Środek przeciwbólowy
Kategoria: Opublikowano: 22 listopada, 2017Autor: Pastor Keith Gandy (związek zborów ewangelicko- wolnokościelnych)
Kazanie według 1 Listu św. Piotra 2
03.02.2013 we wspólnocie Baptystów w Aschaffenburg
Dzisiejsze kazanie jest ostatnim dotyczącym serii tematów o „Środku przeciwbólowym”.
Poszukajcie, proszę razem ze mną drugi rozdział 1. Listu św. Piotra.
W ostatnich 2 tygodniach stwierdziliśmy, że:
Próbujemy unikać bólu fizycznego, kiedy łykamy tabletkę. Jednakże wiemy też, że istnieje też ból psychiczny, który jest częścią naszego życia.
Istnieje też cierpienie emocjonalne, które spotyka nas na całkiem innych płaszczyznach.
W pierwszym tygodniu stwierdziliśmy, że: Ludzie zranieni ranią innych ludzi. Ludzie oswobodzeni, wyzwoleni, oswobadzają, wyzwalają innych.
Ci, którzy doznali głębokich zranień, głębokiego cierpienia- często z ofiary stają się- sprawcami.
Osoba, która przeżyła coś negatywnego, nosi to w sobie, to po pewnym czasie może prowadzić do złości i goryczy. Osoba ta rozwija strategię, życiową strategie, która pozwoli jej przetrwać. Przez to będzie ona wydalać na zewnątrz gorycz i złość.
Wszystkie jej związki z innymi będą zatrute. Zranieni ludzie ranią ludzi.
Przed dwoma tygodniami próbowaliśmy ten temat pogłębić. Pytaliśmy siebie: Dlaczego się kłócimy?
Podsumowaniem było to, że wielu z nas zrozumiało, że w głębi duszy też jesteśmy dotknięci, zranieni.
Jakub powiedział następujące słowa:
Dlaczego istnieją spory i zwady? Dlaczego istnieje złość i nieporozumienia?
Powodem jest to, że ja nie dostaję tego czego chce.
Ja mam żądania, pragnienia, tęsknoty, chęć czegoś i ponieważ to nie zostaje spełnione, jestem gotowy ranić innych i obrażać. Chcę naciskać, manipulować, kłamać, przesadzać i nie wiem co jeszcze, by tylko spełnić moje egoistyczne życzenie, zaspokoić moją chęć.
Kłótnia powstaje, ponieważ nie otrzymuję tego czego chcę.
Dzisiaj weźmiemy pod uwagę inną płaszczyznę.
By wam to przybliżyć dam przykład z życia codziennego.
Mam w moich rękach, moim zdaniem, jedno z najlepszych wynalazków naszych czasów.
Zapytacie, co to jest? To jest otwieracz do puszek. Zobaczcie jakie ja mam wyobrażenie wartości.
Wszystko co ma związek z jedzeniem- jest super!
Przypuszczaliście pewnie, że chcę tu mówić o technologii, o czymś szczególnym- nie, wcale nie, ja lubię wszystko co ma związek z jedzeniem. Następnym najlepszym wynalazkiem naszych czasów jest dla mnie kuchenka mikrofalowa.
Jeśli doszłoby do tego, że moja żona umarłaby przede mną- chociaż mam nadzieję , że tak się nie stanie- wtedy otwieracz i kuchenka mikrofalowa decydować będą o moim losie.
Te dwie rzeczy czynią moje życie prostszym. One czynią je przyjemniejszym. Nie tak skomplikowanym.
Być może ty masz inne zdanie, ale mogę się założyć, że to co uważasz za najlepszy wynalazek wszech czasów- jest to coś co twoje życie czyni lżejszym i przyjemniejszym.
Kupujemy rzeczy, cenimy je i jesteśmy gotowi dać za nie duże pieniądze, ponieważ one upraszczają nasze życie.
Chcę powiedzieć, że ja nie mam nic przeciwko temu. Jestem za tym.
