Kazanie według Ewangelii św. Łukasza 15,1-7

Kategoria: Opublikowano: 25 kwietnia, 2018

Autor: Pastor Esther Sauer

28.06.2009 w ewangelickim kościele centralnym w Heilbronn- Böckingen

Nabożeństwo w niedzielny poranek z trzema chrztami

 

Zagubiona owca

Droga wspólnoto!

Szukać i znaleźć- co spontanicznie przychodzi nam na myśl?

Być może znacie to:

Gdzie znowu położyłem swoje klucze?

Nerwowo zaczynamy biegać po mieszkaniu. Jeszcze raz patrzymy tam, gdzie zawsze wisiały- ale teraz tam ich nie ma. Co za pech! Zatem, jeszcze raz idziemy do kuchni, być może w koszu na  śmieci- też nie. Poziom adrenaliny wzrasta- chcemy przecież szybko wyjść, czas ucieka, a kluczy jak nie ma tak nie ma. Biegamy po mieszkaniu szybciej i bardziej nerwowo, przeszukujemy wszystko co się nawinie pod rękę. Nic, kluczy nie ma!

 

Zupełnie wyczerpani siadamy na fotelu. Gdzie te klucze mogły się podziać? Przecież nie zgubiliśmy ich. Wreszcie myśl, w kieszeni płaszcza, tam mogą być.

 

Co za ulga, kiedy czujemy je i potem słyszymy ich brzęk.

 

Droga wspólnoto!

Bóg szuka ludzi, o tym opowiada Biblia, wciąż na nowo za pomocą historii, które poruszają serca. Bóg szuka. Nie człowiek. Bóg tęskni za człowiekiem.

 

  1. Gott sucht
  2. Bóg szuka

Już na pierwszej stronie Biblii jest napisane: Bóg tęskni za człowiekiem, od początku. Człowiek jednak idzie własną drogą i schodzi na manowce.

 

„Gdzie jesteś?”. Ta historia z raju opowiada jak człowiek, dopiero co stworzony, już się okrywa. Bóg szuka Adama i Ewy, pierwszych ludzi z raju. „Człowieku, gdzie jesteś?”- woła Bóg. On nie pozostawia człowieka na łaskę losu. On zaczyna swojego człowieka szukać.

 

Czy On też tak się czuje, jak ja, gdy w zwątpieniu szukałem swoich kluczy? Czy Bóg może – cierpi, ponieważ coś zgubił? Mogę sobie wyobrazić, jak Bóg śpiesząc przez ogród usilnie woła w głąb raju:

„Człowieku, gdzie jesteś?”.

 

Może nawet zagląda za każde drzewo, za każdy krzak, za każdy duży kamień?

 

Niektórzy z was pewnie wiedzą, ze ta historia wówczas nie zakończyła się dobrze. Bóg odnalazł tych ludzi, ale byli oni już odmienieni- tak bardzo, że chcieli stamtąd odejść, chcieli i powinni. Tak bardzo się zmienili, że już do siebie nie pasowali- Bóg i grzeszny człowiek.

 

Pozostał tęsknota- Bóg tęskni za nami ludźmi i szuka wciąż tych, którzy zaginęli.

 

O tym opowiada historia. Właściwie jest ona kontynuacją tego, co się wówczas wydarzyło w raju- człowiek się zgubił, a Bogu pozostała tylko jego miłość i tęsknota.

 

Przeczytam teraz Ewangelię św. Łukasza, rozdział 15:

 

  1. Zbliżali się do Niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby go słuchać.
  2. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi”.
  3. Opowiedział im wtedy następującą przypowieść:
  4. „Któż z was gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zagubiona, aż ją znajdzie?
  5. A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu.
  6. Zaprasza sąsiadów i przyjaciół i mówi do nich: „Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zaginęła”.
  7. Powiadam wam: Tak samo w niebie większa radość będzie z jednego grzesznika, który się nawrócił, niż z 99 sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia”.

Amen

 

Trzoda liczyła 100 owiec. Jedna z nich się zawieruszyła, zaginęła.

 

Dlaczego? Być może ta jedna owieczka myślała: „Już mam dosyć! Chcę odejść ze stada, od tych owiec. Pójdę swoją własną droga”.

A te inne 99 owiec? Czy nikt nie zauważył, że jednej już tu nie ma? Nikt nie miał ochoty zostawić wszystkiego, pójść i jej poszukać?

 

Droga wspólnoto!

Czy już wam się to kiedyś przytrafiło? Nikt o was nie pyta. Czy wyrażając to słowami przeboju: „Żadna świnia do mnie nie dzwoni”. Nikt nie pyta dlaczego nie przychodzimy na spotkania grupowe. Jest im to obojętne.

 

Jeśli to znacie, to wiecie, jak to boli. Jeżeli przeżyliście to, to wiecie jakie jest to drastyczne. Cała energia ulatnia się jak powietrze z balonu. Czujemy się słabi i oklapnięci.

 

Bóg jednak szuka. Szuka i nie szczędzi sił, nie żałuje energii. On nie spocznie, póki to co zagubione się odnajdzie.

