Kazanie według Ewangelii św. Marka 6, 30-46 – Wszyscy będą nasyceni (5.000)

Kategoria: Opublikowano: 26 kwietnia, 2018

Autor: Bernd Friedrich, kaznodzieja , zastępca starosty

10.03.2013 kościół ewangelicko- metodystyczny pod wezwaniem Chrystusa Króla w Waiblingen

Projekt tygodnia wg. Ewangelii św. Marka („Więcej niż możesz pomyśleć”)

 

(30) Wtedy Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli

Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali, (31) A On rzekł

Do nich: „Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne

I wypocznijcie nieco”. Tak wielu bowiem przychodziło

I odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu.

(32) Odpłynęli więc łodzią na miejsce pustynne, osobno.

(33) Lecz widziano ich odpływających. Wielu zauważyło

To i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet

Ich uprzedzili.

 

(34) Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad

 nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął

ich nauczać.

 

(35/35) A potem gdy pora była już późna, przystąpili do

Niego uczniowie i rzekli: „Miejsce jest puste, a pora już

Późna. Odpraw ich. Niech idą do okolicznych osiedli

I wsi i kupią sobie coś do jedzenia”. (37) Lecz Jezus im

Odpowiedział: „Wy dajcie im jeść”. Rzekli Mu: „Mamy

 pójść i za dwieście denarów kupić chleb, żeby im dać Jeść?”

(38) On ich spytał: „Ile macie chleba? Idźcie, zobaczcie!” Gdy się upewnili, rzekli: „Pięć i dwie ryby”.

 

(39) Wtedy polecił im wszystkim usiąść na zielonej trawie. (40) I rozłożyli się gromada przy gromadzie, po stu i po pięćdziesięciu. (41) A wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo, połamał chleby i dawał uczniom, by kładli przed nimi i także dwie ryby rozdzielił między wszystkich. (42) Jedli wszyscy do sytości i (43) zebrali jeszcze dwanaście pełnych koszów ułomków i ostatków z ryb. (44) A tych, którzy jedli chleby było pięć tysięcy mężczyzn.

 

(45) Zaraz też przynaglił swych uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzali Go na drugi brzeg, do Bethsaidy, zanim odprawi tłum. (46) Gdy rozstał się z nimi, odszedł na górę, aby się modlić.

 

Ewangelia św. Marka 6, 30-46

 

  1. Wprowadzenie: Zadziwiające spotkanie- więcej niż możesz pomyśleć

 

„Wszyscy będą nasyceni”- to nasz dzisiejszy temat. Możemy to przyjąć dosłownie, bo będziemy razem spożywać wspólny obiad. Gościnność w tej wspólnocie odgrywa dużą rolę. Jednak nasi dzisiejsi kucharze w przeciwieństwie do uczniów wówczas mają małą przewagę: Oni mogli dobrze się przygotować. Poza ty nas dzisiaj nie jest tak dużo jak wówczas nad jeziorem.

 

Jedzenie to ważny temat. Ludzie będą głodować. Ten problem musi być rozwiązany. Jednak, kiedy dokładniej przyjrzałem się  tej historii, to stwierdziłem, że: W istocie w naszym tekście biblijnym nie chodzi o jedzenie. Nie chodzi też o wielki, spektakularny cud. Właściwie chodzi tu o zaufanie i o stosunek ludzi do Jezusa.

 

Chciałbym dzisiaj z wami całkiem po prostu krok po kroku, tekst ten przeanalizować, podobnie jak w nasze piątkowe wieczory. Moje pytania brzmią:

 

Co wówczas rzeczywiście się wydarzyło? Co ci lidzie przeżyli? I co to ma wspólnego z nami dzisiaj? Czy możemy się od Jezusa i Jego uczniów czegoś się nauczyć?

 

Z naszego tekstu wyszukałem chronologicznie pięć zdań. Chciałbym, byśmy się im dokładnie przyjrzeli. To jest także podział naszego kazania. Zatem pierwsze zdanie:

 

  1. Ludzie biegną do Jezusa ze wszystkich okolicznych wsi.

Jezus i Jego uczniowie potrzebowali przerwy. „My się teraz oddalimy”, przerwa, odpoczynek w osamotnionym miejscu na przeciwległym brzegu jeziora Genezaret. Tam, gdzie nikt nikogo nie znajdzie. Gdzie nie dzwoni telefon komórkowy i szef niczego nie chce. Nadchodzi taki czas, by się odprężyć.

