Kazanie według Księgi Rodzaju 22, 1- 13

Kategoria: Opublikowano: 28 marca, 2019

Autor: Pastor Christel Weber
02.04.2017 Kościół św. Marii w Neustadt, Bielefeld

Niech łaska i pokój będzie z wami od tego, który jest, który był i który przyjdzie.

Siostry i bracia!

Kogo ta historia moralnie nie wzruszy, ten nie jest człowiekiem.

Kto, w obliczu tego tykającego zegara, z którym ta historia mechanicznie kroczy i wewnętrznie nie zakrzyczy i powie: „Stop! To nie może być prawda!
Boże, Ty przecież nie możesz tego chcieć!”, – ten nie ma serca.

Bóg rozkazuje Abrahamowi, by ten, w ofierze zabił swojego syna.

Ta historia wstrząsa i potrząsa nami i wiele kwestionuje:

Bohater, Abraham, ojciec rodu trzech wielkich religii, nie jest bohaterem.
Małomówny, prawie nie kontaktowy, szykuje się, by spełnić okrutny rozkaz.
On wcale nie stawia pytań.

Bóg, ten kochany Bóg, nie jest kochany. Nawet, jeśli potem wkracza przez anioła:
Kto nie straci tej naiwnej, dziecięcej wiary?

Syn stawia jedno, mądre pytanie: „Ojcze, tu jest ogień i drewno,
gdzie jest baranek na ofiarę?”

Brakuje tu matki, Sary. Bolesne. Gdybyś ty tu mogła być, Saro…!

Tak, więc prawie wszystko w tej historii jest nie takie. Czasami w Biblii tak jest, ona tego chce. Ona chce nas potem wytrącić z równowagi, chce nas zaniepokoić.
I z taką, jedną historię startuję tu, u nas w kościele, jako pastor! Dobrze, że mogę powiedzieć, że sama tego tekstu nie wyszukałam!

W przebiegu naszego życia, rozwijamy tak nasze mechanizmy, by mieć pod kontrolą takie zaniepokojenia i wstrząsy. Dlatego też, nie brakuje interpretacji, które pozwalają z tego zaniepokojenia szybko i elegancko się wywinąć:

Ktoś, na przykład mówi, że są to stare historie, które powinny były doprowadzić do zlikwidowania w ówczesnym czasie ofiarowania dzieci. Zatem, akt ten właściwie wywodzi się  od ludów sąsiednich, które praktykowały takie ofiary dzieci. Wtedy, ta historia dokumentuje, – można by powiedzieć- cywilizacyjny postęp, przewagę religii Izraela.

Kiedy, w Chicago, w małej grupie rozmawialiśmy o trudnych tekstach w Biblii i interpretowaliśmy ten dzisiejszy tekst, Heather, koleżanka z bogatej, willowej dzielnicy w Baltimore, powiedziała głośno: „Cywilizacyjny postęp, to śmieszne. To tak, jakby już żadne dzieci nie były ofiarami. Tu nie mam na myśli tylko młodych mężczyzn, którzy są żywą bronią w terrorystycznych organizacjach i w imię Allaha stają się ofiarami. Mam na myśli ludzi wokół mnie, którzy co 2 lata w imię kariery, przeprowadzają się z miejsca na miejsce, ich dzieci wychowywane są przez ciągle zmieniające się nianie i z powodu wyrzutów sumienia, wszystkie te dzieci obdarowywane są tym wszystkim, co przynosi techniczny postęp.
Nie, nie tak łatwo jest zdystansować się od Abrahama. Dzieci ciągle jeszcze będą ofiarami, a ojcowie powołują się wciąż jeszcze na wyższe cele”.

„Nie można zapominać o tych synach, którzy w imię zachodniej wolności byli ofiarami w Iraku, czy gdzie indziej”, dodał David. Myślę, że ta historia jest dobrą okazją, by znowu to przemyśleć, na jakich ołtarzach ofiarujemy nasze dzieci i nie oszukujmy się, że „Bóg próbował Abrahama”? To polecenie, by ofiarować swoje dziecko, nie było pomysłem Abrahama. To też nie były ludy sąsiednie, które skusiły Abrahama. Bóg wydał rozkaz. On testował Abrahama.