 

  1. Gott findet
  2. Bóg znajduje

 

Słyszeliśmy: Bóg szuka z całym zaangażowaniem:

 

Jak pięknie, moglibyśmy po prostu powiedzieć. Bóg szuka, aż wreszcie znajduje.

Jak pięknie, moglibyśmy po prostu powiedzieć: Bóg szuka, wszystko jedno kogo.

Także te czarne owce, także tych, którzy zeszli na manowce, Bóg szuka wszystkich.

Jak pięknie, moglibyśmy powiedzieć.

 

Jednak stop, takie proste to nie jest. Jak sobie przypominacie na początku tej historii słyszeliśmy:

  1. Zbliżali się do Niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby go słuchać.
  2. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi”.

 

Nie, tu nikt nie powie „jak pięknie”. Nikt się nie radował, kiedy Jezus zapraszał do stołu celników i innych ludzi, którzy mieli złą opinie. Nie, faryzeusze i uczeni w Piśmie szemrali. Szemrali z prostego powodu.

 

Zanim z Jezusem czy innym pobożnym Rabbi mogą siąść do stołu, musi być spełniony jeden warunek. Celnik, grzesznik musi się najpierw wyspowiadać. Potem dopiero może się nawrócić. Dopiero potem może jeść i pić z wiernymi, pobożnymi i czystymi.

 

Jezus słyszał te szemrania i sarkazm. Dlatego też opowiedział przypowieść o zaginionej owcy.

 

Ta owieczka, droga wspólnoto, co ona robi? Czy ona w ogóle coś robi? Czy jest przynajmniej speszona?

Czy się wysila, próbuje znaleźć swojego pasterza?

 

Tu mogę tylko jedną dać odpowiedź: wyraźne NIE

 

Wówczas ludzie mieli owce i wiedzieli dokładnie- żadna z nich dobrowolnie nie opuszcza stada, to oznaczałoby dla niej śmierć. Kiedy Jezus opowiadał, że jedna zaginęła, to mogło znaczyć, ze albo się zraniła, albo jako młode jagnię nie mogła się obronić, albo nie miała sił, by dalej iść.

 

Tak czy tak: odłączenie się od stada, od pasterza oznaczało dla zwierzęcia pewną śmierć. Owca ma tylko jedną szansę: jest uzależniona od tego, że może znajdzie ją pasterz i zabierze. Bez tego szukającego i znajdującego pasterza nie ma ona żadnych szans na przeżycie.

 

Jezus więc opowiadał: Człowiek, który zaginął, zgubił się, ma tylko jedną szansę. Bóg musi go znaleźć, musi się z nim męczyć i z powrotem zaprowadzić do życia.

 

Czasami uważam to za cud- to, że Bóg wciąż od nowa nas szuka. Bóg czyni możliwym, że człowiek może się nawrócić, może się zmienić.

 

Kto już to przeżył- i zupełnie się zmienił, otrzymał nowe życie- ten może opowiedzieć dużo o tym cudzie, który Bóg mu ofiarował.

 

Bóg szuka człowieka tak długo, aż znajdzie. Całkiem wyraźnie będzie to widoczne podczas  dzisiejszego

chrztu. Przy chrzcie odczuwamy jak Bóg tęskni za tą małą istotą, jak Bóg kocha tego człowieka. Przy chrzcie widoczne jest jak Bóg mówi: „Człowieku ja ciebie kocham”.

 

Do tego chrztu według ewangelickiego rozumienia, dziecko nie musi spełniać żadnych warunków. Ono nie musi być szczególnie piękne i szczególnie mądre. Nie musi być szczególnie grzeczne ani bardzo radosne.

 

Przede wszystkim też to dziecko nie musi już wierzyć w Boga. Ono nie musi się nawrócić, ono nie musi nic robić, by uradować serce Boga. To dziecko od siebie nie musi zupełnie nic robić. Wystarczy, że po prostu jest. Bóg podczas chrztu mówi: Tak, ja ciebie kocham. Trzymam cię w mojej ręce.

 

Później w życiu człowiek może Bogu dać odpowiedź. Ta odpowiedź nie jest ograniczona. Nie jest ograniczona na chwilę, na dwie, trzy godziny konfirmacyjnego nabożeństwa, na krótkie „tak”.

 

Tu chodzi o wiele bardziej o to, by zmienić moje życie. Inaczej się zachowywać. Całym życiem odpowiedzieć na to, że Bóg mnie szukał i odnalazł.

 

„Cieszcie się ze mną, znalazłem moją zagubioną owieczkę”. Tak woła głośno Pasterz, kiedy znajduje się wreszcie swoją owcę, kiedy znajduje On nas ludzi. On raduje się kiedy chrzcimy nasze dzieci.

 

Przypomnijcie sobie:

 

Jaką ulgę odczuliście, kiedy wyczuliście w kieszeni płaszcza zagubione klucze, a potem usłyszeliście ich brzęk?

 

Kamień spadł z serca- klucz został znaleziony. Radość, że poszukiwania zakończyły się. Możecie wyjść z domu. Gwiżdżąc zamykacie drzwi, klucze trzymacie w ręku. Wieczór uratowany. Teraz można świętować.

 

Bogu niech będą dzięki! Amen.