Kazanie z powodu śmiertelnego wypadku 18 letniej dziewczyny
Kategoria: Opublikowano: 26 kwietnia, 2018Autor: Andrea von Parpart (kościół ewangelicki)
01.08.2009 w kościele w Silmersdorf
Droga Annett, Jörg i Paul, drodzy przyjaciele, znajomi i krewni Patrycji.
To prawdziwy horror. W taki sposób i w takich okolicznościach nikt z nas nie chciałby umrzeć. Także nas, którzy tego wypadku nie widzieliśmy prześladują koszmary nocne. Naszą miejscowość pokrywa coś takiego jak powłoka żałoby i współczucia. Wszystkich nas bardzo to dotknęło!
Przed chwilą Annett przeczytała nam życiorys Patrycji. Bolesne jest to, że Patrycja miała całe życie przed sobą. Wszystkie marzenia, nadzieje, życzenia- wszystko to nagle urwało się. Także nadzieje i marzenia ludzi wokół niej skończyły się. Ona już nie będzie zdawać matury, nie będzie kształcić się na inżyniera, nie weźmie ślubu z Erykiem. Nie będzie żadnych wnuków. Wszystko skończone.
Kiedy dotarła do mnie wiadomość o śmierci Patrycji, spontanicznie pomyślałem o Hiobie. To było rzeczywiście hiobowe orędzie, które wtedy usłyszałem. I wtedy pomyślałem, że opowiem wam trochę o tym człowieku, którego dotykało jedno nieszczęście po drugim.
Hiob żył przed około 3000 laty gdzieś w Oriencie (w wschodnim kraju). Kraj ten nazywał się Uz, ale nikt nie może z pewnością powiedzieć, gdzie leżał. Hiob był bardzo bogatym i poważanym człowiekiem. Miał 10 dzieci- 7 synów i 3 córki. Miał szczęśliwą, zdrową rodzinę jak z ilustracji książkowej.
Najstarszy syn z okazji święta wydawał ucztę i zaprosił także swoich braci i siostry.
A potem nastąpiło jedno nieszczęście po drugim: Krowy Hioba i trzody osłów zostały skradzione przez wrogich wojowników. Od uderzenia pioruna powstał pożar, który zniszczył trzodę owiec. Inni wojownicy zrabowali stado wielbłądów, a na końcu huragan zawalił dom, w którym ucztowały jego dzieci. Wszystkie zginęły pod gruzami.
Czy kogoś zdziwi to, że Hiob ciężko po tym zachorował? Bardzo ciężko. Na końcu siedział pokryty cały wrzodami i drapał się glinianą skorupą.
Hiob był teraz człowiekiem, który doświadczył zła jakie tylko można sobie wyobrazić.
Więcej już nie mogło się stać. On stracił swoje dzieci, swój majątek i swoje zdrowie. Nic gorszego już się stać nie mogło.
Hiob był dobrym człowiekiem, prawdziwie pobożnym i bojącym się Boga, a właśnie jemu przytrafił się tak ciężki, okrutny los.
I taka była nasza pierwsza reakcja na wiadomość o śmierci Patrycji. Dlaczego właśnie ona: Taka miła i święta rodzina. Ci, którzy zawsze tak wiele czasu spędzali ze swoimi dziećmi. Właśnie Patrycja, ta wesoła, żywotna i kochająca życie dziewczyna.
Żona Hioba powiedziała wówczas: „Odrzuć Boga i umrzyj”. Możemy zrozumieć żonę Hioba. Czy ona nie wyraża naszych nieprzyjaznych uczuć w stosunku do Boga, który wydaje się tak niesprawiedliwy? Z takim Bogiem nie chce się mieć nic wspólnego. Bogiem, który dopuszcza tak wiele cierpienia. Nie, On nie będzie już jej Bogiem. O Bogu, który pozwala umrzeć 18- letniej dziewczynie, o Nim ona nie chce nic wiedzieć…
Wiele komentarzy i wypowiedzi w internecie dopuszczają te uczucia dosłownie: „To nie jest sprawiedliwe, to co się stało z Patrycją”- tak tam przeczytałem. Czy też: „Dlaczego ją to spotkało?”. Czy: „Nie mogę tego zrozumieć”.
