Kazanie według 1. Listu św. Jana 1,1-10

Kategoria: Opublikowano: 7 marca, 2019

Autor: Pastor Claus Wagner
27.12.2015 Kościół Martina Luthra, Detmold

  1. Niedziela po święcie Chrystusa Króla

Droga wspólnoto!

Czy wy, kiedyś wysyłaliście kartki pocztowe z życzeniami na Boże Narodzenie?
Czy wszystkim, którzy obdarzyli was życzeniami przed Bożym Narodzeniem, napisaliście, co szczególnego wydarzyło się u was w te święta?

Nie? Mogę to zrozumieć. Jednak, kiedy pomyślę, jaka była nagonka w tym roku, by wysłać wcześniej pocztówki, to zastanawiam się, czy nie byłoby lepiej, by po Bożym Narodzeniu, kiedy ma się więcej czasu, podzielić się z innymi tym wszystkim, co nas poruszyło w te święta i co było szczególnie piękne.

O tym właśnie czytamy w 1. Liście św. Jana. Jan pisze nam list po Bożym Narodzeniu, a jego treścią jest: wzruszająca radość Bożego Narodzenia.

My, chrześcijanie, możemy być najszczęśliwszymi ludźmi na ziemi! Pośród nas, pojawiło się życie! To, chce nam Jan wszystkim oznajmić i tu odczuwa się jego wzruszenie.

My, możemy przy tym być, kiedy przed oczami objawia się życie. My, tego dotknęliśmy, dotknęliśmy rękami, zobaczyliśmy to na własne oczy. To było poruszające. To było tak wzruszające i radosne, że my, po prostu musimy o tym opowiadać, musimy mieć w tym swój udział.

Jak dziecko, które wracając od szczególnie pięknej szopki bożonarodzeniowej, musi opowiedzieć o tym swoim dziadkom.

Jak dziecko, które po Bożym Narodzeniu opowiada o prezentach, które otrzymało.

Jak szczęśliwi rodzice, którzy po raz pierwszy widzą, jaką radość odczuwa ich dziecko w wieczór wigilijny i opowiadają o tym innym członkom rodziny: „Szkoda, że tego nie widzieliście, jak rozpakowywał te prezenty, jak się cieszył…”

Jak chory, któremu udało się wyjść ze szpitala do domu na Boże Narodzenie i mógł przeżyć to, co znał i cenił, być może po raz ostatni w domu?

Być może, Boże Narodzenie jest tak szczególnym świętem, ponieważ wtedy odczuwamy życie. To zaczyna się małymi sprawami, które wydarzają się w naszych domach, wśród przyjaciół i sąsiadów. Najwyższy stopień zostaje osiągnięty wtedy, kiedy ta wzruszająca radość z tego, że Bóg stał się człowiekiem i przyszedł na ziemię, pojawi się w twoim sercu.

Radość życia, trzeba więc pokazać na zewnątrz, trzeba podawać dalej. Tak, jak w 1. Liście św. Jana. Zatem, dlaczego nie pisać listów po Bożym Narodzeniu, które to wszystko wyrażą?

Może niektórzy czują się inaczej, niż Jan. Piękne momenty świąt Bożego Narodzenia stały się już odległe. Światło już wyblakło, a do tego też i radość życia, ponieważ pojawiły się ciemne jego strony.

Czy dlatego, że nigdzie nie wyjechali na Boże Narodzenie, ponieważ wcale nie dopuścili do siebie bożonarodzeniowej radości?
Może wcale nie było spokoju i atmosfery, by ta radość w nas wzrosła i została w naszym sercu i byśmy mogli dzielić ją z innymi?

Czy też, właśnie, w Boże Narodzenie będziemy świadomi naszego smutku, żałoby i straty?

List św. Jana, skierowany dzisiaj do nas, nie jest powierzchownym, „na wyrost” bożonarodzeniowym życzeniem. List ten przechodzi od radości do powagi. On opowiada nam, z jakiej głębi wypływa jego bożonarodzeniowa radość.

A przy tym, on nas wcale nie oszczędza według motta: No tak, w Boże Narodzenie, lepiej tego nie poruszać.

