Kazanie na podstawie Ewangelii św. Łukasza 11,5- 13

Kategoria: Opublikowano: 8 kwietnia, 2019

Autor: Pastor Martina Wittkowski
21.05.2017 Kościół Trójcy świętej w Löningen

Drogie siostry i bracia!

W ostatnią sobotę byłam na ślubie. To była piękna uroczystość. Panna młoda i pan młody byli bardzo szczęśliwi, hucznie świętowali ze swoimi gośćmi. Wszyscy dobrze się bawili, tańczyli, śpiewali i jedli…

Dzień śluby, nazywany jest często „najpiękniejszym dniem życia”. To dzień, w którym w powietrzu unosi się tak wiele szczęścia, radości, marzeń i nadziei. Ile planów mają ci młodzi w swoim życiu! Czego sobie życzą! O czym marzą!Dwa dni później, świeżo poślubieni polecieli w podróż poślubną. By odpocząć po przygotowaniach, stresie i całym tym weselnym zgiełku i aby pierwszy tydzień małżeństwa przeżyć w szczególny sposób.

Tak też chcieli Lea i Aleksander, o których chcę opowiedzieć.
Chcieli spełnić swoje marzenie.
Chcieli rozpocząć swoje małżeńskie życie od szczególnego urlopu.
Szukali na wielu portalach internetowych!
Chcieli odpocząć, zrelaksować się, chcieli wyjechać nad morze, tam, gdzie jest ciepło i zagwarantowana, dobra pogoda. I powinny też być zapewnione interesujące, kulturalne rozrywki.

Ich wybór padł na Sycylię:

„Otoczona przez trzy morza, z pięknymi, cudnymi zatokami, stromymi wybrzeżami i ze złotymi plażami, ogniem plującymi wulkanami, Etną i Stromboli.
Z górami winnic, gajami oliwnymi, gęstymi lasami, rozległymi polami i ze starą, tysiące lat starą kulturą- tu, można spełniać wszystkie marzenia”.

Czasami, w tych stresujących tygodniach przygotowań do ślubu, wyobrażali sobie, jak tam będzie cudownie…

*

Tak, jak przedstawia się urzeczywistnienie niektórych pięknych planów:
Widzi się już siebie w nowym związku
Widzi się już siebie zadowolonym w nowej szkole.
Widzi się beztroskie życie w nowej miejscowości.
Tylko samo wyobrażenie, jak to mogłoby być, daje tak wiele radości!

Ślub Lei i Aleksandra był piękny.
Wzruszające było, kiedy podczas kościelnego ślubu, modlono się za nich:
„Ofiaruj Panie, tym dwojgu dobrą drogę.
Otwórz przed nimi drzwi.
Spraw, by znaleźli swoje szczęście!”

Kiedy pastor kładł swoje ręce na ich głowy i ich błogosławił, byli bardzo wzruszeni.
Tak, – Bóg był z nimi ze swoim błogosławieństwem.

Nawet modlitwa „Ojcze nasz”, w tym momencie miała zupełnie inny wydźwięk.
„Bądź wola Twoja”… i „chleba naszego powszedniego, daj nam dzisiaj”…- Dobrze, gdy towarzyszy temu ktoś większy…

Po pięknym, uroczystym dniu, para małżeńska cieszyła się teraz na swoją podróż poślubną.

Dwa dni po ślubie, byli punktualnie na lotnisku w Hamburgu, by stamtąd polecieć do Katanii, na Sycylię.
Wszystko odbywało się według planu, bez problemów.
Lea miała miejsce przy oknie. Ona lubiła, podczas lotu patrzeć na chmury.
Podróż była przyjemna, bezproblemowa.

Naturalnie, że przed wyjazdem słyszeli o wybuchu wulkanu na Islandii. Tego wulkanu, z trudną do wypowiedzenia nazwą.
Ale: Islandia, to przecież daleko i nie mogło to zakłócić ich dobrego nastroju?!

Jednak- komunikat pilota:

„”Panie i panowie. Przykro mi. Kontrola lotów zdecydowała właśnie, by wstrzymać komunikację lotniczą w większej części Europy. Chmury popiołu, pochodzące z islandzkiego wulkanu stanowią duże niebezpieczeństwo dla komunikacji lotniczej. Nasz lot, w tej chwili nie jest zagrożony, ale nie możemy do zamierzonego celu podróży się udać. Jak tylko dowiemy się, gdzie zostaniemy skierowani, powiadomimy państwa o tym”.

W samolocie nastąpiło zamieszanie. Wszyscy byli zdenerwowani i przestraszeni.
Wszystkie plany wzięły w łeb. Katastrofa!
Stewardesy próbowały wszystkich uspokoić, mówiąc, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa.
Lea trzęsła ze zdenerwowania i ze strachu.
Aleksander pozostał spokojny. „Poczekaj”- powiedział. „Tu, ktoś będzie nasz chronił”.

