Kazanie na podstawie Ewangelii św. Jana 16,5- 15

Kategoria: Opublikowano: 30 marca, 2019

Autor: Pastor Heinrich Wienbeuker
04.06.2017 Kościół św. Marcina, Remeis

 Pożegnanie, rozstanie jest najbardziej bliską formą ludzkiego bycia razem.
W pożegnaniu, w rozstaniu wyraźnie widać, jak pogłębia się to, co w codzienności należy do lekkiego przyzwyczajenia: Jak głęboka jest ta miłość, jak bardzo się ten drugi u ciebie w miłości zagrzebał…

On u ciebie, a ty u niego…, wewnątrz…Pożegnanie jest momentem, w którym miłość cierpi…,

w którym miłość sprawia ból…Widzi się ich bezpośrednio przed sobą… ona w pociągu… on na peronie… ciężko w sercu…
… umysł miękki…
… Blisko, zażyle, co za piękne słowo dla jedności… drugiego w środku nosić w sobie…
zawsze mieć go przy sobie… w każdej chwili, na każdym kroku… ten drugi jest zawsze obecny.

Miłość przezwycięża przestrzeń i czas… ona w pociągu,
odjeżdża stąd, on na peronie i patrzy za nią,
obydwoje są blisko i pozostaną blisko siebie…

Kiedy kochający rozdzielają się, to dzieje się to przeważnie z wyższej konieczności.
Są zasmuceni… obydwoje cierpiący, … ale wiedzą, że znowu się zobaczą.
Pokonują czas i odległość przez telefonowanie…, krótkie informacje… przez Skype,… pozostają w stałym kontakcie przez obraz i ton…
To sprawia, że rozłąka jest mniej bolesna i wzrasta radość ponownego spotkania.
Potem, on będzie stał na peronie, a ona wysiądzie z pociągu… oni rzucą się sobie w ramiona…
Także ponowne spotkanie jest wewnętrzną, bliską formą ludzkiego bycia razem…

Jezus przygotowuje swoich uczniów na swoje odejście…
a oni nie potrafią tego zrozumieć…
Jaki kochający potrafi to zrozumieć…?
„Ponieważ to wam powiedziałem, że idę do mojego ojca, smutek napełnił wasze serce”- mówił Jezus do swoich uczniów…
i mówił o swojej zbliżającej się śmierci…
Najcięższe ze wszystkich zadań ludzkich…
Pozwolić ostatecznie odejść najukochańszemu człowiekowi,
głęboko przeraża…. tylko wyobrażenie o tym…
czyni cię bezradnym i słabym…
Jak to będzie bez niego?
„Mój mąż nie żyje od 3 lat… Nie umiem się z tym pogodzić… najchętniej chciałabym pójść do niego…”,- mówi ta, która dzień w dzień odwiedza grób swojego męża.
Serce przepełnione smutkiem…, jak mówił Jezus swoim uczniom…
którzy przebywali dłużej z Nim, niż ze swoją rodziną…
Jezus był dla nich bliższy, niż żona czy dziecko…
Za czasów Jezusa, było to normalne… Nauczyciel i uczniowie tak żyli…
Żyli, jako wspólnota, dzielili wszystko.
Cały ten czas uczniowie byli razem z Jezusem…
taka była ich codzienność… Rzeczywiście, bardzo zażyła wspólnota…

Teraz stoją na peronie, ponieważ Jezus odchodzi…
„to jest dla was pożyteczne, moje odejście”,- powiedział Jezus
i nie jest to żadna powierzchowna pociecha… On tak rzeczywiście uważa…
Dobrze jest, jeśli nasze dzieci opuszczają nas, rodziców
i idą swoją drogą…, lecz nas, rodziców noszą w sobie tak głęboko, jak tylko mogą,
idą własną drogą… i stają się samodzielni…
My rodzice, musimy naszym dzieciom pozwolić odejść…, jednak na zawsze pozostają w naszych sercach…, jak mogłoby być przecież inaczej?
Trzeba pozwolić im iść własna drogą…

To rozstanie, na które Jezus przygotowuje uczniów, musi być pożegnaniem tego właśnie rodzaju…
Po to rozstanie, by stać się samodzielnym…
Rozstanie, pożegnanie, to najbardziej zażyła, bliska forma ludzkiego bycia razem…
W rozstaniu uwidocznia się wyraźnie to, co w codzienności jest lekkim przyzwyczajeniem: Jak głęboko tkwi miłość…
jak bardzo, drugi w miłości się u ciebie zagrzebał…
jak prawdziwa jest ta miłość…
Rozstanie jest testem na prawdziwą miłość,
on u ciebie i ty u niego… wewnętrznie…
My, nie byliśmy tu, na ziemi z Jezusem, nie wędrowaliśmy z Nim tu po ziemi…
nie spędzaliśmy z Nim każdego dnia, idąc przez miejscowości Galilei, aż do Jeruzalem…
My, nie słyszeliśmy, jak On mówił i nie widzieliśmy Jego czynów… Nie odczuwaliśmy Jego żywej miłości…
Nie szliśmy obok Niego z kołatającym sercem i błyszczącymi oczami
i nie myśleliśmy, że moglibyśmy być trochę jak On… pełni miłości do ludzi…,
tak miłosierni i przekonani, że czynimy to, co słuszne… Tak blisko Boga…, w takiej ufności do Boga…
My też nie musieliśmy się z Nim żegnać, rozstawać…
nie musieliśmy stać pod Jego krzyżem, znosić Jego śmierć i Jego cierpienie…
I nosić Jezusa jednak w sobie, w sercu…
Pomimo tego, On jest nam bliski…, jakbyśmy byli z Nim wewnętrznie powiązani…
A jednak, mamy Jezusa zawsze przy sobie…
na każdym kroku… On… zawsze jest przy nas.
Miłość przezwycięża przestrzeń i czas… dłużej, niż 2000 lat
i odległość miedzy niebem a ziemią…
nie jest dla miłości żadna granicą…
Jak też, przy najtrudniejszym rozstaniu ze wszystkich rozstań…
Miłość zachowuje ukochanego człowieka zawsze wewnątrz siebie…
nawet po śmierci… ale, my naszych ukochanych widzieliśmy, czuliśmy, słyszeliśmy i smakowaliśmy…

