Kazanie na Boże Narodzenie, Bóg próbuje za pomocą czułości, 2013 rok katedra w Bonn
Kategoria: Opublikowano: 30 września, 2019Autor: Monsignore Wilfried Schumacher
Kapłan katedry w Bonn
W Boże Narodzenie świat zatrzymuje się, robi przerwę. Nie ma żadnych ważnych, politycznych wiadomości, giełdy są zamknięte, w wielu krajach zatrzymane jest życie publiczne.
Jeśli my. Ludzie bylibyśmy wobec siebie uczciwi w tym dniu i przyjrzelibyśmy się światu z dystansem, wtedy musielibyśmy stwierdzić, że nie dajemy sobie rady z tym naszym światem.
– Ludzie ciągle cierpią głód.
– Nie ma pokoju, w 34 miejscach panuje wojna, mniej lub bardziej straszna.
– Wraz z technicznym postępem, wciąż większa jest przepaść między biedą i
bogactwem.
Jakie rozwiązanie byłoby tu możliwe?
Przed 2000 laty, nie było inaczej. Izrael, wyróżniony wśród wszystkich ludów przez przymierze z Bogiem, nie był w stanie odpowiednio żyć.
Zamiast zdać się na Boga, zaufać mu, pertraktowano z tymi, którzy mieli władzę. Wykorzystywano biednych i próbowano się osobiście wzbogacić.
Także Izrael nie radził sobie z tym swoim, małym światem!
Także tam tęskniono za wybawieniem, rozwiązaniem.
Osobiście, także musimy tez stwierdzić, że aktualne jest to, co apostoł Paweł napisał w Liście do Rzymian: „Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zł, którego nie chcę” (List do Rzymian 7,19). Przy całej naszej dobrej woli, wciąż stwierdzamy, że popełniamy błędy, zawodzimy, kończymy z bardziej, czy mniej mocnymi następstwami.
Także my, nie radzimy sobie z naszym małym światem.
Także my, tęsknimy za wybawieniem, za rozwiązaniem.
Odpowiedzią Bożego Narodzenia na tę tęsknotę za rozwiązaniem jest małe, bezbronne dziecko. W obliczu jednego dziecka, zamiera współzawodnictwo dnia codziennego, w których chodzi tylko o wygraną i straconą.
W obliczu Nowonarodzonego, nie mogę i nie muszę się definiować biorąc pod uwagę moją rolę, mój tytuł, nie liczy się mój dom, auto, pieniądze, sukces.
Każde nowonarodzone dziecko, zamiast tego przynosi, – jak powiedział papież Franciszek- w sobie dwojakie orędzie: „nadzieje i czułość”.
Nie tylko nadzieję, że Bóg nie zrezygnował jeszcze z tego świata, lecz też nadzieję rodziców, że życie dalej trwa i że dziecko ma lepszą przyszłość, niż własna teraźniejszość.
I jeszcze: czy jest coś bardziej czułego, niż widok matki z nowonarodzonym dzieckiem?
Dziecko z Betlejem nie jest tylko dzieckiem, jak setki tysięcy dzieci rodzące się każdego dnia, to dziecko, tak wierzymy, jest „Synem Bożym”.
Dlatego Bóg sam zaprasza nas w jego narodziny do „rewolucji czułej miłości”.
Tak, dobrze słyszeliście, tu chodzi o rewolucję! Nie taką jednak z barykadami i przemocą i bronią i śmiercią, z wygranymi i przegranymi. Tu nie chodzi o powstanie, lecz o bliskość, o wsparcie, o miłość.
Po tym, kiedy wszystkie inne próby nie udały się, kiedy ludzie nie chcieli słuchać proroków i nie tłumaczyli właściwie znaków czasu, wtedy Bóg spróbował za pomocą czułości. On położył ludziom, on położył nam na rękach dziecko i powiedział nam: „Nie bójcie się czułości!”>
Myślę, że miał na uwadze dwojakie tego znaczenie:
- Nie bójcie się czułości Bożej!
