Kazanie według Księgi Wyjścia 13,20-22

Kategoria: Opublikowano: 2 stycznia, 2019

Autor: Pastor Thomas Muggli- Stokholm

31.12.2017 kościół w Bubikon (Szwajcaria)

Nabożeństwo sylwestrowe

Słup obłoku- słup ognia: Nasza kultura przewodnia?

Nasz tekst wprowadza nas w środek dramatycznej sytuacji: Po długim oczekiwaniu ludowi Izraela, pod przewodnictwem Mojżesza, udała się ucieczka z niewoli egipskiej. Euforia szybko jednak ustępuje otrzeźwieniu: Izraelici rozbili obóz w Etam: za sobą mieli wyposażone w nowoczesną broń egipskie siły zbrojne. Przed nimi zaś rozciągała się pustynia, wrogi życiu obszar, bez wody, bez pożywienia. Teraz nasuwają się pytania i pojawiają się głosy, które określają ucieczkę z niewoli, jako błąd. Jakie spokojne i wygodne było przecież życie przy garnkach Egipcjan!

Także nasze dzisiejsze nabożeństwo odprawiane jest w czasie przejściowym, przechodzimy ze starego na nowy rok: Wprawdzie nasze położenie nie jest tak dramatyczne, jak owe starego Izraela. Jednak, my też mamy wystarczająco dużo powodów, by mieć wątpliwości, by lękać się o przyszłość: Wojna, terror, zmiana klimatu, zaostrzające się współzawodnictwo na świecie w całości zbytu i o zasoby. My, pytamy z lękiem, dokąd prowadzi nas ta droga- nas pojedynczych i jako społeczeństwo. Niektórzy wspominają z żalem lepsze, przeszłe czasy, kiedy życie jeszcze przebiegało spokojnie, gdzie obowiązywały zasady dobrego wychowania.

Izraelitom można pozazdrościć: Im pomaga sam Bóg, osobiście: On idzie przed nimi, w dzień, jako słup obłoku, w nocy, jako słup ognia. Bóg nigdy ich nie opuszcza, ani na chwilę nie pozostawia swojego ludu samego.

Jak pięknie byłoby tak jednoznacznie odczuwać wśród nas obecność Boga. Tak, wyobraźmy sobie: Pewnego ranka, nad naszym jeziorem ukazuje się potężny słup obłoku. On się porusza i sygnalizuje nam jasno, że powinniśmy za nim iść. On prowadzi nas nie na Synaj, to byłoby za daleko, ale być może na najbliższą górę. Ktoś z nas musiałby wejść na górę, by przekazać społeczeństwu dalsze wskazówki, dane nam przez Boga.
Co usłyszelibyśmy?

To, o czym ja tu fantazjuję, wcale nie jest takie dziwne. Przykładem może być paroletnia dyskusja w Niemczech, dotycząca tak zwanej kultury przewodniej, która wskazałaby drogę do przyszłości wszystkim mieszkańcom- tubylcom i migrantom. Pojęcie to pochodzi od politologa Bassama Tibi. Termin ten, on po raz pierwszy wymienił w swojej książce w 1998 roku:

„Europa bez tożsamości? Kryzys multikulturowego społeczeństwa” W obliczu przybierającej na sile utraty tożsamości Europy, a w szczególności dotkniętych migracją Niemiec, Tibi proponuje, by zastanowić się nad „zgodnością wartości nowoczesnej kultury”. Do tego, według niego należy pierwszeństwo rozsądku przed religijnym objawieniem, demokracją, pluralizmem i tolerancją.

Kiedy wszyscy, tubylcy i migranci, pozwolą się przez te wspólne wartości kierować, wtedy społeczeństwo znajdzie wspólną drogę przez pustynię przyszłości ze wszystkimi jej niebezpieczeństwami i wyzwaniami.
Czy jest to rozwiązanie- przewodnia kultura, jako nowoczesny słup obłoku i ognia?

