Kazanie według Księgi Wyjścia 3, 1- 14

Kategoria: Opublikowano: 8 grudnia, 2017

Autor: Pastor Jens Blume (kościół ewangelicko-luterański)

Kazanie według Księgi Wyjścia 3, 1- 14

 

05.02.2017 dom wspólnoty „Hans der Kirche”, w Kleinburgwedel

 

Droga wspólnoto!

 

Boga nie można zobaczyć…(?)

Tak i nie!

 

W normalnym wypadku zgadza się, że: Boga nie można zobaczyć- przynajmniej nie tak, ja my się widzimy teraz, tak, jak można zobaczyć „rzeczy” i powiedzieć: „ach, patrz, to jest to!”- tak rzeczywiście boga nie można zobaczyć!

 

To potwierdziło nam pierwsze czytanie z Biblii: Mojżesz skrywa od razu swoją twarz, kiedy spotyka go Bóg w płonącym krzewie…

 

Właściwie dlaczego?

 

Dlaczego w ogóle Bóg zjawia się, kiedy On właściwie nie chce być widziany, jeśli: musi się umrzeć, gdy się go zobaczy…?

 

Pewne jest, że Bóg to czyni! On się zjawia, On się ukazuje!- Ale nie pozwala na siebie „patrzeć”- tak, jak my patrzymy na siebie, kiedy się spotykamy lub, kiedy ze sobą rozmawiamy.

 

Bóg się ukazuje, ponieważ to widocznie ma znaczenie dla naszej wiary- to czy coś można zobaczyć, czy nie.

 

Myślę,-że możemy tu wszyscy przytaknąć.

 

Znacie przecież wszyscy powiedzenie: „Jeśli tego na własne oczy nie zobaczyłem…”. Wtedy: czego nie możemy zobaczyć- tego też jakoś nie ma…

 

(Dobrze- „dotknąć czegoś”- to też jest ważne kryterium).

 

Ale: Widzenie zajmuje jednak ważne miejsce. Wszystko, czego nie możemy zobaczyć stwarza nam trudności. Z widzeniem związane są inne zmysły: Jeśli czujemy piękny zapach, wtedy patrzymy tam, skąd nadchodzi. Kiedy słyszymy szmery, wtedy odwracamy się, by zobaczyć skąd pochodzą. Jeśli coś nas dotyka, patrzymy, by zobaczyć co to było…

 

Dopiero, jeśli coś zobaczymy, możemy to uporządkować, posegregować- i wtedy powstaje świadomy do tego stosunek…

Dopiero, jeśli coś zobaczymy, przyznajemy, że to było „prawdziwe”.

 

Właśnie dla nas (w dzisiejszym czasie) oko jest szczególnie ważne: natłok szybkich obrazów w telewizji, wszędzie; dużo kolorowych obrazów.

 

Kiedy z jakiegoś wydarzenia nie ma żadnych obrazów…- wtedy można wiele opowiedzieć…!

 

Jako dowodów potrzebujemy obrazów! Dlatego „wszystko i nic” będzie ciągle fotografowane.

 

To czasami jest bardzo uciążliwe. Kiedy jest się na koncercie, czy w podróży lub gdzie indziej- wciąż fotografujemy. Można powiedzieć, że ludzie już wcale nie „przeżywają”, tylko patrzą na telefon komórkowy.

 

Jasne- to jest zapis dowodu! „Ja tam byłem, patrz: tu mam zdjęcia! Mogę zatem to udowodnić- innym i samemu sobie”. Wcześniej mówiło się: „uszczypnij mnie,- bo myślę, że śnię”.

 

Dzisiaj znaczy to: „Zrób szybko zdjęcie! Byśmy potem mogli zobaczyć, że rzeczywiście tak było”.

 

Widzenie jest dla nas nieprawdopodobnie ważne. I emocjonalne.

 

Rodzice przyniesionego tu dziecka do chrztu- mogą przypomnieć sobie pierwsze zdjęcie z USG.

Czy też:

Pierwszy kontakt wzrokowy, kiedy wreszcie dziecko było tu. Kiedy zobaczyli jakie jest piękne!

 

Pozwalamy się wzruszyć przez ten obraz, przez to, co widzimy…

 

To samo dotyczy- nawet, jeśli jest to trudne- zdjęć z pogrzebu.

 

Nie wystarczy nawet, jeśli inni o tym opowiadają!

 

Trzeba być tam osobiście! Także, jeśli ciężko to przychodzi i także, jeśli chciałoby się ten czas cofnąć… Trzeba to zobaczyć na własne oczy. Zobaczyć pożegnanie!!!

 

Dlatego Bóg się zjawia! „Epifania”- w języku polskim: Objawienie!

 

To słowo „objawienie” uderza nas i pytamy, dlaczego Bóg nie pozwoli rzeczywiście na siebie „popatrzeć”

„Objawienie”

 

Co mianowicie, jeśli to byłby tylko fałszywy blask, który widzimy?

 

My w dzisiejszych czasach możemy to być może lepiej zrozumieć niż wcześniejsze generacje. Ponieważ:

Znamy różne możliwe triki, którymi ‘to co widzimy” może być zmanipulowane. Począwszy od prostych opracowań zdjęć, które możemy wykonać w komputerze. Z zapisu deszczowego popołudnia urlopowego, można zrobić zdjęcie słonecznego dnia (nawet z cieniem na twarzy). To jest dziecinnie łatwe.

Modelki mają nogi obłędnie długie i szczupłe! Obłęd! I żadnej zmarszczki!! Nawet tam, gdzie natura dała nam wszystkim zmarszczki, bo inaczej nie moglibyśmy zamknąć oczu.

 

Nic!

Nieskazitelna piękność…!