Kapłan z Ahrweiler, w czasie tegorocznego Adwentu odważył się na interesujący eksperyment. On brał ze sobą na wszystkie spotkania figurę Jezusa, trochę mniejszą, niż nasza. Brał ją ze sobą na jarmarki bożonarodzeniowe i to dzieciątko Jezus, dawał ludziom na ręce.
Proszę sobie wyobrazić, że mielibyśmy teraz czas i moglibyśmy to dzieciątko każdemu dać na ręce. Wtedy, wyraźnie zrozumielibyśmy, o co chodzi w to święto Bożego Narodzenia: pozwolić na to, by ta czuła, Boża miłość, która będzie widoczna w tym Dzieciątku, pokrywała skórę na ranie mojej duszy.
My wszyscy jesteśmy zranieni: w każdym życiu jest rozczarowanie i ból, w każdym życiu jest zranienie, są niespełnione marzenia, zburzone nadzieje. My nie tylko jesteśmy silni, jesteśmy też słabi i łamliwi. Niektóre skorupy, stłuczki niesiemy przez całe życie!
Niektórzy mówią: nie potrzebuję Boga! On nie może mi pomóc, sam mogę siebie uzdrowić, sam się podnieść z upadku. Do tej, tak widocznie samowystarczalnej egzystencji, Bóg zbliża się inaczej, niż to sobie wyobrażamy. On przychodzi kruchy i czuły w postaci dziecka.
Nie bójcie się czułości Bożej.
- Nie bójcie się swojej własnej czułości!
Czułość- to słowo jest zajęte, ponieważ za szybko łączone jest z seksualnością. Czułość, lecz nie tylko ma powiazanie z seksem.
Czułość jest tym, czego człowiek potrzebuje, by żyć. Czułość występuje w wielu wariantach: począwszy od przyjaznych słów, przez dodające otuchy spojrzenie i pomocną dłonią, aż do pocieszającego uścisku i przyjacielskiego zamknięcia w ramionach.
„Czułość i dobro nie wyrażają słabości i zwątpienia, lecz one są znakiem siły, stanowczości i zdecydowania!” (Kahlil Gibran, libański filozof).
Czułość nie jest „cnotą słabych, lecz silnych, którzy nie potrzebują drugich źle traktować, by czuć się ważnym” (EG 288).
„Czułość” jest ulubionym słowem naszego papieża Franciszka. Już na jego pierwszej generalnej audiencji, parę dni po jego wyborze, mówił o „Bożej czułości” i od tej pory nie przestaje wciąż przedstawiać tej strony Bożej, po tym, kiedy kościół za bardzo głosił orędzie Boga karzącego i wywołującego strach.
W ostatnim tygodniu, w wywiadzie z gazetą włoską, powiedział: „Jeśli chrześcijanie zapomną o nadziei i czułości, staną się zimnym kościołem, który nie wie, dokąd powinien iść i wplącze się w ideologie, w światowe sposoby zachowania”.
To nie jest nic nowego. Heinrich Böll, już przed 50 laty napisał: „W Nowym Testamencie ukrywa się teologia czułości, która wciąż działa zbawczo i uzdrawiająco: przez słowa, przez położenie dłoni, które można też nazwać głaskaniem, przez pocałunek, wspólny posiłek, przez czułe dotknięcie”.
Rosyjski pisarz, Dostojewski (1821- 1881), jeden z ulubionych pisarzy naszego papieża, napisał: „Świat powinien zostać uratowany przez czułość”. Papież Franciszek chce nas zaprosić, byśmy byli rewolucjonistami czułości i miłości.
Tak, to się zgadza! Świętujemy już prawie 2000 lat Boże Narodzenie i wciąż i wciąż skarżymy się, że nie mamy świata pod kontrolą, nie potrafimy stworzyć pokoju, nie potrafimy zwalczyć biedy i głodu. Pomimo tego jednak: każdego roku, w Boże Narodzenie, to Dzieciątko w szopce jest orędziem, że Bóg nie zwątpił w rodzaj ludzki, w każdego pojedynczego z nas!
On próbuje też w 2013 roku, znowu z czułością Dzieciątka!
On posyła nas w świat, jako rewolucjonistów czułości i miłości.
Ach, gdybyśmy tylko odważylibyśmy się, by rzeczywiście nimi zostać!