Kazanie według Ewangelii św. Łukasza 18, 9- 14

Kategoria: Opublikowano: 25 kwietnia, 2018

Autor: Asystent pastoralny Martin Diewald

23.10.2016 w kościele św. Laurentiusa w Plettenberg

Niedziela światowych misji (nabożeństwo radiowe)

 

„Allahu akbar!”

Drogie siostry i bracia, drogie słuchaczki i drodzy słuchacze!

To brzmi dziwnie: Allahu akbar– islamskie pozdrowienie na początku kazania na nabożeństwie katolickim!? Przy tym, w zasadzie słowa te znaczą tylko „Bóg jest Największy!”. I pod tym zdaniem, jako chrześcijanin mogę się nawet podpisać.

 

Jednak wielu ludzi, dzisiaj przez to zdanie czuje się zagrożonym. Widocznie łączy się to ze strachem przed wtargnięciem obcej, islamskiej kultury. Podczas dnia Zjednoczenia Niemiec w Dreźnie, na początku tego miesiąca m. in dlatego lidzie wyszli na ulicę. Oni czuli się zagrożeni w swojej tożsamości

i jeszcze więcej: Oni postrzegają islamizację, jako tą, która chce zdaniami takimi, jak „Allahu akbar”, wkroczyć w chrześcijańsko ukształtowany Zachód.

 

Allahu akbar- nie u nas- takie hasła słyszę. Zupełnie przeciwnie: Powinno się dopasować do naszych wartości i tradycji. Tak w każdym razie słychać takie wymagania os współczesnych w debatach integracyjnych i dyskusjach na temat: czy i jak islam należy do Niemiec. Cicha obawa, która często brzmi jednak: „Czujemy się narażeni na misję przez Islam”.

 

Allahu akbar- oczywiście, że nadużycie tego okrzyku przy terrorystycznych atakach przez radykalnych i fanatycznych sprawców, też nie pozostawia mnie obojętnym, też mnie porusza. Tam są radykalni, którzy chcą narzucić swoje gardzące człowiekiem idee poprzez przemoc, wojnę i terror. To są te fanatycznie przekonane oczy na twarzach terrorystów, które oglądam w telewizji, które niestety płoną na całym świecie- nie tylko w Aleppo i Mossul. Nie- dziękuję! Taka forma misji budzi we mnie strach. Chcę zachować swoją tożsamość. Chcę bezpieczeństwa dla naszego wspólnego, społecznego życia. Dla mnie wysoką wartością naszego społeczeństwa jest to, że ja- jak też wszyscy inni ludzie- mamy prawo do tego, by wyznawać nasza religię! Do tego należy też to, że ja i inni możemy też misjonować.

 

Zatem, misjonowanie przez Islam w naszym kraju jest jednak możliwe? Tak, ale dla mnie ma to też granice: Ma to też związek z wolnością innych!

 

Misjonowanie w naszym codziennym języku nie ma dużego znaczenia. Dominuje bowiem wyobrażenie, że ktoś nie daje mi wolności wyboru, nie chce mnie i mojego punktu widzenia akceptować. Misjonowanie więc kojarzy się z napastowaniem– można tak powiedzieć.

 

Ale czy to już wszystko mówi o misji i misjonowaniu? Pytam o to dlatego, że dzisiaj w kościele katolickim świętujemy niedzielę  Światowych Misji.

Kiedy myślę o moich lekcjach historii, to wiem, że z misją chrześcijańską nie łączy się tylko to, co dobre. Także w chrześcijaństwie panowała przemoc i religia była nadużywana przez ślepy fanatyzm.

 

Przy tym właściwie misja nie znaczy nic innego, niż „posłanie”. Misja znaczy tyle, co być posłanym, za coś odpowiadać, czy przykładowo w coś wierzyć.

Dla mnie znaczy to, że jestem wezwany do tego, bym sobie coś udowodnił, a także znalazł uznanie u innych. Stąd, pytam siebie w tę Niedzielę Misji Światowych: Jak właściwie może dzisiaj wyglądać misja? Czy ona jest jeszcze zgodna z duchem czasu, czy jak uważa wielu- jest kierowana i natarczywa?

 

Odpowiedź na to daje nam dzisiejsza Ewangelia. Jezus przedstawia dwie osoby, które nie mogły być bardziej różne: faryzeusza i celnika, lub inaczej formułując: bardzo pobożnego, który wszystko potrafi i szarą myszkę. Faryzeusz ma to, co i dzisiaj ma jeszcze powodzenie: On jest pewny siebie, przekonany o tym, co potrafi i wie, czego chce. Celnik, przeciwnie, nie stoi w pierwszym rzędzie, lecz trzyma się z tyłu. Zaskakujące jest z pewnością, że Jezus celnika określa jako sprawiedliwego. Widocznie zgadza się tu to, co było powiedziane już w Starym testamencie (1 Księga Samuela 16,7):

 

„Człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, natomiast Pan patrzy na serce”.

 

Jezus widzi głębiej: Faryzeusz stawia się w świątyni w pierwszym rzędzie, by się wystawić przed wszystkimi. Po tym, kiedy Bogu już wyjaśnił, jaki on jest super dobry i jak dużo dokonał- zaraz też pokazuje czego inni nie potrafią, czy też co mogliby czynić lepiej. Jego misja, można by powiedzieć to:

Samochwalenie się! Faryzeusz kompromituje celnika tylko po to, by prze to samemu być lepszym. Przy tym jest jeszcze obojętne, jak inni wyglądają przed Bogiem- on chce tylko zwrócić uwagę na siebie. Krótko mówiąc, jest on arogancki.

 

Celnik, przeciwnie, stoi w ostatnim rzędzie. On zna swoje słabości, swoje błędy. Ale z pewnością ma też i swoje mocne strony, ale nie ma potrzeby pozorować, jaki z niego super typ! Jest on dyskretny i skromny- zna siebie i postrzega siebie realistycznie. I to jest rzeczywiście przekonywujące przed Bogiem i- tu mogę uzupełnić- to też przekonuje ludzi.

To dla mnie określa misję: Misję mianowicie trzeba najpierw zacząć od samego siebie: Ja jestem posłany, by siebie realistycznie ocenić i siebie określić, by być ze sobą szczerym i uczciwym.

I dopiero wtedy może się udać następny krok: jestem posłany na zewnątrz, do ludzi.

 

Godnym uwagi dla mnie jest to, że celnik znalazł prawdziwą miarę. Kim jest przed ludźmi i kim jest przed Bogiem. Inaczej formułując: Dla niego liczy się Allahu akbar- Bóg jest Największy- a nie ja sam.

Stąd ja też mogę cofnąć się przed innymi ludźmi, mogę cofnąć się czasem o jeden szereg, a moje odczucia i moje zdanie mogę pozostawić czasami na stronie.

 

Jestem ostatecznie przekonany o tym, że kto ze sobą nawzajem jest autentyczny, ten nie zbudował na zewnątrz żadnej fasady, lecz ocenia siebie realistycznie. Ten przez swoje przekonywujące życie będzie mógł wpływać na innych.

Celnik z Ewangelii pokazuje mi, jako chrześcijanin: Nie mów o tym, jaki jesteś. Lecz żyj tak, by inni pytali, kim ty jesteś.