Kazanie według Listu do Rzymian 15, 4-13
Kategoria: Opublikowano: 2 stycznia, 2019Autor: Pastor Klaus- Uwe Nommensen
10.01.2018r. Kościół św. Jana w Stade
Trzecia Niedziela Adwentu
Drogie siostry i bracia!
Zapytam szczerze:
Co zapamiętaliście z wersów Listu św. Pawła,
które przed chwilą słyszeliście?
Powiem wam uczciwie:
Ja ten tekst musiałem czytać parę razy, analizować zdanie po zdaniu,
by zrozumieć to tak, aby potem móc o tym mówić.
Dlatego przeczytam wersy tego listu św. Pawła jeszcze raz:
To zaś, co niegdyś zostało napisane, napisane zostało dla naszego pouczenia, abyśmy dzięki cierpliwości i pociesze, jaką niosą Pisma, podtrzymywali nadzieję. A Bóg, który daje cierpliwość i pociechę, niech sprawi, abyście wzorem Chrystusa te same uczucia żywili do siebie i zgodnie, jednymi ustami wielbili Boga i Ojca Pana naszego Jezusa Chrystusa.
Dlatego przygarnijcie siebie nawzajem, jak Chrystus przygarnął nas- ku chwale Boga.
Albowiem- mówię- Chrystus stał się sługą obrzezanych, by okazać wierność bogu i potwierdzenia przez to obietnic danych ojcom po to, by poganie za okazane sobie miłosierdzie uwielbili Boga, – jak napisano:, ·„Dlatego oddawać Ci będę cześć miedzy poganami
i śpiewać imieniu Twojemu”.
Znów Pismo mówi: ·„Weselcie się poganie wraz z ludem Jego”.
I jeszcze: ·„Chwalcie Pana wszyscy poganie, ·niech uwielbiają Go wszystkie narody”.
Także nadto Izajasz powiada: ·„Przyjdzie potomek Jessego, ·powstanie Ten, który ma rządzić poganami.
W Nim poganie pokładać będą nadzieję”.
A Bóg, dawca nadziei, niech wam pełni radości
i pokoju w wierze, abyście przez moc Ducha świętego byli bogaci w nadzieję.
Kiedy przeanalizowałem to, zdanie po zdaniu, zrozumiałem wtedy: ·Tu, w tym liście Paweł raczej przekazuje swoją wizję.
Tu, podsumowuje to, ·o co przez dziesiątki lat swojego życia walczył.
On, wytwórca namiotów z Tarsu,
on, ongiś pojętny uczeń pism Tory,
ongiś radykalny faryzeusz,
przed bramami Damaszku miał wizję,
wizję,
która sprawiła, że wszystko do czego do tej pory żarliwie dążył
i cała jego dotychczasowa przeszłość, zachwiała się.
Wizja, która jednakże dała mu nową perspektywę.
Wszystko to dokonało się poprzez jedno pytanie:, ·Czego się po tym spodziewasz?
Wówczas, przed bramami Damaszku, ·tak pisał Ewangelista Łukasz, ·a to potwierdził Paweł w swoich listach.
To pytanie postawił mu nikt inny, jak tylko Chrystus:, ·Czego ty się po tym spodziewasz, ·że prześladujesz ludzi, którzy we mnie wierzą, ·a tym samym, ostatecznie i mnie prześladujesz?
I wówczas nagle Paweł uświadomił sobie, dosłownie stanęło mu to przed oczami, ·że nienawiść, ograniczenia i nietolerancja czynią ślepym.
Czego Pawle ty się po tym spodziewasz?
Pytanie, które od tej pory miało pokierować jego myśleniem i działaniem.
Paweł zaczął wszystko od nowa: ·Paweł postrzega siebie teraz, jako apostoła, ·jako ambasadora Chrystusa z polecenia Chrystusa.
I? Czego się teraz po tym spodziewasz Pawle?
Teraz, w swoich listach do ówczesnych wspólnot daje on odpowiedzi na to pytanie.
Też i w wersach, które przed chwilą słyszeliśmy.
Czego się Pawle teraz po tym spodziewasz?
Jako odpowiedzi, znajduję w wersach listu pięć pojęć, określeń:
Cierpliwość,
Pociechę,
Nadzieję,
Radość,
Pokój.
Wielkie, obszerne pojęcia,
ale kiedy je słyszymy,
odczuwamy coś,
coś takiego podobnego do tęsknoty.
Głęboko, czasami skrycie, w utajeniu
tęsknimy
za cierpliwością,
za pociechą,
nadzieją,
radością,
za pokojem.
Oby te pojęcia wreszcie się w nas
i dla nas
w naszym życiu
w naszym sumieniu
spełniły.
Oby zaowocowało to też w naszym życiu.
Paweł zaczął wszystko od nowa,
ale wciąż jeszcze dopadała go jego przeszłość,
czasami jako zagrożenie,
nawet jako zagrożenie życia,
czasem boleśnie,
czasem sprzyjająco.
