Kazanie z okazji ślubu
Kategoria: Opublikowano: 4 grudnia, 2019Autor: Pastor K- Christian Ellgaard, duszpasterz chorych
13.05.2017 Kościół w Stiepler koło Bochum
Rodzina pana młodego jest znana głoszącemu to kazanie. W rodzinie było wiele przypadków śmierci, choroby i załamań życiowych. Panna młoda jest katoliczką.
Do tej przemowy został przygotowany kamień (cegła), która na bokach została ścięta. Ta cegła została zapakowana i zawiązana wstążką, jako prezent.
Droga T., drogi M.!
Drodzy rodzice, rodzino, przyjaciele,
wszyscy, którzy przybyliście na ten ślub!
Bycie pastorem ma swoje korzyści.
Kiedy pomyślę o tych wszystkich ludziach,
którzy będą chcieli wam, droga T. i drogi M. przekazać swoje prezenty,
tak ja, jako pastor mam ten przywilej,
aby wam, droga paro młoda,
już teraz dać wam swój prezent.
(Pastor przekazuje swoją zawiniętą cegłę, jako prezent)
Chciałbym, byście to zaraz rozpakowali.
Musicie mi ten prezent jeszcze raz oddać,
ponieważ chcę na przykładzie tej cegły coś wytłumaczyć.
Długo szukałem symbolu,
który mógłby wyrazić to, co jest szczególne w tym dniu:
To, że dwoje ludzi,
po dłuższym czasie wspólnego życia i wspólnych przeżyć i prób,
teraz, przed Bogiem przyrzekają sobie,
że chcą wspólnie przeżyć swoje życie,
z Bożym błogosławieństwem i z Jego obecnością.
W ostatnich latach waszego wspólnego życia,
zbudowaliście piękny, wspólny dom.
Jeszcze nie skończyliście waszej budowy.
Aby wasze dalsze prace były udane (ale nie tylko z tego powodu),
chciałem podarować wam właśnie tę cegłę.
Jeśli zachowacie tę cegłę,
ona może wam wtedy wiele opowiedzieć o małżeństwie,
o miłości i o wspólnym życiu,
w myśl waszej sentencji ślubnej:
„Przede wszystkim, zachowajcie mocno miłość do siebie”.
Zrozumiemy to dopiero,
kiedy usłyszymy i wyobrazimy sobie historię tej cegły:
Ona została uformowana z bryły gliny, utwardzona
i tak spreparowana, może być włączona w budowę.
Tak, podobnie musiało to też u was przebiegać-
Każdy z was ma swoje życiowe historie.
Wy zostaliście uformowani,
w obydwu domach rodzinnych, w szkole,
w katolickim, czy ewangelickim kościele, w miejscu pracy itd.
To jednak nie wystarczyło.
Myślę, że wy też zostaliście „utwardzeni”:
przez różne bolesne doświadczenia, przez cierpienia,
przez pożegnania i rozstania,
przez negatywne wydarzenia.
Kiedy wam coś nie wychodziło,
z czym musieliście się, czy musicie dopiero się uporać.
Abyście, lecz mogli być mocni- abyście mogli być twardzi,
te wydarzenia muszą mieć miejsce.
Formowanie i hartowanie są ze sobą połączone.
Kto, zatem jest teraz uformowany i „utwardzony”-
czy mówiąc inaczej:
Kto posiada osobowość,
ten może być dla drugiego partnerką, czy partnerem.
Tylko tak może wzrastać i dojrzewać partnerstwo.
Nie myślcie, że ja nie znalazłem lepszej cegły.
Widzicie, tu jest kawałek odłupany i tam i tu też.
Sam wykonałem tę pracę, starałem się, jak mogłem.
Te brakujące boki i kawałki, powinny wam o tym przypominać,
że każdy z was,
też każdy z nas,
ma jakąś wadę, jakieś braki.
Żaden człowiek, nikt nie może mi powiedzieć,
żaden człowiek nie jest idealny,
optymalny.
Żaden człowiek nie przychodzi na ten świat doskonały.
Nie ma też wychowania, które byłoby idealne i optymalne.
Każdy z nas i wy obydwoje,
każdy z nas idzie przez życie ze swoimi wadami i brakami.
Ale- czy to źle?
Doświadczony budowniczy, taką uszkodzoną cegłę, właśnie dlatego nie odrzuci.
On włączy ją w budowę
i to brakujące miejsce uzupełni potem zaprawą.
Wy, możecie zrobić podobnie:
Uzupełniać wasze braki- nawzajem- zaprawą miłości.
Tak też rozumiem waszą sentencję ślubną, która brzmi:
„Przede wszystkim mocno zachowujcie miłość do siebie”.
Miłość jest zaprawą,
która łączy w całość kamienie, wypełnia i uzupełnia,
to, co odprysnęło, czy się odłupało.
Wasza wzajemna miłość i miłość Boga do ludzi czyni to możliwe,
że siebie znosimy i akceptujemy z serdecznością i miłosierdziem.
Jeden drugiego może nieść i podtrzymywać
i może, jeden drugiemu przebaczać.
Ta miłość sprawia, że mamy dla siebie wyrozumiałość i cierpliwość,
aby razem żyć w życzliwości i uprzejmości.
Pozwólcie, że jeszcze coś dopowiem do tej cegły:
Chrystus, sam się raz określił, jako kamień,
który budowniczy odrzucili,
który lecz stał się później kamieniem łączącym, scalającym.
Kiedy ja teraz daję ten kamień, tę cegłę
na waszą wspólną, życiową drogę,
to też z tym życzeniem, w tym znaczeniu,
abyście byli żywymi kamieniami i abyście, jako żywe kamienie pozwolili się
włączyć do budowy kościoła.
Z pewnością nie jest ważne,
czy ktoś myśli po katolicku, czy po ewangelicku.
Uważam, że najpóźniej za 50 lat,
tak czy owak, nie będzie to decydujące.
Musimy się uczyć
myśleć po chrześcijańsku.
Jeśli my, nas, jako żywe kamienie pozwolimy
włączyć w chrześcijaństwo,
to będzie pokazana forma i profil
i wtedy będziemy wzmocnieni i „utwardzeni”,
by wyjść na spotkanie ze światem,
nie jako katolicy, czy protestanci,
lecz, jako chrześcijanie.
Tak więc, na tym nabożeństwie, daję wam te cegłę:
– Wy macie własną, życiową historię, która was formuje i wzmacnia.
Przeżywajcie ją teraz wspólnie.
– Pomyślcie o brakach i wadach i o zaprawie miłości, która pozwala, by się łączyć i
uzupełniać.
– Pozwólcie się włączyć, jako żywe kamienie w budowę kościoła, abyście razem
stali się świadkami naszego Boga.
– Czyńcie to wszystko pod przewodnictwem Bożym w myśl waszej sentencji ślubnej:
„Przede wszystkim mocno zachowujcie miłość do siebie”.
Amen.