Kazanie według Ewangelii św. Mateusza 28,1-10

Kategoria: Opublikowano: 13 lutego, 2019

Autor: Pastor Peter Michael Schmudde

16.04.2017 Kościół ewangelicki św. Piotra i Pawła

Czy coś pozostaje?

Na stole pali się świeca. Duże, jasne oczy dziecka patrzą na światło. To jest, jak magia, to coś, co tak migocze i promieniuje. Potem ktoś zdmuchnął świecę i wszystko minęło. Niebieskie oczu wędrują po pokoju. Gdzie się podział ten płomień, on gdzieś przecież musi być, gdzie się podział? Ona patrzy na mnie, rozgląda się po pokoju i płacze. Było przecież tak pięknie- teraz to zniknęło.

W jej łzach odzwierciedla się moje, własne pytanie. Już, jako dziwne dziecko, którym byłem, już wtedy stawiałem sobie osobliwe pytania, a takie pytania są zawsze aktualne.

Czy coś pozostaje?
Gdzie się podziewa. Dokąd znika płomień świecy po zdmuchnięciu?
Co pozostaje z książek, które przeczytałem?
Czy to, co przeżyłem, to po prostu znika?
Czy ja pozostaję zawsze tym samym człowiekiem?
Czy kiedyś znowu będzie tak pięknie?
Czy odnajdę jeszcze raz swój raj, kiedy pójdę na miejsce, gdzie leży to pogrzebane?
Czy to, co teraz przeżywam będzie jeszcze aktualne, kiedy będę stary?
Co stanie się z chwilami, które przeżyłem z moim dziadkiem?
Gdzie jest to, co było między nami, gdzie jest to teraz, kiedy on nie żyje?
Czy pozostaje coś z miłości, którą darzyłem kogoś, kto dokądś odszedł?
Dokąd on się udał?
Czy coś pozostaje?

One idą, wczesnym rankiem tam, gdzie on leży, do groty. Wciąż jeszcze, to wszystko, co się zdarzyło nie jest dla nich zrozumiałe i rzeczywiste. Ich dusze trzęsą się, jak ptaszek w klatce. Pamiętają dobrze, jak zdjęły z krzyża jego zakrwawione ciało, jak owinęły to ciało w chusty i posypały ziołami, jak mężczyźni wtoczyli wielki kamień przed grotę… Te obrazy bolą i palą duszę i pozbawione łez oczy. Czego one właściwie tutaj szukają? Co chcą tam znaleźć? Wspomnienia? Tak, być może one chcą te wspomnienia znaleźć, ale czy to jest możliwe?
Czy możliwe jest, by wspominać, jeśli te bolesne przeżycia są tak żywe?
Jednak one wiedza, że wszystko się skończyło, przepadło, minęło…

Ich bezdomna miłość krąży bezcelowo wokół. Ona potrzebuje azylu. Tak, wspomnienia byłyby dobre. Być może jest to możliwe, by wspomnieć o Nim. Jaki był, jak wyglądał, co mówił, śmiał się, kochał i tańczył. Przypomnieć sobie Jego słowa i Jego twarz. Być może ta bezdomna miłość znajdzie tam spokojne miejsce na żałobę. Być może dobrze będzie jeszcze raz zobaczyć ten duży kamień. Być może będą mogły wreszcie zapłakać i będą mogły opłakać to, co ongiś miały: miłość, która była tak mocna, że mogła obiecać wieczność. One wierzyły w to, że kiedy kocha się człowieka, to on nigdy nie umiera, ze to nigdy nie mija. Ale: gdzie to się teraz podziało?

Pytania. Czy jest prawdą to, co się stało? Czy koniec rzeczywiście znaczy koniec? Przeszył je zimny, poranny wiatr pierwszego dnia tygodnia. On sprawił, że czuły, jak ich dusze są puste, zimne, martwe.

Gdzie jest to wszystko, co było siłą, energią, światłem, powietrzem, błogosławieństwem i życiem?
Czy to możliwe, że to wszystko po prostu zniknęło, tak, jakby tego nigdy nie było?

Czasami chodzę nad groby, w których leży tak wiele z mojego, dotychczasowego życia. Chciałby to znowu odnaleźć. To, co tu było. Chciałbym zobaczyć, czy tu jeszcze cos jest, przynajmniej chciałbym móc to opłakać. Czy chcę tego?

Ja coś znajduję. To żyje znowu, ale to nie jest to samo, co było.
To jest wspomnienie, które nagle się pojawia. Pachnie, smakuje i wygląda, jak wcześniej, ale ja już nie jestem ten sam. Jestem inny i to, co spotykam z przeszłości, nie tylko to się samo zmieniło, ale zmieniło się też prze to, że ja stałem się inny.
Po niektórych snach, budzę się i jestem śmiertelnie smutny, że jestem teraz tu, a nie tam, gdzie byłem.

Niektóre rzeczy, nie będą już dobre. Ja, tak bardzo chciałbym, by one znowu stały się dobrymi, ale teraz coś się zmieniło, coś zniknęło na zawsze. Też to, co będzie dobrze, nosi jednak ślady czasu na sobie, w których nie było dobrze. Czasami też znajduję coś, co mnie zaskakuje.

Nagle, wydaje się, że zimny, poranny wiatr uciszył się. Przed wielkim kamieniem, przed grotą, leżą strażnicy, jak nieżywi. Tak, jakby ta okropna, strzeżona rzeczywistość nie była już prawdą. One widza coś na kształt błyskawicy, pioruna. Jakiś głos odpowiada im na pytanie, którego one wcale nie postawiły: „Wiem, że Jezusa, tego Ukrzyżowanego szukacie. Jego tu nie ma”.

Wasze życie nie leży w grobach, jak wskazuje wam wasze przeszłe życie. Tu jest życie. Ale nie tam gdzie chcieliście. Idźcie z tymi, którzy do was należą tam, gdzie to wszystko się zaczęło.
Tam to zobaczycie.

Kiedy one obejmują Jego nogi, a On im mówi: Pokój z wami!, to odczuwało się to zupełnie inaczej. Tu są rany na Jego ciele i rany na ich duszy. One czują to na Nim i na sobie. Jednak to coś jest tu- jasne, jak błyskawica. To, co się jeszcze zgadzało, teraz już się nie zgadza, nie ma nic stałego, niezmiennego. Teraz powinny one pójść do domu, tam, gdzie wszystko się zaczęło. One nie powinny zostać w tym ogrodzie nieżywych. One powinny iść dalej- nowe, odnowione, z miłością w sercu, którą im obiecał, że On nie umrze. Nie odejdzie. Nie wypali się. Nic się nie skończyło, ale nic nie jest takie, jakie było wcześniej.
To, co przyjdzie, będzie znane, ale nowe.

Moje życie nie leży w grobach. Wspomnienie jest rzeczywiście tylko azylem, namiotem dla mojej, tak często bezdomnej miłości i dla żałoby za tym, co było.

Życie żyje. Ze wszystkim, co było w tym, co nadejdzie. Nic nie będzie zagubione, ale będzie inne.

Znowu zapalam świecę. Nagle znowu jest tu, płomień. On wygląda, tak samo, jak wcześniej, a jednak jest inny. Szczęśliwe oczy małej dziewczynki podziwiają cud zmartwychwstania.

Ja też chcę wierzyć w Zmartwychwstanie. W życie, w to, co przyjdzie. Ze wszystkimi bliznami, tego, co było. Życie, bowiem zmartwychwstało i zwyciężyło śmierć. Amen.