Mam nadzieję, że ty znajdziesz w swoim życiu wiele rzeczy, które uproszczą ci życie i sprawią, że będzie lżejsze niż było do tej pory. Jeśli jednak orientacja skierowana jest tylko na wygodne, komfortowe życie, to być może popadniemy w kłopoty i konflikt.
Kiedy my, szczególnie jako rodzice mamy ten cel, by mieć proste, wygodne i komfortowe życie – wtedy to też przekażemy naszym dzieciom i wnukom.
Cele takie jak: „chcę być tylko szczęśliwym”- coś wyrażają, coś przekazują.
To może znaczyć: Ty jako partner w małżeństwie jesteś zagrożony, być może poszukam sobie innego towarzysza, jeśli nie jestem szczęśliwy, jeśli ty nie uczynisz mnie szczęśliwym. Na twoich plecach ciąży ta odpowiedzialność: zawsze muszę być szczęśliwy, muszę być zawsze happy. Kiedy nie będę happy, będzie zamiana. Ktoś nowy będzie brany pod uwagę.
Jeśli uważam, że moje miejsce pracy nie jest szczęśliwe, zmienię nie tylko partnera w małżeństwie, ale też miejsce pracy. Wtedy odzwierciedli się to, że ja chcę mieć proste, wygodne, szczęśliwe życie.
Kierując się tym mottem- twoje dzieci nigdy nie pójdą do szkoły. One nigdy nie pójdą do dentysty!
Musimy być ostrożni.
Tym samym wpajamy naszym dzieciom, by unikały tego co nieprzyjemne.
Celem jest bycie szczęśliwym.
Żadnego niepokoju. Jedna z najniebezpieczniejszych rzeczy, które możemy ciągle w domu podkreślać: chcę mieć tylko spokój.
Mówiąc to, podkreślamy w stosunku do innych, że główną sprawą to: najważniejsze dla ciebie synu, córko, żono, by unikać- wszystkiego co nieprzyjemne i trudne!
Omijaj takie zwroty wielkim łukiem. Niech to nigdy nie wejdzie do twojego domu.
Ja chcę mieć spokój!- Kiedy tak zrobimy, zagraża nam duże niebezpieczeństwo!
Mam nadzieję, ze ty masz spokojne życie. Mam nadzieję, ze masz życie z którego jesteś zadowolony. Mam nadzieje, że twoje życie jest spełnione. Mam nadzieję, że ty tu na ziemi masz „krainę pieczonych gołąbków”.
Moim jedynym przy tym problemem jest to, że tego tu nie ma, to tu nie istnieje.
I tu jest duże niebezpieczeństwo. Jak tylko w twoim życiu pojawi się cierpienie, będzie ono traktowane jako zacięty wróg, ponieważ to, że w tym momencie nie możesz być szczęśliwy.
Tak próbujemy te sprawy z naszej drogi usunąć, próbujemy ich unikać, by choć teraz dobrze się poczuć.
Jako rodzice powinniśmy wiedzieć, że ważne jest dla dzieci, by uczyły się teraz matematyki, biologii, czytały książki – ponieważ jest to dla nich dobre. Jako rodzice próbujemy to podkreślić, ponieważ znamy to ze swojego doświadczenia. Lecz jeśli sami tego nie znamy, to wtedy mamy w sobie taki zapęd, że unikamy tego co nieprzyjemne i przekazujemy to dalej.
Czy możliwe, ze jest jeszcze inna orientacja oprócz tej, która chce byśmy byli tylko szczęśliwymi?
Czy możliwe jest, że są też inne określone cele niż tylko to, by moje życie było proste, spełnione, pełne zadowolenia, bez zmian, po prostu łatwe?
Czy to jest możliwe?
Czy może być możliwe, że cierpienie, nieprzyjemne sprawy, ból, który przyzywamy- mogą mieć sens w naszym życiu?