 

Jednak ludzie z okolicy nie mogą się nasycić Jezusem. Biegną wokół połowy jeziora na drugą stronę, aby być tam przed Jezusem. Nie jest to paru szczególnie zagorzałych fanów Jezusa. Nie: To jest bardzo dużo ludzi, prawdopodobnie setki. Celem było osamotnione miejsce, bezludne okolice, żadnych w pobliżu wsi. Teraz jednak napływają tu masy ludzi. Jak w Woodstock czy na innych wielkich imprezach rockowych.

Pokażę wam teraz Jezioro Genezareth (obraz na przeźroczach)

 

To jezioro nie jest wielkie, ale też nie takie małe: maksymalna długość 21 km, maksymalna szerokość 12 km, powierzchnia 170 km2. Dla porównania jezioro Bodeńskie ma 536 km2. Jezioro Genezareth ma dokładnie 1/3 powierzchni jeziora Bodeńskiego. Jezioro Bodeńskie jest max. Szerokie 14 km, a jezioro Genezareth 12 km- zatem to jest całkiem duża odległość, gdy chce się przebyć połowę tej drogi.

 

Przeźrocza (3-4 fotografie jeziora Genezareth)- są to fotografie z jeziora, gdzie mają miejsce liczne historie opisane w Ewangelii św. Marka.

 

I tu utknąłem przy prostym pytaniu: Dlaczego ludzie biegną za Jezusem? Co ich tak absorbuje? Dlaczego koniecznie chcą dostać się do Jezusa? Czy oni nie mają nic lepszego do roboty?

 

Pomysł pierwszy: To jest żądza sensacji. Tak, być może. Takie cuda są spektakularne. Jednak prawdopodobnie jest to tylko część odpowiedzi.

 

Z tekstów W Ewangelii św. Marka wiemy jeszcze więcej. Ci ludzie mieli też wiele chorób: dotknięci przez trąd, sparaliżowani, z niewładną ręką, wśród nich była taż kobieta cierpiąca z powodu krwotoku

I 12 letnia umierająca dziewczynka.

 

W ostatnią niedzielę słuchaliśmy w Ewangelii o człowieku pełnym złych duchów, męczonym i opętanym, pełnym wewnętrznego niepokoju (Ewangelia św. Marka 5,1-17).  I do tego jeszcze wszystkie uciążliwe reguły faryzeuszy, ucisk przez Rzymian, władca- tyran o imieniu Herod, który rozkazał ściąć głowę Jana Chrzciciela.

 

Wszystko to znane, opisane w Ewangelii św. Marka. Wówczas to nie był dobry czas.

 

Jezus pojawił się w czasie, w którym ludzie mieli ogromne wewnętrzne i zewnętrzne potrzeby, byli pełni lęków, uciskani, nie czuli się wolni. Było to społeczeństwo jak jakaś pustynia, jak wyczerpane ciało. Tęskniło ono za czymś, co dałoby sens i pokój, uzdrowienie i przyszłość.

 

A co zajmuje ludzi dzisiaj? Poszukałem parę tytułowych stron magazynu STERN.

 

Przeźrocza (STERN- strony tytułowe)

 

Tu czytamy: „Co byłoby, gdybyśmy mieli tylko rok życia?” Opisane są tu historie ludzi 21 stulecia- na skraju śmierci, z guzami, bólami. To dziecko tu w środku Chiara, 9 lat.  W ciągu roku więcej czasu spędziła w szpitalu niż w domu. To losy toczące się obok nas.

 

Niedawno byłem na spotkaniu. Jednego z moich kolegów zapytałem: „Co u ciebie?” odpowiedział: „Nie siedzę tu chętnie. Moja żona ma raka i potrzebuje pomocy. Wolałbym być w domu. Nie wiem ile jeszcze zostało nam czasu”. Potem opowiedział też o swoim synu i o niektórych kłopotach.

