Kazanie według Ewangelii św. Łukasza 3,15-16.21-22
Kategoria: Opublikowano: 17 kwietnia, 2018Autor: Pracownik sezonowy, kapłan dr Andreas Knapp (kościół rzymsko- katolicki)
13.01.2014 parafia katolicka św. Marcina w Lipsku- Grünau
W Święto Chrztu Pana 2013
Należę do wspólnoty „Małych Braci Ewangelii”. Zgodnie z naszą regułą zakonu żyjemy z prostej pracy. Teraz pracuję jako robotnik sezonowy w branży wysyłkowej.
Podczas ostatnich świąt Bożego Narodzeniasiedziałem z kilkoma koleżankami i kolegami i rozmawialiśmy właśnie o tym święcie. Ktoś powiedział, że to święto jest świętem chrześcijańskim, ale więcej już nie wiedział. Wtedy postawiono pytanie: „Czy jest tu ktoś ochrzczony?”. Ja się zgłosiłem. Okazało się, że byłem jedynym w tym towarzystwie. To było w Lipsku, a tu ochrzczeni chrześcijanie są mniejszością. Ja pochodzę z Niemiec południowych, gdzie aż do dzisiaj większość dzieci jest chrzczona. Jednak czy to coś znaczy? Chrzest już od dawna nie jest powszechny. Przez setki lat chrzest należał do naszej kultury i był tak oczywisty jak „Amen w pacierzu”. Być urodzonym i ochrzczonym było regularnie przyjętą normą. Ale to prawo już dawno przestało się liczyć. Być może to i dobrze, ponieważ chrzest nie jest już automatyzmem, dzięki któremu dostaje się do kościoła i do społeczeństwa.
Chrzest stał się znowu czymś o czym można decydować, który można wybrać i który to uwalnia z mechanizmów społeczeństwa. Tak jak za czasów Jezusa.
Chrzest oznacza: rozpoczęcie nowego życia. Uwolnienie od starych przyzwyczajeń. Także Jezus rozstaje się ze swoim dotychczasowym zawodem. On opuszcza rodzinę, w której kręgu żył od 30 lat.
Tam w rodzinie był grzecznym synem, posłusznym i oddanym, jak podaje Ewangelia.
Teraz jednak coś go popędza. Wszystko pozostawia za sobą, dom i ojcowski warsztat, rodzinę, stare przyjaźnie i związki.
Idzie na pustynię do tego odmieńca o imieniu Jan, który je szarańcze i ubiera się w skórę wielbłąda. Jezus nie przestrzega norm i reguł według, których żył do tej pory. Od przyzwyczajeń, oczekiwań i społecznych przymusów ucieka nad Jordan, by wszystko obmyć. Już dłużej nie żyć tak jak dotychczas. Zanurzyć się. Zanurzyć się w nową formę życia. Już nie płynąć wspólnie z prądem. Już nie pozwolić się prowadzić. Całkiem na nowo się wynurzyć i płynąć pod prąd.
Co się stało z Jezusem?. Krewni uważają go za obłąkanego i chcą go- tak opowiada Ewangelia- nawet siłą sprowadzić do domu. Rzeczywiście: jest w Nim coś zwariowanego:
Wynurzył się nowy obraz Boga i nowy obraz samego siebie. Stare obrazy odpłynęły od Niego, przepadły w rzece. Chrzest: wynurzyło się w Jezusie nowe rozumowanie.
Już jako dwunastoletni chłopiec Jezus miał pojęcie, że On cały jest tylko Bożym dzieckiem i Jego życie jest przy Bogu. Wówczas, jeszcze jako dziecko wierzył, że to właśnie jest świątynia Jeruzalem.
Teraz jednak stało się dla Niego jasne, że tu nie chodzi o jedno miejsce lecz o związek.
„Jestem dzieckiem Bożym” – i chcę całe moje życie kształtować i opierać na tym związku.
Tak zatem podąża On za Janem, tym poszukiwaczem Boga na pustynię. Jan czuje, że to nie jest żaden nowy uczeń, lecz, że w Jezusie mógłby znaleźć swojego Mistrza.
Jezus został ochrzczony w żywej, płynącej wodzie. Jan doświadczył tej żywotności, której źródłem musi być sam Bóg. Bóg staje się dla niego już nie tylko daleki w niebie. Nie, niebo stoi teraz otworem: Tworzy się bezpośredni związek z Bogiem. I Duch Boży zstępuje tu do rzeki i staje się żywy i prawdziwy. To jest Duch, który modli się przez usta Jezusa: „Abba”, Ojcze. To jest Duch, który mówi:
„Ty jesteś mój umiłowany Syn, w którym mam upodobanie”.
Ta świadomość bycia dzieckiem Bożym- Jezusa już nigdy nie opuszcza. Jego pierwsza droga po chrzcie prowadzi na pustynię. Tam Jezus został skonfrontowany z 3 pokusami, które odpowiadają trzem dużym potrzebom człowieka: Kiedy mam dosyć? Kiedy jestem wystarczająco ważny? Kiedy będę dosyć kochany?
Jezus nie daje się skusić tej nieskończonej pogoni za posiadaniem i władzą. O ufa, że Boża miłość wystarczy. Za wszystko.
Z taką świadomością występuje publicznie, ponieważ Jego wewnętrznym oparciem i podporą jest Bóg. Wszystkie mowy i działania czerpie z wolności dziecka Bożego. On nie obawia się rozmowy z prostytutkami czy z pogardzanymi celnikami. Jezus Łamie konwencje i socjalne bariery. Tak samo podążają za nim kobiety jak i mężczyźni. On bierze w obronę kobietę, która zdradziła męża i uzdrawia sługę dowódcy wrogiej armii okupacyjnej. Jezus ciągle zwraca na siebie uwagę, nie dopasowuje się do norm i reguł. Jest problematyczny, staje się tematem skandalu, jest osobą politycznie niebezpieczną.
