,,Pojednajcie się z Bogiem”
Kategoria: Opublikowano: 22 listopada, 2017Autor: Pastor Jens Burgschweiger (kościół ewangelicki)
Kazanie według 2 Listu do Koryntian 5,19.20
23.10.2011 w kościele św. Maryji w Minden
Z okazji uczczenia rocznicy rozbicia bombowca „Grease Ball” nad Dankersen 26 listopada 1944 roku w obecności krewnych zmarłego wówczas członka załogi bombowca Teda Raybolda z Kentucky/ Ameryka.
To uczczenie i spotkanie zostały zorganizowane przez „Rotary- Club Minden- Bad Oeynhausen z inicjatywy Amerykanów.
Nabożeństwo będzie odprawione w dwóch językach, kazanie będzie tłumaczone dla rodziny w j. angielskim.
„Bóg bowiem w Chrystusie jednak świat ze sobą, nie poczytując ludziom ich grzechów, nam zaś przekazując słowo jednania. Tak więc w imieniu Chrystusa spełniamy posłannictwo jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień:
,,Pojednajcie się z Bogiem” (2 List do Koryntian 5,19.20)
Droga wspólnoto!
Jeśli się – mówiąc językiem Bertolta Brechta- o sobie mówi jako o ‘nowej generacji”, która zna ten przeszły czas tylko z książek historycznych i z opowiadań, natrafia się szybko na podejrzenie dalekiej od doświadczenia naiwności.
„Dobrze ci się mówi”, osadza czasem kogoś starszy człowiek.
I ma w tym rację.
Ponieważ przecież to prawda: ja jako dziecko nie musiałem żadnej nocy mojego życia spędzać w schronie. Nie przeżyłem strachu i przeraźliwego wycia syren, nie widziałem palonych domów, spalonych ciał, gruzów, dymu i zgliszcz. Nie przeżyłem lęki utraty życia. To wszystko nie żyje we mnie jako część mojego doświadczenia, mojego „ja”, to nie wyryło się na zawsze w mojej duszy. Ja wojnę znam tylko z telewizji.
Także lek i strach amerykańskich chłopców w ich żelaznych maszynach- większość z nich nie napędzał fanatyzm, nienawiść czy uczucie osobistej wrogości lecz tylko chcieli spełnić swój patriotyczny obowiązek. Te lęki tych dużych chłopców, którzy mogliby być moimi synami, ich strach tam pod chmurami, strach przed śmiercią, lek, że nie wrócą już do matki- to także jest dla mnie obce.
„Temu lekko się mówi”. Tak to jest.
A jednak znowu też tak nie jest.
Ponieważ wcale nie przychodzi mi lekko mówić o czymś co dla wielu związane jest z głębokimi emocjami.
A kiedy czytam… w notatkach Teda Raybolda… o „Teddy”, o jego wujku,… jak opuścił gimnazjum mając 18 lat- widzę wtedy przed sobą moich uczniów-, jak Teddy na wiosnę 44 roku wstąpił do Air Force, ponieważ jego marzeniem było zostać pilotem. Potem jednak został strzelcem w „Grease Ball”-
i kiedy w ostatnim liście do domu pisał: że przygotowuje się właśnie na swoją 13 akcję, „być może”- tak pisał- „być może mojej ostatniej”.- Rzeczywiście była to jego ostatnia akcja. Teddy właśnie skończył 19 lat, kiedy rozbił się nad Dankersen…, jego matka w domu, która- jak wszystkie matki, które straciły dziecko- nigdy nie przeboli śmierci swego „Baby Boy”… wciąż będzie czytała jego listy, które trzymała obok Biblii na kominku. … Kiedy to wszystko czytam, wtedy czas ten nagle przybliża się do mnie. A mówieni o tym wcale łatwo mi nie przychodzi.