 

Weźmy pod uwagę inny tytuł ze STERN: „Zupełnie wypaleni – miliony ludzi w Niemczech jest wyczerpanych, wypalonych”. Wciąż więcej, wciąż szybciej, stres u domu, stres w biurze. Ludzie czują się jak świeca, która spala się z dwóch stron, jak chomik w klatce. Jednym z nich jest trener piłki nożnej, inny to polityk, albo super- kucharz, który pracuje 20 godzin na dobę. Codziennie show gotowania w telewizji… – aż w końcu więcej się nie da.

 

Widoczne i oczywiste jest poszukiwanie sensu życia. Ale proszę bardzo: gdzie jest ten sens? Dlaczego żyjemy, kiedy za kilka czy kilkanaście lat wszystko się skończy? To wiedzą także i media. Znajduje się to na stronie tytułowej, ponieważ dotyczy to tysięcy. Także w naszym sąsiedztwie czy tu dzisiaj.

 

Filozof Simone de Beauvoir napisała ( z: Wszyscy ludzie są śmiertelni”)

 

„Wszystko co się robi, pewnego dnia przeminie, to wiem. I począwszy od godziny, gdy się narodzimy, zaczynamy już umierać. Ale pomiędzy narodzinami a śmiercią jest właśnie życie”.

 

Kiedy przepisywałem ten cytat z STERN (08/2008), przyszło mi na myśl zdanie Jezusa, które czytałem w piątek na naszych rozważaniach Słowa Bożego (Ewangelia św. Marka 8,36):

 

„Co człowiek ma z tego, jeśli cały świat zyska, ale życie swe straci? Co może on nam dać w zamian za swoją duszę?

 

Niektórych z naszych uczestników dotyczył ten temat. Były kryzysy życiowe, czasy, kiedy nie wiedzieli co dalej…, lęki, wątpliwości.

 

W telewizji oglądamy uśmiechniętych i szczęśliwych celebrytów. Jednak w rzeczywistości więcej jest ludzi, którzy są rozczarowani i sfrustrowani niż byśmy myśleli. Właśnie wynajęliśmy mieszkanie i przy tej okazji usłyszeliśmy wiele historii o kryzysach małżeńskich, cudzoziemcach, bezrobotnych i ludziach z upośledzeniem. Jest tak dużo ludzi, którzy po prostu szukają tylko trochę szczęścia, życia w pokoju, szukają domu.

 

Świat szukał i szuka nadal odpowiedzi na parę ważnych w życiu podstawowych pytań: Po co żyję? Dlaczego istnieje cierpienie? Dlaczego panuje niezgoda? Czy istnieje sprawiedliwość? Czy wraz ze śmiercią kończy się wszystko? Kto stoi po mojej stronie, jeśli przewinię?

 

Rzymianie, Herod i większość faryzeuszy tych odpowiedzi nie znali. I w naszych czasach odpowiedzi nie znają także liczni politycy, menadżerowie i reporterzy.

 

Dlaczego ludzie biegną do Jezusa! Tam jest ktoś jak „woda dla suchego lądu”. Ktoś, kto zna odpowiedzi. Ktoś, kto emanuje ciepłem. Ktoś, przy którym nie czujemy lęku, nie będziemy wykorzystywani i oszukiwani. Jezus jest tym, przy, którym będziemy się czuć zdrowymi na duszy i ciele. Dlatego ludzie biegną do Jezusa. I jeśli to konieczne, nawet i 10 km!

 

Teraz czas na drugie zdanie z naszego tekstu biblijnego:

  1. Jezus ma czas i wyjaśnia orędzie Boże

 

Jezus widzi tych ludzi i wzbudza się w Nim litość. On nie patrzy na te tłumy i nie myśli „Och, ale ich jest dużo…!” Jego serce jest poruszone, przeszywa je ból: „Oni są jak owce bez pasterza”.

 

Owce potrzebują pasterza, to wiedział już Dawid, kiedy napisał swój słynny Psalm 23: „Pan jest moim pasterzem, niczego mi nie braknie. Stół dla mnie zastawia, przy Nim będę syty. Przy Nim dostąpię dobra i miłosierdzia przez długie życie”.

 

Ale ludzie tu zgromadzeni są zdezorientowani jak owce bez pasterza, jak dzieci bez rodziców, jak chory bez lekarza, jak marynarze bez kapitana. Czy też jak powiedziała wczoraj moja żona Estera: Jak człowiek w obcym, dużym mieście bez nawigacji i planu miasta. Po prostu zagubiony. Znacie to?

