy Świętej
Jezus mówił: żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił.
U bramy jego pałacu leżał żebrak pokryty wrzodami imieniem Łazarz. Pragnął nasycić się odpadkami ze stołu bogacza: nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody.
Umarł żebrak i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. Gdy w otchłani, pogrążony w mękach podniósł oczy ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: „Ojcze Abrahamie zlituj się nade mną i poślij Łazarza, niech koniec swojego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu”. Lecz Abraham odrzekł: „ wspomnij synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie- niedolę. Teraz on tu doznaje pociechy, a Ty męki cierpisz. Oprócz tego między nami zionie ogromna przepaść tak, że nikt, choćby chciał stąd do was przejść nie może, ani stamtąd do was się przedostać”.
Tamten rzekł: „Proszę cię więc Ojcze poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci, niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki”.
Lecz Abraham odparł: „Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają”.
„Ojcze Abrahamie lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich to się nawrócą”. Odpowiedział mu: „Jeżeli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą”.
(Ewangelia św. Łukasza 16,19-31).
Teraz zrobię coś czego nigdy jeszcze w kazaniu nie robiłam. Powiem o co w tej historii nie chodzi.
Jezus opowiadając tę historię nie mówi nam nic o tamtym świecie. Nic o niebie. Nic o piekle. On nie zaspokaja naszej ciekawości: jak tam to będzie wyglądało.
My jednak nie możemy popełnić błędu i sugerować się tymi kolorowymi obrazami nieba i piekła. To zawsze się powtarza. Być może w ten sposób chce się wymigać od właściwego, prawdziwego orędzia.
Jezus opowiada historię o życiu, o życiu tu na ziemi. Wiele małych detali zaraz na początku nadaje temu opowiadaniu wyraźną nutę:
Był bogaty człowiek, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego leżał żebrak pokryty wrzodami imieniem Łazarz.
Czy wy też to zauważyliście?
Ten bogaty człowiek w tym opowiadaniu pozostaje bezimienny.
Jeden z wielu. On nie wyróżnia się z tłumu. Jezus go nie wyróżnia z tłumu bogatych i pięknych. Nie jest tez ważne jak, jak on się nazywa.
Inaczej z biednym. On ma imię. Nazywa się Łazarz. Razem z imieniem otrzymuje on tez twarz.
Jego Jezus wyróżnia z tłumu biednych.
Dokładnie odwrotnie jest w prawdziwym życiu. Wszyscy znają imiona bogatych i władczych.
Znane nazwiska to subtelna gra: niedawno spotkałam pana…X. Pan X jest albo bogaty albo wpływowy. Albo to i to. Kto zadaje się z człowiekiem o znanym imieniu, na tego spływa trochę blasku tego imienia (udziela się mu). Wy dobrze wiecie jak to funkcjonuje.
Jest też tu ta masa innych: Bezimiennych. Chorych. Starych. Upośledzonych.
Z minimalną rentą. Korzystających z opieki socjalnej. Bezrobotnych. Emerytów. Żebraków. Bezdomnych… Dzieci.
Komu przeszkadzają dzieci bawiące się na placu przed oknami, temu nie przeszkadzają Kevin czy Vanessa . Jeśli Kevin i Vanessa też tam się bawią i krzyczą, to są dzieci, które przeszkadzają.
Dzieci ogólnie.
Z Kevinem i Vanessą mógłbym porozmawiać, jeśli rzeczywiście przeszkadza mi ich krzyk.
Dzieci są nie do zniesienia głośne. Muszę, ale nie mogę nic zrobić.
Poza tym, że się złoszczę i naturalnie tez krzyczę. W takiej masie ludzi pojedynczy człowiek zanika.
Nie ma żadnego imienia. Traci swoją twarz.
To tez dotyczy
„Chorych. Starych. Upośledzonych. Uzależnionych od opieki społecznej”.
I wszyscy inni.
Dzieci są nie do wytrzymania głośne.
Muszę, ale nie mogę tu nic zrobić. Poza tym, że się złoszczę.
Sama ta duża ilość sprawia, że pojedynczy człowiek w grupie znika.
Nie ma imienia. Traci twarz.
To samo dotyczy „Chorych. Starych. Upośledzonych. Bezdomnych…” I wszystkich innych.
Jezus to wszystko odwraca.
Co więcej, by tego bogacza pozostawić bez twarzy opowiada: Ten bogaty człowiek żył wspaniale i w radości.
Jak on rzeczywiście żył tego się nie dowiadujemy.
Informacji, które będą chętnie rozpowiadane o bogatych i pięknych
Jezus nam nie udziela.
Ciekawość nie będzie zaspokojona, nie spojrzymy przez dziurkę od klucza do tego luksusowego życia.
Dzisiaj załatwiają to rozmaite czasopisma.
