Kazanie z szeregu „Dokładnie słuchać Luthra”
Kategoria: Opublikowano: 26 kwietnia, 2018Autor: Pastor i dyplomowany teolog Andreas Dreyer (kościół ewangelicki)
05.02.2017 w Stolzenau
Nabożeństwo / Kazanie z szeregu „Dokładnie słuchać Luthra”
Nabożeństwo z tematami na rok reformacyjny w okręgu kościoła Stolzenau- Loccum.
„Chrześcijanin jest wolnym panem nad wszystkimi rzeczami i nikomu nie jest poddany.
Chrześcijanin jest służebnym sługą wszystkich rzeczy i każdemu poddany”.
(z dzieła Luthra „O wolności chrześcijanina”, 1521).
Droga wspólnoto!
Chrzest i wolność- być może zaskoczyło was to motto, czy temat dzisiejszego nabożeństwa.
Chrzest i wolność- czy to rzeczywiście idzie w parze, czy można to razem w ogóle zestawić?
Czy nie są to dwa diametralnie przeciwne pojęcia?
Surowo pobożny, ewentualnie bardzo surowo wierzący ewangelik, myślimy być może o fundamentaliście w Ameryce- on nasze motto tak by skomentował:
„Wraz ze chrztem, ty należysz teraz do Boga, będziesz jego własnością. Już nie będziesz tak wolny, jak wcześniej, musisz się trzymać przykazań i reguł, praw i norm, ponieważ tego się wymaga od ochrzczonego chrześcijanina. Twoja wolność w najlepszym wypadku jest tylko wolnością względną. Wprawdzie jest to dla nas ludzi dobre, tak być złączonym z Bogiem, ale nie powinniśmy łączyć tego z pojęciem wolności”.
Dzisiejszy nowoczesny człowiek, który nastawiony jest krytycznie do kościoła, a dotyczy to nie małej części ludzi w naszym kraju, np. wolnomyśliciel- on będzie nam zarzucał:
Wasz system kościelny automatycznie ludzi zniewala. Chrzczone są niepełnoletnie dzieci, potem są wychowywane w określonej formie z określonym celem, zamiast niezależnie je wychować, by później one same rozstrzygnęły czego chcą i do czego chcą należeć.
Z lekcjami religii też nie jest lepiej, tu trzeba zdecydować do jakiej grupy chce się należeć i wtedy trudno już się przeciwstawić- zwłaszcza wśród młodych, gdy mają oni wątpliwości dotyczące wiary.
Rodzice też nie tolerują wątpliwości i innego zdania. Wasze piękne święta nie można nazwać świętami wolności, ponieważ powiązane są z wieloma obowiązkami…
Poza tym wasze kościoły za bardzo są powiązane z państwem, co też nie czyni je wolnymi…
A my, my bylibyśmy najpierw bezradni i musielibyśmy wszystko przemyśleć i posortować nasze argumenty…
I wtedy przed 500 laty przychodzi mnich i teolog i mówi, że chrzest i wolność należą do siebie, są nawet wzajemnie uwarunkowane i chcę to wam z Pisma świętego z pism Pawła ugruntować i wyjaśnić…
To mężczyzna, który sam siebie nazwał „wolnym”, sam zmienił swoje nazwisko, które pierwotnie brzmiało „Luder”, (możemy to zrozumieć, bo w j. niemieckim „Luder”- znaczy dureń, łachudra).
Mężczyzna ten nazwał się Luther, według greckiego słowa eleutheria, co nie znaczy nic innego, jak wolność.
On mógł naturalnie ludziom wiele opowiedzieć. Zakładam jednak, że Luther poważnie traktował to, co mówił, był przekonany o tym, co myślał i pisał. Wiemy o tym też z innych źródeł. Był on poważny, sumienny, przekonywujący, z gruntu uczciwy, przy wszystkich słabych stronach, które przecież mógł mieć.
Jednak o jaką wolność chodziło Luthrowi? Jaką wolność miał na myśli?