A wśród tego wszystkiego, była w nim też
tęsknota za:
cierpliwością,
pociechą,
nadzieją,
radością,
pokojem.
O tym wciąż pisał on w swoich listach, · o tej właśnie tęsknocie,
jakie ona przynosi owoce.
Pisał on też o tym,
jak jego przeszłość,
jak człowiek Paweł zagraża
temu wzrostowi i dojrzewaniu tych owoców w nim samym.
Czasami on wątpi w to,
ale się nie poddaje.
Dlaczego?
To możemy przeczytać w jego listach,
wokół tego krążą wszystkie jego rozmowy,
wystąpienia, przemówienia,
które wygłaszał w synagogach, na ulicach i placach.
Mówił wciąż:
Ja, człowiek Paweł,
jestem słaby.
Ja, człowiek Paweł,
chociażbym nie wiem jak nad sobą pracował,
jestem i pozostanę niecierpliwą istotę.
Chociażbym miał nie wiem jak dużo przyjemności i rozrywek,
wciąż przychodzą momenty, chwile,
w których wszystko wydaje się beznadziejne.
Chwile, w których zanika cała nadzieja.
Cała radość staje się nagle słomianym ogniem.
I często
strach czy zawiść
niweczą we mnie wszystko, co jest zgodne i pokojowe.
Ja, człowiek Paweł
jestem słaby,
jeśli nie…
Jeśli tu ktoś inny nie dałby mi siły.
I tak Paweł tysiące kilometrów przeszedł
pieszo,
przepłynął statkiem.
Wzdłuż i wszerz przebył Azję i Europę.
I co sobie po tym Pawle obiecujesz, czego się spodziewasz?
Pofantazjuję teraz trochę i spróbuję sobie wyobrazić, że my dzisiaj
nie tylko wysłuchaliśmy wersów z listu Pawła, ale, że on tu dzisiaj był,
u nas w Stade.
I, tak, jak miał w swoim zwyczaju,
najpierw rozglądnąłby się po naszym mieście.
Zainteresowałby go na pewno bożonarodzeniowy jarmark,
ale nie za długo.
Bardziej interesowałby go kontakt z ludźmi,
szukałby sposobności, by z nimi porozmawiać.
Tu spotkałby ludzi,
których ojczyznę dobrze znał.
Na przykład Karimę.
Ona pochodzi z Syrii, a tu do Niemiec uciekła szukać lepszego życia.
Ona, Karima opowiedziałaby Pawłowi o swojej ucieczce z mamą
i o tym, że ojciec został w Syrii,
ponieważ dla niego nie starczyło już pieniędzy na podróż.
Karima opowiedziałaby Pawłowi o radości
i o tym, że tu znalazła schronienie.
Opowiedziałaby o rozpaczy z tego powodu,
że nie ma tu z nimi jej ojca.
Potem do Pawła podszedł pewien człowiek,
który słyszał rozmowę jego z Karimą.
Ten człowiek powiedział, że ich nie powinno tu być,
bo oni tu nie pasują.
Z jego dalszych słów Paweł wywnioskował, że tym człowiekiem kierował strach, lęk.
Niektóre słowa przesycone były nienawiścią.
Potem, na rynku, przed piekarnią,
pewna kobieta opowiedziała o swojej ucieczce.
To było przed wieloma laty, uciekła z Prus Wschodnich.
Wówczas, oni także byli tu obcy.
Teraz czują się jak u siebie.
Wszystko stało się dla nich znane, przyjazne,
ludzie zaakceptowali ich.
Paweł spotkał dużo ludzi.
Słuchał ich historii,
trosk i biedy,
ich nadzieje i radości.
Byli to różni ludzie,
były to różnorodne historie,
każda i każdy opowiadał z innym uczuciem.
Ci ludzie byli w różnym wieku,
w różnym stanie zdrowia,
jedni słabi,
drudzy silni, albo przynajmniej uważali się za takich.
Niektórzy potrafili się dobrze, ładnie wypowiadać,
inni czasem długo szukali odpowiednich słów.
Niektórzy się po prostu odwracali,
albo przechodzili obok Pawła bez słowa.
Potem Paweł poszedł do kościoła.
On zawsze w miastach odwiedzał świątynie.
I tu opowiadał nam o swoich spotkaniach z ludźmi,
opowiadał o cierpliwości i gorączkowości,
o zawierzeniu, bezradności,
o nadziei, radości i rozgoryczeniu,
o otwartości, odrazie i niechęci.
Słyszę, jak mówi że
ludzie są tak bardzo różni,
jedyni w swoim rodzaju,
jak każda i każdy z nas.
Jednak jedno mamy wszyscy,
coś wzajemnego,
teraz Paweł był w swoim żywiole:
Wy i oni wszyscy jesteście przez Boga kochani.
I Bóg nie życzy sobie niczego bardziej, niż tego,
by Jego miłość wznieciła też miłość w nas i naszych sercach.
Jezus żył, dał się ukrzyżować i zmartwychwstał.
