Kazanie według Ewangelii św. Łukasza 12, 15 -21

Kategoria: Opublikowano: 25 kwietnia, 2018

Autor: Pastor Marion Schmager

W Lahstedt- Oberg (Okręg kościelny Peine)

Dzień Święta Plonów 2003

 

Droga wspólnoto!

Tak to jest z znanymi historiami z Biblii. Nie ma efektu zaskoczenia! Także w przypowieści o bogatym gospodarzu. Wszystko jest jasne zanim rozpoczyna się opowiadanie. Łukasz, ewangelista opowiada nam przypowieści Jezusa. Wybrał do tego określoną scenerię i dla lepszego zrozumienia zaraz na początku przedstawił swoje tłumaczenie: „Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości!”. Tak, ma rację i od razu przystępuje do sedna, ponieważ do chciwości nikt nie chce się przyznać. – I kiedy słyszymy Jezusa opowiadającego o bogatym gospodarzu- wiemy już, że tego człowieka wraz z jego bogactwem powinniśmy potępić, ponieważ- jak powiedziano- nie chcemy, by przypisano nam pociąg do chciwości!

Na początku wcale nie jest wyraźnie powiedziane i rozstrzygnięte. Gospodarz ten porusza się po wąskiej krawędzi, ale nie wiemy jak to się skończy.

 

Jest wyraźnie pracowity i ma do tego jeszcze szczęście. Oczekuje dużych zbiorów. Mądrze postępuje: buduje wielką stodołę, by umieścić tam swoje zbiory- zachowuje się przecież właściwie! Kto wie jakie plony będą w przyszłym roku? Kto wie, czy nie przyjdzie znowu zły rok? Najpierw deszczowe lato, a potem suche, o wiele za gorące np. – i skończą się zapasy. Te duże stodoły nie świadczą wcale o mani wielkości! Ten bogaty gospodarz wie przecież jak żyć. Mnie się podoba, że chce się zabezpieczyć i potem świętować! Jego tęsknota koncentruje się na odpoczynku, ponieważ do tej pory na pewno mu tego brakowało w ciągłej walce z naturą. Wreszcie może używać życia i cieszyć się sukcesem i zabezpieczeniem. To wszystko zapewnia mu radość. On sobie na to zasłużył.

Chcę zawołać: Twoje zdrowie gospodarzu!

Lecz teraz- teraz posuwa się za daleko; gubi konieczny dystans do swojej pracy i sukcesu. Naraz sukces stał się dla niego wszystkim, sukces znaczy nawet spokój duszy. „Kochana duszo, masz teraz zapasy na wiele lat, odpoczywaj, jedź, pij i się nie lękaj niczego!” Spokój duszy, który zaprzedał materialnemu sukcesowi. Spokój bez tęsknoty, spokój bez porywu, spokój bez celu. Ten bogaty gospodarz zagubił konieczny dystans do bogactwa i posiadania. On stanie się sobie wystarczający- on ze swoim sukcesem, głupiec!

On zawdzięcza swoje życie, swoją duszę nie samemu sobie, przecież nie swojemu bogactwu. On zawdzięcza to wszystko w dalszym ciągu i wciąż jeszcze Bogu! I Bóg czyni to drastycznie jasno, gdy w chwili spokoju dosięga go śmierć.

 

Łukasz, ewangelista ma specyficzny stosunek do bogactwa- z jednej strony stoi po stronie biednych: Już na początku swojej historii o Jezusie pozwala on Matce Marii śpiewać hymn Bogu: „Głodnych nasycił dobrami, a bogaczy z niczym odprawił!” Jezus później mówi: „Jest łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu dostać się do Królestwa Bożego”.

Ale przecież nie ma niczego niemożliwego! Tylko czasem jest trudno. Przy tym Jezus często gościł u bogatych, którzy przecież po części umożliwili życie wędrowca, które sobie wybrał- On, którego też nazywali żarłokiem i opojem, zatem tym, który te rzeczy w życiu nie odrzucał. W każdym razie ten Jezus nie był ascetą i człowiekiem pozbawionym radości! Jezus był być może mistrzem i artystą życia. Był kimś, kto utrzymał równowagę, tę trudną równowagę między bogactwem i biedą.

 

W każdy razie ta historia nie ma za zadanie krytyki bogactwa i dobrobytu. To historia o tym jak mamy w życiu naszą równowagę. Równowagę między jedną a drugą stroną. Pomiędzy tym światem i nowym Bożym światem. Między teraźniejszością i przyszłością. My pośrodku tego. To bogactwo z przypowieści przyczynia się do pełnego, obfitego życia po tej stronie, ze wszystkimi jego wspaniałymi możliwościami, o które my wciąż na nowo musimy zabiegać i chcemy w życiu tę piękną stronę zdobyć. Lecz do życia należą też: mozół i trud, troski, utrapienia, rozczarowania i klęski.

O tym wszystkim myślimy w święto plonów. Za nami lato, które dla gospodarzy nie było łatwe! Doszły teraz nowe troski- jakie będą zbiory po tej suszy? Czy to nam wystarczy? Kiedy wreszcie będzie padało?

Dzisiaj możemy odetchnąć z ulgą. Rolnicy, jak czytałem dobrze na tym wyszli i cieszą się ze świetności swoich zbiorów. Dzisiaj mamy przed sobą efekt i całą piękność w ozdobie naszego kościoła.

Tak dla oczu- jak i dla ust i nosa! Wszystkimi zmysłami można się rozkoszować obfitością zbiorów.

Być tak prawdziwie po tej ludzkiej stronie życia. Czerpać z pełni, z obfitości i zachować równowagę!