Dla tych, którzy nie znają Jezusa, którzy nie są pewni czy Bóg rzeczywiście istnieje, może to być trochę filozoficzne. Ale proszę zostańcie ze mną- potem będę mówił też praktycznie.
Patrząc filozoficznie: jeśli Bóg nie istnieje, nie możemy być w 100 % pewni, że nasze życie ma sens. Nie wiemy wtedy czy ktoś kieruje naszym życiem i czy jest coś jeszcze po tym życiu co ma sens. Wtedy liczy się tylko to ziemskie życie.
O.K. wtedy wiemy, że to co tu mamy i co teraz przeżywamy- to jest wszystko i nic więcej nie ma. To jest filozoficzne pytanie do przemyślenia.
Czy rzeczywiście nie ma różnicy w sposobie zachowania matki Teresy i Stalina?
I ja tu mówię- i to jest tylko moje osobiste przekonanie- Bóg musi istnieć, to nie jest po prostu los. Nie może być tak jak wielu myśli „róbcie co chcecie”- my ludzie wiemy, że jest coś co jest dobre i coś co jest złe.
To czujemy. Odczuwamy. Jest to nam głęboko wpojone, ponieważ Bóg egzystuje i inaczej nie możemy tego wytłumaczyć.
Jako, że jesteśmy przekonani, ze Bóg istnieje- to znaczy, że cierpienie ma sens.
Czy ja to rozumiem- to inne pytanie. Ból będzie istniał. Zawsze.
To jest coś co zawsze ma miejsce od kiedy utraciliśmy raj.
Tego nie można uniknąć.
Aż do momentu, gdzie wszystko będzie zakończone. Gdzie nie będzie już krzyku, śmierci i łez i żadnego cierpienia. To czas, o którym wiemy, że nadejdzie. Do tego czasu będziemy musieli cierpieć.
Częściowo może być też i tak, o czym przed dwoma tygodniami mówiliśmy, że cierpimy przez wpływ innych, ponieważ zranieni ludzie- ranią innych.
Cierpienie spowodowane jest też przez moje Ego, ponieważ, jeśli nie dostanę tego czego chcę- kłócę się i złoszczę.
A jak to jest z trzecią kategorią?
Jak jest z kategorią, kiedy tego nie można wyjaśnić?
To jest długi temat- my możemy tylko znikomą część z tego rozpatrzeć.
Jestem przekonany, że istnieje też inna orientacja oprócz tej, by zawsze być szczęśliwym, spokojnym, wolnym od stresu, happy…
Poza cierpieniem kryje się też sens.
I to spróbujmy odkryć tu w 1. Liście św. Piotra w rozdziale 2.
Popatrzcie do swojej Biblii.
W świecie rzymskim są dwa rodzaje ludzi: wolni i słudzy (niewolnicy), w niemieckim tłumaczeniu: pracodawcy i pracownicy.
Niewolnik, sługa nie znaczy to co my pod tym słowem rozumiemy. Słowo to oznacza stosunki w pracy.
Ktoś jest zatrudniony nie w firmie lecz u rodziny. Oni ą chrześcijanami i on pisze: Niewolnicy, z całą bojaźnią będziecie poddani panom nie tylko dobrym i łagodnym, ale również surowym!
Wyjaśnię tę wers, zanim przejdziemy do dalszego tekstu.
Chodzi o to, że kiedy jesteś zatrudniony w firmie, jesteś chrześcijaninem zorientowanym na Chrystusa- przychodzisz do pracy, a szef czy szefowa nie są dobrzy. Pytanie – jak sobie z tym radzisz?
To jest to co on powiedział: Bądź poddany swojemu pracodawcy.
To nie jest żadna dobra wiadomość w antyautorytatywnym społeczeństwie. Wiem o tym.
