Kazanie według Ewangelii św. Mateusza 12, 38-42
Kategoria: Opublikowano: 13 lutego, 2019Autor: Pastor Stefan Scholpp
12.03.2017 Kościół Chrystusa w Mannheim
Raz, dwa, trzy. Raz, dwa, trzy- zaprzepaszczona ostatnia, ostatnia szansa?
Sytuacja jest poważna. Sąd Ostateczny. Sędzia, król gromadzi wszystkich, żywych i zmarłych. Miliardy, biliony stoją przed tronem i czekają na wyrok. My, przecież wiemy, jak będzie się to odbywało: jak młode koziołki, jedną grupę winnych postawi po lewej stronie i rozdzieli od trzody. Reszta trzody przejdzie na prawą stronę sędziego. Osądzone zostanie- ich życie, co jeszcze? Sędzia ten, nie zajmuje się badaniem poglądów i przekonań. On nie sprawdza „głębokości:, czy „prawdziwości” wiary. On nie pyta: czy ona, on „właściwie” wierzyli.
On pyta: czy ona, on „właściwie” żyli. Jakie jest zatem kryterium „właściwego” życia? To proste: odpowiedź brzmi: jak traktowałeś słabych? Potrzebujących? Konkretnie: głodnych, spragnionych, bezdomnych, obcych, chorych, prześladowanych. Jak ty ich traktujesz, mając wpływy i żyjąc w dobrobycie i w szczęściu? Według tego będzie rozpatrywane, kto pójdzie na prawą, a kto na lewą stronę.
To jest śmiertelnie poważna sprawa. Wiecie przecież, że przeciwko wyrokowi tego sędziego, nie ma żadnego środka prawnego. Nie ma żadnego odwołania, żadnej apelacji, żadnej rewizji ze względu na brak dowodów… Bo kogo można byłoby powołać przeciwko sądowi ostatniej instancji?
I jeszcze więcej. Jest to śmiertelnie poważna sprawa, ponieważ własne sumienie powinno zgadzać się z decyzją tego sędziego. Wyrok skazujący obudzi głęboko wewnątrz ukryty rozsądek, który często przez rozmaite próby usprawiedliwiania, został uśpiony.
To bardzo proste, ale w żadnym wypadku banalne i dlatego całkiem przekonujące zrozumienie, że sędzia ten ma rację. To, czego on wymaga, to jest to właśnie to, co czyniliśmy spotykając słabych. Komuś w biedzie trzeba pomagać. Załamanych, podnosić ze zwątpienia. Tak należy czynić, ponieważ to jest słuszne. Wszystkie inne, wszystkie inne powody tłumaczenia się, czy przeprosiny, chociaż nie wiem, jak byłyby przekonywujące, przed tym sędzią okazują się czcze, płaskie i trywialne.
Ta sprawa jest śmiertelnie poważna, przede wszystkim dlatego, ponieważ osąd, który będzie wyrokiem skazującym będzie brzmiał: życie- zaprzepaszczone. To znaczy: nie zdałeś najważniejszego egzaminu swojego życia. W każdym razie, podsumowując twoje czyny, nie byłeś sprawiedliwy wobec słabych. Ty, by chronić spokój swojego domu, wypraszałeś spod swoich drzwi cierpiących biedę. Ty, przez sposób gospodarowania i życia sprawiłeś, że ludzie na innych obszarach świata musieli umierać. Ty nie dałeś schronienia uchodźcom i pozwoliłeś na to, by oni podczas ucieczki tracili zdrowie, a nawet życie. Ty swoim działaniem sprawiłeś, że przestrzeń życia stworzenia, została zniszczona i zaśmiecona. Nie zdałeś głównego egzaminu swojego życia. Teraz, na ostatecznym sądzie oznacza to, że: ostatnia szansa została stracona, życie utracone, zaprzepaszczone.
To, będzie rzeczywiście poważne. Sąd Ostateczny. My, nie wiemy, jak to się odbędzie w szczegółach. Być może, sędzia, z delikatnym humorem posiadacza winnicy rozpocznie dochodzenie- u tych, którzy żyli przed Chrystusem. Czy oni nie słyszeli nic o Chrystusie i jego skali prawa: Co uczyniliście jednemu z moich najmniejszych braci, to mnie uczyniliście?
Przypuszczalnie, odezwie się utarty refleks oskarżonych w tej śmiertelnie poważnej sytuacji.
„Gdybyśmy tylko wiedzieli, że w słabszych spotkamy naszego, przyszłego sędziego! Tego nie mogliśmy wiedzieć, nikt nam o tym nie powiedział!”
