Kazanie według Ewangelii św. Łukasza 14, 15- 24
Kategoria: Opublikowano: 25 kwietnia, 2018Autor: Wikariusz Adrian Ladner (kościół ewangelicki)
17.07.2015 w kościele ewangelickim w Ober- Olm
2 Niedziela po Trójcy świętej
I Zaproszenie i odmowa
Chodźcie, bo wszystko jest już gotowe!
Wszystko dobrze zaplanowałeś i przygotowałeś. W piekarniku pachnie pieczeń z rozmarynem z sosem z czerwonego wina. Już prawie gotowa do podania. Na przekąskę przygotowałeś świeżą sałatkę. Na deser sam zrobiłeś tiramisu, które chłodzi się w lodówce.
Zaraz powinni przyjść. Twoja najlepsza przyjaciółka i twój najlepszy przyjaciel. Dawno już zaplanowałeś tę kolację. Dawno się nie widzieliście. Cieszysz się na ten piękny wieczór, przy dobrym winie, dobrym jedzeniu i ciekawych rozmowach.
Zadzwonił telefon. Widzisz, że to numer twojej najlepszej przyjaciółki. Myślisz, że może chce przyjść trochę później i dlatego dzwoni. Nie ma problemu, pieczeń może trochę jeszcze poleżeć w niskiej temperaturze, nic się nie stanie.
Podnosisz słuchawkę… Ach…. No tak… rozumiem, wprawdzie szkoda, ale rozumiem. Ważny projekt do biura…, no tak, musi na jutro być gotowy. Jasne, rozumiem. Praca ma pierwszeństwo…. Szkoda, ale może przeniesiemy to na późniejszy termin.
Później następuje utarte pozdrowienie, pożegnanie. Ledwo odłożył słuchawkę, znowu ktoś dzwoni.
To najlepszy przyjaciel. Znowu: Ach, no tak, naturalnie…. Rozumiem… praca… może innym razem…
Jakoś wydaje ci się to znajome…
Potem stoisz sam przed nakrytym stołem.
II Tekst kazania
15) Słysząc to, jeden ze współbiesiadników rzekł do Niego: „Szczęśliwy ten, kto będzie ucztował w królestwie Bożym!”
16) Jezus mu odpowiedział: „Pewien człowiek wyprawił wielką ucztę i zaprosił wielu”
17) Kiedy nadszedł czas uczty, posłał swego sługę, aby powiedział zaproszonym: Chodźcie, bo wszystko jest już gotowe!
18) Wtedy zaczęli się wszyscy jednomyślnie wymawiać. Pierwszy powiedział: „Kupiłem pole, muszę je obejrzeć; proszę cię , uważaj mnie za usprawiedliwionego”.
19) Drugi rzekł: „Kupiłem pięć par wołów i idę je wypróbować; proszę cię, uważaj mnie za usprawiedliwionego”.
20) Jeszcze inny rzekł: „Poślubiłem żonę i dlatego nie mogę przyjść”.
21) Sługa powrócił i oznajmił to swemu panu. Wtedy rozgniewany gospodarz nakazał słudze:
„Wyjdź prędko na ulice miasta i zaułki i przyprowadź tu ubogich, ułomnych, niewidomych i chorych”.
22) Sługa oznajmił: „Panie, stało się jak rozkazałeś, ale jeszcze są miejsca”.
23) Na to pan rzekł do sługi: „Wyjdź na drogi i opłotki i zmuszaj do przyjścia, aby dom mój był zapełniony.
24) Albowiem, powiadam wam: Żaden z owych ludzi, którzy byli zaproszeni, nie skosztują mojej uczty”.
III Co jest ważniejsze
Odmowy bolą. Jasne, ty to rozumiesz. Oni mają przecież ważne powody.
Ty byś też podobnie się zachował.
Naturalnie, to ma pierwszeństwo.
Jest ważniejsze, niż twoje zaproszenie.
Jest ważniejsze, niż wieczór z tobą.
To boli.
IV Ostatnia wieczerza
Chodźcie, bo wszystko jest już przygotowane!
Tak to będzie brzmiało, kiedy nas Jezus zaprosi na końcu świata.
Na końcu czasów.
A my zostaniemy zaproszeni do Niego do stołu.
Na końcu czasów.
Kiedy wszyscy powstaniemy z martwych. Wtedy pójdziemy do Niego, do stołu.
Ten dzień ma wiele nazw. Armagedon. Sąd Ostateczny. Nowe stworzenie. Życie wieczne.
Wtedy, kiedy Syn będzie siedział po prawicy Boga, swego Ojca.
Kiedy wszystko będzie gotowe, będziemy i my przygotowani?
Gotowi, by przyjąć zaproszenie.
Jak goście gospodarza, pana domu.
Czy też będziemy musieli jeszcze załatwić coś w pracy, sprawy majątkowe i rodzinne?
Czy jesteśmy gotowi?