Wszyscy jesteśmy równoprawni, każdego trzeba tak samo traktować. Ty nie możesz mi nic powiedzieć, masz mi tylko zapłacić. Poza tym powinieneś mnie tylko chwalić. I to jest to co powiedział Piotr: Chrześcijanie, którzy są zorientowani na Chrystusa: nie jesteśmy automatycznie wyzwoleni, ponieważ Bóg jest naszym Panem. Nie jesteśmy wyzwoleni od naszych pracodawców. Chyba nie myślicie, ze Bóg nas chroni i dlatego możemy s naszego ziemskiego pracodawcę lekceważyć.
Mówisz, ze masz dobrego pracodawcę, dobrą atmosferę w pracy i chętnie tam pracujesz. A jak jest z innymi, gdzie nie ma tam tak dobrej atmosfery?
Czy też lekceważone są rzeczy, które ja uważam za ważne. Czy mogę wtedy powiedzieć, że coś mi się nie podoba?
Tutaj św. Piotr pisze: Nie, podporządkuj się im!
Pozwólcie mi na ten temat parę słów powiedzieć:
Wiem jak to jest u was młodych. Macie teraz nowe miejsce pracy czy praktyki. Po raz pierwszy nie jesteście u mamy czy babci. Jesteście u pracodawcy, który mówi do was tonem do, którego nie jesteście przyzwyczajeni. Czasem potrafi być bezczelny i nie traktuje was jak księcia czy księżniczki, a to przynosi u was odwrotne skutki.
W tym miejscu św. Piotr mówi następująco, uważaj: Podporządkujcie się im!
Także wtedy, jeśli to co oni czynią jest surowe: Podporządkujcie się im!
Ci z pośród was, którzy tak jak ja mają już więcej życiowego doświadczenia doszli do punktu, doszli do punktu, kiedy wszyscy politycy, lekarze są młodsi od was.
Wszystko jedno, gdzie patrzę- wszyscy są młodsi ode mnie.
Przed kilku laty, gdy odwiedzałem kogoś w szpitalu, wtedy przyszedł „14 letni” przebrany za lekarza i chciał tę osobę, którą odwiedziłem- zbadać. Byłem bardzo zdziwiony.
Miałem wrażenie, że ten ktoś nie jest jeszcze pełnoletni, prawie chciałem zapytać o dowód osobisty, albo prawo jazdy.
To jest to o czym mówił Piotr: Teraz masz szefa, który młodszy jest od ciebie.
Nie myśl, ze istnieje tu hierarchia podporzadkowania, ponieważ jesteś starszy. Nie, ty musisz się podporządkować.
Okaż bojaźń, okaż respekt temu mężczyźnie czy kobiecie. Nie dlatego, że jest to dla ciebie łatwe czy też już do tego dojrzałeś, tylko dlatego, że jest to właściwe. Ponieważ tak zachowuje się dziecko Boże.
Ci, którzy mają już podpisaną umowę o pracę i wiedzą co są warci, myślą, że za mało zarabiają i za mało otrzymują pochwał. Nikt mnie nie chwali, nikt mnie nie docenia. Wiesz, porozmawiam z paroma kolegami ze związków zawodowych i dojdziemy do wniosku, by zorganizować strajk.
Tu jest to co Piotr powiedział: Podporządkujcie się!
Tak, ale to jest niesprawiedliwe. To nie jest fair!
My próbujemy uniknąć cierpienia, próbujemy schodzić mu z drogi. Mówimy, że to nie jest w porządku- dlatego szef powinien się zmienić. Ale Piotr powiedział do zatrudnionych: Wy musicie się podporządkować nawet, kiedy to boli.
Chciałbym jeszcze tu przytoczyć wers 12 z rozdziału 2:
„Oczy Pana bowiem zwrócone są na sprawiedliwych, a jego uszy na ich prośby, oblicze zaś Pana przeciwko tym, którzy źle czynią”.
Wy, którzy jesteście pracownikami- kiedy myślicie, że nikt tego nie widzi, ze wasz szef czy szefowa są usprawiedliwieni- miejcie nadzieję w sercu, bo Bóg to widzi i mówi: Jeśli ty jednego z moich zranisz, przeciwstawię się tobie. Nie będę tego tolerował. Ty jako szef myślisz, że masz do tego prawo, ale Bóg mówi- nie, to ja za nich odpowiadam!
