Kazanie według Listu do Rzymian 6,19-23

Kategoria: Opublikowano: 26 kwietnia, 2018

Autor: Pastor dr Karoline Läger- Reinbold (kościół ewangelicko- luterański)

10.08.2004 kościół św. Krzyża w Hannover

 

Nabożeństwo uniwersyteckie

Ze względu na przyrodzoną waszą słabość posługuję się porównaniem

wziętych z ludzkich stosunków: jak oddawaliście wasze członki na służbę

nieczystości i nieprawości, pogrążając się, tak teraz wydajecie wasze

członki na służbę sprawiedliwości, dla uświęcenia. Kiedy bowiem byliście

niewolnikami grzech, byliście wolni od służby sprawiedliwości. Jakiż jednak pożytek mieliście wówczas z tych czynów, których się teraz

wstydzicie? Przecież końcem ich jest śmierć. Teraz zaś, po wyzwoleniu

z grzechu i oddaniu się na służbę Bogu, jako owoc zbieracie uświęcenie.

A końcem tego- życie wieczne. Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć,

a łaska przez Boga dana to życie wieczne w Chrystusie Jezusie,

Panu naszym.

 

Droga wspólnoto!

 

To jest „teologia dla amatorów. Przy czytaniu wersów tego tekstu trzeba liczyć się z dużym niezrozumieniem”- mówi kolega po lekturze tego fragmentu. Tak, on ma rację. Św. Paweł i jego List do Rzymian to trudny tekst, także dla tych, którzy już to studiowali. Jednak rozszyfrowanie tego Listu wcale nie jest takie żmudne. Moja propozycja dzisiaj to: czytajmy po prostu nie samego św. Pawła, czytamy inny, podobny list. Kiedy został napisany, tego nie wiemy, ale należy on do tej samej epoki. Jest to list, który pisała młoda kobieta o imieniu Renata, do swojej przyjaciółki Joanny. Powiedzmy, że żyła gdzieś w małym mieście w Azji Mniejszej. Ale być może wcale nie jest to takie ważne.

 

Renata pisze:

 

Droga Joanno!

 

Stało się, to wielkie przemienienie. Wiesz, jak bardzo tęskniłam za tym momentem, a pomimo tego na koniec miałam bardzo mieszane uczucia. Być może też trochę strachu. To takie trudne wszystko to opisać słowami. To jest przecież pierwszy raz w moim życiu, ze się coś tak radykalnie zmienia. Czy też mówiąc właściwie: nie coś się zmienia, tylko ja jestem tą, która się zmienia, która przechodzi ten duży krok. To było moim marzeniem i wczoraj ono się spełniło.

 

Wiesz, jak bardzo się na to przygotowywałam. To nie było łatwe, potrzebowałam dużo czasu, by rozpoznać co to znaczy. Wszyscy próbowali mi pomóc i wyjaśnić co się ma ze mną stać. Każdy mówił swoje i to mnie trochę myliło.

 

To jest trochę tak jak umieranie, powiedziała Dorota, część ciebie umiera. Ale to , co umiera, co się w tobie kończy, tego nigdy nie będzie ci brakować, ponieważ to są ciemne strony twego życia. To jest wszystko czego ty w sobie nienawidziłaś, twoje złe myśli, twoje negatywne myśli. Wszystko to będzie obmyte jak w kąpieli. Potem patrzysz na ten brud i czujesz się czysta i nowa.

 

To jest tak jakbyś się dopiero narodziła, mówiła Krystyna. Ujrzysz światło świata i zobaczysz wszystko zupełnie na nowo.

Opuścisz ciemne pomieszczenie, które było twoim domem i przejdziesz do nieznanej strefy, gdzie będzie jasno i błyszcząco. Ty poczujesz się wolna, lekka i całkiem zmieniona. Cudowne uczucie.

 

To jest tak, mówi Felicita, jakbyś zaczerpnęła ze źródła, którego wcześniej nigdy nie widziałaś. Byłaś pusta i wyschnięta, byłaś zakurzona i zmęczona, a potem zobaczyłaś wodę, która cię odświeżyła z zewnątrz i wewnątrz. Zobaczyłaś i na własnych rękach poczułaś jej przyjemny chłód i poczułaś smak. Zapomnisz o wszystkich troskach, będziesz wewnętrznie i zewnętrznie odświeżona i odnowiona. Poczujesz się oczyszczona.

 

Ach, Joanno, tak wiele obrazów i porównań, to było jak cos zwariowanego.

