Kazanie z okazji Wielkanocy na podstawie Ewangelii św. Łukasza 24,36-45
Kategoria: Opublikowano: 10 maja, 2019Autor: Pastor Matthias Zizelmann
17.04.2017 Kościół miejski w Horn
Droga wspólnoto!
„Wielkanoc prześcignęła Boże Narodzenie”, tak można było niedawno przeczytać w gazecie i
usłyszeć w radiu.
„W spożyciu czekolady”, czytaliśmy w doniesieniach dalej.
Czy spowodowane było to stresem?, pytałem siebie.
Lepiej jeść, ponieważ tak mało wiemy.
Lepiej jeść, ponieważ tak mało z tego zauważamy.
Tak, zazwyczaj reagujemy. Widocznie jedzenie pomaga nam ignorować niektóre pytania,
zwątpienia i niektóre depresyjne nastroje.Zwłaszcza, w dzisiejszym drugim dniu świąt Wielkanocy.
Jeśli pogoda nie jest korzystna.
Jeśli dołącza się i wzbudza uczucie: wszystko minęło i nic się nie wydarzyło.
Wielkanoc- tylko święto czekoladowych zajączków?
Czy też coś więcej?
Nasze uczucia w wielkanocny poniedziałek, wcale nie są odległe od uczuć ówczesnych
uczniów Jezusa.
Właściwie już wszystko było, ale to wciąż jeszcze do mnie jakoś nie doszło…
Czy też, nie ma niczego, co mogłoby do mnie dojść?
To, co się potem wydarzyło, kieruje uczniów na ślad, na drogę. Na początku, oni szli z nim,
ale teraz mogą już iść sami.
Bez widocznej obecności Jezusa.
Teraz, jednak, on jeszcze tu jest.
Zadziwiająco blisko.
36. A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: „Pokój wam”.
37. Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha.
38. Lecz, On rzekł do nich: „Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w
waszych sercach?
39 Popatrzcie na moje ręce i nogi: to jestem Ja. Dotknijcie Mnie i przekonajcie się: duch nie
ma ciała ani kości, jak widzicie, Ja mam”.
40. Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi.
41. Lecz, gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich:
„Macie tu coś do jedzenia?”
42. Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby.
43.Wziął i jadł wobec nich.
44. Potem rzekł do nich: „To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem
jeszcze a wami: Musi wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u
Proroków i w Psalmach”.
45 Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma…
Jak można przedstawić Wielkanoc?-
To pytanie, stawialiśmy sobie w mojej wcześniejszej parafii, kiedy planowaliśmy wielkanocny
ogród, na zewnątrz, w naturze, drogę, przez którą prowadziłyby stacje męki Pańskiej.
Wjazd Jezusa do Jerozolimy, ostatnia wieczerza z uczniami, Jego modlitwa, pełna zwątpienia
w ogrodzie oliwnym i uczniowie, którzy wciąż zasypiali, aresztowanie, proces Piłata i Piotr,
który nagle wyparł się Jezusa. Następnie ukrzyżowanie, pośród dwóch zbrodniarzy.
Na końcu, pusty grób- zrobiony imponująco we wcześniejszej winnicy, w podziemiu.
W miejscu, gdzie Jezus leżał paliły się świece, porozrzucane były chusty.
A co potem?
Długo o tym rozmawialiśmy.
Mieliśmy różne pomysły.
Odrzucaliśmy je i zmienialiśmy.
Wreszcie zrobiliśmy tak: opowiedzieliśmy o uczniach, których Jezus spotkał, jako
Zmartwychwstały i którzy wrócili z powrotem sami, jako grupa.
Wybierzmy się więc- aż do punktu końcowego krótkiej wędrówki.
Tam była kawa i ciasto, rozmowy, coś na drogę.
To jest Wielkanoc.
I to czasami „w środku dnia”, jak czytamy w znanym wierszu Marie Luise Kaschnitz.
Wielkanoc- nie przesadna, głośno wykrzyczana radość.
Bardziej jednak cicho i nieśmiało.
Wielkanoc- tak wątpliwa i niedowierzająca.
Nadchodzi powoli i zostaje uznana i przyjęta.
Ale, jednak obezwładniająca, wzruszająca.
Uczniowie, jeszcze roztrzęsieni przez to, co słyszeli i po części widzieli.
Takich widzimy ich w zdarzeniu, które opisuje Ewangelista Łukasz.
Oni są razem, wspominają, rozmawiają. Wiesz, jak to było? Było tak cudownie, kiedy byliśmy
wszyscy razem… teraz wszystko się skończyło. Nie potrafią przegnać, tych ciemnych myśli.
Być może nigdy nie przegonią. Wspominają i przypominają sobie swoje przeżycia. Tak samo,
kiedy się smucimy- z powodu straty kogoś bliskiego.
Potem, całkiem nieoczekiwanie przychodzi Jezus i staje pośród nich.
To nie może być prawda…
Tak nie może być…
Właściwie, jest to niemożliwe…
Jednak słyszą wyraźnie słowa: „Pokój z wami!”
Nie powinny rządzić już zwątpienia i strach, ani ból rozstania, ani smutek panować nad ich
życiem. Teraz powinien szerzyć się pokój. Pokój z tym, co było. I pokój z tym, że teraz będzie
inaczej. Przyjdzie nowe, ten zmarły otrzyma nowe miejsce.
Jednak, to nie jest takie proste.
To jest droga i to całkiem powolna, czasami mozolna, żmudna.
Trochę pod górę szła droga od grobu i z powrotem w naszym ogrodzie wielkanocnym.
Wszystko to jeszcze tu jest- to ciężkie, obciążające, to, co było prawie nie do zniesienia.