„Bóg wystawił Abrahama na próbę i rzekł do niego: „Abrahamie!” A on odpowiedział” „Oto jestem!”

I Bóg powiedział: „Weź swojego, jedynego syna Izaaka, którego miłujesz, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jakie ci wskażę”.

My, nie możemy tego pojąć: Tu jest bóg, który testuje Abrahama. Tu jest Abraham, który się nie sprzeciwia, nie czyni najmniejszej próby. I tam jest Izaak, syn! Mój Boże, to jest przecież jeszcze dziecko!

– przerwa muzyczna

W pierwszym podejściu, zdystansowałabym się od Abrahama, ale tego się nie da. Ofiara się nie skończyła. Abraham też nie jest podrzędną, biblijną postacią, tak można było powiedzieć: Ten, stary Abraham tam, ja tu. Abraham jest ojcem rodu trzech religii: judaizmu, islamu i chrześcijaństwa. To ojciec w wierze, ktoś, kto niesie, jak te 700- letnie stare filary kościoła św. Marii, teraz też i mojego kościoła. To, co o nim jest opowiadane, należy do niosącego, podtrzymującego fundamentu naszej wiary. Jeśli pominiemy jego historie, wtedy zburzy się duch wiary. We wszystkich trzech religiach.

Największe islamskie święto, święto ofiary, wraca dokładnie do tej właśnie historii!
Uwydatnia ono posłuszeństwo Abrahama. To potwierdziły mi dwie młode, muzułmańskie kobiety, które mieszkają u mnie. Tak, dobry muzułmanin powinien żyć tak, jak Abraham. Powinni się Boga bać i być jemu posłuszni. Bóg, bowiem jest wielki i może od nas wymagać i żądać wszystkiego. Także, to jedyne, najukochańsze dziecko. Ta historia, – tak mówiły kobiety- o bezwarunkowym oddaniu się Bogu.

Chociaż, ja w swojej interpretacji, idę inną drogą. Tak to zrozumiałam:

Tu, nie chodzi o historię okrutnego ojca, który gotowy jest ofiarować swoje jedyne dziecko.
Abraham i syn, to jedno. Rozdzielenie indywidualności ojca i syna, to tak, czy owak są myśli nowożytne. Abraham wraz z życiem Izaaka oddał swoje własne życie. On, wraz z przyszłością Izaaka, ofiarował też swoją przyszłość. Śmierć Izaaka byłaby też końcem Abrahama. Tym samym, nasz cały koniec. Nie byłoby już ojca rodu, żadnego ojca ludu, licznego, jak gwiazdy na niebie i ziarnka piasku w morzu, tak przecież obiecał Bóg. Wszystko by się skończyło.
Jak dalej mógłby żyć ojciec, zabijając swojego syna, swoje wszystko?!
Jak stanąłby przed Sarą, swoja żoną i matką jedynego syna? Ja oni mieliby dalej razem żyć?

W jednej żydowskiej wersji tej historii występują jeszcze słudzy, którzy towarzyszyli Abrahamowi i Izaakowi w drodze, potem, lecz wrócili do Sary, do domu. Oni opowiedzieli jej, co się stało, że jej mąż chciał poświecić syna w ofierze. Historia ta mówi, że Sara słysząc to, upadła i na miejscu zmarła. Zabiło ją to, co usłyszała!

Nie, kiedy Abraham wyruszył ze swoim synem w drogę, musiał wiedzieć, że tu chodzi o wszystko lub nic. Z tego wyjdziemy cało wszystko, albo nikt.