Oni nie będą się bronić, ale ja będę ich bronić.
Tak, teraz przejdźmy znów do rozdziału 2, wers 19: „To jest bowiem łaska, kiedy ktoś ze względu na sumienie ulegle Bogu znosi smutki i cierpi niesprawiedliwie”.
Musimy to rozpatrzyć. Łaska- o tym słyszeliście. Co to jest ta łaska?
Łaska to jest dar. Kiedy ja z powodu uległemu Bogu sumienia cierpię czy znoszę ból- to ma być dar?
Co to ma znaczyć?
Jeśli pracodawca jest wobec nas niesprawiedliwy, to my jako pracownicy cierpimy. Szef bierze bicz i znowu go używa. Oczekuje się, że on kiedyś będzie ukarany. Ale kiedy my okazujemy respekt i miłość, wyświadczamy mu łaskę.
Pracodawca dostaje coś na co nie zasłużył. Mianowicie miłość i respekt.
Musimy też inne myśli zaakcentować: Bóg mówi, ze słowo łaska może być też tłumaczone jako pomyślność czy radość. Bóg mówi: Ja patrzę na twoje życie i na to jak twój szef cię traktuje. Normalnie sprzeciwiałbyś się szefowi i próbowałbyś się bronić. Lecz, jeśli tego nie robisz- jesteś świadomy tego, że twoim życiem kieruje Bóg.
Dlatego też będziesz inaczej reagował niż „normalnie” się reaguje.
Bóg powiedział: Twoje życie będzie przeze mnie kierowane? To mnie cieszy.
Ty mnie naśladujesz. Nie tylko w słowie, lecz także w czynie? To daje mi wypowiedzianą radość.
To jest sukces. Jestem z ciebie dumny, z tego co robisz. To jest łaska. My możemy Bogu okazać łaskę. Możemy Jemu przynosić radość, jeśli nasze życie zaplanujemy według Jego serca.
Wers 20, część 1: „Co bowiem za chwała, kiedy przetrzymacie chłostę jako grzesznicy?”
Jeśli jest to konsekwencja waszego zachowania- to nie narzekajcie.
Wers 20, część 2: „Ale to się Bogu podoba, kiedy czynicie dobrze, a przetrzymacie cierpienie”.
To czyni Go nieprawdopodobnie szczęśliwym.
Nie to, bo ty cierpisz. To wiemy. On nie chce widzieć nic złego. Co przynosi mu radość? To, że ty jesteś gotowy, by Jego sprawy postawić przed swoimi sprawami.
Przynosi mu radość, jeśli jesteś gotowy swoje życie dopasować do Jego serca. I On wtedy mówi, że jest pod wrażeniem, że to jest lepsze niż każda pocztówka czy bukiet kwiatów, który jest mi dany.
Jestem zadowolony. Jestem głęboko poruszony.
Moje pytanie brzmi. Czy to jest nierealne?
Wers 21: „Do tego bowiem jesteście powołani. Chrystus przecież również za was cierpiał i zostawił wam wzór, abyście szli za Jego śladami”.
To znaczy, że to nie jest tylko teoria. Ktoś to uczynił i to jest Jezus. My możemy oczywiście powiedzieć,- no tak- to był właśnie Jezus. Ale Piotr powiedział: To jest wzór dla was. Naśladujcie Go.
Wers 22: „On grzechu nie popełnił”.
On nigdy z własnej odpowiedzialności słusznie kary nie wycierpiał. On był bity, chłostany, ale na to nie zasłużył. On nigdy nie popełnił grzechu.
Wers 22, dalej: „A w Jego ustach nie było podstępu”.
On nigdy nie kłamał, nigdy nikogo nie obraził, nigdy nikogo nie zwymyślał, nigdy nikogo nie rozzłościł. Pomimo tego poniósł karę.
