Kazanie na temat „Docierajmy do brzegów”. Przemyślenia z okazji I Komunii świętej”.

Kategoria: Opublikowano: 25 kwietnia, 2018

Autor: Referentka parafialna Ellen Weitz (kościół rzymsko-katolicki)

29.04.2012

Święto Pierwszej Komunii Świętej 2012r.

„Docierajcie do brzegów”

 

– taki tytuł ma w tym roku nasza pieśń – motto, która towarzyszyła nam w czasie przygotowania do Pierwszej Komunii Świętej. Motto to i dzisiaj nam towarzyszy.

 

Na początku naszego przygotowania razem z wami zastanawialiśmy się, co to właściwie jest – brzeg.

Przychodziły nam do głowy obrazy morza i jego brzegu. Też brzeg rzeki, jeziora czy potoku. Doszliśmy do wniosku, że brzeg powiązany jest zawsze z granicą:

 

– z jednej strony między suchym lądem i wodą z drugiej strony,

 

– między stałym podłożem po którym można chodzić czy jeździć – i płynącą wodą, w której można się tylko kąpać czy też pływać łódką czy statkiem.

 

Przygotowując się do dzisiejszego dnia zadałem sobie pytanie: jaki jest związek pomiędzy naszą pieśnią – mottem i dzisiejszą ewangelią św. Jana?

To wcale nie takie proste, ponieważ bynajmniej nie jest wyraźnie powiedziane o zbiornikach wody , ani o brzegu. Lecz czasem wykorzystujemy słowa jak obrazy, by wyrazić coś, co ciężko jest powiedzieć. Wtedy doszłam do wniosku, że z odrobiną fantazji, także w naszej dzisiejszej ewangelii można znaleźć też „brzeg”.

 

W ewangelii słyszeliśmy: przyjaciele Jezusa byli wszyscy razem w domu. Przyjmijmy np., że dom miałby „brzeg” – co to byłoby zatem? To jasne; ściany, drzwi i okna – one są „brzegami” domu. To są granice pomiędzy bezpiecznym pomieszczeniem wewnętrznym, a światem zewnętrznym. Dokładnie właśnie te brzegi przekracza Jezus. On wchodzi do środka, do ludzi, przychodzi do swoich przyjaciół.

On odważa się przyjść do „brzegów”.

Gdy pomyślę, że żaden z tych przyjaciół ostatecznie nie był wierny Jezusowi, oni go wszyscy pozostawili w potrzebie. Już wtedy e pozdrowieniu Jezusa odkrywam odważny czyn: On wchodzi i życzy Szalom- pokój – tym, którzy pozostawili go samego. Jezus zatem nie jest pamiętliwy.

 

Kiedy przyjrzę się jeszcze bliżej, wtedy odkryję dalszy brzeg. Ostatecznie przecież w tej scenie z dzisiejszej ewangelii nie chodzi o dom, lecz o ludzi w tym domu. Chodzi o określonego człowieka – tak zwanego niewiernego Tomasza. I o Jezusa. – czy ludzie też mają „brzeg”? Myślę, że tak! „Brzeg” człowieka – granica, gdzie człowiek się rozpoczyna – to jest skóra. Dokładnie na tej granicy może dokonać się spotkanie. Dokładnie do tego brzegu może Tomasz się odważyć. Jezus zaprasza Tomasza, by go dotknął. Tomasz może swoimi rękami dotknąć ran Jezusa – choć to na pewno boli! Ale on się odważył , potem coś się wydarzyło…Nikt inny z przyjaciół Jezusa po jego śmierci tak się do Niego nie zbliżył!

 

Jak właściwie do tej sceny doszło? Gdy Jezus po swoim zmartwychwstaniu ukazał się uczniom po raz pierwszy, wówczas Tomasza przy tym nie było. Kiedy uczniowie opowiedzieli mu o tym, wtedy Tomasz okazał się odważny: on odważył się powiedzieć NIE: Nie, nie wierzę, jeśli sam nie ujrzę i jeśli nie włożę moich palców do Jego ran. Przyznał, że wątpi w to, co mu powiedziano – prawdopodobnie nie, by innych rozzłościć czy nazwać kłamcami lecz być może dlatego, ponieważ on sobie tak gorąco życzył spotkać osobiście zmartwychwstałego Jezusa.

 

W każdym razie ja często ja często takiego spotkania sobie życzyłem i dlatego Tomasza dobrze rozumiem – ten Tomasz, nazwany „Dydimus”, co w biblii znaczy „bliźniak”. CZYIM on był bratem.

Kto wie, czy on nie mógłby być MOIM bratem…? Czy też twoim…? Czy też waszym…?

 

Odważcie się docierać do brzegów: według tego motta Jezus też sam często działał. Siedział z grzesznikami przy stole np. z Zacheuszem. On nie bał się kontaktów z ludźmi. On umarł na krzyżu z czystej miłości do nas. I poszedł jeszcze dalej – do nowego życia.

 

Jezus przekracza granice. Jest tym, który przekroczył granice życia i nawet śmierci. Alfred Delp tak to wyraził: On (Chrystus) jest nie tylko w naszym rzędzie, po naszej stronie. On jest przy naszej granicy, tu, gdzie nasze losy się burzą, tu on się znajduje i jest z tym przybitym i zranionym. Od tej pory nie ma już żadnych ostatecznych granic dla ludzi, żadnych ostatecznych ograniczeń…Gdy nasze związki upadają, gdy my upadamy, gdy myślimy: „wszystko skończone!” – wtedy Jezus jest bardzo blisko. Już w naszym życiu teraz i tu możemy z Nim przekraczać granice.

 

I to jest cudowne w naszej wierze, tak uważam: To, że my niczego nie musimy wyłączać. Dla Jezusa to wszystko należy do życia: czy my mamy zaufanie czy wątpliwości, czy jesteśmy radośni czy smutni, czy się boimy, czy jesteśmy odważni, czy mamy wielu przyjaciół czy czujemy się osamotnieni.

Jezus zna to wszystko z własnego doświadczenia: dlatego nie musimy tego przed Nim ukrywać. Z Jezusem nie tylko mamy tę stronę czy inne strony, ale „cały kalejdoskop życia”.

 

1 Ten pomysł, by siebie widzieć jako bliźniaczą siostrę Thomasa Dydimusa, zawdzięczam kazaniu Alberta Altenähr podczas uroczystej sumy w Białą Niedzielę 2012 r. w opactwie Benedyktynów w Aachen.

 

2 Cytat z: Biskup Franz- Josef Bode (wydawca) Zeit mit Gott (czas z Bogiem) – brewiarz.