Po pół godzinie było już jasne: „Nasz samolot zostanie przekierowany do Amsterdamu. Lotnisko w Hamburgu jest przepełnione, jak wszystkie inne lotniska w Niemczech”.

Amsterdam- nie Sycylia!

Jak balon pękły wszystkie piękne marzenia.
Wspólne życie nie zaczęło się gładko, bez przeszkód, lecz wielkim niepowodzeniem.
Zupełnie inaczej, niż sobie tego życzyli.
Zimniej. Trzeźwiej. Bardziej nerwowo.

Na kilka dni, komunikacja lotnicza w Europie dla pewności, powinna być wstrzymana.

Żadnego morza, żadnej ciepłej pogody, żadnej południowej kultury, żadnego włoskiego jedzenia…

Świeżo upieczone małżeństwo, otrzymało oczywiście pokój hotelowy w Amsterdamie.
Byli jednak bardzo rozczarowani, musieli się z tym oswoić…
Kiedy wylądowali w Amsterdamie, niebo pokryte było chmurami. Padało. „Dobrze się zaczyna, – widzisz to błogosławieństwo, które ma być z nami!”, powiedział, trochę rozgoryczony Aleksander.

Hotel był dosyć przytulny. Po śniadaniu, następnego dnia zdecydowali, że te dwa, trzy dni, które tu spędzą, muszą dobrze wykorzystać.

Słońce spoglądało nieśmiało spoza chmur.
Oni spacerowali po ulicach tego dużego miasta.
Odkryli przystanki autobusów wodnych i wsiedli do jednego z nich.
Płynęli kanałami i podziwiali widoki.
Jak pięknie- nawet romantycznie, oglądać miasto z wody! Interesujące było też opowiadanie przewodnika.
Po całej rundzie, znowu spacerowali ulicami i doszli do olbrzymiego budynku z betonu, na którym było napisane: Muzeum Van- Goga. Kolejka była krótka i za chwilę weszli przez oszklone drzwi do środka.

Obrazy były jedyne w swoim rodzaju. Byli zachwyceni. Słynne „Słoneczniki”, obraz ten sprawiał, że serce się otwierało!
Do tego jeszcze autobiografia artysty!
Oni nie zdawali sobie sprawy, jak piękny jest Amsterdam i jakie skarby kultury są tu ukryte.
Aleksander był zdziwiony, jak Lea dużo wiedziała o tej nowej historii sztuki i jak bardzo znała się na obrazach. Czerpała z tego wiele radości i przyjemności.

Wieczorem Lea telefonowała ze swoją najlepsza przyjaciółką.

„Wszystko przebiega inaczej… Nie jesteśmy tam, gdzie właściwie chcieliśmy dotrzeć.
W każdym razie, na razie jeszcze nie… Nasze marzenia nie spełniły się 1:1”.

Jej przyjaciółka dorzuciła spontanicznie: „Tak, to czasem w życiu bywa”.

Lea opowiedziała jej całą historię. To, że teraz są w Amsterdamie, – a nie na Sycylii ze względu na wulkan.
Opowiedziała też, jak bardzo była zadowolona, kiedy szczęśliwie wylądowali i jak razem dobrze przetrwali tę stresującą sytuację w samolocie. Jak dobrze, że miała przy sobie Aleksandra, który dodawał jej otuchy i był bardzo opanowany!

Opowiedziała, jak bardzo podobało jej się to, że razem oglądali obrazy Van Goga i się nimi zachwycali i dzielili się tym ze sobą.

Powiedziała także przyjaciółce o romantycznej przejażdżce kanałami Amsterdamu…

„To nie jest wprawdzie urlop, który sobie wymarzyliśmy…, ale są to niedowierzająco piękne doświadczenia, które razem przeżywamy.
Czy byłoby też tak na Sycylii?!”

Następnego ranka siedzieli przy śniadaniu w swoim przytulnym hotelu. Wszystko im smakowało: masło orzechowe i czekoladowy krem do bułeczek… Pychota!

Kiedy Lea szukała czegoś w swojej torebce, znalazła tam małą karteczkę.
Na tej karteczce, w czasie rozmowy przedślubnej z pastorem, napisali wers z Biblii, który wybrali na sentencję ślubną:

„Proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie, kołaczcie, a otworzą wam”.

Kiedy to przeczytali, uśmiechnęli się.

„No, tak całkiem bezpośrednio z wysłuchaniem modlitwy to nie wyszło”, powiedziała Lea.
„Jednak to, co tu, w Amsterdamie przeżyliśmy, też jest cenne. Te drzwi, które się nam otworzyły, pozwoliły nam wiele odkryć”.
„I”, dodał Aleksander, „Samych siebie całkiem inaczej odkryliśmy”.

Krótko po tym, Aleksander napisał do przyjaciela: ·„Wszystko inaczej przebiegło, niż myślałem, – ale błogosławieństwo Boże było z nami”.

Tak, jak to w życiu czasami bywa.

Amen.