Kazanie na Boże Ciało 1999
Kategoria: Opublikowano: 13 sierpnia, 2020Auto: Wilfried Schumacher
Kapłan, dziekan miasta Bonn
Msza św. na rynku w Bonn
Kiedy w Moskwie dokonują się zmiany w rządzie, w Ameryce wychodzi na jaw skandal dotyczący prezydenta. W Pakistanie natomiast przeprowadzany jest test atomowy, a w Bonn zmienia się koalicja rządząca, – wciąż istnieje jedna instytucja, która jak czuły sejsmograf rejestruje społeczne i polityczne zmiany: jest to giełda.
Kursy akcyjne wzrastają i spadają nie tylko z powodu gospodarczego rozwoju, tu wszystko ma na to wpływ: zmiany polityczne, spekulacje, zapowiedzi przyszłości, wszystko ma na to wpływ.Giełda odgrywa swoją rolę- ona jest synonimem naszego społeczeństwa!
„Share holder value”, to znaczy, że interesy właściciela akcji stoją na czołowym miejscu, jego celem jest ich powiększanie i to nie rzadko kosztem innych- czy to przez racjonalizację, czy przez zmianę miejsca produkcji, czy przez wzrost efektywności.
Kto ma dużo, chce jeszcze więcej- to jest daleko idąca dewiza naszego społeczeństwa.
Przeciwko temu, w dzisiejsze święto wynosimy i pokazujemy eucharystyczny chleb- niesiemy ulicami samego Pana i wołamy do wszystkich ludzi: „Spróbujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan”, być może jeszcze z większym przekonaniem powiedzieć: „Jak dobry jest nasz Pan!”
Jakie to wyzwanie i wyznanie-, ponieważ idąc przez miasto z tym przesłaniem, jednocześnie też wyznajemy i uznajemy. Ile nam brakuje, by to orędzie rzeczywiście przyjąć i nim żyć?
Ja, osobiście przeżywam dzisiaj potrójne orędzie:
Przeciwko systemowi świata wystawiamy kruchy chleb, który jednak syci głód. Sensem życia wielu jest, by coś z tego życia mieć! Szczęście i sens życia, to poszukiwanie w nigdy nieprzerwanym łańcuchu pojedynczych przeżyć. Zamiast być tu i teraz, chodzi o to, by być przy tym. Dewiza brzmi: „Przeżyj swoje szczęście!”. Mamy lęk przed nudą, zwycięża strach. Boimy się, żeby czegoś nie zaprzepaścić, czegoś nie przegapić.
Impreza, przeżycie- to nowe hasło naszego życia. Domy handlowe stają się galeriami, domami do „przeżycia czegoś”. Dworce kolejowe stają się „światem przeżyć”, z peronowym połączeniem. Rzut oka na reklamy telewizyjne i widzimy, że wszystko, takie, co codzienne, banalne, staje się „przeżyciem”.
Nasz świat stał się nasycony-, ponieważ wszystko to już kiedyś było. To nowe musi być jeszcze wyższe i droższe i bardziej zwariowane, jeszcze bardziej budzące dreszczyk emocji…
Jednak, przy tym nie jesteśmy zadowoleni. Głęboko, w naszym sercu znajduje się tęsknota, którą nie zaspokoi żadna impreza- tęsknota, aby być kochanym i by móc kochać.
Jak często jesteśmy w takiej sytuacji, w której jesteśmy świadomi, że odczuwamy głód miłości i jesteśmy tanio pocieszani: jestem przecież z tobą, wszyscy cię lubią, czy też, że spotkasz jeszcze wielką miłość! Daje się nam kamienie zamiast chleba, którego potrzebujemy.
Dzisiaj mówimy sobie i wszystkim ludziom w tym mieście: Mamy kogoś, kogoś, kto może zaspokoić głód miłości, ponieważ on sam, w całej swojej egzystencji jest znakiem Bożej miłości: nasz Pan Jezus Chrystus.
Dla istotnych spraw ludzkiego życia, nie ma żadnego miejsca w gospodarczym kontekście.
Kruchy chleb przed czarną ścianą giełdy zobowiązuje nas: my chcemy przynieść ludziom tę miłość naszego Boga, do codzienności naszego życia.
Być może, że ktoś teraz powie: to jest teoria- jednak ja, podam wam praktyczny przykład: teraz, w tym czasie, gdy my tu świętujemy, około 75 współpracowników Caritasu w tym mieście służy chorym, starym, upośledzonym bezdomnym. Oni dają tej miłości Bożej widoczny znak- nie licząc już wielu zatrudnionych w kościelnych szpitalach.
Inne przykłady mają miejsce w życiu codziennym: około 30% Niemców, tak pokazały sondaże, angażuje się socjalnie, honorowo. Przemilczę o wielu, którzy okazują tę miłość i troskę w rodzinie, w życiu zawodowym, wśród przyjaciół, którzy nie są ujęci w żadnych statystykach.
Przeciwko postawie, aby dużo mieć i jeszcze więcej posiadać, my dzisiaj wystawiamy kruchy chleb- znak dzielenia.