On mówi o czymś, co często wśród nas, w Boże Narodzenie ma miejsce. My chcemy, żeby było pięknie, pokojowo, harmonijnie, jednak pod naszym dachem- wrze! Wypieramy to, co jest dla nas trudne i ciężkie i to, co nas obciąża:

Jan wyraża to tak: „Jeśli mówimy, że nie mamy grzechów, to samych siebie oszukujemy”.
To zdanie trzeba tłumaczyć w następujący sposób: Grzech, w języku niemieckim pochodzi od staroniemieckiego słowa, które znaczy rów. Rozdzielenie między Bogiem a człowiekiem. Grzech to nie kawałek ciasta, czy gęsi zjedzonych za dużo w Boże Narodzenie. Nie, grzech to głęboki rozstrój w naszym życiu. Takiego rozstroju, zaburzenia doświadczamy przeważnie w związkach z innymi ludźmi. Kto bez przebaczenia oddziela się od człowieka, ten oddziela się od Boga. Tu, między Bogiem i człowiekiem powstaje właśnie- rów. O takie rowy, w twoim życiu chodzi Janowi.

Do tego opowiem krótką historię, która nam to wyraźnie przedstawi:

Jak co roku, w domu wszystko było już przygotowane, już może być Wigilia i Boże Narodzenie. Jak zawsze, tak i w tym roku miało być fondue. Jak zawsze, najpierw było wyjście do kościoła, potem spotkanie całej rodziny przy stole. Tego wieczoru, w kościele był zespół muzyczny i chór, który śpiewał kolędy.

Chór i muzycy siedzieli z boku ołtarza, tak, że widzieli dobrze nawę główną kościoła.
I wtedy on ich zobaczył. Swoich rodziców. Jedno spojrzenie wystarczyło, by mógł stwierdzić, że bardzo się postarzeli. Ojciec wyglądał na chorego. Przed laty rozdzieliła ich kłótnia, długo już ze sobą nie rozmawiali. Takie rzeczy zdarzają się częściej, niżby się wam wydawało.
Tu, spotkał się ich wzrok. Oni nie odwracali wzroku. Każdy z nich patrzył w zmęczone oczy drugiego. „Chrystus się rodzi, nas oswobodzi…”- brzmiały słowa kolędy.
Jak często, tu w tym kościele śpiewali oni wspólnie tę kolędę- rodzice i syn-, a teraz: żadnego powitania, żadnego uścisku, żadnego kroku i gestu zbliżenia się. Oni, po prostu unikali się.

W domu dzieci cieszyły się z prezentów, jak każdego roku. Fondue było świąteczne, jak zawsze. Jednak w nim- w synu- nie było radości Bożego Narodzenia. Wciąż jeszcze widział oczy swoich rodziców. Popatrzył na szopkę pod choinką, popatrzył na te wszystkie postaci, które stały wokół Dzieciątka- różne postaci: Maria i Józef, pasterze, trzej Mędrcy ze Wschodu, a obok figury, które postawiły dzieci, między innymi Batman. Dziwne towarzystwo- pomyślał-, ale wszyscy przeżywają prawdziwą wspólnotę z Bogiem, który jest pośród nich. Pośród nich rzeczywiście zjawiło się życie. Oni świętują nowe życie. Moje święto Bożego Narodzenia jest martwe.

Tak, w Boże Narodzenie chodzi o życie i śmierć. W spotkaniu z Dzieciątkiem w szopce chodzi o życie i śmierć. O światło, czy ciemność w twoim życiu, o wypieranie i kłamstwo, czy o odwagę do prawdy.

Jan pisał: To jest orędzie, które słyszeliśmy w szopce przed Dzieciątkiem: „Bóg jest światłem i nie ma w Nim żadnej ciemności. Jeżeli mówimy, że mamy z Nim współuczestnictwo, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie postępujemy zgodnie z prawdą i mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy”.

Jak długo, ten syn, rów ten- ten rów między nim i jego rodzicami, chce wypierać?
Jak długo sam się okłamywał, mówiąc: Nie przeszkadza mi to? Teraz jednak, w świetle Bożego Narodzenia zaczyna to na nowo rozumieć. Kto oddala się od człowieka, ten oddala się od Boga. I jeśli w ogóle istnieją grzechy, to właśnie takie. Światło Bożego Narodzenia oznacza jednak: Bóg, w postaci dziecka wychodzi ci naprzeciw, byś też wychodził naprzeciw innym. Bóg stał się człowiekiem, byś ty też mógł zostać człowiekiem.

