Kazanie według Księgi Wyjścia 24, 9- 11
Kategoria: Opublikowano: 19 kwietnia, 2018Autor: Pastor Lorenz Bührmann (kościół ewangelicki)
26.05.2017 Nabożeństwo wieczorne podczas Niemieckich Ewangelickich Dniach Kościoła w Berlinie.
Na naszym nabożeństwie wieczornym, tu w duchowym centrum pielgrzymów, zaproszeni jesteśmy dzisiaj na wspólną drogę, która ma trzy etapy:
1) Wyjście na górę;
2) Ujrzenie boga;
3) Jedzenie i picie
1) Wyjście na górę
Słowa Biblii, które są tematem naszego nabożeństwa, prowadzą nas do miejsca tęsknoty Starego Testamentu, na Synaj.
Synaj- to szczególna góra. Po wyjściu z Egiptu, po tym szczególnym uwolnieniu i ratunku na Morzu Czerwonym, po długiej wędrówce przez pustynię, naród Izraela rozpostarł swe namioty „naprzeciw góry” (Księga Wyjścia 19,2). Ta góra Synaj jest świętą górą, gdzie swoją siedzibę ma Bóg.
W Księdze Wyjścia, w rozdziale 19 jest opowiedziane, jak na tej górze Mojżesz spotkał się z Bogiem, jak zobaczył Boga. To było objawienie, któremu towarzyszyły grzmoty, pioruny, błyskawice, gęsty obłok i głos potężnej trąby- tak, że naród ogarnęła trwoga i strach.
Góry zawsze były utęsknionym miejscem, miejscem spotkania z Bogiem. Dlatego ludzie wspinali się na te góry, by tam doświadczyć Boga.
Wchodzić na górę można też na wyspie Iona w Szkocji, na najwyższy szczyt tej wyspy, Dun I, ale wystarczy, gdy dotrze się ta statkiem. Droga bowiem na tę wyspę Iona powiązana jest z takim duchowym przeżyciem, jak to „wejście na górę” w tej biblijnej historii. Iona też jest miejscem utęsknionym, które przyciąga pielgrzymów. Już od wielu setek lat, wyspa ta była szczególnym spirytualnym miejscem. W 6 stuleciu, a duchowego centrum na wyspie iroszkoccy mnisi wyszli na misje do północnej i środkowej Europy. Na cmentarzu, w pobliżu klasztornego kościoła pochowanych jest wielu panujących królów, ponieważ oni uważali, że w dniu Sądu Ostatecznego będą blisko nieba.
Tak też i dzisiaj ludzie ze swoimi tęsknotami wyruszają do tego szczególnego miejsca, na wyspie Iona.
Z nadzieją, że tam spotkają Boga. Z tęsknotą, by odnaleźć samego siebie, by odnaleźć Boga i przeżyć z Nim spotkanie, które ich życiu nada nowy kierunek.
Kiedy podejmie się tę drogę na wyspę Iona, ma się już pierwsze spirytualne doświadczenie: uczucia, że podróżuje się na koniec świata- nawet większość Anglików szybciej dostaje się na Majorkę, niż być może na Iona. Wyobraźcie sobie, wsiadacie tu w Berlinie- jeśli nie do pociągu- to do samolotu, który dowiezie was do Glasgow, czy Edynburga w Szkocji. Wasza droga dalej prowadzi do dworca końcowego Glasgow Queen Street. Tu wsiadacie do krótkiego pociągu z 4 wagonami, który jedzie 3 i pół godziny wzdłuż zatoki Firth of Clyde i zostawia za sobą przedmieścia dużego miasta Glasgow, port Faslane, bazę marynarki wojennej. Potem przejeżdza się obok starych zamków wśród surowych, tajemniczych krajobrazów górzystego rejonu północnej Szkocji, by wreszcie dotrzeć do spokojnego, portowego miasta Oban. Tam przeważnie przewidziany jest nocleg. Oban jest portem pasażerskim, z którego przepływają promy na Hebrydy. Potem wchodzimy na statek, który w ¾ godziny dociera na wyspę Mull. Na pomoście czeka już autobus, który przecina wyspę jednopasmową ulicą- wyłożoną metalowymi kratami, które mają odstraszać owce i krowy, by nie opuszczały ogrodzonego pastwiska. Droga do południowo- zachodniej części wyspy Mull prowadzi przez stare, kamienne mosty i małe wsie. Dookoła otacza nas surowy krajobraz. Po drugiej stronie można już zobaczyć brzeg Iona, małą rybacką wieś, która przez cały rok zamieszkana jest przez około 100 mieszkańców.