W Niemczech, nad tym pytaniem dyskusje trwają już prawie 20 lat. Kiedy, znowu w tym roku minister spraw wewnętrznych, Thomas de Maiziers, zaapelował o łączącą kulturę przewodnią, spotkał się z aprobatą ze strony konserwatywnych chrześcijańskich kół.
Partia zielonych i lewica natomiast protestowały. W ich oczach niemiecka kultura przewodnia byłaby równoznaczna z negatywnym podejściem do obcokrajowców.

Także i ja mam zasadnicze wątpliwości, co do pomysłu kultury przewodniej, nie z powodów politycznych, lecz teologicznych: Co proponuje Bassam Tibi, jako „zgodność wartości”. Kto nie jest za demokracją, pluralizmem czy tolerancją? Jednak, tym wartościom brakuje tego właściwego, co wówczas zachowało Izrael od zagłady: Ci, którzy uciekli z niewoli, w Etam siedzieli nie po to, by radzić o zgodności wartości, która poprowadziła ich przez pustynię. Słup obłoku i ognia jest po prostu tu. I obojętnie, czy Izraelici postrzegają to za rozumne i przynoszący sukces, czy też nie.
W wersach naszego, dzisiejszego kazania czytamy, że Bóg swój lud świadomie prowadzi okrężną, uciążliwą drogą, by on nie wpadł na głupi pomysł, by wrócić do Egiptu.

To przeciwstawia się temu, co mówi Bassam Tibi, że rozum ma pierwszeństwo przed religijnym objawieniem. Właśnie dla Niemców powinno być jasne, do jakiej katastrofy, taki priorytet może doprowadzić: Elita duchowa, przed kilkoma dziesiątkami lat, większością głosów uczyniła Adolfa Hitlera przywódcą narodu.

Nie, „kultura przewodnia” starego Izraela nie jest przeciwieństwem ludzkiego rozumu, a zgodnie z tym nie pozwala się tak zaszufladkować: Słup obłoku- i słup ognia są ruchome, zmuszają lud do ciągłej aktywności, wskazują niewygodne i nierozsądne drogi i kwestionują ciągle zgodność ludzkiej koncepcji wartości.

Jednocześnie, słup ten pozostaje filigranowym wytworem, który można poddać w wątpliwość, bądź zignorować. Izrael, przez pustynię nie maszeruje równym krokiem, przeciwnie, przeciwnie. Niewola w Egipcie proponowała pewne wartości, wiedziano, z czym można się liczyć: Posłuszny, wykonujący swoją pracę, mógł liczyć na jedzenie i nie był bity. Jednak wolność na pustyni była wymagająca. Tu, nie było jasne, dokąd prowadzi droga. Dlatego, naród często narzekał i protestował przeciwko Mojżeszowym wymaganiom.

Narzekania i protesty przeciwko rządowi, znamy dzisiaj bardzo dobrze, lecz powód tego jest całkiem inny. Wielu boi się, że wielcy politycy i gospodarka po złotych czasach doprowadza nas do niewoli Unii Europejskiej i innych globalnych władz. Czym powinniśmy się kierować?

W jednym Bassam Tibi ma rację: Byłoby bezcelowe siedzieć i czekać na brzegu jeziora Zuryskiego na objawienie słupa obłoku. To byłoby też niebezpieczne: Przerażające czyny Państwa Islamskiego, pokazują nam wyraźnie, co może się stać, kiedy ludzie myślą, że dokładnie wiedzą, czego chce Bóg.

Jednak, być może dokładnie w tym leży istota i wymaganie wolności, którą proponuje nam Bóg, że ona właśnie nie jest jednoznaczna, że trzeba ją zdobywać od nowa pomimo trudów.

To widoczne jest w historii wybawienia, którą właśnie świętujemy w Boże Narodzenie.
W Świętą Noc, Bóg niszczy kulturę przewodnią władczego cesarza Augustusa.
Podczas, gdy ten, swoim poddanym jasno przekazuje, jak mają się zachowywać, by pozostać przy życiu, pośród ciemnej nocy, na polu przychodzi na świat Bóg.
Boży ogień na nowo świeci, nie w potężnym słupie, lecz w dziecinie, w żłóbku, w bezbronnym dziecku, zdanym na opiekę. To jest światło świata, które wskazuje nam drogę.