Audycje o celebrytach.
Czy ten bogacz bez imienia gra w golfa?
Czy jeździ szybkim autem?
Czy ma kucharza?
Czy posiada luksusowy jacht?
To wszystko właściwie jest bez znaczenia. To nie jest interesujące.
Przynajmniej w oczach Jezusa.
Ten biedny zatem ma więc imię. Nazywa się łazarz.
Imię to pochodzi z języka hebrajskiego.
Tam każde imię ma jakieś znaczenie.
Łazarz oznacza : Bóg pomógł.
Ten biedny Łazarz ma imię pełne nadziei
W tej historii jednak nikt mu nie pomaga.
My dowiemy się jeszcze więcej o Łazarzu i imieniu pełnym nadziei.
Jezus określa jego cierpienie. Mówi, że cierpi na skutek owrzodzenia.
Kto chce coś takiego słuchać.
To jest nieapetyczne. Obrzydliwe.
Tak dokładnie – nikt nie chce o tym wiedzieć,
na co cierpi biedaczysko.
Jezus zmusza słuchających do patrzenia.
Telewizor mogę wyłączyć.
Tą opowiadaną historię nie mogę wyłączyć.
Muszę jej słuchać.
Także i potrzeby Łazarza Jezus ujawnia:
On cierpi głód.
Potrzebuje czegoś do jedzenia.
Jego wymagania są skromne.
On nie chce nikomu nic zabrać.
On chce tylko resztki.
To, co w sobotę wieczór nie zostaje sprzedane wędruje w supermarketach do śmietników.
Te przeterminowane, ale jeszcze zdatne do jedzenia produkty Łazarzowi wystarczą.
On nie potrzebuje świeżych ostryg ani szynki parmeńskiej.
W tym punkcie opowiadania nęci mnie,
Aby pójść do pobliskiej piekarni i przynieść Łazarzowi świeży rogalik.
Jeśli byśmy na końcu naszego nabożeństwa zbierali datki dla Łazarza, każdy otworzyłby portfel i coś do koszyka wrzucił.
To tylko dlatego ma miejsce, ponieważ ktoś nam o Łazarzu opowiada a życzliwością, przychylnością i współczuciem.
Można by było o Łazarzu opowiedzieć całkiem inaczej:
Jest on żebrującą hołotą. Żebraniny należy zabronić.
Wygonić z miasta jego i jemu podobnych.
W zależności od tego kogo słuchamy, tak powstaje nasza opinia.
Zależnie od tego kto najpierw zwróci naszą uwagę na pewne rzeczy
Historii czy problemu, w ten sposób tworzy się nasza opinia.
Kogo ja słucham? Kogo ty słuchasz? Kogo my słuchamy?
Na kim mam budować swoją opinię i ją kształtować.
Potrzebuję informacji z zewnątrz.
Z własnego doświadczenia nie można przecież wiele poznać.
Wiele wiemy tylko ze słyszenia.
Radia. Telewizji. Prasy.
Z tego, co ludzie wokół opowiadają i mówią.
Jak mam ocenić, osądzić, jak mam wybrać.
Co jest godne słuchania?
O czym najlepiej zaraz zapomnieć, jeśli dotrze coś do mojego ucha?
Dokładnie ten problem ma pięciu braci zmarłego bogacza. Przynajmniej on tak uważa
Będąc tam na drugim już świecie.
Jego bracia nie wiedza kogo mają słuchać.
On chce posłać im orędzie, którego by rzeczywiście posłuchali, zwracali na to uwagę i wzięli to poważnie.
Według tego żyli, według tego działali.
Nie wystarczy tylko posłuchać.
Strategia tego bogacza jest prosta:
Przekazanie tego orędzia musi być spektakularne.
Przekazać je powinien ktoś ze zmarłych.
Wiarygodnym świadkiem byłby Łazarz.
Jego musi się po prostu słuchać.
Tu nie można się wyłączyć.
Nikt nie może go nie słuchać.
A biednym przypisuje się intencje.
Czy ty na tego biednego pod twoimi drzwiami,
w twoim mieście patrzysz oczami Jezusa?
Tu nie chodzi o to, by źle oceniać bogatych.
Jezus nie nawołuje przecież, by bogatych wywłaszczać.
Nie mówi też, że bogaci pewnego dnia będą „smażyć się w piekle”.
Ta historia nie odnosi się do bogatych.
Nie odnosi się też do biednych czy nędzarzy.
Ona odnosi się do nas.
Jezus pozostawia nam wolność.
Daje nam odpowiedzialność.
Gdzie patrzymy. Kogo słuchamy.
Dla mnie to tak wygląda, jakby on tę historię wymyślił
i opowiedział dla naszych czasów, a nie już przed 2000 laty.
Za to Bogu chwała i cześć w wieczności.