Trochę dalej widać ciemny budynek z kamienia, łatwy do rozpoznania kościół klasztorny z należącymi do niego budynkami klasztornymi. Po 15 minutach jazdy małym promem pokonuje się też cieśninę i przypływa się na małą wyspę, około 5×2 kilometrów dużą, na której poza dwoma sklepami i paroma hotelikami, nie ma wiele z cywilizacji świata.
Podróż ta jest dla wielu już pierwszym spirytualnym doświadczeniem. Jest się coraz bardziej i bardziej spokojnym i wyciszonym. Krajobraz coraz bardziej napawa wdziękiem, a na końcu tej podróży czujemy się zupełnie uwolnieni od gorączkowej, ciągle więcej wymagającej cywilizacji zachodniego społeczeństwa. Na Jona na odwiedzających czekają białe, piaskowe plaże, skaliste wybrzeża i nierówne wzgórza. Zupełny brak ulicznego hałasu, na wyciągnięcie ręki jasne, gwiaździste niebo. Brak świateł reflektorów w nocy i wiele innych wrażeń i doświadczeń sprawiają, że rodzi się uczucie przebywania w bardzo odległym, opuszczonym miejscu. Można zrozumieć, jak ten krajobraz kształtował, jak wpływał na spirytualność Celtów: Życie pośrodku pierwotnego, pięknego, ale też wymagającego stworzenia, jako analogia doświadczenia życiowego ludzi.
Potem mamy też w duchowości celtyckiej myśl, że życie jest pielgrzymką (Peregrinato). Także, podróż pielgrzymkowa sama w sobie jest duchowym przeżyciem, to ponadto z tym miejscem związana jest jeszcze inna tęsknota starych i dzisiejszych pielgrzymów. To tęsknota, by tu spotkać Boga, Jego doświadczyć i Boga zobaczyć.
Tym samym jesteśmy przy drugim etapie:
2) Boga zobaczyć
Po tym, kiedy ludzie z Mojżeszem w naszej historii wyszli na górę, czytamy:
„I oni zobaczyli Boga Izraela, a pod Jego stopami, jakby jakieś dzieło z szafirowych kamieni, świecących, jak samo niebo. Na wybranych Izraelitów nie podniósł On swej ręki, mogli przeto patrzeć na Boga”.
Boga zobaczyć- to tęsknota ludzi. Ale, czy możemy w ogóle Boga zobaczyć? Mojżesz, ten wielki prorok miał takie pragnienie. Będzie to opisane później w Księdze Wyjścia, w rozdziale 33.
Po długim okresie wyrzeczeń, kiedy był wewnętrznie osłabiony, Mojżesz pragnął jasności i spotkania z Bogiem. Jednak Bóg mu powiedział: „Żaden człowiek nie będzie żył, kiedy mnie zobaczy”. Pomimo tego Bóg pozwala, by Go doświadczyć. On stawia Mojżesza w szczelinie skały, kładzie na nim swą rękę i pozwala, by Jego wspaniałość przeszła na niego. Mojżesz może Boga oglądać.
To wydarzenie opisuje też ambiwalencję, radość, wspaniałość, ale też przerażenie i bojaźń, które mogą mieć miejsce w spotkaniu z Bogiem.
Badacz religii Rudolf Otto określił to przed 100 laty, jako „ambiwalencję świętego”. Powiedział, że spotkanie ze świętym może mieć dwie strony:
Misterium tremendum, które wyzwala bojaźń i drżenie i misterium faszinosum, które nas przyciąga.
