Kazanie z okazji Wielkiego piątku 2014

Kategoria: Opublikowano: 26 kwietnia, 2018

Autor: Pastor Frank Howaldt (kościół ewangelicko- luterański)

18.04.2014 w kościele św. Christiana w Hamburg- Ottensen

Kontekst: Kościół miejski w Hamburgu- Ottensen. Ożywiona dzielnica, ludzie zainteresowani. Wielu bierze udział w nabożeństwach. Słuchacze przeważnie z wykształceniem i wymaganiem dla intelektu i serca.

 

Łaska z wami i pokój!

3 kwietnia, niemieckie radio NDR: Niedaleko, z naszego okręgu kościelnego nie żyje Lisa Marie z Tornesch. O wiele za wcześnie- sąsiedzka przemoc. We wtorek wieczór spotkało się ok. 500 ludzi, by 18- letnią Lisę upamiętnić łańcuchem świec. W remizie strażackiej spotkali się rodzina i koledzy z klasy. Złożyli kwiaty.

 

„Niestety wszystkie nasze nadzieje, ze zobaczymy ja znowu żywą, rozwiały się”. W czwartek w Tornesch odbyło się nabożeństwo żałobne za 18- letnią dziewczynę. Żegnało się z nia ponad 400 osób. Z powodu tak dużej ilości ludzi, nabożeństwo było transmitowane na placu- przed kaplicą. Na początki wysłuchano piosenkę Rihanny „Diamonds”.

 

Droga wspólnoto! To wszystko wydarzyło się niedaleko nas. Ból zdaje się być blisko nas. Znienacka dotyka serca i duszy. Dni smutku i żałoby. Dni skargi. Uczeń zastrzelił koleżankę z klasy. Ślepa złość.

Zaginiony samolot Air Malaysa, katastrofa promu w Korei Południowej, zrozpaczeni wyczekujący na przybycie, które nigdy nie nastapi. Mała Yagmur- zabita przez rodziców. Trzęsienie ziemi, które grzebie dzieci. Cichy płacz. Przemoc przeciwko człowiekowi. Człowiek przeciwko człowiekowi. Dni skargi. Dni smutku. Łzy, które gorzko smakują. Brak słów. Przejmujące aż do szpiku kości. Wstrząsające.

 

„Boże mój, czemuś mnie opuścił!” „Dlaczego nie oszczędzono mi tego kielicha goryczy?” „Dlaczego nie możesz ze mną czuwać jednej godziny?” „Boję się, że nikt mnie nie pocieszy”. „Wszystkie nasze nadzieje, że zobaczymy ja jeszcze żywą, rozwiały się w powietrzu”.

Zycie się rozwiało. Zostało zniszczone. Człowiek przeciwko człowiekowi. Natura przeciw człowiekowi. Człowiek przeciw naturze. Kiedyś to się zemści. Kiedyś to się zbliży.

 

Dni smutku i skargi, a do tego noce skargi. Potem zaczyna się szukać. Poszukiwanie słów i poszukiwanie pociechy. Nadzieja i przyszłość. Zobowiązanie i obrona. Coś, co obiecuje pomyślność i wsparcie. „Ty mnie serdecznie przyjąłeś”. „Nawet jeśli przeminie niebo i ziemia”. A Lisa. Potem zaczyna się szukać. I znajduje się. Wspólnie. Z 400 czy 500 osobami czy też jeszcze większą ilością.

W kościele. Pod znakiem nadziei i słowa pociechy. Ręka w rękę, słuchając Rihanny, śpiewając o chwale, biedzie i gwiazdach…

 

Wyszukane miejsce w tak okropnym dniu. Wyszukane miejsce dla żałoby i ciszy i cichej złości i głośnej skargi na granicy, która wyznacza przemoc- ale granica ta, przemoc przezwycięży i zaufa wieczności. Zaufa Bogu. Znowu zaufa Bogu. Dla wielu to coś nowego. Teraz w te dni skargi i żałoby i w następnych dniach jest to – konieczne. Dusza liczy na pomocne doświadczenie siły kościoła. Serce szuka pomocnych rytuałów. Rozum szuka alternatywy na granicy zrozumienia. Dni skargi, żałoby i kościół należą do siebie- są nierozłączne.