I obojętnie czy to Amerykanin czy Niemiec czy członek innego narodu- Teddy zawsze będzie przedstawicielem tych wszystkich młodych mężczyzn, którzy mając przed sobą całe życie – stracili je w bezsensownej wojnie, a w swoich rodzinach i nie tylko pozostawili pustkę, która dzisiaj jeszcze daje o sobie znać.
Jestem bardzo wdzięczny, ze nasi amerykańscy przyjaciele są tu dzisiaj z nami.
To są znaki człowieczeństwa w tym nieludzkim czasie.
To jest postrzeganie żołnierzy przeciwnych armii- jako ludzi. To są jak tu na tym pamiątkowym kamieniu wyryto- znaki „dobroci, respektu i współczucia”, które ukazują godność w obliczu bliźniego.
„Tajemnicą uzdrawiania jest wspominanie”- mówi przysłowie żydowskie.
Czy też mówiąc słowami z poezji Brechta: „Do nowej generacji”.
„Wy, którzy będziecie wynurzeni z rzeki
w której my zaginęliśmy
Pamiętajcie
Kiedy mówicie o naszych słabościach
Także o tym mrocznym czasie
Którego nie przeżyliście. (…)
Lecz jeśli do tego dojdzie
Że człowiek człowieka będzie pomocnikiem
Myślcie o nas, pamiętajcie o nas
z wyrozumiałością”
„Tajemnicą uzdrawiania jest wspominanie, przypominanie”.
I ja dodaję: „Tajemnica wspomnienia jest przebaczenie”.
Ponieważ dopiero przebaczenie pozwoli, by ze wspomnień powstał nowy początek i otworzył drogę do przyszłości.
Zatem przebaczenie. I właśnie przebaczenie pośrodku naocznej bezkompromisowości świata.
Spróbujmy zrozumieć co to znaczy.
Najpierw: Przebaczenie to więcej niż ludzka możliwość. Ono jest najpierw i zasadniczo rzeczywistością Boską.
„Bóg w Chrystusie jednał świat ze sobą, nie poczytując ludziom ich grzechów, nam zaś przekazując słowo jednania”– pisał św. Paweł.
To trzeba najpierw pojąć.
Słowo o przebaczeniu jest słowem podnoszącym na duchu. Pozostanie słowem podnoszącym na duchu. Było też słowem, które podnosiło na duchu.
Także i w 1944 roku.
Pomimo wojny. Pomimo wrogości. Pomimo terroru bomb. Pomimo setek tysięcy przypadków śmierci i zdeprawowania.
Słowo przebaczenie pozostaje podnoszącym na duchu. Było realnością. Było rzeczywistością Bożą pośrodku całego nieprzejednania świata. To jest nie do pojęcia.
To słowo pozostało obowiązujące i ważne, chociaż nikt tego słowa nie wymawiał. Chociaż było ono wymazane. Ze słownika okrutników.
Gdzie bylibyśmy dzisiaj, gdybyśmy uwięzieni byli w naszych grzechach i grzechach naszych ojców?
Gdzie bylibyśmy dzisiaj?
Jeśli słowo przebaczenie nie byłoby wśród nas i nie podnosiłoby nas na duchu?
Słowo przebaczenie było martwe. A jednak żyło dalej. Nie do pojęcia, ale jednak prawdziwe. Ponieważ w głębi ludzkiej rzeczywistości- rzeczywistość Boża- „sub specie contraria” – także egzystuje w obliczu przeciwności.
Przedstawię teraz obraz, przyznaję, trochę surrealistyczny:
Wyobrażam sobie koncert. W programie jest walc Mozarta. Na nutach muzyków:- Mozart. W palcach muzyków:- Mozart. W ich sercach tak czy owak.
Potem dyrygent. Co on robi, czy zwariował? Podnosi batutę i dyryguje. Marsz wojenny.
„Sztandary wysoko…” Muzycy wahają się, patrzą zdziwieni. I wtedy pierwszy skrzypek intonuje marsz i jeden po drugim dołączają się inne głosy.