Spotkanie z Bogiem może być jednocześnie fascynujące i trochę przerażające, co też ma miejsce w historii biblijnej, którą dzisiaj czytaliśmy: To fascynujące: „… i ujrzeli Boga Izraela, a pod Jego stopami jakby jakieś dzieło z szafirowych kamieni, świecących, jak samo niebo…”
Obraz świecących kamieni szlachetnych i jasnego nieba- to obraz fascynacji i wspaniałości Boga.
Ale w tym spotkaniu jest też coś przerażającego, coś utajonego: „Na wybranych Izraelitów, nie podniósł On swej ręki”. To doświadczenie Izraelitów, że Bóg może też wyciągnąć swą rękę przeciwko ludziom. On czyniło to zawsze wtedy, gdy ludzie omijali drogę Boga, gdy tylko krążyli wokół siebie, kiedy zapominali o zaufaniu do Boga i Jego wielkich czynach. Także i to należy do doświadczenia ludzi: Gdzie życie zostanie zagubione, gdzie ludzie boją się następstw poplątania i uwikłania i stracą odwagę życiową, wtedy oni też doświadczą, „Że Bóg może swą rękę wyciągnąć przeciw ludziom”.
Tego doświadczenia, grupa wokół Mojżesza nie musiała przeżywać. Chociaż ich drogi w przeszłości też były niekiedy błędne i mylne. Teraz jednak Bóg nie wyciąga swej ręki przeciwko nim, otacza ich opieką i ochroną.
Kiedy ludzie wędrują do świętych miejsc z tęsknotami i nadzieją odnalezienia samego siebie oraz spotkania z Bogiem, wtedy może się to wiązać z cudownymi momentami. Na wyspie Jona te cudowne momenty będą jeszcze bardziej nasilone poprzez naturę, przez fascynującą surowość krajobrazu i morza, przez pojawienia się tęczy na niebie i wspaniałe zachody słońca.
Ta fascynacja może być doświadczana w intensywnie przeżytych nabożeństwach, liturgii i działaniu symboli w starym klasztornym kościele- szczególnie, kiedy na zewnątrz wieje wiatr w stare mury.
Dla mnie szczególne były też spotkania z ciekawymi ludźmi z całego świata, z którymi stworzyłem w tym miejscu cudowną wspólnotę. Jednak w tym miejscu, gdzie tak intensywnie odczuwałem piękno życia i związek z ludźmi, czasem też pojawiało się we mnie coś przerażającego, niepokojącego.
To jest czasem tak, że wyciszając się, zaczynają się w nas kotłować myśli. Załamania życia, niespełnione tęsknoty, smutek, brzemiona, które mam do niesienia. To to, co my w modlitwie wstępnej na wyspie Iona mówimy do Boga żywego: „Świętujemy życie i mamy świadomość winy i złego losu. Tęsknimy za życiem i jesteśmy zagrożeni przez śmierć. Wierzymy i mamy wątpliwości, boimy się, kochamy i ponosimy klęski, zawodzimy”.
I przychodzimy z tęsknotą i prosimy: „Przyjmij nas Boże takich, jakimi jesteśmy”.
Pielgrzymi tęsknią za spotkaniem z Bogiem. Dużą częścią tej tęsknoty jest też życzenie, by „być świętym”, czy „być w całości człowiekiem”. Na wyspie Iona raz w tygodniu odbywa się nabożeństwo, które nazywa się: „nabożeństwo z modlitwą o uzdrowienie o położeniem ręki”.
Podczas pewnego lata, kiedy mieszkałem na tej 6 tygodni, to nabożeństwo było dla mnie najcenniejsze ze wszystkich nabożeństw. Na początku temat „uzdrowienie” brałem bardzo sceptycznie, ponieważ moje wyobrażenie o „uzdrowieniu” powiązane było z charyzmatycznymi działaniami, które zupełnie do mnie nie docierały.