 

Dlatego Jezus ma dużo czasu. Jego kazania nie skończyły się po 20 minutach. Dużo czasu to rzeczywiście wiele. Raz buło to nawet 3 dni bez przerwy (Ewangelia św. Marka 8,2). Jezus ma coś do powiedzenia. Ludzie są jakby zahipnotyzowani. Nie da się tego wyjaśnić tylko żądzą sensacji.

 

Co zatem Jezus miał tym ludziom do powiedzenia? Dlaczego ci ludzie słuchali go przez całe godziny?

 

W Ewangelii św. Marka znajdujemy ba ten temat niewiele. Jest parę przypowieści dysputy z faryzeuszami (Ewangelia św. Marka 7), pojedyncze zdania Jezusa, zapowiedzi cierpienia i śmierci i przede wszystkim: Mnóstwo cudów. W każdym razie nie ma żadnych długich kazań.

 

Jestem zadowolony, że jest jeszcze więcej Ewangelii, no. Ewangelia św. Mateusza z Kazaniem na Górze. Tam jest napisane co Jezus mówi ludziom, Jego odpowiedzi na życiowe pytania.

 

Od kilku lat tu w kościele Chrystusa co dwa tygodnie mamy w środę o 630 śniadania modlitewne mężczyzn. W naszej małej kaplicy modlimy się w intencjach naszych rodzin i wspólnoty, także za miasto i za chrześcijan na całym świecie. Kto chce do nas dołączyć, serdecznie zapraszamy. Dobrze jest mieć kontakt z Bogiem. Bóg ma definitywnie w zapasie całkiem inne możliwości niż my, jak pokazuje nam to dzisiejszy tekst.

 

W listopadzie z tą grupką mężczyzn byliśmy w weekend w klasztorze Bad Urach. W sobotę poświęciliśmy 3 godziny, by całe Kazanie na Górze głośno przeczytać- Ewangelia św. Mateusza 5-7. Jest to najdłuższe kazanie Jezusa, które znamy. Niektórzy teologowie uważają, że ono jest coś w rodzaju „Best- of- kazanie”, esencja wszystkiego, co Jezus powiedział.

 

W tym Kazaniu na Górze jest wszystko, co w życiu jest najważniejsze z punktu widzenia Boga. Przy tym wyliczone są niektóre wymagania: nie kraść, nie kłamać, nie niszczyć małżeństwa, nie być zazdrosnym, dzielić się z innymi. Jednak przede wszystkim: powinniśmy Bogu trochę zaufać. Jezus powiedział: „Proście a otrzymacie. Bóg jest jak ojciec. On nie da nam kamieni, jeśli potrzebujemy chleba”.

 

W środku Kazania na Górze znajdujemy „Ojcze nasz”. Potem tę modlitwę będziemy wspólnie odmawiać. To jest to elementarne: Królestwo Boże powinno przyjść, bo my potrzebujemy sprawiedliwości. Twoja wola niech się stanie! Nie wola egoistów i ważniaków. Bóg daje nam chleb. O odpuszcza i nas zbawia. Potrafi zmienić nasze serca tak, że potrafimy wybaczać.

Nie mogę się teraz zagłębiać w tej modlitwie. Kazanie na Górze i Ojcze nasz- godne są oddzielnych rozważań. Dzisiaj tylko stwierdzamy: To co powiedział Jezus poruszyło ludzi głęboko. On ma o wiele więcej do powiedzenia niż ci mądrzy i władczy. Jego słowa są jednym dużym zaproszeniem, które nawiasem mówiąc dzisiaj też jest aktualne: Bóg jest miłością. Żyjcie w miłości, nie przepychajcie się łokciami. Ufajcie Bogu, On może uczynić wiele rzeczy.

 

A po paru godzinach kazania ludzie byli głodni. Pomyśleli o tym uczniowie, przejęli inicjatywę, poszli do Jezusa i powiedzieli:

 

„Jezusie, musimy teraz przerwać. Jest już późno. Okolica jest odludna. Powinieneś tych ludzi wysłać do domów. Oni powinni kupić sobie coś do jedzenia. Ty mówisz dobrze, dużo i mądrze, ale teraz nadszedł czas, by pomyśleć o potrzebach ciała”.

