Kazanie według Ewangelii św. Łukasza 7,26-50
Kategoria: Opublikowano: 19 kwietnia, 2018Autor: Pastor Anja Kramer
W ewangelicko-luterańskiej wspólnocie „Do dobrego Pasterza”, Damme
Droga wspólnoto!
Dzisiaj mamy wspaniały temat: miłość!
Tekst kazania pochodzi z Ewangelii św. Łukasza 7,26-50.
No i jak myślicie, jaki zawód uprawiała ta „wielka grzesznica”?- Tak, tak myślą wszyscy. Ale przypuśćmy, że ta kobieta rzeczywiście spała z mężczyznami za pieniądze i przypuśćmy, że byłaby tu obecna na naszym nabożeństwie, a potem pojawiłby się tu Jezus. I ona rzuca się na Niego, rozpuszcza włosy, zaczyna płakać i obmywa łzami jego stopy, a potem osusza je swoimi włosami. Speszeni, zaskoczeni pomyślelibyśmy: „Przecież On Pan musi wiedzieć czym ona się zajmuje”.
On, Jezus opowiada historię o dwóch mężczyznach, którzy trzeciemu byli coś winni.- Czy Jezus chce odwrócić uwagę, co to ma znaczyć?- W każdym razie kończy swoją historię tym, że ten kocha bardziej, komu więcej zostało odpuszczone. I potem jeszcze podkreśla zachowanie tej kobiety! Coś takiego!! A potem jej odpuszcza!!! Czy ona okazuje jakąś skruchę, ta grzesznica?-
Miłość nie okazuje się w takich słowach. Miłość? Widzi się przecież gdzie to prowadzi. Ja nie będę się ośmieszać, miłość- coś takiego! Gdzie to prowadzi?
O.K. kochać swoich najbliższych. Ale poza tym? I przede wszystkim co miłość ma wspólnego z wiarą?
Przedstawmy sobie, że my byliśmy tą kobietą, tą wielką grzesznicą. Jesteśmy odludkami odrzuconymi przez innych nie z wyboru i nie z przekonania, że robimy słusznie, a inni nie. Tak wyszło, unikają nas i sami siebie nie lubimy, ale nie mamy już powrotu.
Nauczyliśmy się być odludkami, inni uważają, że inna rola nam się nie należy. W szkole nikt nie chce obok nas siedzieć. Zauważamy, że nie jesteśmy mile widziani. Sąsiedzi nas nie pozdrawiają…
I nagle wszystko się zmienia: Ktoś przychodzi i tylko patrzy na nas- czujemy, że jesteśmy kochani- co obchodzą nas inni ludzie?
Spada z nas to co nam ciążyło- jest możliwe to co było niemożliwe. Jesteśmy z siebie zadowoleni i postrzegamy siebie kochającymi oczami. Teraz jesteśmy piękni i mądrzy i przede wszystkim przezwyciężone zostają bariery. I przychodzimy do domu faryzeusza, poważnego człowieka- wcześniej nawet we śnie nie marzyliśmy, by dom ten odwiedzić.
Jest nam obojętne co inni myślą. Okazujemy naszą miłość, naszą wdzięczność, wszystko jedno czy się upokarzamy czy ośmieszamy. Kiedy kochamy- jest nam to obojętne: miłość tak wypełnia, że chciałoby się objąć cały świat.
I to jest to co miłość ma wspólnego z wiarą: Będziemy kochani i dlatego wierzymy i ufamy Temu, który nas kocha, który nie pyta o to kim jesteśmy, co robimy- lecz przyjmuje nas takimi jakimi jesteśmy. I tak możemy kochać siebie i cały świat. Zostają usunięte bariery- te w nas samych i te u innych. Bariery, które znaleźliśmy i te, które wokół siebie zbudowaliśmy.
Lecz ważne jest: Ten komu więcej zostało darowane, kocha bardziej, a komu mniej- kocha słabiej. Ale to jest ta bezgraniczna miłość do, której Jezus dodaje nam odwagi: Miłość do konfirmanta, którego nie pyta: „Czy zachowujesz się poprawnie podczas nabożeństwa”? Miłość do mojego sąsiada, która nie chce najpierw wiedzieć: „Czy ty wierzysz w to samo co ja?” Miłość, która nie wychodzi z założenia, że ja jestem w porządku, a większość innych błądzi i jest na fałszywym torze.
Jezus nie jest żadnym stróżem barier i granic, który uważa, by te granice pozostały, granice przyzwoitości i zwyczajów. On nie buduje miedzy ludźmi barier. On chce nas zachęcić do wychodzenia poza te granice. On nie chce nas pozostawić w naszym ułożonym, zwykłym życiu w, którym właśnie jest ustalone z kim rozmawiamy i kogo pozdrawiamy, co czynimy, a co pozostawiamy, jakie mamy możliwości, a jakich nie mamy.
Jezus zachęca nas do czegoś niezwykłego, byśmy pozostawili za sobą świat barier i granic i budowali mosty, ponieważ Jezus nie jest strażnikiem barier, lecz budowniczym mostów. I to jest to szczególne orędzie. A my co robimy? Chyba nie postawimy granic do ludzi, którzy są inni niż my? Nie, te granice już nas nie interesują. My budujemy mosty, teraz już nic innego nie możemy zrobić. Miłość nie może inaczej- ona jest silna.
Tam gdzie nie będzie żadnych barier lecz tylko mosty- tam powstanie Królestwo Boże.
Św. Paweł podsumowuje to poruszające orędzie i sprowadza nas z powrotem na ziemię, na grunt faktów, które muszą być usiane mostami, jeśli liczą się: wiara, miłość i nadzieja wśród, których największa jest miłość.
Amen.