Kazanie według Ewangelii św. Marka 12,28-34
Kategoria: Opublikowano: 26 kwietnia, 2018Autor: Pastor Mathis Burfien
Wspólnota ewangelicko- luterańska św. Mateusza w Hannover- Buchholz
Droga wspólnoto!
Więcej przyjemności daje znajdowanie rzeczy niż ich szukanie! Iść przez świat z otwartymi oczami, znajdować kwiaty, które wyrastają z fugi starego muru- to mi się podoba.
Ostatnio wpadło mi w ręce coś bardzo szczególnego, co odkryłem między stertą desek wśród innych rupieci. Był to stary foto album. Parę starych biało- czarnych fotografii leżało pojedynczo między kartonami i papierami. Na ich odwrotnej stronie były napisane ręcznie uwagi, czasami tylko data.
Wspomnienia przy oglądaniu foto albumu…- przeważnie przy tym myślimy o pięknych stronach naszego życia; my w ramionach naszych rodziców, nasza konfirmacja, ślub, urlop nad morzem, ludzie, których kochaliśmy i ludzie, których kochamy. Czasem śmiejemy się z ciuchów, które wówczas się nosiło. Przypominamy sobie naszą bujną czuprynę, którą jeszcze wtedy mieliśmy. Czasami myślimy ze smutkiem o tych dobrych starych czasach, kiedy było się młodym i chciało się zawojować świat… Takie wspomnienia też dodają skrzydeł, pozwalają znowu być trochę takim jak wtedy. Ostatecznie zdjęcia te mają coś z magii, czasu pierwszej miłości, która być może trochę uleciała, ale na pewno nie jest całkiem zapomniana…
Jedno zdjęcie w starym albumie szczególnie utkwiło mi w pamięci: Fotografia młodego mężczyzny w wojskowym mundurze patrzącego optymistycznie w obiektyw aparatu. Obok zdjęcia mogłem odszyfrować kilka słów napisanych zamaszystym pismem: „Chciałem ci jeszcze powiedzieć tak wiele słów miłości, dlaczego tego nie zrobiłem?”- tak było tam napisane.
„Zbliżył się także jeden z uczonych w Piśmie, który im się przysłuchiwał kiedy rozprawiali ze sobą. Widząc, że Jezus dobrze im odpowiedział, zapytał go: „Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?” Jezus odpowiedział: „Pierwsze jest: słuchaj Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą duszą swoja, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie to: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Nie ma innego przykazania większego od tych”.
Droga wspólnoto, jakie przykazanie jest najważniejsze ze wszystkich? Tak dużo przykazań znamy- uczony żydowski zna 613 zdań z Tory, nawiasem mówiąc z 5 Księgi Mojżesza. Ile my znamy? Jak dużo znamy przykazań? Co określa nasze życie? Masz być posłuszny!? Masz być polny!? Masz być silny!?
Masz być doskonały!?
Co określało właśnie życie tej kobiety, której „historyczną fotografię życia” znalazłem w starych, wyrzuconych rzeczach? Być może przegapiona miłość do tego młodego mężczyzny na zdjęciu? Jakie to smutne, kiedy wspomnienia człowieka zostają wyrzucone na wysypisko śmieci… czasu. Kto będzie o mnie myślał, gdy wszyscy o mnie zapomną? Są w naszym życiu chwile, kiedy sobie uprzytomniamy co znaczą te dziesiątki lat egzystencji na tej ziemi… I wtedy powinniśmy wiedzieć co mamy robić? Jakie treści ma mieć nasze życie. Czy Bóg ma w nim odgrywać role czy też nie? „Co muszę uczynić, by osiągnąć życie wieczne?”, brzmi pytanie w innej części Biblii. Gdybym mógł postawić Jezusowi pytanie, właśnie chciałbym to wiedzieć.
Jezus zna odpowiedź- oczywiście…
Po pierwsze mówi: „Słuchaj Izraelu, Pan nasz Bóg jest Panem wszystkiego- tego boga masz kochać”.
Dla uczonych żydowskich to pytanie jest jednoznaczne. To co Jezus cytuje nazywa się „Schemat Izraela” (Słuchaj Izraelu) i jest jakby centrum żydowskiej wiary. Codziennie wersy te w modlitwie są powtarzane. Tego Boga, którego Izrael poznał w swojej historii, tego Boga powinien on kochać. Nie jakiegoś Boga, lecz Boga, który Izrael uwolnił z niewoli egipskiej. Tego, który swoją historię napisał z Abrahamem. Mojżeszem, Mirjam czy Jakubem i Esterą czy też Joną i wieloma innymi bohaterami i tymi, którzy zawiedli. W tych historiach leży wiele ukrytych wyznań miłości Boga. Dla Izraela ten schemat jest wyrazem miłości, ale też miłości od ich Boga, od Boga, który jako Ojciec Jezusa Chrystusa także będzie naszym Bogiem.