 

I czasem mówimy: „za piękne, by mogło być prawdziwe!”

 

Wiemy, że mydlą nam oczy! Fake! „Fake news” (czy też, jak czasem mówimy: tu przekazują nam „alternatywne fakty”)

 

Każde dziecko dzisiaj zna wirtualny świat komputera, czy też telefonu komórkowego.

Każde dziecko wie, że te obrazy są wprawdzie „prawdziwe”, ale nie „rzeczywiste”!

 

To, że Boga nie można zobaczyć w Biblii jest uzasadnione przez Jego majestat, przez władzę Jego Boskości. My, ludzie nie możemy na tę władzę patrzeć. Dla mnie jest to zrozumiałe, kiedy wiem, że nasze oczy można łatwo omamić. My nie będziemy mogli tego „rzeczywistego Boga” wcale zobaczyć.

 

My potrzebujemy coś dla oczu, ale jednocześnie nie możemy uwierzyć w to, co widzimy.

 

Dlatego, jaka drogę wybiera Bóg?

Cud!

 

On mówi do Mojżesza z płonącego krzewu! Z krzewu, który płonie, jednakże nie spala się!

 

A jaką drogę wybiera Mojżesz?

 

On słucha, zdejmuje buty, by móc poruszać się po „świętej ziemi, a ten głos, który do niego przemawia, traktuje bardzo poważnie!

 

Czy my też tak potrafimy? Czy będziemy też tak czynić jak Mojżesz?

 

Przypuśćmy, że tu na zewnątrz (bezpośrednio przed naszym domem modlitwy) płonie krzew.

Na przykład ten, tam cis…?!

 

Prawdopodobnie nasz kościelny wziąłby natychmiast gaśnicę i próbowałby to ugasić.

 

Przyjechałaby nasza miejscowa straż pożarna, a potem wszystko byłoby w porządku. Być może tylko byśmy się dziwili, dlaczego ten krzew tak długo stał w płomieniach, a nie spalił się na popiół a ogień się nie rozprzestrzenił.

 

Być może…

 

Ostatecznie byłaby badana przyczyna pożaru i być może podejrzanymi byliby konfirmanci, którzy potajemnie palili papierosy lub coś takiego…!

 

A gdyby przy tej całej wrzawie gaszenia pożaru dochodziły jeszcze głosy z płonącego krzewu, czy wtedy zdejmowalibyśmy buty i bylibyśmy świadomi, że to Bóg przemawia?!?

 

Prawdopodobnie myślelibyśmy, że to sąsiedzi włączyli radio lub telewizor, albo bylibyśmy tak zajęci, że tego głosu w ogóle byśmy nie słyszeli…

 

Chciałbym przez to powiedzieć, że odpowiednia, stosowna pierwsza reakcja na objawienie Boga, to z cudem jego obecności w ogóle się liczyć!!!

 

Nawet my, tu na tym nabożeństwie- którzy wierzymy w Boga, nawet my, którzy dzisiaj rano tu przybyliśmy i odmawialiśmy razem wyznanie wiary, nawet my, (tak uważam) nie liczymy się z tym rzeczywiście, że Bóg dzisiaj czy jutro do nas przemówi.

 

Rzeczywiście- tak od „ciebie” do „ciebie”.

 

W pierwszym czytaniu słyszeliśmy:

 

Kiedy lecz PAN ujrzał, że Mojżesz podchodził, żeby się przyjrzeć, zawołał Bóg do niego ze środka krzewu: Mojżeszu, Mojżeszu!- On zaś odpowiedział: Oto jestem.

 

Gdyby Bóg dzisiaj zawołał: „Willi! Willi!” czy wymieniając moje imię: „Jens!” Jens!”…

 

Czy ja wtedy odpowiedziałbym: „Oto jestem!” Czy wiedziałbym, że to Bóg jest tym, który woła…?!?

 

Prawdopodobnie nie!

 

A wtedy objawienie Boga- przeoczyłbym!

 

To są pierwsze rozpoznania, które ja z tekstu dzisiejszej niedzieli odczytuję:

 

Bóg się ukazuje, Bóg się objawia!

 

I On tak się ukazuje, że my możemy Go rozpoznać (- jeśli nie jest też tak, że my Go bezpośrednio widzimy…).

To jedno.

 

Drugie to, to, że jeśli my chcemy Boga spotkać, wtedy musimy być gotowi, by oczekiwać cudu lub coś podobnego!

 

Jeśli ja się z góry „zamknę”…, jeśli tylko biorę na serio to, co ja i tak bez tego mógłbym oczekiwać… (jeśli nie pozwolę się zaskoczyć przez zdarzenia, które mnie spotykają)- wtedy na końcu będę należeć do tych, którzy powiedzą:

 

„Bóg?!? Boga wcale nie ma!”

Ponieważ nie może być tego, czego nie ma!

Ponieważ ja wierzę tylko w to, co widzę!

 

Jakie to płytkie!?! Jakie to biedne, kiedy zadowoli się „własnym horyzontem”, jako graniczną linią…

 

Nie- Bóg spodziewa się po nas czegoś o wiele większego.

 

Bóg wymienia swoje imię: On nazywa siebie: „Jestem, który jestem”

Mianowicie ten Bóg, który swój lud wyprowadził z Egiptu. Bóg jest tym, który na krzyżu miał cierniową koronę, tym, który przez swoje zmartwychwstanie, tym, którzy umierają ofiaruje przyszłość. Tym, który dzisiaj w „sakramencie chrztu” przyjmuje to dziecko, jako swoje ukochane dziecko.

Bóg jest tym, który kieruje nasza historią! Z każdym i każdą z nas pojedynczo.

 

Boga nie można zobaczyć?…

 

Tak i nie!

 

Amen.