 

To była rozsądna propozycja . Ludzie ci nie byli dla uczniów obojętni. Na pewno, by to zrozumieli. Jednak Jezus miał inny pomysł. Powiedział: „Dajcie wy im jeść”. Odpowiedź uczniów jest naszym trzecim zdaniem:

 

  1. Uczniowie pytają: „Co mamy tym ludziom dać?”

 

Jezus mógł skorzystać z propozycji uczniów, ale tego nie zrobił. On nie chce tych ludzi odsyłać.

„Wy dajcie im cos do jedzenia”- powiedział do swoich uczniów. I to jest miejsce, w którym rozpoczyna się cud. Kogoś odesłać- to proste. To jest logika świata. Znamy to z naszej codzienności według egoistycznego hasła: „Kiedy myślimy o sobie, wtedy myślimy o wszystkich”. Jezus czegoś takiego nie chce.

 

Alternatywnie mógł też Jezus dokonać jakiegoś boskiego cudu, tak jak w narodzie Izraela na pustyni: chleb, który spadł jako manna z nieba i przepiórki dla wszystkich. Jednak Jezus włącza do swojego boskiego rozwiązania swoich uczniów.

 

Jest to dla uczniów godzina lekcyjna w obchodzeniu się z ludźmi. To już druga w ciągu kilku dni, ponieważ uczniowie wrócili właśnie z praktycznego działania. E rozdziale 6,7 opisane jest, że Jezus wysłał ich po dwóch do okolicznych wsi, by głosili tam Słowo Boże i uzdrawiali chorych. Teraz jednak byli zmęczeni, uważali, że czas najwyższy- odpocząć!

 

Dajcie im coś do jedzenia! Uczniowie się zmieszali. Tego rozwiązania nie było na ich To- Do- liście.

Pytali: „Czy mamy iść i za 200 denarów kupić chleba?” To było dosyć dużo pieniędzy, mianowicie zarobek 200 dni roboczych. Uczniowie szybko to przeliczyli, porównali z budżetem i po ludzku argumentowali: „Jezusie, jeśli chcielibyśmy wszystkich nakarmić, to będzie dużo kosztowało: Jak to ma być, Jezusie? My mamy niewiele, a ludzi tych jest za dużo!”.

 

Być może, że my jako chrześcijanie dzisiaj też tak się zachowujemy. Słyszymy polecenie Jezusa: „Jesteście solą ziemi i światłem świata!”.- i wtedy myślimy: „Jezusie, nasze siły są małe, nasze światło nie świeci tak jasno”. Czy też słyszymy Jego polecenie: „Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody!” (Ewangelia św. Mateusza 28,19)- i wtedy myślimy: „Jezusie, to jest dla nas o dwa numery za duże. My nie potrafimy tak przekonywująco przemawiać jak profesjonalni kaznodzieje”.

Patrząc na nasze środki, stwierdzamy, że to po prostu nie wystarcza. Sami nie mamy wystarczająco dużo. Zapraszamy ludzi, a oni nie przychodzą. Staramy się być atrakcyjną wspólnotą, jednak nie odnosimy sukcesu.

 

Patrząc czysto po ludzku, wezwanie Jezusa jest zbyt dużym wymaganiem. Dlaczego Jezus coś takiego robi? Odpowiedź brzmi: On chce, by Jego naśladowcy uczyli się mieć więcej zaufania. Więcej ufności  w wielkość i możliwości Boże.

 

Uczniowie popełniają standardowy błąd, który ja też wciąż robię: My zawierzamy naszej ludzkiej logice i bilansom, ufamy rozumowi i talentowi organizacji i pieniądzom na koncie. Za mało pytamy: „Panie, jak chcesz ten problem rozwiązać? Jaki masz pomysł i możliwości? Panie, Ty jesteś Stwórcą i Dawcą świata. Każda molekuła czerpie z Twojej wielkości. Zatem możliwe jest, aby tysiące ludzi w określonym dniu X zaopatrzyć w chleb”.