I jednakże słyszę te słowa: „Pokój z wami!”
Powolny rozwój, zmiana, przeobrażenie.
I potem jest to dotknięcie.
„Popatrzcie na moje ręce i nogi, to jestem Ja. Dotknijcie Mnie i przekonajcie się: duch nie ma
ciała ani kości, jak widzicie, Ja mam”.
Tak Jezus zaprasza swoich uczniów.
Co mnie dotyka, będzie rzeczywiste.
Czego ja dotykam, nie zostaje dla mnie jedynie teorią.
Nie, on jest tu. Rzeczywiście, faktycznie. Mogę to pojąć. Jezus żyje. I ja z nim.
To będzie odczuwalne.
Żadne przywrócone do życia ciało, żadne zombi, jak czasem wyobrażają to sobie konfirmanci.
To człowiek „ z krwi i kości”.
To nowe, darowane życie, które skompromitowało śmierć. Ja mogę go dotknąć rękami, tak
blisko On jest.
Także, kiedy pozostaje to nierzeczywiste.
Tak nierzeczywiste, jak orędzie wielkanocne na naszych grobach.
Potem jest przecież uścisk ręki, długie i serdeczne uściski.
Ty nie jesteś sam.
My żyjemy- także w obliczu śmierci!
Tę prawdę musimy odczuwać, właśnie też przy otwartych grobach naszych bliskich.
I dlatego szkoda, że dzisiaj często nie idzie się drogą do grobu.
Szybciej odchodzi się do domu i pozostawia się rodzinę bez uściski ręki i bez paru słów
pociechy.
To czasami jest bardzo trudne.
Jest, lecz konieczne, bym mógł pojąć, że nasze życie trzymane jest przez Boga i niepokonane
przez śmierć.
„Czy macie tu coś do jedzenia?”,
Tak zapytał Jezus swoich uczniów. Uczniów, ciągle jeszcze wstrząśniętych.
Radosnych, ale jednocześnie niedowierzająco zdziwionych.
Wyobrażam ich sobie z otwartymi ustami.
Potem razem jedli i pili. Wręcz czuło się zapach smażonej ryby. Słychać było ich rozmowy i
śmiech. Teraz było, jak wcześniej. To było nie tak dawno. Wtedy wszystko było dobrze.
Wesoła, zażyła grupa. Beztroskie, wspólne przebywanie. Szczęście. Wspólna radość.
Teraz jest to wszystko tu.
Jednak to nie jest na dłuższy czas.
To tak, jak właściwie nigdy nie trwa długo coś, co jest piękne.
„Powiem do chwili: Nie mijaj, jesteś tak piękna…”- już Faust Goethes wiedział, że czasu,
właśnie tego szczęśliwego, nie można zatrzymać. On szybko przemija.
Dla uczniów, po tym cudownym spotkaniu, wszystko będzie inne.
Nie zawsze wszystko będzie dobrze, tak możemy przyjąć. Trudności i wyzwania, lęk i troska,
też zwątpienia- wszystko to znowu przyszło.
Nie wszystko zostało, jak wcześniej, po staremu.
„Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma…”
Tak kończy się nasz tekst kazania.
Tak, więc dopiero zaczyna się Wielkanoc. Przez to, że możemy uporządkować, co słyszeliśmy
i co widzieliśmy, że my uczymy się zaufania.
Zaufania do Boga, który jest Stwórcą całego życia, który stworzył niebo i ziemię i mnie i ciebie
powołał do życia.
Jest On wierny swojemu przymierzu, temu, co obiecał i jak zapowiedział, że On „Dzieła
swoich rąk nie opuści”.
Uczniowie to właśnie przeżyli.
I dzięki temu, mogli dalej żyć.
Przeciwko, pomimo wszystkim wątpliwościom.
Pomimo wszystkich trudności.
Taka może być też dla nas Wielkanoc i to jeszcze w wielkanocny poniedziałek.
Wtedy, jeśli spotka nas Zmartwychwstały. On otworzy nam oczy i my zrozumiemy, co
czytamy i czego słuchamy. Zrozumiemy i będziemy mogli to pojąć.
I na tym będziemy mogli budować nowe życie.
Zadziwiające.
Czasami szukanie po omacku.
I jednak, wciąż znowu pełne miłości: Jezus żyje i ja żyję z nim.
Młoda poetka wyraziła to całkiem trafnie, tak uważam. Oto jej słowa:
„Tak, ty leżałeś na ziemi.
Tak, połamano ci kości!
Opluto cię, wyśmiano, okłamano.
Tak, ty przepłakałeś całe noce.
Tak, ty upadłeś.
I tak, kiedy leżałeś, deptano po tobie.
Ale hej, popatrz na siebie:
Ty znowu powstałeś.
I teraz jesteś tu.
Ja mówię: Bądź dumny z siebie!
Ty osiągnąłeś coś wielkiego.
Ja mówię: Przypomnij sobie!
Nie zawsze było lekko.
Ja mówię: Mój Boże, jaki jesteś piękny.
Ty promieniujesz od środka.
Ja mówię: Moje dziecko, bądź pewne,
że ty jeszcze dzisiaj potrzebować będziesz uśmiechu.
Ja przecież wcale nie powiedziałem, że od teraz będzie lżej.
Życie jest dla ciebie czasami nieżyczliwe.
A ty sobie postawiłeś wysoką poprzeczkę.
Ale bądź, co bądź, powiedziałem: Ty jesteś tu”.
Możemy to powiedzieć o Jezusie.
Ale, jeśli go spotkamy, także o sobie, ponieważ jest Wielkanoc.
A pokój Boży, który przewyższa cały rozum, niech zachowa wasze serca i umysły w Chrystusie
Jezusie.
Amen.