Kazanie według św. Mateusza 2,13-15.19-23

Kategoria: Opublikowano: 25 kwietnia, 2018

Autor: Dr teologii, dr filozofii Juan Peter Miranda (kościół rzymsko-katolicki)

29.12.2013 w katedrze św. Eberharda w Stuttgart

Święto świętej Rodziny (Fest der Hl. Familie)

 

Wybrać się w drogę- oznacza ryzyko

Fabio Geda, włoski pisarz w swoim bestsellerze „W morzu pływają krokodyle” opisał historię afgańskiego chłopca Enaiatollaha Akbari. Ten dopiero 10 letni chłopiec w obawie przed talibami zostaje przez swoją matkę wywieziony do Pakistanu i tam pozostawiony. Matka powiedziała mu takie oto osobliwe zdania: „Nie czyń w życiu trzech rzeczy, nigdy, musisz mi przyrzec. Po pierwsze, nie zażywać narkotyków, po drugie nie używać broni. Przyrzeknij, że twoje ręce nawet nie sięgną do drewnianej łyżki, jeśli ona ma służyć do tego, by zranić człowieka. Po trzecie: kraść, Co należy do ciebie to należy, a co do ciebie nie należy, to nie jest twoje. Zapamiętaj, że to się w życiu opłaca, miej to przed swymi oczami, jak osioł marchewkę.”

 

Ta trwająca ponad 10 lat ciągła ucieczka – droga cierpienia, była czasem w niektórych miejscach przez chwilę szczęśliwa, dzięki dobrym, pomocnym ludziom. Wreszcie dotarł nasz młody bohater – przy pomocy dobrych, łaskawych ludzi do kraju o obcej kulturze, gdzie miał znaleźć swoje miejsce w życiu.

 

Bóg, którego my chrześcijanie czcimy jako dobrego Boga, wymaga od tego chłopca bardzo wiele i nie tylko od niego. Co to jest zatem za Bóg, ten nasz Bóg?  Moglibyśmy tak zapytać w obliczu tej osobliwej historii, w obliczu cierpiących ludzi i w obliczu dzisiejszej ewangelii. Ewangelia ta tez od nas wiele wymaga, przede wszystkim, jeśli mamy w pamięci urywek o rzezi dzieci w Betlejem.

Bóg nawet od Jezusa, który jest Jego synem wiele wymaga i także od tych, którzy z nim

przystają. Jezusa, Wybawiciela świata, pozostawia po prostu w stajni, by oglądał pierwsze światło świata, dosłownie na marginesie społeczeństwa. Zanim zaczął chodzić – musiał uciekać – tak mówi legendarne opowiadanie – do Egiptu, kraju Izraelitów z dawien dawna. Musiał też z rodzicami przejść pustynię – nie tylko w sensie historycznym, ale też w śmiertelnym niebezpieczeństwie.

 

I my wiemy, co z Wybawicielem świata, Jezusem w końcu się stało. Jego życie kończy się na krzyżu tak jak zbrodniarza, zawieszonego pomiędzy niebem i ziemią z okrzykiem bólu: „Mój Boże, mój Boże czemuś mnie opuścił?” Z takim Bogiem, który od ludzi, także Jezusa i Jego rodziców nie tylko wymaga wiele, ale wszystkiego – z takim Bogiem konfrontuje nas dzisiejsza ewangelia.

 

Jesteśmy jakoś przyzwyczajeni, by myśleć o Bogu w kategorii władzy. On jest wszechmogący, wszystkowiedzący, itd., Tak jest napisane o Nim w katechizmach i wielu modlitwach i pieśniach, które my często bezkrytycznie i bezmyślnie recytujemy.

