Jak współczucie może nas uzdrowić

Kategoria: Opublikowano: 1 grudnia, 2020

Autor: Kapłan Christoph Kreitmeir/ Ingolstadt 01.08.2020
Przemyślenia na podstawie fragmentu z Ewangelii św. Mateusza

Ewangelia wg. św. Mateusza 14, 13- 21:
Gdy Jezus to usłyszał, oddalił się stamtąd w łodzi na miejsce pustynne, osobno. Lecz tłumy zwiedziały się o tym i z miast poszły za Nim pieszo. Gdy wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi i uzdrowił ich chorych. A gdy nastał wieczór, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: Miejsce to jest puste i pora już spóźniona. Każ więc rozejść się tłumom: niech idą do wsi i zakupią sobie żywności! Lecz Jezus im odpowiedział: Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im jeść! Odpowiedzieli Mu: Nie mamy tu nic prócz pięciu chlebów i dwóch ryb. On rzekł: Przynieście Mi je tutaj!

Kazał tłumom usiąść na trawie, następnie wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo i połamawszy chleby dał je uczniom, uczniowie zaś tłumom. Jedli wszyscy do sytości, i zebrano z tego, co pozostało, dwanaście pełnych koszy ułomków. Tych zaś, którzy jedli, było około pięciu tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci.

Nawet sam będąc w głębokim smutku, Jezus zwraca się do szukających pomocy.
Kapłan Christoph Kreitmeir wie, że przez komunię świętą, nie tylko sami zostaniemy nasyceni i pobłogosławieni, – lecz ona może nas nadal karmić, nawet w trudnych i ciężkich czasach.

Głęboko wstrząśnięty tragiczną śmiercią swego przyjaciela Jana, Jezus wycofuje się w samotność, aby się wzmocnić. Jednak, ludzie szukający pomocy dowiedzieli się gdzie jest i przyszli do niego tłumnie. Jezus zamiast się oddalić, to kierowany współczuciem leczy ich choroby i naucza aż do wieczora.

Jego uczniowie chcą, aby oddalił tych ludzi do wiosek, ponieważ nie mają środków, by ich nakarmić. Wtedy zdarza się nowy cud. Z małej ilości chleba i ryb, cały tłum się nasycił i jeszcze pozostało wiele ułomków.

Tyle o cudownym „nakarmieniu pięciu tysięcy”. Takie historie zdarzają się i dzisiaj i to w szpitalach, nawet w czasie koronawirusa. Jeden z honorowych pomocników kliniki w Ingolstad spadł z drabiny i doznał skomplikowanego złamania nogi, co doprowadziło do długiego pobytu w szpitalu. Samo to doświadczenie jest już wystarczająco przykre, bo krzyżuje wszystkie plany i zamierzenia na długie tygodnie. Położono tego człowieka w sali z czterema łóżkami, gdzie zaproponowano wczesną rehabilitację.  Sala z czterema łózkami nie jest komfortowa. W tym pomieszczeniu byli też inni ciężko chorzy, zdani na siebie, a do tego dochodzą jeszcze odwiedziny. To wszystko kosztuje wiele nerwów…

Ten pacjent, musiał jeszcze przejść inne nieprzewidziane komplikacje zdrowotne, które były bardzo niebezpieczne. Jego pobyt w szpitalu stał się horrorem, wydłużonym na kilka miesięcy. Pomimo tego on nie tracił nadziei i ufności. Dzięki niemu i jego osobowości, na tej Sali panował duch życzliwości i pomocy, współczucia swoich bliźnim. Sala z czterema osobami w różnym wieku, z różnymi chorobami i innym światopoglądem, (muzułmanin, chrześcijanin, katolik, wypierający się kościoła i wierzący, ale niepraktykujący), – ta sala stała się wspólnotą. Wspólnotą, w której nie tylko dobrze czuli się lekarze, pielęgniarki, terapeuci, lecz także odwiedzający czuli ducha optymizmu, nadziei i ufności.

Dla naszego bohatera, każdego dnia było ważne, by przyjąć „chleb życia”, komunię świętą, która go wzmacniała i błogosławiła. Nie tylko on sam był przez ten „chleb: wzmocniony, ale wielu innych przez to było nasyconych i pobłogosławionych.
Ja jestem przekonany, że wiele jeszcze tego „pozostałego” może dalej sycić i wzmacniać, kiedy się przypomni w codzienności ten ciężki, ale błogosławiony czas. Autor:
Kapłan Christoph Kreitmeir pracuje, jako duszpasterz w klinice w Ingolstadt i uczestniczy w kształceniu dorosłych.