Kazanie według Ewangelii św. Marka 2, 1- 12

Kategoria: Opublikowano: 4 listopada, 2019

Autor: Wikariusz Christoph Radtke

Pierwsza analiza kantaty „Uzdrowienie paralityka”
Rozdział 1
To jest przecież totalnie upośledzone!
Nie rób ze mnie głupiego, ty Mongole!
Ej, ty stary kretynie!
Stygmatyzacja, naznaczenie. W całkiem normalnym użyciu codziennego języka. Jasne,
negatywne nastawienie. Ktoś, kogo się nie lubi- nie tylko w języku młodzieżowym- szybko
zostanie „kretynem, mongołem”.Ktoś, kto czegoś od razu nie zrozumie, lub też będzie powolniejszy, szybko może w
niegrzeczny sposób nazwany być „mongołem”.
Ludzie z zespołem Downa (przestarzale mongolizm), posiadają zespół wad wrodzonych
spowodowany obecnością dodatkowego chromosomu 21.
„Upośledzony”, w ostatnich latach stał się częściowo powszechnie używanym
przymiotnikiem, który określa rzeczy, które są złe, denerwują, przeszkadzają, czy też, których
nie można pokazywać.
Upośledzenie określane będzie, jako trwałe i obciążające uszczuplenie społecznego i
gospodarczego udziału osoby. To uszczuplenie uwarunkowane będzie przez wzajemne
oddziaływanie niekorzystnych faktów (tak zwanych barier) i cech tych osób, które
uniemożliwia przezwyciężenie tych barier.
Rozdział 2
Sarkastyczny dialog
A: Upośledzonym się nie jest. Upośledzonym się będzie.
B: No, tak. Tego na szczęście dzisiaj już nie ma. Wszystko wolne jest od barier i z prawami dla
niepełnosprawnych. To jest totalnie denerwujące, nie można nigdy zaparkować
bezpośrednio przy wejściu do supermarketu.

A: Nie, tego już nie ma. Wszystko jest w porządku. Nikt nie chce barier! Nikt już tego nie
próbuje. Chociaż, co jest tam, gdzie schody starego ekspresu regionalnego są tak wysokie i
wąskie, że nie pasuje żaden wózek inwalidzki?
B: Dobrze, to są wyjątki. Te stare pociągi jeżdżą bardzo rzadko.
A: Tak, masz rację. Lecz co jest, kiedy przyciski do dzwonka są za wysoko, tak, że ludzie
niskiego wzrostu tam nie dosięgną?
B: Tak, to prawda. Nie można jednak wszystkiego dopasować dla mniejszości. Muszę też
powiedzieć, że to dosyć śmieszne wyglądałby, gdyby przyciski wszędzie były na wysokości
kolan…?
A: Rozumiem. Tak, tak. Wiedziałeś, ze tylko 30% propozycji w telewizji jest przygotowanych
dla niewidomych?
B: Nie. To nie jest temat dla mnie, ja widzę. Przecież oni nie muszą słuchać telewizji, mają
radio!
A: Tak, dobrze, że nie ma już żadnych barier. Jeśli nikt nie będzie niepełnosprawny, to wtedy
przecież wszyscy będą niepełnosprawni?
B: Tak, nie mogę tu nic dodać. To jest tragiczne. W każdym razie, oni maja moje współczucie.
A: Super! Pięknie, że przynajmniej im współczujesz…
Zamiast współczuć, wypowiadało się będzie wspaniałomyślne ubolewanie: „Przecież to
rozumiem, ty biedaku! Nie przemęczaj się. Super to zrobiłeś, nawet, jeśli się pomyliłeś”.
Kto za bardzo nad kimś ubolewa, zapomina o zrozumieniu. Ten, kto zna tylko błogie uczucie
współczucia, ten stara się tylko o własne rozgrzeszenie. Gdzie jest człowiek? Ach, tam, poza
ta barierą! Ten biedak…!
Rozdział 3
„Proszę dać mi do picia czekoladę”. „Nie ma ręki, nie ma czekolady!”
Czy znacie ten wspaniały francuski film „Nietykalni”? Jeśli nie, to szybko go streszczę. Jeśli
tak, to będzie okazja, aby sobie go przypomnieć.
Philippe jest bogatym wdowcem z zamiłowaniem do paralotniarstwa. Pewnego razu
przydarzył mu się wypadek, spad z wysokości i został sparaliżowany od szyi w dół.
Philippe nie mógł poruszać ani ręką, ani nogą, nie mógł wykonywać żadnych codziennych
czynności. Philippe mieszkał w dużej willi ze służbą. Poza tym musiał być pielęgnowany 24
godziny na dobę i dlatego pielęgniarz mieszkał z nim. Personel pielęgniarski zmieniał się
prawie, co miesiąc, ponieważ humory i nastrój Philippe były prawie nie do zniesienia. Po
następnym zwolnieniu personelu, nowi kandydaci zgłosili się na casting. Wśród nich był
czarnoskóry Driss, drobny kryminalista pochodzący z problematycznej dzielnicy Paryża. On