Tak też nie możemy pominąć pytania: czy On ma za mało władzy, by przeciwstawić się tyranom, począwszy od Heroda? Dlaczego nie wyznacza On im granicy? Pozwala, by Wybawiciel świata musiał uciekać, jakby nie miał innego wyboru. Co zatem liczy się u Boga? Czy władza, bogactwo, przepych, czy nawet przemoc? To jest podstawowe pytanie i odpowiedź brzmi: w żadnym wypadku! U niego liczy się jedynie i tylko miłość: ona jest jedyną władzą, która burzy władze tego świata. Często tęsknimy za tym, by skończyła się przemoc, którą według naszego wyobrażenia można pokonać tylko przemocą albo jeszcze większą przemocą. Usprawiedliwiamy się słowami: jesteśmy pragmatykami, ale tym zdradzamy podstawowe zasady ewangelii. Biblia wie, że miłość jest jedyną władzą, która zmienia ludzi i społeczeństwo, bez zabijania.

 

Bóg pozwala Jezusowi, temu sprawiedliwemu i Jego rodzicom, tym sprawiedliwym uciekać do Egiptu, ale On idzie z nimi. Wprawdzie zamiar autora ewangelii Mateusza jest teologiczny: św. Mateusz uważa, że Jezus musi się udać do Egiptu, by z Egiptu, jak naród Izraela w swojej historii, jako uwolniony lud, teraz jako Wybawca ludzkości przyszedł do ukochanego kraju.

Ta teologiczna podstawa wypowiedzi, że On jest Wybawcą, nie może zostać tylko po prostu recytowana lub zrozumiała tylko w sensie duchowym, ona jest myślą przewodnią. W jej świetle powinno się postrzegać ludzkie sytuacje i jeśli to konieczne powinny zostać zmienione, tak długo jak panuje na świecie ucisk, niesprawiedliwość, pasywność i obojętność wobec cierpienia innych.

 

Powtarzam: bóg wymaga od nas rzeczywiście wiele. A dlaczego? Ponieważ On w nas wierzy. On, Bóg idzie razem z nami! To jest podstawa biblijnej wiary: Tak jak Bóg Izraela idzie z Abrahamem, który na polecenie Boga opuszcza swoją ojczyznę, tak tez czyni Józef, ojciec Jezusa, na polecenie Boga opuszcza ojczyznę i udaje się do obcego kraju. I tak jak Abraham, tak też Józef i Maryja z dzieciątkiem Jezus , bez sprzeciwu wykonują Boże polecenie.

 

Ta ewangelia jest bogata w biblijne powiązania i ma głęboki sens. To pokazuje nam, że my jako chrześcijanie, jako wyzwolona wspólnota wiary mamy nasze korzenie w wyzwolonym ludzie Izraela.

Te tak zwane historie dzieciństwa, tak u Ewangelisty Mateusza jak i u Łukasza chcą nam to wypracować w sercu i w pamięci.

 

To jest jedno – co Ewangelista chce powiedzieć o takich powiązaniach ze Starym Testamentem. Drugie – w naszym urywku końcowym będzie niewyraźne, ponieważ opuszczony jest tekst o rzezi dzieci przez Heroda. Chcę pomimo tego krótko wyjaśnić, ponieważ to jest tez ważne dla Ewangelisty: Jezus i rodzina Jezusa będą przedstawieni jako kontrast do króla Heroda i jego rodziny królewskiej.

Nie wygra władca przemocy, lecz wygra ten biedny, bez użycia siły, kaznodzieja Jezus.

 

I to trzecie uwydatnia jeszcze Ewangelista Mateusz: Po śmierci Heroda – jak mówi nasze opowiadanie – Jezus i Jego rodzice wracają nie do Judei, Betlejem czy Jeruzalem, mówiąc tak, do centrum pobożności, do miejsca kultowego przepychu. Nie, oni wracają do Galilei, skrawka lądu obiecanego, do pogan czy też ludzi, którzy stali się poganami. Tam rozpoczyna Jezus swoje wyzwolicielskie obwieszczanie o Królestwie Bożym. Oswobodzenie czy zbawienie nie przychodzi z centrum władzy, czy to militarnej, politycznej, ekonomicznej czy religijnej. Ono pochodzi z pobocza, z marginesu. Papież Franciszek dobrze to ujął!