To jednak dobrze na mnie podziałało, kiedy na nabożeństwie stałem z przodu i czułem rękę drugiego człowieka położoną na mojej głowie i słyszałem słowa: „Duch Boga żywego, który teraz jest żywy pośród nas, on niech wejdzie teraz do twego ciała, do twojej duszy i twego ducha i niech cię uzdrowi ze wszystkiego, co boli”. W tej chwili przeżywałem ten „święty moment”. To, co w życiu było przerażające, ciężkie w obecności Bożej, zostało anulowane. Doświadczyłem wtedy pociechy uzdrawiającej zmiany.
Boga oglądać!- George Mac Leod, założyciel wspólnoty Iona, nazwał raz Ionę „thin place”. Tego wcale tak dosłownie nie można przetłumaczyć, ale on chciał opisać to miejsce, w którym między światem materialnym i duchowym- pasuje tylko cienka, papierowa chusteczka do nosa. Inny opis tego doświadczenia oddaje nam Biblia: A kiedy oni mogli Boga zobaczyć…
Co potem się stało? Czy zeszli z góry na dół? Wrócili do swojej codzienności?
W Biblii czytamy: „Kiedy oni zobaczyli Boga, jedli i pili…”.
Tym jesteśmy przy ostatnim etapie:
3) Jedzenie i picie
To jest interesujące: Mojżesz i jego towarzysze przechodzą do całkiem codziennej sprawy, która naznacza całe nasze życie: Oni jedzą i piją. Jedzenia i picia- tego potrzebujemy dla naszego ciała każdego dnia. Kiedy Jezus ucztował ze swoimi uczniami, wtedy do tego codziennego pożywienia doszła szczególna duchowa płaszczyzna- płaszczyzna wybawienia i wyzwolenia.
Tak uczta wieczorna, aż do dzisiaj stała się „thin place”, miejscem, gdzie w świętej uczcie spotyka się to, co materialne i duchowe.
Uczta wieczorna- znak codzienności życia.
Ale też znak dla wzmocnienia w to, co potrzebne do życia.
Uczta, którą świętuje wspólnota. Ona łączy, skupia różnych ludzi.
Uczta, która świętego, uzdrawiającego Boga czyni doświadczalnym w naszym życiu.
Uczta, która nam wciąż powinna przypominać, że Jezus Chrystus stał się dla nas człowiekiem. Tego Jezusa Chrystusa możemy znaleźć nie tylko w świętych miejscach, lecz też pośród nas, po stronie słabych, czy skrzywdzonych.
George Mac Leod opisał nam historię, którą przeżył oglądając, odwiedzając stary, historyczny kościół. Jedno z kolorowych witraży nosił napis: „GLORY TO GOD IN THE HIGHEST”- „Chwała Bogu na wysokości”. Lecz witraż ten był w jednym miejscu dziurawy. Kamień trafił dokładnie w środek słowa „Highest”. Tak więc można było czytać: „GLORY TO GOD IN THE HIGH ST”. High St- te litery w języku angielskim znaczą też High Street, główna ulica, która znajduje się w każdym mieście.
„Chwała Bogu na głównej ulicy”. Życie duchowe ma miejsce pośród życia ludzi, w miejscach, gdzie też spotykamy socjalne i społeczne wyzwania.
George Mac Leod formułuje to ważne społeczne spostrzeżenie w innym miejscu tak: „Chrystus nie został ukrzyżowany na ołtarzu katedry miedzy dwoma świecznikami, lecz na hałdzie śmierci miedzy dwoma złoczyńcami”.
Święty Bóg jest tu- właśnie w tych miejscach, które wdają się nam tak bardzo oddalone od Boga.
Chrystusa można nie tylko znaleźć w szczytowych momentach życia, w przeżyciach na Dniach Kościoła, w pięknych i fascynujących momentach: Chrystusa można też znaleźć w dolinach, kiedy szczyty są daleko, kiedy nasza droga jest jak wędrówka przez pustynię, a tęsknota wydaje się być niezaspokojonym pragnieniem.
Wszystko jedno, gdzie jesteśmy teraz na naszej drodze pielgrzymkowej życia: My możemy się dzisiaj tu wzmocnić przez obecność Boga żywego na tej wieczornej uczcie.
Do tego zaprasza nas Jezus Chrystus.
Amen.