To dziecko nie zmusza, nie obezwładnia. Ono jednak porusza mędrców i pasterzy. Później powołuje prostych mężczyzn i kobiety, by je naśladować i tak zmienia świat, nie, jako mocny mąż, władczy pan, lecz, jako posłaniec. Kobiety i inni dyskryminowani, nagle mogą się wypowiadać, mają prawo głosu i uwagę innych.
Już nie ma żadnego pośrednika, jak Mojżesz. Bóg, w Jezusie mówi bezpośrednio do ludzi i spodziewa się osobistej odpowiedzi.

Bożonarodzeniowe wybawienie ludzkości jest, jak wyjście Izraela z Egiptu drogą przez pustynię. Na drodze tej istnieje niebezpieczeństwo, że z żywej wiary będzie martwy budynek wartości i że chrześcijaństwo samo stanie się suchą kulturą przewodnią.

Lud Izraela, na pustyni nie mógł na dłużej w jednym miejscu się zatrzymać. Wciąż musiał maszerować w otwartą przestrzeń, w nadziei, że słup obłoku wskaże dobrą drogę.
Tak samo kościół zostanie wciąż żywy, jeśli się odnawia, pozwala się reformować.

Tak reformatorzy, zastygły w pozorach kościół przed 500 laty, zaprowadzili na brzeg pustyni i pytali, jaką drogę obrać, jaki słup obłoku, czy ognia wskaże nam odpowiednia drogę?
By wyjaśnić to pytanie, reformatorzy kierowali się tylko Pismem świętym, tylko Słowem Bożym. To nie jest Boskie objawienie w rozumowaniu Bassama Tibi, lecz właściwie całkiem zagmatwana sprawa:

W Boże Narodzenie słowo Boże stało się ciałem w Jezusie człowieku. Z jednej strony sygnalizuje to ogromną bliskość: Słowo Boże nie pozostaje w niebie. Ono mówi bezpośrednio do nas, do naszych serc i kieruje nas na drogę naśladowania.

Z drugiej strony, Słowo Boże, kiedy staje się człowiekiem, będzie miało więcej znaczeń. My musimy to ciągle na nowo interpretować, zależnie od ówczesnej sytuacji.
Tak, więc ze stającego się człowiekiem słowa, nigdy nie można wyprowadzić zgodnej, wspólnej wartości. Jezus znowu i ciągle woła ludzi, jako pojedyncze jednostki do naśladowania i zachęca ich, by z nim szli drogą, na własną odpowiedzialność. To oczywiście nie znaczy, że zostaniemy samotnikami, odludkami.

Boże- stanie się człowiekiem, wykracza daleko poza nasze osobiste zbawienie duszy. Tak śpiewają w Wigilię aniołowie o pokoju na ziemi, który przynosi dzieciątko w żłóbku.
W Jezusie, Bóg tworzy swoje królestwo, gdzie nie będzie już żadnych panów i sług, żadnych prześladowań, żadnych bogatych i biednych. W królestwie Bożym znajdziemy tylko ukochane dzieci, o które Ojciec w niebie tak się zatroszczy, jak Maryja i Józef o dziecko w szopce.

Są to nasze słupy obłoków i ognia: Przez Boga kochani, przez Jezusa powołani do naśladowania, rozpoznajemy w ludziach i zadaniach, które są nam powierzone- słowo, które stało się ciałem- dziecko w żłóbku.
My traktujemy naszą odpowiedzialność poważnie, staramy się i wtedy możemy być pewni:
Tak długo, jak nasze oczy, uszy i serca będą otwarte na Boga, tak On zawsze przyjdzie do nas w Boże Narodzenie i w dzień będzie, jako słup obłoku, w nocy, jako słup ognia nas prowadził.
Amen.