On sam – tak mówił- przyszedł z końca świata. Nawołuje kościół do tego, by mieć odwagę, także dojść do marginesu społeczeństwa. Kościół to nie jest chronione miejsce dla poświęconych. Kościół jest otwartą przestrzenią na spotkanie ludzi, ludzi bez różnic. I to będzie miłość, miłość będzie tą siłą, która będzie praktykowana, która będzie przekonywała ludzi do wiary chrześcijańskiej. Dlatego tak ważny jest styl życia, nie dogmaty czy przepisy, instrukcje moralne i faryzejskie ustawy. My powinniśmy papieżowi Franciszkowi być wdzięczni za to, że próbuje on wagę kościoła właściwie osadzić w życie wiary kościoła.

Zbawienie całej ludzkości ma pierwszeństwo przed jakąkolwiek ludzką skalą. To Jezus miał na myśli, kiedy mówił: „To szabat jest dla człowieka ustanowiony, a nie człowiek dla szabatu” (ewangelia św. Marka 2,27).

 

Dzisiejsza ewangelia ukazuje nam, że życie Jezusa już od początku – i to jest sens tak zwanej historii dzieciństwa Jezusa – będzie przedstawione jako egzystencja zagrożona, jako prototyp, że tak powiem człowieka ogarniętego przez śmierć. To tło humanistyczne będzie w tych nieautoryzowanych ewangeliach o dzieciństwie trochę złagodzone. W pseudo- ewangelii św. Mateusza czytamy opowiadanie o naginającej się palmie, która często jest przedstawiana w malarstwie. W czasie ucieczki przez pustynię Rodzina święta odpoczywa pod palmą pełną owoców. Ta nagina się i schyla na polecenie dzieciątka Jezus i proponuje wyczerpanym rodzicom świeże owoce, jeszcze więcej: z jej korzeni, podobnie jak z drzewa życia w raju, wytryskuje świeże i słodkie źródło wody. To piękna i głęboka historia cudu: w przeciwieństwie do ludzi natura śpieszy z pomocą tym uciekającym do Egiptu ludziom.

 

Świętowaliśmy przed paroma dniami Boże Narodzenie. My chrześcijanie powinniśmy wiedzieć, że w naszym środku mamy dziecko uchodźców – Jezusa. To jest wyjaśnienie bankructwa dla wspólnoty świata i narodów, dzisiaj na świecie jak nigdy wcześniej, jest tak wiele uchodźców: 54 milionów według (UNHCR). 46 % uchodźców to dzieci i młodzież poniżej 18 roku życia. Jeszcze raz przytoczę przykład papieża Franciszka, on pokazał odwagę i jako pierwszy urzędowo na początku lipca poszedł do uchodźców Lampedusa. Mówił nawet o: Globalizacji i patrzenia w bok” Tak brzmiały jego słowa na miejscu tragedii, po czym rzucił do morza wieniec w kolorach Watykanu. To duży gest, ale czy coś się zmieniło od tamtego czasu? Wciąż przypływają ludzie, wciąż dużo ofiar nie tylko na początku października (patrz data kazania!). I żadne rozwiązania na przyszłość.

Dzisiejsza ewangelia wystawia nas na próbę. Mamy nadzieję, że chrześcijańska Europa, będzie wstrząśnięta i obudzi się.

 

We wspomnianej książce Fabio Geda, który między innymi poza pisaniem pracuje z młodzieżą z rodzin uchodźców, ten młody Afgańczyk z pomocą dobrych ludzi znaleźć swoją ojczyznę. Ci ludzie nie bali się za nim wstawić i jemu pomóc. W tej książce opisani są ludzie, którzy temu uciekinierowi z całą swoją siłą i możliwościami pomagali. Wciąż na jego drodze pojawiały się , można powiedzieć anioły w postaci ludzi, które pomagają zagrożonym.

Miłość Boża jest władcza i cudowna. Tego Boga uznajemy i czcimy dzisiaj i przez wszystkie dni.

On otwiera drzwi do naszych serc.

Amen.