Przed paroma tygodniami tak sensownie mówił rolnik o pogodzie ostatniego lata: „ To dobrze, że jesteśmy uzależnieni od natury, a nie od chemii”. Zatem wdzięczność w takim dniu jak dzisiejszy nie jest uzależniona od konwencji, to jest sprawa serca.

 

Ale to może też przebiegać zupełnie inaczej. Możemy nasze potrzeby, spokoju i przyjemności odsunąć na dalszy plan. Według motta: „Najpierw praca, potem przyjemność”. To jest sztuka życia, która jest w naszym świecie nieodzowna. Już ten bogaty gospodarz z Biblii to rozumiał. Wszyscy pracujący ludzie żyją w rytmie pracy i czasu wolnego. Mają 8- godzinny czas pracy, czasem krótszy, czasem dłuższy, czasami pracę 3 zmianową. Kto się przynajmniej w minimalnym stopniu nie dopasuje, ten ma ciężko. Co wyrośnie z dzieci, którym ciężko jest regularnie chodzić do szkoły? Które wagarują, siedzą w parku czy wałęsają się po mieście. A nawet imają się czynów kryminalnych?

 

Jest także druga strona. To są ludzie, którzy za bardzo się troszczą, są za bardzo obowiązkowi. Ludzie, którzy pracują bez ustanku i bez chwili wytchnienia. Mówię o tym ostrożnie, bo wiem, że  niektórzy boją się, by nie stracić pracy… Są też ci prawdziwi pracoholicy, którzy już nie wiedzą po co pracują, ponieważ sama praca stała się treścią ich życia. Tak to jest, że nasze życie składa się z dwóch części:

Po pracy przychodzi zasłużony czas na odpoczynek; inaczej mówiąc; czas na dożynki życia.

A co jeśli siły odmawiają już posłuszeństwa? Jeśli zdrowie już nie dopisuje, jeśli wypaliły się wszystkie rezerwy? Jeśli przyjdzie zawał czy wylew? To brzmi w naszej przypowieści drastycznie, bo gospodarz na początku odpoczynku- umiera. Jest w tym coś ukryte: uczy nas, by się zastanowić nad tym, że musimy umrzeć, aby zmądrzeć”, czytamy w Psalmie 90. Znaleźć równowagę znaczy także- liczyć się

Z przemijaniem naszego życia.

 

Wtedy spostrzegamy, że przy utrzymaniu równowagi, nie chodzi tylko o sztukę życia, która zna motto: „najpierw praca, potem przyjemność”. Chodzi tu właśnie o te dwie strony, o ten świat i nowy świat Boży- o właściwą tego proporcję w naszym życiu.

 

Ten ostatni, dobry koniec nie leży w możliwościach tego świata. Kiedy śmierć byłaby końcem, byłyby to okropne myśli. Ten dobry koniec ustanowił Bóg. Poza każdą klęską, każdym końcem w naszym życiu istnieje dalsze życie. Także poza śmiercią. Tego dobrego końca nie mogę znaleźć w możliwościach tego świata, sam nie mogę stworzyć spokoju duszy. Ja sam noc nie muszę, ponieważ bóg przez Zmartwychwstanie Jezusa możliwość tą już dawno urzeczywistnił.

Marcin Lutern powiedział to bardzo trafnie: „Człowiek Chrystusowy jest wolnym panem ponad wszystkie rzeczy i nikomu nie jest poddany”. I zarazem: „Człowiek Chrystusowy jest służebnym sługą wszystkich rzeczy i każdemu poddany”. Tak, ja jestem wolnym człowiekiem. Jestem wolny, by używać i korzystać z tego życia, rozkoszować się jego owocami i przy tym także doświadczać jego trosk i cierpień. Lecz także jestem wolny, by nie uzależnić się od jego możliwości. Mogę nauczyć się tę wolność w codzienności zdobywać i wygrywać. Uczynić z tego coś takiego jak chrześcijańską sztukę życia: kiedy uczę si coś darować, chętnie się dzielić, także rzeczami z którymi jestem szczególnie związany i nie oczekiwać za to odwzajemnienia. Kiedy niewiele gromadzę. Postrzegać swój majątek jako mi powierzone, a nie jak własność. Być wciąż gotowym do zdania rachunku z tego, jak ja to, co jest mi powierzone- wykorzystuję! Kiedy ja swoje własne małe miejsce rozpoznam w obliczu świata,

W obliczu Boga: „Czym jest człowiek, że ty o nim pamiętasz?”, ale też rozpoznam swoje miejsce w stosunku do współbraci i wszystkich generacji ludzi przed nami i po nas. Kiedy jestem skromny w swoim sukcesie i także z godnością przyjmuję klęskę. Gdy nie uważam siebie za niezastąpionego, kiedy daję szansę młodym ludziom. Kiedy umiem śmiać się z samego siebie, innych traktować poważnie, a siebie nie uważać za ważnego. Kiedy słucham innych, a sam się nie wymądrzam.

Kiedy cieszę się z sukcesu innych… Tak to wszystko i jeszcze więcej. To chrześcijańska sztuka życia pogodnego spokoju ducha. Spokój duszy, który nie ma końca. I do tego należy też święto plonów.

Tu przed ołtarzem kładziemy te wszystkie owoce zbiorów, wszystkie nasze bogactwa, nas samych, nasze życie. To są dary, które należą do boga i Jemu jesteśmy winni nasze za to podziękowanie. Amen.

 

Amen.

 

*Te myśli zawdzięczamy propozycjom z książki: Petera Neystersa, Karla- Heinza Schmitta „Denn sie werden getröstet werden” („Ponieważ oni będą pocieszeni”)

Książka domowa o cierpieniu i smutku, umieraniu i śmierci.

Monachium 1993, s. 335.