Czy dom jest spłacony, praca wykonana? Wszystkie osobiste sprawy wyjaśnione, kiedy Bóg nas zawoła?
Czy słyszysz- ja słyszę Jego zaproszenie? Czy je przyjmujesz, czy ja je przyjmę?
Przyjdźcie, bo wszystko jest już gotowe!
V Zaproszenie na ulicy
Gospodarz wysłał sługę do ludzi, których ty i ja czasem nie zauważam, pomijam ich.
Oni siedzą na ziemi.
Przy nich stoi papierowy kubek z paroma centami.
Czasami schylę się, wrzucę jedno euro do kubka i odchodzę szybko.
Czasami tylko zastanawiam się czy coś wrzucić, czy też nie. I idę z moimi myślami dalej.
Zostawiam jego, czy ją, tam siedzących na ziemi. Prawie ich nie dostrzegam. Prawie nie słyszę ich głosu. To czasem wstydliwe „dziękuję”, gubi się w szumie ulicy.
Gospodarz wysyła swego sługę do tych, których ty i ja nie zauważamy.
VI Zaproszenie do przymierza łaski
Co byłoby, gdyby sługa pana domu powiedział do żebraków, biednych, chorych- owo słowo, jakie Bóg ongiś powiedział do Izajasza:
Zatem wszyscy, którzy spragnieni jesteście, przyjdźcie do wody!
I wszyscy, którzy nie macie pieniędzy, przyjdźcie tu, kupujcie i jedzcie!
Przyjdźcie tu i kupujcie bez pieniędzy i pijcie za darmo wino i mleko!
Wyobrażam sobie, jak na ulicach podnoszą się z ziemi ludzie, zostawiają swoje papierowe kubki i kule.
Niektórzy kuśtykają, prawie nie mogą chodzić.
Łachmany wiszą na ich poranionych ciałach.
I oni przychodzą do jego domu. Wszędzie świecą się lampy i błyszczy szkło.
Pachnie świąteczny bufet. Miesza się z zapachem ulicy.
Nikt jednak nie kręci nosem. Oni patrzą dookoła siebie. Patrzą na innych z tego samego poziomu.
Nikt nie siedzi na podłodze. Nikt nie przechodzi obok.
Czy tak będzie?
Być może sługa pana domu tylko po prostu powie: Przyjdźcie, ponieważ wszystko gotowe!
VII Teraz
Stoję tu, teraz przy mównicy i opowiadam o tym, co Jezus powiedział w swojej przypowieści.
Dużo z tego jest bardzo odległe. Na końcu czasów.
Co mam robić teraz, czekając do tej pory? Czy jestem gotowy? Czy jesteś gotowy?
Czy jesteśmy gotowi, by pewnego dnia wszystko zostawić za sobą, kiedy Bóg nas zawoła.
Czy przy moim uch nie leży poduszka wypchana dobrobytem, co jest wygodne i przyjemne?.
Tak, bym nie usłyszał Bożego wołania. Nie teraz. Może jutro. Innym razem!
Czy Bóg słyszy moją wiarę dopiero, kiedy sam siedzę tam na ulicy?
Wtedy, kiedy moimi jedynymi towarzyszami są smutek i zwątpienie?
Czy Bóg słyszy twoją czy moją wiarę dopiero, kiedy ty czy ja odwiedzamy matkę czy ojca? Kiedy oni, tam w domu sami siedzą, czy też leżą? Kiedy widoczne ślady ich starzenia się i ich chorób nas przygnębiają.
Co byłoby, gdybyśmy Boga słuchali też w naszym dobrobycie?
Jeśli ja siebie NIE klepię po MOIM ramieniu. Jeśli ja NIE mówię do SIEBIE: TY super to załatwiłeś.
Jeśli twoja i moja modlitwa nie tylko będzie modlitwą skargi czy żalu.
Jeśli nasza modlitwa też i właśnie rozbrzmiewa w chwale i dziękczynieniu.
Jeśli twoje i moje serce może powiedzieć: tak, my jesteśmy gotowi.
Jesteśmy gotowi, by kiedyś z Bogiem przy stole siedzieć.
My wszyscy, bogaci i biedni, chorzy i zdrowi, cenieni, uznani i ci unikani. I nikt tu nie przejdzie obojętnie obok kogoś. Będziemy patrzeć na siebie. Twarzą w twarz.
Ci, którzy już dawno zmarli, prawie zapomniane już twarze. I całkiem nowe, obce.
Kiedyś…
Być może to „kiedyś” stać się „dzisiaj”. Teraz.
Być może choć tylko mała część z tego. Mała, wieczna iskierka.
I być może usłyszysz, czy ja usłyszę kiedyś jego głos. Kiedy on do twojego i mojego serca powie:
Chodźcie tu, wszystko jest gotowe!
A miłość Boża, która przewyższa wszystko, co jesteśmy w stanie odczuwać i postrzegać, niech zachowa nasze serca w Jezusie Chrystusie. Amen.