Jeśli zatem, my siostry i bracia wybieramy się w drogę z naszym ojcem wiary, ponieważ nie pozostało nam już nic innego, bo tej historii nie można się tylko z daleka przyglądać, wtedy, jako pierwsze przychodzi nam do głowy przekonanie: wszyscy wyjdziemy z tego cało, albo nikt. W tym czasie, zdać się na niezrozumiałego Boga, to nie jest żadna przyjemność.
Bowiem, my przez tego Boga będziemy przejęci ze wszystkim, ze wszystkim. Co dla nas jest cenne i drogie, z całą naszą egzystencją, jako człowiek i jako bliźni.
Co to znaczy, jakie znaczenie ma to oddanie, to jest czasami trudne do zrozumienia.
Zrozumie się to prawdopodobnie tylko w działaniu. Także, dlatego potrzebujemy tej właśnie historii, by sobie dokładnie o tym przypomnieć. – I dlatego potrzebujemy też Ewangelii, w  której właśnie słyszeliśmy o uczniach, którzy z religijną pewnością siebie, chcieli siedzieć na górze, ale Jezus wskazał im inne miejsce: Tu na dole! Oni nie mieli panować, lecz służyć! Nie myć człowiekowi głowę, lecz nogi! Zrozumiemy to prawdopodobnie w praktyce, czynie i ryzyku działania. Życzyłabym sobie, drogie siostry i bracia, abyśmy razem uczyli się tego tu, jako wspólnota, jak to jest służyć ludziom- i tym właśnie zmieniać świat! Tego możemy uczyć się tylko razem, naśladować Jezusa, ponieważ w naszej wierze jesteśmy zdani jedni na drugich.

Zatem, Abraham też nie może swego syna dać w ofierze, a przy tym mieć nadzieję, że wyjdzie z tego bez uszczerbku. I tak też, nie możemy poświecić części świata i mieć nadzieję, że my zostaniemy nienaruszeni. Nie możemy naśladując Boga, poświecić jednego, jedynego człowieka i myśleć, że wyjdziemy z tego cało. To jest cała czerwona nić tej rodzinno- światowej historii dotyczącej Abrahama, Izaaka, Rebeki, Jakuba, Ezawa, Józefa i jego braci w Księdze Rodzaju: Przy tych odrzuceniach, oszustwach, rozłąkach, zranieniach i przebaczeniu, jedno jest jasne: To wszystko, dotyczy wszystkich. Tu wszyscy wyjdą z tej historii cało, albo nikt nie zostanie nienaruszony, Dlatego my, jako wspólnota nie możemy liczyć tylko na siebie i myśleć, że sami sobie wystarczymy.

Nawet Bóg, nie może kogoś poświecić, ofiarować i wierzyć, że wyjdzie z tego nienaruszony. Także Bóg, tylko razem z nami wyjdzie z tego cało. Także Bóg, nie może po prostu tylko się przyglądać. Także Bóg zostanie poszkodowany, jeśli jeden z jego ludzi dozna uszczerbku. Kiedy, On swój lud wysłał na zesłanie do niewoli do Babilonu, wtedy sam stał się bezdomnym. Ty, Bóg poczuł się sam opuszczony, samotny…

Przerwa muzyczna

Pierwszym człowiekiem w Biblii, który płacze jest Hagar, niewolnica Abrahama. Lecz, pierwszym w ogóle, który płacze w Biblii, jest Bóg. Czy Abraham potajemnie na to liczył? Czy on liczył potajemnie, że Bóg też coś może stracić? Jego obietnicę, jego przyrzeczenie, jego wiarygodność? Czy Abraham trzymał się tej nitki nadziei?

Wraz z Abrahamem wybieramy się teraz w drogę do kraju Moria. Nazwa „Moria”, ma dwa znaczenia, jak prawie wszystko w tej historii: Nazwa ta może oznaczać „kraj obawy, strachu”, ale też „kraj widzenia”. Rzeczywiście, kiedy wyruszamy z Abrahamem, nie mamy najmniejszego pojęcia, jak skończy się ta historia; czy na końcu będziemy się czegoś obawiać, czy będziemy jaśniej widzieć.