Ale sroga wspólnoto, co znaczy dla nas „kochać Boga”? Jak możemy nadawać wyraz naszej miłości? Nasz bóg jest bez twarzy do, której można by się uśmiechnąć, bez ciała, którego można by dotknąć- tu szybko miłość może stać się niema…
Biblia w „Pieśni nad Pieśniami” znalazła język: „On całuje mnie pocałunkiem swoich ust; ponieważ twoja miłość jest przyjemna jak wino”- tak tam czytamy.
Dlaczego nie? Dlaczego nie mówić o Bogu jak o człowieku, którego kocham!?
Jest książka dla dzieci, która na pewno niektórzy znają: „Wiesz właściwie jak ja cię kocham?”. Duży zając w tej obrazkowej książce ma zgadnąć jak bardzo kocha go mały zajączek. „Tak bardzo”, mówi mały zając i rozpościera swoje ramiona, tak szeroko jak może. Duży zając miał o wiele dłuższe ramiona: „A ja ciebie tak kocham”, powiedział duży zając. Mały zaczął szukać nowych wyrażeń dla wielkiej miłości: wyrzucił łapki do góry, zrobił stójkę i w takiej pozycji biegał zygzakiem. Aż wreszcie powiedział: „Ja cię kocham aż do księżyca”. A duży zając odpowiedział: „My kochamy się aż do księżyca i z powrotem”.
Kocham cię aż do księżyca- a Bóg odpowiada: Kochamy się a do księżyca i z powrotem. To jest miłość! Miłość z całego serca, z całej duszy. To jest miłość od głowy aż po stopy. Ona może być tak szeroka jak rozpostarte ramiona. Ona może być też tak ścisła jak ręce złożone na piersi, czy ciche „Proszę cię Boże”. Ona może być też pytaniem, ze złością czy rozpaczą- także i to należy do miłosnego związku. Ponieważ miłość przede wszystkim tego drugiego traktuje na serio, stawia też w stosunku do niego oczekiwania.
To dotyczy naszego związku z Bogiem. To dotyczy też nas tu na ziemi pośrodku naszej odpowiedzialności. Bóg chce byśmy także naszych bliźnich traktowali na serio, nie tracili ich z oczu.
„Kochaj bliźniego swego jak siebie samego”, tak brzmi druga część odpowiedzi Jezusa.-
W naszym albumie w którym trzymamy najważniejsze wydarzenia z naszego życia czegoś brakuje.
Brakuje tych „obrazów pomiędzy” i tak na naszych fotografiach widzimy przeważnie tylko „połowę prawdy” naszego życia:
Co byłoby gdybym w tym starym albumie znalazł zdjęcie grupowe- z notatką „Matura 1936”: twarze jak nasze, wszyscy odświętnie ubrani, radośni i swobodni- także ci z „żółtymi żydowskimi gwiazdami” na marynarkach. Jakie obrazy mogą jeszcze do tych obydwu historii życia należeć? Czy był przy nich ktoś, kiedy ich uśmiech przerodził się w płacz? Czy był przy nich pomocna ręka? Powinieneś kochać swoich bliźnich jak siebie samego…
Czy też dzisiaj wieczór kiedy włączymy wiadomości, przekazane nam będą te obrazy, których brakuje w naszych albumach rodzinnych. Te obrazy pomiędzy- one nam towarzyszą, czasem w twarzy drugiego, czasem w naszej własnej…
Znamy też taki obraz Jezusa, którego nikt chętnie nie chce wklejać do prywatnego albumu. To obraz Ukrzyżowanego: jawnie opuszczonego przez Boga i świat, umierającego na krzyżu, przybitego mocno do belek drzewa. Dlaczego w naszych kościołach stawiamy taki straszny obraz? Dlaczego nie obraz radosny np. z wesela w Kanii? Dlaczego?
Ponieważ tajemnica tego krzyża jest wyrazem Bożej miłości do nas ludzi. Pośród naszego życia, pośród trosk dnia codziennego- do tych szczęśliwych i nieszczęśliwych Bóg mówi sam:
„Wszystko co was ode mnie Boga oddziela to przejmuje mój Syn na siebie. Za to umiera, by nic już nie dzieliło Mnie i was. Ofiaruję wam moją miłość, kiedy oddaję dla was mojego Jedynego Syna. Przyjmijcie to. Przez Jego cierpienie i krzyż- nie oddalajcie się od Niego.
Ja znam obrazy waszego życia te piękne i te brzydkie- także znam miłość, która zawodzi.
Znam punkty centralne i te obrazy pomiędzy nimi- zwątpienie i śmierć.
Dlatego Ja posłałem Syna mojego, by śmierć już nie miała władzy.
Przyjmijcie moją miłość, a Ja obiecuję wam Królestwo Boże.
Na końcu będę tym, który powita was z szeroko otwartymi ramionami i który weźmie was za rękę-
– zupełnie tak jak czyni to ktoś zakochany…”
Amen.