Wers 23: „On , gdy mu złorzeczono- nie złorzeczył, gdy cierpiał- nie prosił, ale oddawał się temu, który sadzi sprawiedliwie”.
Tu jest nasz środek przeciwbólowy i podoba się nam właśnie mniej niż inne środki przeciwbólowe. Te inne pomagają, a jak obchodzimy się z tym, którego nie możemy „rozgryźć”.
Potrzebujemy nowej orientacji.
Ponieważ nasza orientacja rozstrzyga i wpływa na cel do którego my podążamy.
Jeśli naszym celem jest bycie szczęśliwym, zawsze wolnym od stresu- idziemy w jednym określonym kierunku.
Bóg mówi jednak- podążaj za mną. Twoim celem jest, byś kształtował życie ze mną!
Dlaczego jest to ważne.
W tym tygodniu czytałem wstrząsający artykuł w „New York Times”.
Chodziło o dorosłego 35- letniego mężczyznę. Od kiedy ukończył 18 lat- był albo bezrobotny, albo siedział w więzieniu. Teraz przyszedł mu go głowy świetny pomysł. Zatrudnił adwokata i zaskarżył swoich rodziców na 200.000 dolarów. Powód był taki, że oni są winni, ponieważ nie dali mu wystarczająco dużej miłości. Oni są winni, że był bezrobotny i że wylądował w więzieniu.
Wystąpił w więzieniu i powiedział, że chce rekompensaty za to co mu zrobili.
Czytałem ten długi artykuł i myślałem, że to jest absolutnie okropne, ale pomimo tego czytałem dalej. To tak jak przy wypadku samochodowym- jest to straszny widok, ale patrzysz dalej.
Czytałem dalej i na końcu reporter pyta tego mężczyznę: co musiałoby się wydarzyć, aby wszystko zostało uzdrowione, byście sobie wybaczyli?
Jestem gotowy- powiedział mężczyzna- cały ten proces odrzucić, jeśli rodzice choć raz zaproszą mnie na kolację.
Nie wiem, czy to kiedyś na świecie zostanie rozwiązane. Nie wiem czy kiedykolwiek świat zostanie uzdrowiony. Tego nie mogę powiedzieć.
Wiem, że w twoim życiu będzie cierpienie. Czy to spowodowane przez rodziców, przez dzieci, przez małżonka czy szefa, czy też z powodu utraty zdrowia. Rzeczy i sprawy, które ty definiujesz jako niesprawiedliwe i nie fair.
Jeśli twoim celem jest tylko być szczęśliwym, są inne orientacje, które będą ci lepiej służyć.
I dzięki nim możemy się lepiej obchodzić z bólem i z cierpieniem- nie jak teraz ze zgrozą i nienawiścią i ewentualnie ze zgorzkniałością.
My wtedy widzimy, że Bóg ma plan na nasze życie. Moje życie będzie ukierunkowane przez Boga.
I to wywiera na wszystko wpływ. I Bóg mówi: To mi się podoba!
To jest łaska, a ponieważ ty mi tak wiele łaski okazałeś, okażę Ja i tobie.
Jako ojciec miałem jedno z najbardziej bolesnych przeżyć mojego życia, to była historia z moim synem R.
Nasz najmłodszy syn miał wówczas niecałe 2 lata. Byliśmy w odwiedzinach u moich rodziców. Moi rodzice, ponieważ mieszkają na pustyni- maja otwarty kominek. Dlaczego, nie wiem, ale mają otwarty kominek.
To na pustyni jest normalne. Zbudowany był z czerwonych cegieł i można było bezpośrednio siedzieć przed nim, ponieważ nie było tam ognia.
Pewnego dnia siedziałem przed kominkiem, a mój syn, który właśnie uczył się chodzić, podbiegł do mnie, zahaczył o moje nogi i dywan- wymknął mi się z rak, kiedy próbowałem go schwytać uderzył twarzą o kant kominka.
