Kazanie według ewangelii św. Łukasza 15.11b-32
Kategoria: Opublikowano: 25 kwietnia, 2018Autor: Dr Matthias Ahrens (kościół ewangelicki), referent zarządu
21.06.2015 w kościele św. Bernharda w Stuttgart-Rohracker
3 niedziela po Trójcy świętej
Dążenie do szczęścia
Od jakiegoś już czasu naczelne miejsce zajmują informacje o uchodźcach, którzy chcą przybyć do Europy czy też już przybyli. Odbywają się publiczne debaty: w Ewangelickich Dniach Kościoła, które odbyły się przed dwoma tygodniami (patrz data kazania) tematem byli uchodźcy. Chodzi o podstawowe pytania (wyznaczanie, ustalenie wyjazdu, imigracja i ratunek), a także o całkiem praktyczne sprawy (ratunek na morzu, zakwaterowanie, opieka medyczna i kształcenie). Jeśli mówimy o uchodźcach to nie mamy na myśli tylko ludzi, którzy opuścili swoje domy ze względu na wojnę czy terror, których życie było zagrożone (kraina (land) Baden- Württemberg przyjmuje np. kobiety kurdyjskie, gwałcone przez terrorystów państwa islamskiego). Uchodźcy to też ludzie, którzy uciekają ze swojej ojczyzny, ponieważ tu w Europie oczekują lepszego życia. To są właściwie nie uchodźcy lecz emigranci. Oni nie są wygnani przez los, tylko świadomie podjęli taką decyzję. O długiej, niebezpiecznej drodze, o nielegalnym przekroczeniu granicy, o tym wszystkim wiedzieli bądź przypuszczali. Jednakże zdecydowali się na to, ponieważ chcą lepszego życia.” Pursuit of Happiness” tak nazywa się Konstytucja Stanów Zjednoczonych Ameryki. To „dążenie do szczęścia” uważa się za „oczywistą prawdę”, zatem prawo każdego człowieka. Dążyć do szczęścia (‘szczęście” oznacza tu spełnione życie) – czynią to ludzie, którzy chcą coś osiągnąć, którzy mają w życiu cel, także jeśli związane jest to z opuszczeniem kraju. Tak zatem człowiek nie jest po prostu wygnany przez los, tak, człowiek nie jest po prostu częścią bezimiennej masy. Tak, człowiek bierze los w swoje ręce i prawdopodobnie wie, że porusza się na cienkim lodzie.
O takiego człowieka chodzi dzisiaj w naszym kazaniu:
Młody mężczyzna już miał tego dosyć. Jako dobrze wykształcony syn właściciela dużego majątku ziemskiego znał dobrze świat. Wiedział jak wygląda życie gdzieś indziej i wiedział, że jego okolice były daleko od nowoczesnego życia. Przed oczami miał widoki miast i metropolii. To wszystko zdawało się być emocjonujące: wielkie, piękne budynki przy szerokich ulicach, teatry, muzea, parki i jeziora. Tam w dużych przedsiębiorstwach, firmach ludzie zarabiają tak dużo, że mogą sobie na wszystko pozwolić. Tam, w tym nowoczesnym świecie nawet rolnictwo było pasjonujące. Traktory miały klimatyzowane kabiny, niektóre wyposażone w GPS.W wielopiętrowych budynkach hodowane są zwierzęta, by mięso tuż po zabiciu mogło być transportowane dalej.
Tu w domu, w tym oddalonym od świata zakątku mężczyzna nie mógł się wybić. Powodem był jego starszy brat, który kiedyś ma przejąć dobra po ojcu. Wokół gospodarstwa tylko bieda: zacofane rzemiosło, zacofane myślenie, przesądy i kumoterstwo – zastój na całej linii. Młodzi ludzie, z którymi on dorastał, dzikie lata mieli już za sobą, a także życzenia, by robić coś innego. Oni wcześnie założyli rodziny, gdzieś tam znaleźli środki na utrzymanie i teraz już mieli dużo dzieci. Także i tu – zastój na całej linii. On nie chciał się tak zakotwiczyć – to wydawało mu się końcem wszystkiego.
No, dobrze, lecz tu on był kimś. Jego rodzina należała do elity. Razem z gubernatorem, dyrektorem szpitala, księdzem i innymi „niby gwiazdami ”próbowali na tej odległej prowincji udawać wielki świat. Lecz dla niego była to wciąż zła kopia. Chciał z stąd odejść, chciał tam, gdzie było prawdziwe życie.