Przemyślmy najpierw, jaką wolność ludzie wówczas w ogóle znali, w tym czasie, u końca średniowiecza, w tym ciemnym czasie, w czasie wielu uzależnień i niewoli, zobowiązań, ślubów, przysięg i powiązań.
Tak, by zrozumieć o jakiej wolności Luther mówił, musimy się wcielić w człowieka czasów Luthra, którego po prostu nazwiemy Georg.
Georg jest pańszczyźnianym chłopem w majątku swego pana. Nigdy nie chodził do szkoły. Nie miał w domu książek, ponieważ nie umiał czytać, ani pisać. Był zatrudniony u swojego pana i od niego uzależniony. Nie mógł opuścić kraju, ponieważ nie miał paszportu, nawet jeśliby miał, to brak mu było pieniędzy. Ze zbiorów dużą część oddawał księciu i kościołowi. Jemu i jego rodzinie zostawało tylko tyle, by móc przeżyć. Brakowało mu zupełnie pieniędzy, które mogłyby dać mu trochę wolności. Te kilka monet, które miał, próbowano mu odebrać w kościele, kusząc go odpustami, które rzekomo zapewnią zbawienie duszy.
Kaznodzieje zamiast mówić o wolności, mówią tylko o lęku i bojaźni, nakreślając Boga.
Zatem zupełnie przeciwnie, niż myślał i mówił Luther…
Georg w rzeczywistości żył w ciągłym poczuciu strachu, nie żył w poczuciu wolności. On tak naprawdę nie wiedział wcale, co można sobie pod tym pojęciem wyobrazić.
On bał się swojego księcia, bał się kościoła, chorób, nieurodzaju. Bał się, że zostanie ukarany i zamknięty. Tak, nasz Georg bał się burz i innych katastrof, a nawet bał się Boga, ponieważ Bóg karze i się mści.
On wolności nie mógł sobie wyobrazić. Być może, gdy widział lecącego ptaka. Wolny jak ptak, czy też: wolny jak ptak, ale bez pana, więc też bez jakiejkolwiek ochrony. To przecież też nic dobrego…
Co za świat przewrócony do góry nogami!
I ten właśnie Georg, mniej lub więcej przez przypadek trafił na nabożeństwo w Wittenberdze, które odprawiał ten legendarny Luder- Luther. Słyszał on o nim w swojej wsi i obiecał sobie, że wybierze się kiedyś na to nabożeństwo. Dotarł więc do tego miasta i ukradkiem wszedł do ogromnego kościoła- a tam usłyszał pierwszy raz o wolności. O wolności „dzieci Bożych”.
Mówiąc „dzieci Boże” Luther nie miał na myśli żadnej sekty, ani kilka wybranych osób z Biblii, lecz- przynajmniej tak mówił- miał na myśli rzeczywiście wszystkich, którzy należą do kościoła.
Mówił: Ponieważ wy jesteście ochrzczeni, a chrzest ten czyni was częścią kościoła, czyni was dziedzicami, właśnie dziećmi Bożymi.
I do tych dzieci Bożych należy też on, Georg, prosty sługa ze wsi. Prawie nie można tego pojąć.
A Luther mówił dalej, o tym, że my, ludzie przed bogiem jesteśmy wolni, że jesteśmy kochani, kochani przez Boga. Tego wcześniej Georg nigdy nie słyszał.
Z reszty mowy Georg zrozumiał tylko kilka małych fragmentów. Tak wiele nowego go przytłoczyło, nowe pieśni w j. niemieckim, brzmienie organów, nowy ołtarz, który namalował Cranach i wiele innych jeszcze rzeczy…
Usłyszał jeszcze, że my nie stoimy pod prawem, lecz jesteśmy wolni, wyzwoleni z niewoli.
Luther nie mówił tak po prostu, on cytował też Biblię. Słowo Boże!
Zatem on tego nie wymyślił, lecz opracował na podstawie Biblii.
Georg był zdezorientowany. Na chwiejnych nogach opuścił kościół. W jego głowie huczało. Kiedy wchodził tu przed 2 godzinami był innym człowiekiem. Teraz jego światopogląd się załamał. To, czym do tej pory się kierował, okazało się fałszywe.