 

Obok Wielki Piątek. Ciemny i samotny. Jakoś zagubiony. Często kościoły są puste. Omijane z daleka. Stojące na skraju, przeżyte. Wielki Piątek. „Wszyscy muszą współczuć”- tytułuje ironicznie gazeta codzienna i wypowiada się przeciwko zakazom w ten świąteczny dzień.

„Ja pozwalam ci się modlić, ty pozwól mi tańczyć”- pisze Spiegel (niemiecka gazeta) i krytykuje cichy dzień Wielkiego Piątku.

To za duże wymaganie dla segmentowanego społeczeństwa, w którym każdy chce mieć swoje szczęście w każdym czasie. Koniecznie! Czy Bóg rzeczywiście umarł? Czy to nie Lisa umarła? Wielki Piątek dzisiaj jest traktowany inaczej. Bóg nie zasługuje na żałobę. Człowiek zasługuje na żałobę. Przecież to on spowodował większość nieszczęść.

 

Wielki Piątek. Duże wymaganie. Dziecko gorzko płakało. Nie mogło się uspokoić. Ból był tak bardzo głęboki. Nie było otwartej rany. Bolało wnętrze. Całe cierpienie świata. Po prostu strach. Za wiele. Opuszczenie. Przemijanie. Dziecko rozwiera swoje ramiona. Chce na ręce. Bezpieczeństwo. Ochrona. Pociecha. Głowę położyć na ramieniu. Twarz ukryć w znanym zapachu, cieple. Łzy osuszyć na klapie ubrania. Syn stoi tu. Płyną łzy. Ramiona opadają. Ojciec się odwraca. Dopiero stał tu. Dopiero tu był, jakby się schylał i podnosił, ratował i wszystko miało być dobrze. Jeszcze tu patrzył. Teraz odwraca się plecami. Bez słów. I opuszcza pokój. Syn zostaje sam. „Boże mój, czemuś mnie opuścił?”.

 

W tym momencie, kiedy syn krzyczy jakby niósł na sobie całe cierpienie świata, ojciec odwraca się do niego plecami, znika, staje się niedostępny. Ojciec stał się obcy. Ten, który go w pieluchy kład, ofiarował swoją miłość, posyłał aniołów, dał słowo, które w nim stało się słowem- stał się nieznajomym. Wymaganie Wielkiego Piątku.

 

Dziecko wisi między niebem a ziemią. Rozdarcie. Ojciec wyszedł. Siedzi przy biurku z głową opartą na rękach. Ciche łzy. Nie miał już sił. Nie miał władzy. Nie mógł wytrzymać tego cierpienia świata, które przejął syn. Żadnego dobrego słowa, żadnej pociechy. On stał się pusty. Skończony. Bóg skończony. Wymaganie, które człowiek sobie oszczędza. Dlaczego dziecko ludzkie nie podąża za tym i na to nie patrzy. Nie zagląda przez dziurkę od klucza. Nie patrzy na płaczącego ojca. Lepiej nie. Ojciec nie może płakać. Dziecko dorośnie, będzie miało własne przemyślenia i wyjaśni to sobie po swojemu, tak jak będzie mu pasowało.

 

Ale pozostają nasze próby wyjaśnienia, dlaczego tak ma się to skończyć. Ofiara pokuty już nie funkcjonuje, zatem stawiamy na poświęcenie, które odbywa się przez śmierć i w śmierci solidarność z ofiarami. Ale wciąż są to wyjaśnienia, które zakładają dobrowolne działanie, żadnego bezwolnego Boga. Są to zawsze wyjaśnienia, które zakładają dobrą moc, którą się odczuwa a nie żadnego Boga, który stał się pusty. Wciąż trzymamy się kogoś znajomego. Dla tego nie możemy znieść nieznajomego Boga. Dlaczego mielibyśmy go znosić?