Kto posiada dużo, chce mieć jeszcze więcej- stara, ludzka postawa. Ona zostanie przełamana tylko poprzez dzielenie się, oddanie, rezygnację.
„Bóg tak bardzo umiłował świat, że swego syna jedynego oddał”, mówi Pismo święte.
Bóg, z nami ludźmi podzielił się tym, co miał najdroższego, jedynego. Od tej pory dzielenie się to postawa ludzi wierzących- i to nie tylko u nas chrześcijan.
Żydzi także znają solidarność, tak jak muzułmanie, którzy praktykują jałmużnę, jako istotny element ich praktyki wiary.
Musimy być przekonani, że dzielenie się z bliźnimi, to nasz obowiązek- nawet, kiedy wydaje się nam, że ten obowiązek przejmuje państwowy resort socjalny. Nam przyświeca też cel, aby dzielić się z cierpiącymi biedę w odległych krajach. Wielu też tak czyni, co widać przy ogłaszanych zbiórkach i ofiarach.
Dzielenie się, to nie tylko sprawa pojedynczych ludzi- także państwa powołane są do wzajemnego dzielenia się, do współpracy i wzajemnej pomocy. „Przez to, że niektórzy są bogaci, to wielu jest biednych”, tak brzmi motto akcji zakonów w powiazaniu ze światowym kongresem gospodarczym, który w tym miesiącu odbędzie się w Kolonii.
Chodzi tu o wiele tysięcy ludzi w biednych krajach, którym trzeba umożliwić nowy początek i pomoc. Opcja dla biednych- to wysoce polityczna opcja. Socjalna wypowiedź obu kościołów mówi wyraźnym, jednoznacznym językiem.
Ten kruchy chleb na tle na tle ściany z reklamą giełdy- w tym połączeniu nie ma większego przeciwieństwa!
Przeciwko roszczeniom, wymaganiom perfekcji, stawiamy kruchy chleb- znak bycia łamliwym, delikatnym!
Dzisiaj wszystko musi być perfekcyjne. Ciężko nam znieść, jeśli gdzieś pojawi się błąd, coś niepoprawnego.
Jeśli popatrzymy na siebie uczciwie, to z pewnością zgodzimy się z Dietrichem Bonhoefferem, który z więzienia, rok przed swoją śmiercią tak napisał” „Nasza duchowa egzystencja pozostawia wiele do życzenia. Zależy od tego, który fragment naszego życia postrzegamy, jak to wszystko jest ułożone i z jakiego materiału się składa”.
Ja przeżywam swoje życie, jako fragment, który nie jest dokończony, wciąż dochodzę do pewnych granic, które mi się stawia, natrafiam na swoje nieudolności i jestem świadomy, jak daleko jestem oddalony od radykalizmu Ewangelii.
Nie uda mi się nigdy tak żyć, jak to Jezus w Kazaniu na Górze sformułował.
Nigdy nie będę mógł zostawić wszystkiego i żyć w kompletnej biedzie.
Czy zawsze będę miał zastrzeżenia wobec innych i czy będę potrafił pokochać wroga?
Czy będę tu jeszcze uczciwym chrześcijaninem?
Ten kruchy chleb na tle reklamy giełdy, dodaje mi otuchy, bym właśnie fragmentarycznie swoją egzystencję przyjął, abym pozostał świadomym, że jestem i zostanę niedoskonałym.
Jednocześnie mam wymagania, by tak żyć, by żyjąc ujrzeć fragment swojego życia tak, jak on w całości właściwie był pomyślany.
Chrześcijanie, nie rzadko swojemu życiu stawiają wielkie wymagania, żyjąc w stresie i pod naciskiem: oni wierzą, że przed Bogiem liczy się tylko to, co jest idealne.
My się staramy, ale często się poddajemy, kiedy tego czegoś nie osiągamy.
Jacy bylibyśmy wolni, żyjąc tak, by przyjmować fragmenty z naszego życia takimi, jakimi są, wierząc, że całość egzystencji chrześcijańskiej zależy od Chrystusa, a nasze życie to jego wola.
Takiego świadectwa potrzebuje ten świat!
Wiem, jak ja sam, jak wielu chrześcijan w tym mieście, jak nasz kościół wciąż podąża za tym wymaganiem, roszczeniem, które znajduje się w tym potrójnym orędziu.
Jednak wszyscy zostajemy w tyle, jesteśmy ciągle w drodze, niedoskonali i upadający.
Jednak, kiedy dzisiaj odważyliśmy się wyjść na ulice z eucharystycznym chlebem, chcemy prosić o wybaczenie, że poprzez zaniedbanie staliśmy się winni.
Jednocześnie możemy być zarazem świadomi tego, co psalmista sformułował: „Z moim Bogiem mury przeskoczę”. Możemy z Panem iść ulicami miasta i przygotowywać się na 2000 rok. Nasze orędzie pozostaje młode- tam gdzie ono się pojawiło w historii i czasach teraźniejszych, było, będzie i jest przez ludzi przyjmowane i dla wielu jest i było przedsmakiem i radością na to, co nas wszystkich czeka. Amen.