Kiedy Jan mówi: „I życie się objawiło”, ma nie tylko przed oczami Dzieciątko w szopce. On widzi całego Jezusa. Jego całą historię. Tego, niewygodnego męża, który apeluje do zatwardziałego serca, który mówi: Nawróćcie się do Boga! Bez nawrócenia, nie ma życia, lecz tylko śmierć.
Jan ma na myśli, tego niewygodnego męża, który sobie współczesnym, zakłamanym i zatwardziałym, wydaje się, że we wszystkim mają rację, robi wymówki: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień!”
Jan widzi tych, którzy, tego niewygodnego męża na śmierć skazują, ponieważ nie wytrzymują jego prawdy. Jan chwali tego, który zmartwychwstaje i który jest niestrudzonym orędownikiem dla nas grzeszników, którzy ciągle, wokół siebie budujemy rowy.
On chwali tego, który wam mówi: W niebie jest twoje życie, to jest rzecz pewna!

Spotkać Dzieciątko w Boże Narodzenie, zawsze oznacza, spotkać całego Jezusa.
Jezus powiedział: Pozwól się zarazić od dziecka w szopce, zdecyduj się na jego drogę życia!
To spotkanie z Dzieciątkiem w szopce, nie może pozostać bez następstw. To nie może pozostać powierzchownym spotkaniem, jak co roku, znowu i znowu…
U ciebie, u mnie, u żadnego z nas. Bóg stał się człowiekiem, by zakończyć kopanie wokół siebie rowów. To powinno się skończyć, bo my w wielu związkach jesteśmy, jak martwi, ponieważ zerwany został kontakt, ponieważ panuje cisza, ponieważ nie rozmawiamy ze sobą. Jan pisał: „Jeśli wyznamy nasze grzechy, to Bóg, jako wierny i sprawiedliwy, odpuści je nam”. To jest pierwszy krok:
Grzechy- rowy w moim życiu, najpierw zobaczyć, uznać je i się do nich ustosunkować.
Bóg, lecz jest wierny i sprawiedliwy. On wie, jak ciężko nam to przychodzi, te rowy przezwyciężać. Swoją wrażliwość, zranienie, dumę, wszystko to przezwyciężyć.
Boże Narodzenie, pierwszy krok Boga, pomoże też tobie zrobić pierwszy krok.

Okłamuję siebie samego, kiedy mówię: Mnie to nie przeszkadza, że już od 10 lat nie rozmawiam ze swoimi rodzicami. Tak też mówił sobie, ten syn z naszej historii. Jednak, tu coś w nim umarło i jeśli on tego nie wskrzesi do życia, sam będzie zewnętrznie obumierał.-
On podnosi słuchawkę i wybiera numer do rodziców, którego od 10 lat nie miał okazji wykręcać!

Zatem, jaki numer powinieneś po Bożym Narodzeniu ty wybrać, by przerwać długą ciszę?

Do kogo powinieneś jeszcze napisać list po Bożym Narodzeniu, by życie bożonarodzeniowe w twoim życiu zaczęło oddziaływać? Jakie rowy musisz pokonać, byś wszystkim mógł opowiadać o wielkiej radości w twoim święcie Bożego Narodzenia?

W imię Jezusa. Amen.

Modlitwa:

Po Bożym Narodzeniu, słyszymy o kimś, kto na to czeka, by też w jego życiu mogło nastąpić Boże Narodzenie.

I potem widzi on nowonarodzonego Jezusa z rodzicami w świątyni w Jeruzalem.

On widzi go i cała tęsknota, całe napięcie czekania, znika.
On mówi:

Panie, teraz pozwól słudze swemu odejść w pokoju, ponieważ oczy moje ujrzały twego Zbawiciela.

Czy u was też było Boże Narodzenie? Czy przeżyliście w sercu radość z Nowonarodzonego?
Co powinno się wydarzyć, by stało się Boże Narodzenie?
Wokół tego krążą nasze, w tym kazaniu przemyślenia.

Teraz, na chwilę, spróbujmy się wyciszyć. Spróbujmy na chwilę, w ciszy stanąć przed Bogiem.