U Jezusa czyni to Duch…
Jest to fenomen. Jezusa kochać i wiedzieć, że jest się przez Jezusa kochanym…
to jest fenomen…
Jezusa nosić w sobie i wiedzieć o tym, że Jezus nosi mnie w swoim sercu… ty u Niego
a On u ciebie…
To czyni Duch…
I ten Duch jest Boży… zatem, czyni to Bóg…
Zatem, jest to Bóg, który dotyka ciebie swoim Duchem…
i pozwala tobie, Jezusa w sobie nosić…
To, że ty to możesz: Jezusa kochać… to czyni jego Duch… Duch święty.

Muszę to jeszcze raz powiedzieć: Kiedy Jezus wisiał na krzyżu, jego uczniowie w panice uciekli do swego miejsca zamieszkania, oni nie rozumieli, co się z Jezusem stało… to ich przerosło…, jak mogli teraz rozumieć królestwo Boże, kiedy ich Jezus został brutalnie zamordowany?
Ich życiowa wspólnota się skończyła, wszystko się skończyło, wszystko umarło…
Dopiero Duch zbiera uczniów znowu razem i ożywia ich i naszą wiarę…
Słyszeliśmy dzisiaj o cudzie Zesłania Ducha świętego… i to doświadczenie Ducha jest takie…,
że uczniowie powiedzieli…:
Jezus żyje… w nas, przez Ducha…, a my…
jesteśmy różni… indywidualni…
Jesteśmy jedno w Chrystusie… I ten Duch Jezusa…
ten Boży Duch…, który zbiera uczniów razem,
ten Duch żyje w tobie…
I oczyszcza cię… z tego wszystkiego, co nie jest Chrystusem… z nienawiści, zgorzknienia, złośliwości, kłótliwości, uwalnia cię z tego wszystkiego, co stoi na przeszkodzie do Chrystusa… z obojętności… egoizmu… szukania wpływów… i ożywia cię, jeśli twoja wiara jest słaba i wątpliwa…
przez Ducha spotkasz Jezusa, Jezus spotka ciebie…
Jest znowu bliżej twego serca… jest w tobie.
Teraz jest przecież tak, jakbyśmy szli obok Niego
i mieli nadzieję, że moglibyśmy być takimi, jak On…,
pełni miłości do ludzi… miłosierni
i przekonani, że to, co czynimy, jest słuszne…
Tak zbliżeni do Boga… tak ufni…
To, że w ogóle coś w nas jest, by móc kochać Jezusa
ponad czas i przestrzeń…
To, że w ogóle coś w nas jest, co pozwala nam dążyć do tego, by być trochę, jak On…
to jest działanie Ducha… Jego Ducha… Bożego Ducha…
Ty i ja… dalej żyjący Chrystus…, tak chce Bóg… tak, Bóg chce ciebie…
i dlatego pokazuje nam Ducha prawdy… o nas samych…
Pokazuje, jak wiele miłości nam jeszcze brakuje…
Jak siebie usprawiedliwiamy… dlatego w nas działa Duch Jezusa… byśmy stawali się coraz bardziej podobni do Jezusa…
Bóg chce tego, byśmy samodzielnie szli swoją drogą
i nosili w sobie Chrystusa…
Bóg chce tego, byśmy niezależnie prowadzili nasze życie.
Nie wiem, jak wy to widzicie…
Ale… co pomogą wszystkie duchowe słowa,
jeśli brakuje nam miłości?
Co możemy głosić o łasce Bożej, jeśli sami siebie usprawiedliwiamy?
Jedyne, co rzeczywiście się liczy… Co jest prawdziwe- to jest przecież miłość…
Dlatego jeszcze raz wspominamy Zesłanie Ducha świętego i mówimy,
że to ponowne spotkanie jest wewnętrzną formą ludzkiego bycia razem…
Stać na peronie i czekać na Chrystusa… i w czasie oczekiwania… mieć Go w swoim sercu…
A w czasie oczekiwania, pozwolić działać Duchowi Jezusa, byśmy stawali się bardziej podobni do Jezusa… wciąż bardziej byli z Nim związani, jak kochający się, którzy długo są ze sobą…
Oni są przecież, wciąż bardziej do siebie podobni i bardziej zgodni.
Jeśli oni, z wyższej konieczności , muszą się rozstać, w miłości na siebie czekają…
w miłości i wielkim przedsmaku radości.
Wiele, bardzo wiele wygralibyśmy, pozyskali…, gdybyśmy mieli Chrystusa w swoim sercu…,
tak, jak nosimy w sercu ukochaną osobę… dzień w dzień…
Wiele byśmy zyskali dla Boga i dla świata i dla naszych bliźnich
i dla siebie samych… bardzo wiele
właściwie wszystko… Amen.