Jaki to kontrast, w porównaniu z rozdziałem poprzednim! Muszę tu jeszcze wrócić na chwilę do przeszłości. To, co zostało trochę zatajone, co Bób, w swoim nakazie sam trochę zataił, to przecież to, że Abraham miał więcej, niż jednego syna. Z Hagar, swoją niewolnicą miał syna Ismaela. To jego pierworodny syn. Ponieważ Sara w Ismaelu widziała konkurenta jej syna Izaaka, Abraham musiał jego wraz matką wydalić z domu. To dalsza, okropna część rodzinno- światowej historii. W każdym razie, Bóg powiedział mu: „Nie bój się Abrahamie. Odpraw ich spokojnie ze swojego domu. Ja, syna twojej niewolnicy uczynię wielkim ludem. Nie troskaj się. Ta historia skończy się dobrze”. Z takim, usłyszanym słowem można wiele znieść!
Co my rodzice, czasami dalibyśmy za takie słowa: „Pozostaw dzieci w spokoju. Ja będę na nie uważał! Czeka je dobra przyszłość. Wobec nich mam wiele dobrych planów!” Super!
Z takim słowem w uszach, stoją całkiem inaczej na progu drzwi, kiedy dzieci właśnie się żegnają i „rzucają się” w nową przygodę, o którą nie chcemy dokładnie wypytywać.
Jak też w innych, niejasnych sytuacjach, naszych światowo- rodzinnych historii, możemy emitować ufnością, ponieważ Bóg przecież powiedział: Ta historia skończy się dobrze! Jak tęsknię niekiedy za takim słowem, jakie usłyszał Abraham!
Boże, co by ludzie na całym świecie za to słowo dało!

My, jednak czujemy się bardziej jak Hagar, matka, niewolnica, która nie usłyszała tych uspakajających słów Boga, a Abraham jej ich nie przekazał. Teraz- błądzi ona zrozpaczona po pustyni. I znowu chodzi tu o dziecko, które poniekąd powinno być poświęcone wyższym interesom. Hagar kładzie swojego chłopca pod krzewem i wypowiada słowa, których moglibyśmy oczekiwać właśnie od Abrahama: „Ja nie mogę oglądać śmierci mojego chłopca”. Potem usiadła tak daleko, „jak doniesie łuk”- tak czytamy- i zaczęła głośno płakać.

Potrzebowaliśmy tej okrężnej drogi, by lepiej zrozumieć, co stało się w naszej historii Abrahama i Izaaka: Abraham musi przeżyć teraz to samo, co Hagar, ojciec musi przeżyć o samo, co przeżyła matka. Pan musi doświadczyć tego samego, co niewolnica: Nasz ojciec w wierze, tak samo, jak bracia w Ewangelii, nie miał siedzieć na górze, nie miał przyjąć ekskluzywnego objawienia. Dopiero tu, myślę, Abraham rzeczywiście będzie naszym ojcem w wierze, w swojej całej niepewności i niewiedzy:

Przerwa muzyczna

Większą część drogi do „kraju obawy, strachu”, czy „kraju widzenia”, on milczy. On nie płacze. Jego wnuk, Jakub będzie później walczył z Bogiem nad rzeką Jabbok, całą noc, a potem Bóg da mu błogosławieństwo, bez którego nie mógł dalej iść. Abraham się nie buntuje, on się nie sprzeciwia. Być może jest on przez nakaz Boga trochę zaćmiony, jak w letargu. Jest to możliwe i też zrozumiałe. Ta historia stawia więcej pytań, niż daje odpowiedzi i tak pewnie ma być.

Być może Abraham trzyma się tej cienkiej nitki nadziei, która nazywa się współczuciem Boga. Być może tego się tak mocno trzyma!
Czy Bóg ostatecznie Hagar i jej syna na pustyni nie odnalazł? Czy nie zobaczył jeziora łez Hagar i nie uformował z tego studni z wodą? Czy Bóg sam nie płakał nad złośliwością człowieka? Czy, zatem nie zmiłuje się nad swymi dziećmi Abrahamem i Izaakiem? Nawet, jeśli On ten nakaz z góry dał, to czy nie może go cofnąć? Czy Bóg nie może czegoś żałować? On przecież nie jest żadnym martwym kolcem drewna, żadną żelazną statuą, lecz jest żywym Bogiem!