chciał tylko podpis do Biura Pracy. Po krótkim wahaniu, jak się domyślacie, dochodzi do tego,
że to on właśnie dostaje tę posadę. On nie miał żadnego przygotowania do opieki, żadnej
delikatności, ani taktu. Nie znał zasad dobrego zachowania i reguł wyższych paryskich kół.
Jednak za to potrafił być niewiarygodnie dowcipny, zawsze bezpośredni i wniósł całkowicie
nowy sposób patrzenia i bycia do domu Philippa. Domyślacie się: Między tymi dwoma
zrodziła się jedyna w swoim rodzaju przyjaźń. Philippe często denerwował się z powodu
nieokrzesanego Drissa, ale nauczył się śmiać i próbował, nie bez sukcesu przekazać młodemu
przyjacielowi zamiłowanie do sztuki. Wreszcie opuścił dom, by coś przedsięwziąć. Krótko
mówiąc, Philippe odżył.
Na filmie, Philippe usilnie przestrzegany był przez swojego starego przyjaciela przed tym
czarnym typem: „Ci chłopcy z przedmieścia, oni nie znają litości!” Na to Philipp odpowiedział:
„To jest dokładnie to. To jest to, czego ja chcę, żadnej litości. Wiesz, jak często chciał mi dać
do ręki filiżankę? Ponieważ on o tym zapomina!”
Całkiem interesujące, czyż nie? Dla tego drobnego kryminalisty, z problematycznej dzielnicy
Paryża, Philippe nie był godnym pożałowania, sparaliżowanym człowiekiem, a przez to nikim.
Dla niego on najpierw był Philippe. Mężczyzną z obcym dla Drissa zamiłowaniem do sztuki,
który z nim każdego dnia żartował, jako szef, a jednocześnie przyjaciel. On, – tak, też siedzi na
wózku inwalidzkim. No właśnie, Philippe…
„To jest to, czego chcę. Żadnej litości!”
Rozdział 4
Uzdrowienie sparaliżowanego.
Zatem, tu przychodzi ten kaznodzieja i cudowny uzdrowiciel. Do Kafarnaum przychodzi Jezus.
On robi duże zamieszanie.
Dom jest o wiele za mały. Przyjaciele, którzy przynoszą sparaliżowanego, muszą wybrać
drogę okrężną, przez dach. Oni pokonują, można powiedzieć, konieczną barierę wolności.
Oni nie musieli zaraz zburzyć połowy dachu. Tak, musieli, aby Jezus mógł go zobaczyć.
To, co potem się wydarzyło, jest centralnym punktem historii i uważam, że punktem
kulminacyjnym kantaty tych trzech rozdziałów kazania:
„Ty na mnie tak spojrzałeś, jak nikt inny”.
Jezus nie zna żadnej stygmatyki, żadnego naznaczenia, żadnego piętnowania. Ci, którzy być
może nazwani by zostali mongolami, czy kretynami, są tymi, których on wyszukuje, których
wokół siebie gromadzi. Tych odrzuconych, którzy zostali nazwani upośledzonymi. Jezus jest
wolny od barier.
„To jest cud mego życia. Ty na mnie tak spojrzałeś, jak nikt inny”.

Jezus, w pewien sposób jest taki, jak Driss. Właściwie, czy Jezus nie powinien mieć żadnej
litości? Być może on to zna, ale jest ponad to. „Ty spojrzałeś na mnie, jak nikt inny”. To jest
puenta. Driss patrzy na Philippe, jak nikt inny.
To jest ten właściwy cud dla tego, tak często naznaczonego, napiętnowanego i odrzuconego
sparaliżowanego. Jezus widzi w nim człowieka, On nie zna żadnych różnic miedzy stopniami
upośledzenia. Ten sparaliżowany nie jest już „sparaliżowanym”, lecz najpierw człowiekiem.
Takim człowiekiem, który popełnia błędy, jak każdy inny.
Wybaczać błędy- to rozstrzygające kryterium dla Jezusa. Tu ma miejsce wielkie miłosierdzie,
cud. Właściwe uzdrowienie jest tylko dodatkiem. „Zostało ci wybaczone, nie wracaj do
starych grzechów, idź do nowego życia, znajdź swoje szczęście”.
Jeśli jest to wielkim cudem życia, aby postrzegać drugiego, jak nikt inny- ponad wszystkie
naznaczenia, piętna, szuflady i akta chorych- to możemy przecież też tak czynić. I wtedy, ten
cud bez wielkiego hokus- pokus, możliwy będzie dla każdego z nas. Dlatego musimy zniszczyć
bariery, zamiast je budować, nawet, jeśli w tym celu musimy najpierw wchodzić przez dachy,
abyśmy wreszcie zostali zobaczeni, tak, jak nikt inny. To spojrzenie nie jest pełne litości, ono
jest pełne godności i kochające, bez barier.
Amen.
Uwaga: tekst tłustym drukiem, to cytaty z kantaty.