To najgorsze dopiero nadeszło. Wziąłem go na ręce, powiedziałem do ojca, że jedziemy do szpitala. Ktoś rzucił mi ręcznik, zęby wychodziły poza wargi.
Wszystko było zalane krwią.
Pojechaliśmy od razu do szpitala. Syn natychmiast dostał parę zastrzyków, także w usta (wiecie jaka to jest wrażliwa tkanka). Potem operacja. To wszystko było bardzo bolesne. Wiecie jak reagują małe dzieci na ból! Owinęli go specjalnym prześcieradłem z otworem na usta, tam gdzie była rana. Dziecko było uwięzione w prześcieradle, przerażone. My dorośli wiedzieliśmy, że to wszystko było konieczne, ale dziecko nie mogło tego zrozumieć.
Mój syn krzyczał, słusznie zresztą, bardziej ze strachu niż z bólu. Jako ojciec stałem obok , a moje serce umierało z rozpaczy. Nie mogłem tego znieść- moje dziecko cierpi, a ja nie mogę nic zrobić. Chętnie wziąłbym to na siebie, ale nie było to możliwe.
Operacja się odbyła, syn wszystko przetrzymał i wszystko znowu było dobrze.
Jak można przenieść to od ziemskiego ojca na serce Boga? On widzi nas cierpiących i wie co jest konieczne, by nas to uzdrowiło.
My musimy nasze życie przekierować na Niego.
On wie, że mamy rany, które muszą być opatrzone. Muszą być zastrzyki, których się boimy i prosimy o pomoc: zadbaj, bym nie cierpiał!
Bóg stoi obok nas. Mogę cię zapewnić. On powiedział: Ty jesteś moim ukochanym dzieckiem i ja nie chcę widzieć jak cierpisz. Ale to w tej chwili, dla przyszłości jest konieczne po to, byś został całkowicie uzdrowiony.
Niektóre twoje cierpienia i niektóre moje bóle są nie do uniknięcia.
Wszystko o co cię proszę to to, byś znalazł nową orientację. Wziął Boga za rękę i powiedział: Idę z Tobą. Ty wiesz co jest dla mnie najlepsze.
Może ja wszystkiego nie rozumiem, ale idę teraz z Tobą.
Módlmy się:
Jezu, przyznaję, że moje życie przywiązane jest do otwieracza puszek i kuchenki mikrofalowej.
Chce wszystko szybko, wygodnie, potrzebuję komfortu.
Wszystko co jest nieprzyjemne czy trwa za długo- męczy mnie.
Konieczne jest dla mnie, bym od czasu do czasu sobie uzmysłowił, że my żyjemy w upadłym świecie.
Ty masz plan. Ty kierujesz i sterujesz nami: w pracy, w codzienności. Odczuwamy, że nas nie
opuszczasz, patrzysz na nas i nami kierujesz.
Niektórzy w tym czasie przezywają ciężkie chwile. Wtedy pojawiają się pytania: czy Ty o nas nie zapomniałeś, czy na prawdę chcesz dla nas dobrze?
Czy mógłbyś nam dzisiaj, proszę dodać nowej otuchy, byśmy nie wpadali w panikę i nie wątpili w Twoja miłość?
Czy mógłbyś nam dodać odwagi, by wziąć Cię za rękę? Pobłogosław serca, które stoją przed Tobą z otwartymi ranami.
Podaruj nam proszę uzdrowienie, którego nie może nam dać żaden lekarz. Jezu, dziękujemy Ci, jesteś Panem. Ty jesteś Zbawicielem, poza tym jesteś dla nas wzorem. Chcemy tak żyć, by ci się podobać, Tak żyć, byś miał z nas radość. Proszę Cię, byśmy w tym tygodniu biorąc do ręki otwieracz do puszek zwrócili uwagę na nasze myśli ku temu, ze nasze życie sterowane jest przez coś innego, niż tylko prze to, co krótkotrwałe i przemijające.
O to prosimy i modlimy się w Twoim imieniu. Amen.