 

Jeśli my rzeczywiście wierzymy w żywego Boga i Ojca, wtedy musimy nauczyć się myśleć inaczej i inaczej wierzyć. Think big! Myśl hojnie! (w wielki sposób).

 

Jezus pyta swoich uczniów: „Ile macie chlebów?” Uczniowie sprawdzają i przynoszą 5 chlebów i 2 ryby. Być może był to ich zapas, nie wiemy. Jest to śmiesznie mało w obliczu takiej ilości ludzi. Było jasne, że to nie wystarczy. Przynoszą tę odrobinę do Jezusa.

 

Także to do czego my jako chrześcijanie dzisiaj możemy się przyczynić, by światu dać nadzieję- jest śmiesznie mało. Prawie nic. Są to ograniczone możliwości. Pięć chlebów i 2 ryby- właśnie.

 

I tu przed cudem- następne zaskoczenie: Połóż po prostu to trochę, które masz– wszystko w ręce Jezusa!

 

Daj to Jemu. Dzisiaj jest to możliwe- w modlitwie: „Jezu daję Tobie tę odrobinę, jaką mam:.- Być może, że ty się już modliłeś: „Panie, ja staram się dobrze wychowywać moje dzieci, a wychodzi mi to źle i nie mogę temu sprostać”. Odpowiedź brzmi: Oddaj to twoje trochę co masz w ręce Jezusa.-

 

Być może stwierdziłeś, że te wszystkie egzaminy, opieka nad rodzicami, choroby, troski, stres w pracy, potrzeba wolnego czasu- to wszystko niemożliwe jest do wykonania! Także tu brzmi odpowiedź: „Połóż właśnie te 5 chlebów i 2 ryby w ręce Jezusa!”. To jest ta święta esencja tej historii: Jezus może  z odrobiny zrobić wiele.- I z tym przechodzę do czwartego zdania:

 

  1. Jezus dziękuje, dzięki i wszyscy będą nasyceni

 

Jezus bierze te 5 chlebów i 2 ryby, patrzy w niebo i dziękuje Bogu za te dary. Dzieli chleb, a uczniowie dają każdemu po kawałku. Potem to samo robi z rybą. Wszyscy jedzą. Wszyscy będą nasyceni.

 

Nie wiemy, w jaki sposób ten cud się zdarzył. Nie poznałem żadnego teologa, który mógłby to wyjaśnić. Być może cud ten wydarzył się podczas dziękczynienia. Dziękowanie może czasami zdziałać cuda! Lub podczas łamania chleba.

 

Czy też podczas dzielenia przez uczniów, czy też przy dalszym podziale od grupy do grupy, od człowieka do człowieka. Jest to dziwny cud, ponieważ nikt go nie zauważył. Chleb był po prostu dalej rozdawany i każdy otrzymał tyle ile potrzebował.

 

Ten cud jest jedynym cudem, który w Nowym Testamencie opisany jest we wszystkich 4 Ewangeliach. W Ewangelii św. Marka wspomniany jest dwa razy z 4.000 ludźmi. Prawie 40 lat po tym zdarzeniu opowiadali  o nim jeszcze uczniowie i wspólnoty chrześcijańskie. Tam nad Jeziorem Genezaret był to niebywały dzień.

 

Wszyscy ludzie zostali nasyceni: Dusze będą nasycone słowami, które Jezus mówi. Żołądki będą nasycone chlebem za, który odmówił On dziękczynienie. W Kazaniu na Górze Jezus powiedział: „O ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie da to co dobre, tym, którzy Go proszą” (Ewangelia św. Mateusza 7,11). Ten dzień był lekcją dla uczniów z dziedziny „nauka zaufania”. Oni rozwiązanie tego problemu wyobrażali sobie  zupełnie inaczej.

 

Także i dzisiaj z odrobiny może powstać wiele, gdy się podzielimy. Obserwujemy to często w centrum wspólnoty tu naprzeciwko. Wiele małych kwot przynosi duże sumy pieniędzy. Jest dużo dzieł misyjnych i projektów, które powstały wbrew ludzkiej logiki- przez modlitwę i dzielenie. Nasz cały kościół jest przykładem tego. To także przykład małych cudów, które dzieją się wśród nas.