„We gotta get out of this place” – wciąż słuchał tego starego utworu Erica Burdona po angielsku i także w wykonaniu niemieckim przez Udo Lindenberga: „Psia krew, musimy się wynieść z tego błota” Tam, w tym nowoczesnym świecie – to było dla niego jasne – tam znajdzie swoje szczęście, ten dobrze wykształcony syn właściciela ziemskiego, mądry, z motywacją, wielostronny, bystry…
Coś znajdzie dla siebie, ktoś go z jego zdolnościami będzie potrzebował. W każdym razie nie chciał tu zostać (skisnąć).
Wtedy przyszło mu do głowy rozwiązanie: Dlaczego musi czekać na swoją część majątku, aż jego ojciec umrze? Posiadłości ziemskiej tak czy owak on nie przejmie – dlaczego ma czekać. On nie chciał czekać. Wiedział ile jest wart ich majątek dlatego pewnego dnia poszedł do ojca i powiedział:
12”Daj mi ojcze tę część majątku, która mi przypada”
Ojciec nie był tym zachwycony, ale wiedział, że swego najmłodszego syna nie może tu zatrzymać. Wiedział też, że on tu nie ma żadnych perspektyw. Trwało to jakiś czas, póki wszystkie sprawy finansowe zostały załatwione. Pewnego dnia ojciec przekazał temu młodemu człowiekowi jego część majątku, a następnego dnia już go nie było.
Znaczną część pieniędzy wydał na podróż do nowego życia. Z oddalonej od świata okolicy nie można tak po prostu wyjechać. Potrzebna jest wiza (prawdziwa albo też nie zupełnie), potrzebne są pieniądze na nocleg, musi się dogadać ze służbą graniczną. Na swojej drodze spotka również „ciemne typy”…
Zatem trochę to trwało, ale w końcu ten młody człowiek znalazł się tam, gdzie chciał, w dużym mieście, tam, gdzie tętni życie. On, tak jak zaplanował – rzucił się w wir tego życia. Prawdopodobnie to nowoczesne życie było dużo droższe, niż sobie z odległej ojczyzny wyobrażał. Być może źle ocenił swój majątek. W każdym bądź razie po krótkim czasie nie miał już nic.
„Roztrwonił” on to swoje dziedzictwo, być może nawet z nierządnicami, jak to potem powiedział jego brat .Mówiło się, że roztrwonił wszystko na hulaszcze, rozwiązłe życie. Ale co to znaczy? Czy nie można cieszyć się życiem w wielkiej metropolii, czy nie można choć raz wszystkiego spróbować? Czy nie powinno się najpierw zainwestować, nawiązać kontakty , gdy chce się zostać kimś znaczącym?
W każdym razie pieniądze po pewnym czasie były wydane. Ten młody człowiek szybko zauważył, że w tym nowoczesnym życiu można tylko wtedy uczestniczyć, jeśli się wystarczająco dużo zarabia, najlepiej pracując w dużym przedsiębiorstwie. Kto nie zarabia odpowiednio, dla tego życie jest okropnie drogie. Tylko ten, kto jest tu legalnie, jest zarejestrowany w systemie socjalnym, ten ma także prawo do opieki. On nie był oficjalnie zarejestrowany, wtedy byłby pytany jak się tu dostał. O azyl się nie starał, przecież nie był uchodźcą. To jeszcze nie wszystko: do tego doszła inflacja. Nagle z dnia na dzień ta mała ilość pieniędzy, która mu pozostała, prawie nic nie była warta.
Tak skończyła się jego przygoda życia w wielkim świecie. A nawet jeszcze gorzej: w ten sposób zatracił swoją niezależność, on, który tak bardzo dążył do wolności i samodzielności. On, który tak liczył na swoje siły!
15”On poszedł i przystał do jednego z obywateli tej krainy,…”
…został tym, co dobrze znał z domu – tam jego ojciec miał taką pozycję jak jego pracodawca-: on został uzależniony od drugiego człowieka. Na dolę i niedolę się uzależnił. Dla szefa był on mniej niż pracownikiem- dla niego był on chłopcem na posyłki. Kazał mu wykonywać najbrudniejszą robotę. I ten młody człowiek miał jeszcze być mu wdzięczny i zadowolony. Mierzył tak wysoko – i naraz znalazł się na dnie.
Kiedy tak się stało, jego rodzinny dom pojawił się teraz w zupełnie innym świetle, nie jako ciasny i zacofany. Kiedy był chłopcem na posyłki, myślał o parobkach pracujących u ojca. Czy oni nie mają bardzo dobrze? Czy oni nie mają wystarczającej ilości pożywienia, wykonują też sensowną pracę?
Dlaczego jemu- synowi właściciela ziemskiego- dużo gorzej się powodzi niż parobkom jego ojca?
Teraz to wszystko wydawało mu się sensowne.
Ale czy on może wrócić do ojca? Na pewno nie jako syn i dziedzic, ponieważ on majątek już wydał.