 

Potem to co powiedziała Mariam, było dla mnie szczególnie cenne i ważne. To jest tak, jakbyś się całkiem przebrała i zmieniła swój styl. Jakbyś wszystkie stare rzeczy wyrzuciła i ubrałabyś odświętną sukienkę. Wtedy czujesz się kompletnie zmieniona. Najchętniej już nigdy nie wracałabyś do swoich starych rzeczy. I będziesz się starała, by w żadnym wypadku tego nowego ubrania nie pobrudzić czy też zniszczyć. To dzieje się samo z siebie, ty po prostu uważasz.

 

Tak wszyscy mi mówili i opowiadali, ale potem wszystko stało się jasne i wyraźne. Tak, ja chce- powiedziałam głośno. Tak, chcę być ochrzczona i chcę należeć do tego ciała Chrystusa, o którym ciągle mówiliście, do tego ciała, które z tego żyje, bo my wszyscy jesteśmy Jego organami. Chcę raz na zawsze porzucić negatywny obszar władzy i chcę zrobić miejsce w moim życiu dobrej przestrzeni. Dlatego też mój chrzest ma być znakiem, że opieram się temu co moje życie czyni podłym, kiepskim. Ja z całą siłą chcę starać się o to, co obiecał nam Bóg.

 

To powiedziałam potem sama do innych, że to było dziwne uczucie, poważne i bardzo uroczyste. Głęboko w moim sercu po raz pierwszy odczułam tak wielką jasność, tak jakby Chrystus był zupełnie blisko mnie, rozumiesz co chcę powiedzieć? Potem inne kobiety wzięły mnie w ramiona, śmiały się

i mówiły: Tak, jesteś jedna z nas i teraz czujesz to też: jesteśmy święte. Należymy do Boga.

 

To było przed tygodniem. Jestem ochrzczona. Wielkie przeobrażenie. To jest dla mnie ważna data. Kiedy dzisiaj się obudziłam, moją pierwszą myślą było: Należę do Boga. „Ty jesteś święta”, tak mówili inni. Muszę się do tego przyzwyczaić. Ale „święta”- to brzmi jednak ładnie.

 

Tak, teraz muszę zabrać się do pracy. Muszę iść na rynek, być może dzisiaj sprzedam więcej moich materiałów. Interesy nie idą teraz dobrze. Ale tak się dzieje, czasem jest gorzej, czasem lepiej. Potem muszę zatroszczyć się o dom, ty przecież też to znasz! Wszystko pozostało jak dawniej, praca, codzienność, wszystko to samo, czy jesteś ochrzczona czy też nie. Jednak moje życie teraz jest inne. Widzę siebie oczami Boga. Czuję się wolna i myślę bardziej pozytywnie. Jestem zachwycona Bogiem, dosłownie tak właśnie! Moje życie jest piękne. Pozdrawiam cię serdecznie: twoja Renata.

 

Droga wspólnoto!

 

To był ten list. Bardzo prywatny, bardzo prosty. Być może nie na tym samym poziomie teologicznym, jak nasz List św. Pawła do Rzymian, który bardzo cenię. Treściowo są jednak zgodne. Kto jest ochrzczony w imię Chrystusa staje się umarły dla grzechu, tak napisane jest w Liście do Rzymian. Kto jest ochrzczony, ten jedna noga jest już w niebie. My, którzy jesteśmy ochrzczeni mamy udział w życiu wiecznym. I to zmienia sytuację. Stajemy się święci w całkiem określonym sensie, mianowicie dlatego, ponieważ należymy do Boga. Nasze bycie świętym nie czyni nas np. lepszymi czy też wartościowszymi od innych. Ale to nam przypomina o tym, że nasze życie to więcej niż jedzenie, picie, praca i sen. Tu chodzi o płaszczyzny duchowe i nie można ich wypowiedzieć prostymi słowami.

Chrzest czyni te płaszczyzny widoczne i zmysłowo doświadczalne. Jesteśmy teraz ściśle złączeni ze światem Bożym. Teraz możemy żyć jak dzieci światła. Do tego nie potrzeba wiele: Papież Franciszek przed kilkoma dniami podał kilka propozycji, które wcale nie są nowe, za to bardzo godne uwagi ze względu na ich prostotę i jasność: Żyć i innym pozwolić żyć, to znaczy mieć czas dla rodziny, czcić niedzielę i chronić środowisko.

 

Zatem nic skomplikowanego. Tylko prośba, po prostu próbować w życiu każdego dnia być trochę lepszym. Próba, która się opłaca. List Renaty do przyjaciółki Joanny przypomina mi dzisiaj mój chrzest

I to, że on mnie uczynił świętym.

Chrzest uczynił mnie dzieckiem Bożym. I mogę żyć jako dziecko Boże. Obojętnie co jeszcze nadejdzie. Amen.