By to głosić- powiedział Paweł, wędrowałem wzdłuż i wszerz
przez Azję i Europę,
dlatego też jestem tu, u was!
Ja jestem Żydem- powiedział Paweł,
należę do ludu Bożego.
Próbowałem żyć surowo,
według przykazań Bożych,
by być przez Boga kochanym.
Jednak moje życie zostało postawione pod znakiem zapytania:
Czego się Pawle po tym spodziewasz?
Tak, ja przez moją gorliwość spodziewałem się,
że będę przez Boga kochany.
Jednak przez Chrystusa w końcu pojąłem, że choć
mogę Boże przykazania jeszcze żarliwiej wypełniać,
żyć według tych przykazań,
to pomimo tego nie mam pewności,
czy to wystarczy,
by być przez Boga kochanym.
Przez Chrystusa jednak pojąłem:
Bóg kocha mnie, ponieważ jestem Pawłem.
To dało mi niezmierzoną siłę,
by pokonać wszystkie przeciwności,
by wędrować wzdłuż Azji i Europy,
by tę radosną nowinę, to orędzie głosić dalej i dalej.
To dało mi siłę,
by wytrzymać wszystkie trudy.
Wciąż byłem podekscytowany,
przez tych, którzy wierzyli,
że miłość Bożą może doświadczyć tylko naród wybrany.
Ponieważ ja przekroczyłem tę granicę,
zostałem oskarżony, zniesławiony, znieważony, pobity,
a nawet raz ukamieniowany.
Jednak to nie ja przekroczyłem tę granicę.
Wraz z Jezusem spełniło się dla mojego ludu to, na co nasi
ojcowie i matki czekali setki lat.
Jezus przyszedł do naszego narodu, jako Król Boży,
który nareszcie przyniesie sprawiedliwość i pokój.
Król, który rozszerzy wśród ludzi Bożą miłość.
To spełniło się dla mojego narodu.
Jezus pokazał nam, że:
Bóg wypełnił swoją obietnicę,
Jemu można zawierzyć.
Jednak miłość Boża przekracza granice mojego ludu.
Moglibyśmy teraz zapytać Pawła, czy może nam to udowodnić?
Jako odpowiedź zacytowałby nam Stary Testament,
bo jako wykształcony faryzeusz znał dobrze Pisma.
Paweł cytowałby z Psalmów Dawida,
z Tory.
Cytowałby proroków:
Bóg od początku myślał o tym,
by swoją miłością przekraczać wszystkie granice.
Najlepszym dowodem na to- powiedziałby Paweł-,
jest przecież sam Jezus.
On widział,
jak ludzie siebie sami ograniczają i ograniczają innych ze strachu,
zawiści,
nietolerancji,
z powodu nienawiści, czy niewiedzy,
co jest wyrazem słabości.
Tak, granice są wyrazem ludzkiej słabości.
Dlatego On człowieka wzmocnił,
poznał ludzi z Bożą otwartością i miłością.
Tak, On dał im moc i siłę,
by przekraczać granice.
Paweł przerwał na chwilę.
Potem kontynuował:
Wy dzisiaj obchodzicie szczególnie uroczyste święto,
61-lecie tej pięknej świątyni pw. św. Jana.
61 lat w tym miejscu możecie się spotykać,
by wspólnie wyznawać wiarę w Boga i Jezusa Chrystusa,
by wspólnie chwalić Boga pieśniami,
by wspólnie prosić Boga i mu dziękować.
Razem,
wspólnie i każdy dla siebie,
jako ludzie,
którzy tu znaleźli nową ojczyznę.
Po biedzie i ucieczce znaleźli tu nowe schronienie,
jako ludzie,
którzy się tu urodzili i tu dorastali,
jako ludzie,
którzy tu przybyli z powodu pracy i rodziny,
różni ludzie, których spotkałem na mieście.
Wy wszyscy jesteście wspólnotą z Jezusem.
W tym tygodniu obchodzicie Adwent,
czas tęsknoty
za cierpliwością,
za pociechą,
nadzieją,
za radością,
za pokojem.
Czas tęsknoty
za Bożą miłością, która wzrastała by w was i waszych sercach,
by dodawała wam siłę,
by gwałtowność zmieniała w cierpliwość,
beznadziejność w zawierzenie, ufność,
podejrzenie w nadzieję,
by z rozgoryczenia rodziła się radość,
z niechęci- otwarte serce.
By czas tęsknoty był owocny,
by Boża bezgraniczna miłość dawała wam siłę,
by was połączyła wzajemnie,
bez granic,
tak, jak Chrystus was przyjął i zaakceptował.
Potem Paweł przerwał i odszedł.
Ja jednak wierzę,
że on swoją wizję wśród nas pozostawił,
adwentową tęsknotę,
być może ciepło dla naszych słów,
być może promyki radości dla naszych oczu,
być może chęć do ponownego spotkania,
być może otwartość dla naszych serc,
być może miłość dla naszych czynów,
być może kawałeczek nieba w nas, tak ziemskich ludziach.
Amen.