Być może ojciec zatrudniłby go jako parobka i zapewnił tym samy skromne dochody. Być może…
Jednak był on jeszcze w dużym mieście, zupełnie odcięty od nowoczesnego życia, całkiem odrzucony i niemający podstawowych środków do życia.
Zatem szykuje się do drogi. Wyżebrał pieniądze na najtańszy bilet autobusowy. Jadł resztki za śmietników, wrony i szczury były jego konkurencją. Czasami podwoził go kierowca TIR-a. Prom był największym problemem w tej podróży. Nie było mowy o pojechaniu „na gapę”, kontrole były za dokładne. Długo trwało zdobycie pieniędzy na najtańsze miejsce na promie. Potem dalej: autobusem, na piechotę, często w złym towarzystwie. Jednak – miał uczucie, że coś stracił – zobaczył przed sobą jego rodzinny dom.
Co wydarzyło się potem, opisuje ewangelia Łukasza:
20”Gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko: wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. 21A syn rzekł do niego: „Ojcze zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem”.
To, co on w tym momencie chciał powiedzieć, przez tę długą drogę wciąż i wciąż na nowo przemyślał…- dalej Łukasz pisze:
22”lecz ojciec rzekł do swoich sług: „przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go, dajcie mu również pierścień na rękę i sandały na nogi. 23Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, 24ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył, zaginął i odnalazł się. I zaczęli się bawić”.
Wszystko dobrze. Teraz jednak do akcji wchodzi starszy brat:
25Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. 26Przywołal jednego ze sług i pytał go co to ma znaczyć. 27Ten mu rzekł: Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego. 28Na to rozgniewał się i nie chciał wejść, wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczy mu, 29lecz on odpowiedział ojcu: oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. 30Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami,…
(tylko w międzyczasie pytamy: skąd brat mógł tak dokładnie o tym wiedzieć, „roztrwonił z nierządnicami”? Jego przy tym nie było…)
…Kazałeś zabić dla niego utuczone cielę. 31Lecz on mu odpowiedział: moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy.
Tu ta historia przejmuje dla mnie zaskakujący obrót: ten starszy brat, mężczyzna, który widocznie zawsze odpowiednio postępował i odpowiedzialnie w stosunku do majątku rodziny, dobrze pracował. Prawdopodobnie był drugim przełożonym, któremu niczego nie brakowało – ten starszy brat swoje życie widzi jako…jeśli nie przez los to przez rutynę zdominowane. Przez obowiązek, posłuszeństwo i przez codzienną rutynę! Jako zdominowany nie prowadzi on aktywnego życia. On służył i słuchał – nie było tu mowy o „dążeniu do szczęścia”.
Czyje się skrzywdzony? Zazdrości bratu tego przyjęcia po powrocie i tej uczty?. Jego powrót przecież nie zagraża jego pozycji…Czy tez naraz staje się jasne, że on nic nie zdziałał? Materialnie niczego mu nie brakowało, ale on swoje życie, swój zawód, swoją pozycję właśnie jako dana, otrzymaną zrozumiał. On nic sam aktywnie nic nie zdobył, nie dążył do szczęścia.
Odpowiedzi ojca wyraźnie mu to dały do zrozumienia.
…wszystko co moje, jest twoje.
Z tym, co jest moje i twoje, naszym wspólnym posiadaniem, mogłeś i możesz coś rozpocząć. Za pomocą tego, co posiadamy mogłeś i możesz świadomie dokonać rozstrzygnięć i wyboru. Mogłeś i możesz twoje i nasze życie organizować. Z tym co moje i twoje mogłeś i możesz dążyć do szczęścia.
To „dążenie do szczęścia” nie jest związane z dzikim życiem w metropolii. Musiał tego doświadczyć boleśnie ten młody mężczyzna; a także założyciele Zjednoczonych Stanów Ameryki prowadzili raczej proste życie w słabo rozwiniętych krajach.
„Dążyć do szczęścia” – to znaczy coś zrobić z własnym życiem. Jeden wyłamuje się i szuka szczęścia gdzieś daleko. Jeśli pójdzie źle, zostanie z pustymi rękami. Inny pozostaje w domu, w życiu, które zna.
Ale on też w końcu zostanie z pustymi rękami, jeśli tam gdzie jest nie dąży do szczęścia.
W „dążeniu do szczęścia” nie ma żadnej gwarancji spełnionego życia. Ale na szczęście jest jeden ojciec w niebie do, którego możemy się zawsze zwrócić, który znowu przyjmie tych zbankrutowanych, ponoszących klęskę. Na nowo ubierze i nakarmi, wskaże drogę do szczęścia, który zmarłych ożywia. Słowami tego Ojca kończy się ta przypowieść:
32”A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się”.
Z takim Ojcem mogą obydwaj być radośni i pełni otuchy, ten, który wrócił „marnotrawny syn” i jego starszy brat.
Amen.