Słuchacze- nastawieni na Mozarta- są poirytowani, ale zwariowany dyrygent wszystkich oczarowuje. Słuchacze klaszczą, zaczynają w takt marszu śpiewać.
„Sztandary wysoko…”
Zapomnieli już o Mozarcie. Marsz, zwariowany dyrygent, zapaleni muzycy, śpiewający tłum- to jest realna rzeczywistość.
Ale czy to faktycznie jest jedyna realna rzeczywistość?
Mozart przecież pozostaje. W palcach muzyków. W ich sercach. Pozostaje- nie w masie ludzi, ale w każdym pojedynczym z nich. Jako przytłumiona tęsknota. Jako wyparty.
Ale jednak rzeczywisty.
Mozart pozostaje- także jeśli na scenie życia będzie grane coś innego.
Słowo przebaczenia pozostaje. Pozostaje także i w 1944 roku. Pośród wrogości wojny, terroru. Słowo żyło dalej. Nie można go było zabić, nawet na rozkaz.
Dlaczego żyło ono dalej? Ponieważ żył Ten, w którym słowo to przybierało postać.
Słowo przebaczenia pozostało, ponieważ Chrystus pozostał. Bezsilny. Ukrzyżowany. Zmarły i pogrzebany,- tak umierający w każdej ofierze. Pogrzebany też z każdym żołnierzem, mężczyzną, kobietą, z każdym dzieckiem.
W każdym z nich żył Chrystus. Cierpiał Chrystus. Umierał Chrystus. A jednak nie można go było uśmiercić.
Jedna ze świadków przypomina sobie:
„Z zaciekawieniem przeczytałam artykuł o rozbiciu samolotu amerykańskiego nad Dankersen. Dobrze sobie przypominam o tych także dla nas dramatycznych minutach.
Żyłam wówczas w obszarze, gdzie runął samolot. Palące się jeszcze skrzydło zataczając się ślizgało się ponad domem, w którym mieszkałam. Łąka obok i pola dookoła usiane były częściami samolotu.
Najgorszym przeżyciem był widok zabitego na skraju drogi. Był to ciemnoskóry młody, ładny mężczyzna. „Czarnego” przedstawiałem sobie zawsze jako brzydkiego. Zabity miał na ręce piękny zegarek. Żal mi się go zrobiło, chociaż uczono mnie, ze wrogów trzeba nienawidzić. Jeśli chcecie to mogę narysować, gdzie on leżał, a także mogę odtworzyć kompleks domów nad, którymi spadła maszyna. Moje uczucia były wówczas podzielone. Mój ojciec w maju 1944 roku został rozstrzelany jako dezerter. To wywarło duży wpływ na świat uczuć dziecka”.
To przeżycie młodej dziewczyny, konfrontacja z zabitym zdjęła je z oczu tę ideologiczną zasłonę.
Po raz pierwszy dziewczyna ta widzi Amerykanina. Ale to nie jest wróg, którego nauczyła się nienawidzić. Ona widzi człowieka „młodego, ładnego mężczyznę” z pięknym zegarkiem. Ona nie odczuwa żadnej nienawiści czy satysfakcji. O wiele bardziej podziw i współczucie. Być może ten młody Amerykanin mógłby być nawet jej przyjacielem!
Miłość, przebaczenie- w sercu dodały jej otuchy. Z jej uczuć i odczuć i wrażeń mówi słowo przebaczenia.
To nie ta dziewczyna zgadza się na przebaczenie, to nie ona się na nie decyduje. To ją dotyka przebaczenie. Z głębokości jej duszy mówi Chrystus.
„tak więc w imieniu Chrystusa spełniamy posłannictwo jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień. W imię Chrystusa prosimy: Pojednajcie się z Bogiem”.
Posłannikami w imieniu Chrystusa. Posłannikami przebaczenia z Bogiem- to jesteśmy my, zanim jeszcze nimi się stajemy.
Słowo to- przebaczenie- wytrzymuje także naszą przeszłość, nasze nieprzejednanie, wytrzymuje naszą wrogość.