„No dobrze. Wprawdzie nie czyniliście tego, co powinno się czynić w obliczu biedy. Wasze sumienie wyrzucało wam, że nie byliście sprawiedliwi, ale wy mnie nie znaleźliście i nie wiedzieliście, gdzie mnie spotkać”.
My tego nie wiemy, ale prawdopodobnie na Sali sądowej wzbudzi się lekki niepokój, że sędzia tak zbacza od swej własnej miary! Ulga u jednych może mieszać się ze zdziwieniem u innych. Wtedy podnosi się nieśmiało, ale dumnie i majestatycznie- ręka. Wszyscy patrzą na nią. Stoi promieniująco tu, w królewskich szatach, władczyni Południa, królowa Saby. Jej jasny, dźwięczny głos rozchodzi się po sali. „Przepraszam, wasza jasność, ale ja ciebie też nie znałam. Pomimo tego szukałam mądrości, tam, gdzie tylko mogłam ją znaleźć. Legendarne były moje odwiedziny u Salomona, twojego namaszczonego króla. Ja wciąż się starałam i próbowałam! Ci, tu też?”
Królowa spuszcza wzrok. Wszyscy patrzą na sędziego.
Lecz, ten uśmiecha się z subtelną łagodnością właściciela winnicy z przypowieści. „Ty byłaś mocna, wpływowa i wykształcona. Tobie nie było ciężko czynić to, co słuszne. Dlaczego ganisz to, co w tobie silne i uważasz to za słabość?”
I on zwraca się do tych, którzy nie byli tak silni: „Teraz już mnie znacie: Idźcie do życia, do mojej radości”.
Jeśli dalej tak pójdzie- to teraz przyjdzie kolej na tych, którzy należą do Chrystusa, przyjęli jego nauki i w niego wierzyli? Potem kolej na tych, którzy nazywają się chrześcijanami- a jednak swojego, życiowego zadania nie wykonali? Oni nie mogą się usprawiedliwiać tym, że: przecież nie wiedzieliśmy tego. Być może sędzia potem powie z subtelnym humorem posiadacza winnicy: „No dobrze. Wprawdzie wiedzieliście, co powinniście czynić. Gdybyście nie oszukali swojego sumienia, to ono powiedziałoby wam głośno, że byliście niesprawiedliwi. Jednak wasz wstyd i wasza rozpacz w obliczu wiecznej śmierci są dla mnie wystarczającą skruchą”.
Niepokój na Sali sądowej stanie się coraz większy. Ulga u koziołków. Jednak wywołuje to protest u reszty trzody. Teraz zaś zabiera głos cała grupa ludzi, głośno i dostojnie. To ludzie z Niniwy- właściwie nieznani z chrześcijańskiego, dobrego zachowania. To „niesmaczne”, zawołali. „Tak nie może być. My kazanie proroka wzięliśmy sobie do serca. My się poprawiliśmy, zmieniliśmy swoje życie. Wykorzystaliśmy daną nam szansę-, ale oni? Notoryczni grzesznicy, zatwardziali do szpiku kości”. Potem kciuk kierują w dół. Wszyscy patrzą na sędziego.
On, jednak z jasnym zdecydowaniem właściciela winnicy, powiedział tylko: „Znak Jonasza. Trzy dni w brzuchu ryby, a potem: nowa szansa”. I on zwraca się do tych, którzy mogli wszystko pojąć, ale niczego nie zrozumieli: „Idźcie do życia, do mojej radości”.
Kiedy nasze życie znajduje się na progu egzaminacyjnym, nie stoimy tam sami. Wtedy, ty możesz odpowiadać za mnie, a ja za ciebie. Być może ta godzina wkrótce nadejdzie, a być może do ostatecznego sądu pozostał jeszcze długi czas. Lecz, tu i teraz rozstrzygnie się, jak my tam będziemy stać przed sędzią. A potem i tam możemy za siebie nawzajem odpowiadać.
Dlatego, proszę was, byście to kazanie dzisiaj zakończyli ze mną. Wstańcie proszę, wszyscy.
Nie przede mną; ja nie jestem sędzią i naturalnie temu samemu sędziemu podlegam, jak my wszyscy.
A potem, kiedy wszyscy stoimy razem przed sędzią, sugeruję, odwróćcie się do siebie nawzajem. Popatrzcie na siebie. Spójrzcie sobie w oczy, a potem mówcie jeden do drugiego:
Patrzę na ciebie.
Nie wiem, co przeżyłeś, co musiałeś przejść, jakie było twoje życie.
Ale, na miłość Boską, ty powinieneś zawsze otrzymać następną szansę!
Amen.