Tu były przecież anioły, które Sarze i jemu ongiś, w starszym wieku przepowiedziały syna. Czy one, na uśmiech Sary nie odpowiedziały: „Czy dla Boga może być coś niemożliwego?”
Czy On teraz, nie mógłby raz jeszcze uczynić coś niemożliwego?
Być może, On to uczyni. Być może!

Być może nie jest to żadne domniemane- miłosierne kłamstwo, które Abraham kieruje do swego syna. Być może, w tym zdaniu ukrywa się rzeczywiście ta obłędna, szalona nadzieja, kiedy mówi: „Bóg upatrzy już sobie baranka ofiarnego”. Potem, Abraham dopiero będzie naszym ojcem wiary i nam tę obłędną, czasem śmiesznie nikłą nadzieję do pamiętnika zapisze: „Bóg będzie- na ten świat patrzył, będzie słuchał i ratował”.

Być może, drogie siostry i bracia, historia ta, tak głośno mówi o tym milczeniu na tej drodze, byśmy o tym mówili. Być może, byśmy się zastanowili, by one wzbudziły w nas niepokój, byśmy ruszyli się z naszej wygody, byśmy Bogu nie pozwolili być tylko dobrym mężem, abyśmy stawiali mu pytania, a tym samy uczyli się czegoś nowego. Byśmy zaczęli krzyczeć i wołać, byśmy czynili to, co nam pokazali- matka wiary, Hagar i Jakub. Byśmy przerwali milczenie. Byśmy płakali z Hagar: „Ja nie mogę patrzeć na śmierć mojego chłopca”, a serce Boga zmięknie. Byśmy byli, jak Jakub i walczyli z Bogiem: „My nie pozostawimy cię w spokoju, póki nam nie pobłogosławisz”. Byśmy, na tej ziemi przerwali milczenie owiec, ale też i przerwali Boże milczenie. On też milczy przez tą całą drogę, aż do przyjścia na miejsce ofiary.

„Czekaj na Boga”, woła Psalm, którego potem będziemy słuchać: „Czekać”, to znaczy pozostać przy tym, mocna uczepić się Boga, jak pies czepia się nogawki i nie zostawić w spokoju, aż Bóg wreszcie wyśle swoje anioły i powie: „Nie podnoś ręki na chłopca i nic mu nie czyń!” Czekaj, aż Bóg się wreszcie sam przyłoży. Czekać, to mocno się do niego uczepić, aż obietnicę o tej zgodnej rodzinie świata, uczyni prawdą. Być może wtedy, test ten zdamy. Przypominacie sobie początek historii? Bóg testował Abrahama. Co powiecie: Czy Abraham zdał ten test? Ja nie mogę tak jednoznacznie na to odpowiedzieć. Chodzi o to jednak, byśmy, jako wspólnota tekst ten zdali, o to tu chodzi. Byśmy liczyli na Niego, tego czasem sprzecznego i niezrozumiałego Boga. Byśmy umieli na Niego liczyć, na żywego Boga, czekającego na nasze pytania… Ten test można zdać, tak myślę. Byśmy mocowali się z tym żywym Bogiem i pozostali z Nim ze swoimi emocjami, byśmy się nie wycofywali! Byśmy nie szczędzili pytań, ani sobie, ani Jemu. Byśmy stawali przed Bogiem i wstawiali się za jego światem i przypominali mu o jego obietnicach, zawsze i wciąż na nowo: „Ty przecież Boże powiedziałeś, zatem zrób tak, zatem spójrz, posłuchaj i uratuj, jak obiecałeś”.
Myślę, że chodzi tu o taki właśnie test!

A pokój Boży, który przewyższa cały rozum, niech zachowa nasze serca i umysły w Chrystusie Jezusie, naszemu Panu. Amen.