Ale właściwie zawsze czeka ono na to, żebyśmy na to słowo odpowiedzieli. Odpowiedzieli naszym życiem, naszym myśleniem i naszym działaniem.
Przejdźmy do teraźniejszości. Pamiętacie jaki wstrząs przeżyli Norwegowie po zamachu na wyspie Utoya 23 lipca?
„Nasze ulice dzisiaj wypełnione są miłością”- wołał norweski książę Haakon przed ok.150.000 ludzi w Oslo. Trzy dni po tym jak skrajny prawicowiec, Norweg zabił 76 dzieci, młodzieży i innych, kierując się chęcią mordu i nienawiści na co ludzie w prawie wszystkich norweskich miastach odpowiedzieli „pochodem z kwiatami”: masowo wychodzili z kwiatami na ulice.
Premier Norwegii Jens Stoltenberg mówił, że jest całkiem pewne, że Norwegia „zdała egzamin”- powiedział tak, kiedy widział te tłumy, które zebrały się przed ratuszem w Oslo. Szef rządu krzyczał jak rzadko: „Odzyskamy znowu nasze bezpieczeństwo”. A książę Haakon wyzbył się swojej królewskiej powściągliwości. „Po 22 lipca nie ma już wymówek, jeśli chodzi o walkę o wolne i otwarte społeczeństwo”- mówił.
Jako odpowiedzi na przemoc nie słyszano od księcia zaciekłości czy wołania o najwyższą karę, lecz dwukrotne wypowiadane zdanie: „Dzisiaj nasze ulice wypełnione są miłością”. Swoim słuchaczom powiedział, że nie można tego okropnego mordu cofnąć- „ale możemy wybrać to co on z nami może zrobić”.
Nienawiść wykrzykuje. Miłość przezwycięża, pokonuje. „Nie pozwól się pokonać przez zło lecz przezwyciężaj zło dobrem”. Tak mówi też św. Paweł.- Być może to jest droga, żyć według przebaczenia Chrystusa. Być posłannikiem przebaczenia. To na pewno nie jest proste, ale jednak.
Dzisiaj nie jest inaczej niż wówczas. W listopadzie 44 roku.
Pogrzeb młodego mężczyzny z „Grease Ball”. Wystrojem grobu zajął się pastor Gluer. Mówi się, że to zaszczyt. To działanie, które postrzega człowieka. Także i znak przebaczenia. Ponad całą wrogość.
Nabożeństwo to kończy się na cmentarzu. Uroczystość kończy się pamięcią o ofiarach. Nie ofiarach ojczystego kraju lecz ofiarach przeszłości. Ta uroczystość powinna być znakiem przebaczenia, przyjaźni i pokoju.
Kamień z napisem pamiątkowym przypomina o tych 7 młodych Amerykanów, którzy zginęli.
Położono także wieniec na grobie niemieckiego pilota samolotu myśliwskiego Siegfrieda Meyera na cmentarzu północnym. Tym samym uczczono pamięć 26 niemieckich żołnierzy, którzy zginęli 16 listopada 1944 roku.
Wszyscy byli ofiarami a nie bohaterami.
Być może jeden jednak był bohaterem. Mianowicie Teddy Raybold.
On- przez przypadek nacisnął guzik uwalniający bomby.
Skutkiem tego cała eskadra wypuściła bomby. 30 ton bomb spadło na otwarte pole, 15 mil przed celem ataku. Z militarnego punktu widzenia- katastrofa.
Patrząc jednak po ludzku- nawet jeśli przypadkowy- to czyn bohaterski. Od tych bomb w każdym razie nie zginął żaden człowiek.
Jeśli tak to przemyślę- z przysługującą mi naiwnością „nowej generacji” to dojdę do następującego wniosku:
Teddy Raybold jest rzeczywiście bohaterem, według mnie prawdziwym wojennym bohaterem.
I też z pewnością raz na zawsze posłannikiem przebaczenia.