Właściwie jego wiara, jego obraz świata, jego obraz Boga, po takim nabożeństwie powinny zostać wzmocnione i utwierdzone. Jednak jest dokładnie odwrotnie, on jest głęboko zdezorientowany.
Czy to wszystko, co do tej pory mu mówiono, czy to wszystko jest nieprawdziwe, fałszywe?
Tak, z jednej strony jest zachwycony- z drugiej zaś strony, to wszystko nowe budzi w nim nowy rodzaj lęku. Do tej pory myślał, że wszystko ważne i rozstrzygające leży w rękach księcia i księdza. Oni za niego myślą i działają. On musiał robić tylko to, co mu kazali. Resztą nie powinien się troszczyć i zajmować.
Czy więc jego dotychczasowe życie było fałszywe?
Czy on wszystko pojmował błędnie?
Czy on może zaufać temu kaznodziei z Wittenbergii, czy też on chce, tylko w inny sposób dostać jego pieniądze?
Georg waha się. W domu rozmawia o tym ze swoją żoną Gretą, która też wierzy w Boga. Ona jednak nie zna Biblii, a łączy z nią tylko słowa łacińskie, które są czytane w kościele. Na początku Greta nie jest dla Georga żadną pomocą, ona nie może zrozumieć dlaczego Georg jest tak roztrzęsiony, taki zmieniony. On próbuje jej własnymi słowami wyjaśnić, co usłyszał od tego doktora Marcina.
I oni zaczynają o tym rozmawiać.
Po jakimś czasie Greta powiedziała: Czy myślisz, że ja też mogłabym tam z tobą pójść, czy nie będę tam za bardzo rzucać się w oczy? Czy na tym nabożeństwie są też kobiety? Nie, to nie jest tak, jak w naszej wsi- odpowiedział Georg-, gdzie każdy ma swoje miejsce. Tam jest wiele kobiet i ten Luther też ma kobietę.
W następną niedzielę idą razem do Wittenbergii. Mają szczęście, Luther znowu głosi kazanie, nawet znowu mówi o chrzcie. Czyta o tym z Biblii: „Czy wy nie wiecie, że ci, którzy są ochrzczeni, należą do tego samego ciała! Jedno ciało, wielu członków. I żaden nie może egzystować bez tego drugiego. My wszyscy należymy do Boga i jesteśmy w Nim i przez Niego powołani do wolności”.
Czy to rzeczywiście dotyczy też nas?, zapytała Greta podczas drogi powrotnej. My jesteśmy przecież tylko małymi, pańszczyźnianymi chłopami?
Tak, Luther tak powiedział: To nie jest decydujące, czy nasza wiara jest wielka, czy mała. Rozstrzygające jest to, że Bóg uczynił nas wolnymi z Jezusem Chrystusem i, że On zawarł z nami przymierze. Tak to zrozumiałem- odpowiedział Georg.
W ciągu tygodnia życie Georga i Grety pozostało takie samo jak dawniej. Ta sama praca, taki sam trud, ta sama pogarda przez panujących, której muszą doświadczać, te same zastraszające słowa i gesty. To zewnętrzne życie zostało takie samo.
Ale to wewnętrzne życie, to się. zmieniło. Oni otrzymali wewnętrzną wolność. Oni teraz wiedzą, że ostatnie słowo należy do Boga. Bóg czyni nas wolnymi od powiazań tego świata, od prawa tego świata. Oni zaufali w to ostatnie słowo Boga.
I to czyni nas wewnętrznie wolnymi, to stare nie może już dłużej dominować. Bowiem, sam Bóg chce nas uczynić ludźmi wolnymi, także, jeśli innym się to nie podoba.
Odtąd, jeśli czas im na to pozwalał, chodzili do Wittenbergii, do doktora Marcina, by słuchać jego kazań, orędzia. O tym rozmawiają. Na tym budują życie. Temu ufają.
Oni teraz już wiedzą, że jesteśmy i zostaniemy dziećmi Boga, ukochanymi, akceptowanymi i wolnymi od powiazań tego świata. Amen.