 

O innych cudach możecie usłyszeć dziś wieczór w telewizji. Mianowicie lekarz Klaus- Dieter John opowie, jak dzięki modlitwie i dzieleniu się w 2007 roku mógł otworzyć klinikę w Peru. On nie miał majątku ani środków. Cała klinika została niejako wyżebrana, ufundowana, podarowana. Kluczem do tego cudu było: oddać i podzielić się. Ostatnio przeczytałem książkę pod tytułem: „Widziałem Biga” i ona poruszyła mnie aż do łez. Jeśli będę miał więcej czasu, opowiem wam parę historii z niej.

 

Boska logika i Jego możliwości wystarcza, by wówczas tyle tysięcy ludzi nakarmić… i wystarczy, by dzisiaj zbudować klinikę w Peru w której będzie leczonych tysiące ludzi. Kto w to nie wierzy, niech przeczyta tę książkę, obejrzy polecany program w telewizji…

 

Teraz przechodzę do ostatniego zdania- być może rozstrzygającego:

 

  1. Jezus oddala się na górę, by się modlić

 

Nasz dzisiejszy tekst kończy się następującymi wersami:

 

(45) Zaraz też przynaglił swych uczniów, by wsiedli do łodzi i wyprzedzili go na drugi brzeg, do Bethsaidy, zanim odprawi tłum. (46) Gdy rozstał się z nimi, wreszcie Jezus był sam. Odszedł na górę, aby się modlić.

 

Właściwie wersy te we wszystkich Bibliach znajdują się już w następnym rozdziale- pod innym tytułem. Myślę jednak, że jest to właściwy finał naszej historii. Jezus żegna ludzi. Rozmawia z nimi, słuch i dodaje im odwagi. Błogosławi ich na drogę.

 

A potem oddala się na górę. Tam jest spokój. Nikt nie będzie mu przeszkadzał. Jest całkiem sam, blisko Boga. Jezus szuka bliskości Boga, swego Ojca w niebie.

 

Co On Jemu powiedział? Myślę, że wszystko opowiedział, co właśnie przeżył: „Ojcze, ci ludzie są jak owce bez pasterza, oni potrzebują wskazówek, pomocy, uzdrowienia i ratunku”. Na pewno modlił się też za swoich uczniów, podczas gdy oni wykonywali już następne zadania.

 

W Ewangelii św. Jana 17 możemy przeczytać długą modlitwę Jezusa, tak zwaną Modlitwę Arcykapłańską Chrystusa:

 

„Zachowaj ich w Twojej boskiej obecności. Proszę Cię, broń ich przed złem. Ja posyłam ich w świat, tak jak Ty mnie posłałeś. Modlę się nie tylko za nich, lecz także za tymi wszystkimi, którzy dzięki ich słowom o Mnie usłyszą i we Mnie uwierzą. Modlę się o to, by byli jednością, tak jak Ty i ja jesteśmy”.

 

To jest tylko kilka zdań z tej długiej modlitwy. Duchowa siła Jezusa pochodzi z ciszy. To co chciał ludziom przekazać, najpierw omawiał ze swoim Ojcem. Modlił się także za ciebie i za mnie, za wszystkimi, którzy za Nim podążają.

 

W modlitwie możemy nasze życie powierzać Bogu. Dlatego ludzie: Módlcie się! Siła duchowa pochodzi z ciszy. Jeśli należysz do tych 5.000 słuchających, ciekawych i poszukujących- wtedy postaw Mu całkiem otwarte pytania. A jeżeli bardziej należysz do dwunastu uczniów, wtedy zaufaj Mu, On z odrobiny może uczynić wiele.

 

Ten, kto rozmawia z Bogiem- ten otrzymuje odpowiedzi i nową wiarę, zyskuje nowe spojrzenie na swoje życie i na cały świat. Bóg, który posłał Jezusa, Ten Bóg także nie zapomni o nas. On może nas wszystkich nasycić, nie tylko pokarmem ciała, lecz też wszystkim tym czego potrzebujemy do nowego życia duchowego.

 

Jezus sam powiedział: „Ja jestem chlebem życia. Kto przychodzi do mnie, nie będzie już łaknął. I kto stoi przy mnie, ten nigdy nie będzie już pragnął”. (Ewangelia św. Jana 6,35). Wypróbujmy to!

 

Amen.