Dlatego musiano się go pozbyć. Jezus nawet patrząc śmierci w oczy, miał świadomość, że jest Synem Ojca w niebie. I żyje tym aż do ostatniego tchnienia.
Chrzest Jezusa: Początek ryzykownej drogi życiowej. Nowa świadomość i nowy styl życia. Od chrztu w Jordanie- od tej chwili wynurzył się nowy Jezus, który pewny siebie i pewny Boga idzie swoja drogą.
Jezus, żyjący w całkowitej ufności, że jest dzieckiem Bożym, Jezus, który wyłamuje się z konwencji i oczekiwań tego świata.
Drogie siostry i bracia!
Czy nasz chrzest ma coś wspólnego z chrztem Jezusa? Czy jest czymś więcej niż tylko społeczną konwencją, folklorem i obywatelskim rytuałem? Gdy w naszym społeczeństwie dużo ludzi już się nie chrzci, to znaczy, że nasze społeczeństwo i chrześcijaństwo już dawno nie należą do siebie. Kto wraz z narodzinami włącza się do naszego społeczeństwa ten tym samym już dawno automatycznie nie włącza się do kościoła. Być może rośnie tu poczucie, że ci, którzy zostali ochrzczeni separują się od społeczeństwa. Uważa się, że oni już nie dopasowują się do społecznie obowiązujących norm.
Kto zostanie zanurzony w zimnej wodzie chrzcielnej, ten nie może dopasowywać się aktualnym prądom ideologicznym i modom. Ochrzczony staje się bardziej jak Jezus pewny siebie i powołany do nowej wolności dziecka Bożego.
Chrzest jest symbolem zanurzenia, umierania, zatopienia. Stary człowiek, jak mówił Luther, powinien zostać zatopiony, powinien w nas umrzeć. Stara świadomość posiadania, władzy, prestiżu i mody- powinna zniknąć.
Powinien się wynurzyć, zmartwychwstać nowy człowiek. Człowiek, który żyje tą pewnością siebie jaką żyje Jezus Chrystus. Chrzest jest zmianą świadomości. Zanurzamy się w nową świadomość, ponieważ Bóg mówi do nas: „Ty jesteś moim umiłowanym dzieckiem. W tobie mam upodobanie”.
Zatem, by być kimś, nie muszę się nikomu podobać, ani być usłużnym. Ja jestem kimś! Ja mam podporę, oparcie w innym wymiarze, w samym Bogu.
Wierzyć znaczy powiedzieć Bogu „tak”, ponieważ bóg mówi do mnie też „tak”. Ale z tego „tak”, wypływa też „nie”. Dlatego przy chrzcie czy też przy odnowieniu chrztu w czasie Wielkanocy jest pytanie nie tylko o wiarę, ale także o to czy „sprzeciwiamy się złu?”
To „tak” mówione Bogu, jako temu, który nam ofiaruje wolność znaczy jednocześnie „nie” do sił, które nas zniewalają i czynią nas uzależnionymi. Być może mamy w kościele za wiele pobożnych potwierdzeń, a za mało oporów. Jeśli nasza wiara nie zmusza nas do stawiania oporu tym wielu prądom naszego świata, wtedy musimy siebie zapytać: czy nasze chrześcijaństwo nie dopasowało się przypadkiem do konformizmu?
Czy wówczas wiara i chrzest nie są tylko pobożnym lukrem na naszym społeczeństwie, ideologicznym usprawiedliwieniem tego, co i tak bez tego istnieje?
Czy sprzeciwiam się bożkom posiadania i władzy? Czy sprzeciwiam się mechanizmom gospodarki, które prowadzą do światowego wyzysku? Czy sprzeciwiam się strukturom władzy, w których ludzie cierpią, ponieważ oni zagrażają naszemu dobrobytowi? Czy mówię „nie” do społeczeństwa, którego tajemnicza zasada brzmi: godność naszych aut i podróży jest nietykalna?
Jeśli wiara i chrzest nie prowadzą do sprzeciwu, wtedy coś się tu nie zgadza. Kto jest ochrzczony, kto zakotwiczył się w pewności siebie, którą czerpie od Boga, ten żyje w naszej nowej wolności. Kto w Bogu znajduje opokę, ten też znajduje i przyjmuje nową postawę, nowe stanowisko. A także inne zachowanie.
Zapraszam do tego, by dzisiaj wyznanie wiary wypowiedzieć w szczególnej postawie ciała:
Wstajemy. Możemy zamknąć oczy- i poczuć grunt pod nogami.
Czuję ziemię, która mnie nosi.
Stoję pewnie.
Zakorzeniony w Bogu.
Jestem przez Boga kochany.
Wiatr miota mnie tu i tam.
(Możecie trochę się w prawo i w lewo kołysać, przy tym wciąż czuć oparcie, które macie na ziemi)
Ale ja stoję pewnie. Kto stoi pewnie, ten nie jest jak chorągiewka na wietrze.
Ja mogę się sprzeciwić.
Stoję wyprostowany. Stoję prosto.
Mogę uczciwie, szczerze żyć.
Ja mam kręgosłup.
Mam podporę w Bogu.- Jaka postawa z tego wynika.
Zapraszam was teraz, by wypowiedzieć: Co daje mi moja wiara w Boga?