My potrzebujemy kochanego Boga dla naszych dni smutku i skargi. Boga, który daje pociechę i oparcie. Naturalnie. Po ludzku. Jesteśmy tymi potrzebującymi pociechy i takimi zostaniemy. Ale jesteśmy żywi.

 

Tylko Jezus nie żyje. Umarł w mękach na krzyżu. I Lisa też umarła. Wszystkie nadzieje, że zobaczymy ją jeszcze żywą- rozwiały się w powietrzu. I Yagmur też nie żyje. I dzieci, które zaginęły na morzu. Nie potrzebują już pociechy. Nic już nie można dla nich zrobić. Pozostaje tylko Bóg.

 

Bóg w tym dniu trzyma się śmierci. On nie trwa przy żywych. To czyni go dla nas obcym, o którym nic nie chcemy wiedzieć, ponieważ on nie chce o nas nic wiedzieć. „Wy żyjecie”, może chciałby do nas powiedzieć. „Troszczcie się o swoje życie i o życie innych”. Jezus prosił ucznia, by zatroszczył się o matkę Maryję.

„Wstawiajcie się za życiem, strzeżcie go, zaprzestańcie przemocy, zakończcie wojenne podżegania i wyzysk, ofiarujcie sobie wzajemną przyszłość. Przecież wy żyjecie! Wytrzymujcie wiatr, kierujcie się sercem, także tam, gdzie będą stawiane krzyże. Walczcie o życie. To wasze zadanie. Dawajcie pociechę, a do tego wykorzystujcie moje słowa. Wykorzystujcie moją tajemnicę nadziei i to, że wszystko będzie dobrze, bo policzone są wszystkie gwiazdy i wszystkie dziadki. Wy przecież żyjecie!”.

 

Bóg sam- nie! Tego dnia stał się pusty. Wyliczony. Bezradny. Opuszczony. Umarły. Bóg przez Chrystusa zagłębia się w śmiech nie jako bohater. On wkracza w świat umarłych. Tam jest on. Dla nas nieznajomy. U Jezusa, mistrza, u Lisy i Yagmur i innych dzieci. Tam jest on. Bóg nie żyje. Dzisiaj to jest prawda, w Wielki Piątek. On jest dla nas daleki. Nieznany. Wyciągamy ramiona i chcemy czuć się bezpiecznie, chcemy być chronieni. A jednak żyjemy. I przecież mamy na to jego słowo. I to, że on powróci. To, że on się nam na nowo ujawni.

 

Wielki Piątek nie należy do nas. On należy do nieznanego Boga, który już nie przebywa wśród żywych, lecz z krzykiem syna przeszedł przez cierpienie świata. My pozostajemy. Tak musiało się stać- powiedział Jezus. Bóg raz musiał pozostać nieznanym i obcym. Raz musiał wyjść poza obraz, który znamy, obraz pełen miłosierdzia, dobrej władzy, miłości i nieba. Raz wyjść poza obraz, z którego możemy żyć i czerpać błogosławieństwo, ponieważ nie chodzi tu tylko o nas. Nie chodzi tu tylko o życie, ponieważ chodzi tu o innych, którzy są z życia wykluczeni. Chodzi o zniszczone nadzieje, pęknięte marzenia, rozdarte serca i żyły. Nie jest to dobrze widziane.

 

On nieżywy jest pośród nieżywych. Całkiem i zupełnie. Wciąż cały i całkiem stał się człowiekiem. Wciąż cały i całkiem utkany z miłości. I z całym cierpieniem świata: Tylko tak razem może trzymać się niebo i ziemia.  Tylko tak może Jego Królestwo rosnąć w nowe. Tylko tak może to dać rzeczywiste wyobrażenie o wieczności i o nadziei, której śmierć nie pokona. Dla tego wszystkiego musi on stać się dla nas obcy. Dla tego musi opuścić ten świat. Dlatego musi pozostać aż do końca człowiekiem. Musi umrzeć. Dla nas. Amen.

 

  1. Kontekst czasowy: Rozbicie Air Malaysia /Katastrofa promu w Korei Południowej/ Yagmur to mała dziewczynka, która w Hamburgu została zabita przez swoich rodziców.