Hiob myśli jednak inaczej. Ale do tego wrócimy później.
Siedzi on na ziemi i cierpi. Jak dobrze, że ma on jeszcze przyjaciół. Przybywają z daleka trzej mężczyźni, siadają koło niego przy ognisku i milczą razem. Milczą przez 7 dni, tak bardzo dotknęło ich to jego cierpienie.
Tak jak my milczeliśmy, kiedy dotarła do nas wiadomość o śmierci Patrycji. Odebrało nam po prostu mowę. To odebrało nam oddech. Nie było słów, by opisać to nieszczęście. Były tylko obrazy, które prześladują nas do dzisiaj.
Dopiero po tym czasie milczenia przyjaciele Hioba zaczynają mówić. Szukają wyjaśnienia. Szukają winnego. Próbują zrozumieć to, czego nie można zrozumieć.
Tak jak my następnego dnia wieczorem razem usiedliśmy do kolacji i próbowaliśmy zrozumieć. Co się wydarzyło? Pojawiały się różne teorie. Chcieliśmy doszukać się wyjaśnień, by to nieszczęście jakoś włączyć do naszego światopoglądu.
W sprawozdaniu policyjnym z 20 sierpnia czytamy: 18- letnia motocyklistka wczoraj podczas wyprzedzania koło Pritzwalk straciła życie. Pomimo zakazu wyprzedzała rząd samochodów na głównej drodze 103 i wjechała prosto na samochód ciężarowy.
Aha. Był zakaz wyprzedzania. Zatem: sama sobie winna? Powiedzmy uczciwie: kto z was nie wyprzedzał na zakazie? Kogo nie denerwowała powolnie jadąca przed nami ciężarówka?
Czy winny był kierowca samochodu? Czy przeoczył Patrycję? Czy też Patrycja nie widziała samochodu?
Czy nie zdarzyło się wam kogoś nie zauważyć? Nie musiało być to w ruchu ulicznym. Czy np. w galerii handlowej nie przeszliście obok znajomego, mając na uwadze coś innego? Jednak dotąd zawsze kończyło się to dobrze…
Zauważcie, szukanie winnego nic nie daje, nie prowadzi nas dalej. I tak też biblijny Hiob dzielnie, nieugięcie broni się przeciwko obwinieniom przyjaciół. Oni bowiem uważali, że ktoś kto jest dobry i uczciwy jak Hiob, temu automatycznie należy się dobre, szczęśliwe życie.
A ponieważ w przypadku Hioba tak nie było, szukają oni winy. Ale Hiob opiera się temu. On nie czuje się winny, nie jest świadomy żadnej winy.
Oczywiście, że my wszyscy świecie nie jesteśmy. Patrycja była zupełnie normalną, radosną dziewczyną. Być może trochę odważniejsza niż inni, być może trochę głośniejsza- ale taka była nasza Patrycja. Tu wjechała w latarnię czy w róg muru…. I mówiła: tak, teraz będę ostrożniejsza.
Patrycja chciała testować swoje granice. Na 18 urodziny dostała w prezencie talon na skok na bungee w Rostoku. Ona się nie bała. Przeciwnie. Na nagranym wideo śmieje się i mówi: „Muszę to jeszcze raz powtórzyć!”.
Tak, taka była Patrycja. Wciąż radosna. Taką widzimy ją na fotografiach w domu strażaka. Uśmiecha się też na grupowej fotografii podczas zimowych ferii na nartach.
Ona żyła bardzo intensywnie, umiała dobrze wczuć się w sytuację. Ja widzę ja jeszcze przed sobą przy Jenga- zręcznościowej umysłowej grze towarzyskiej. Kto z graczy sprawił, że wieża runęła, ten musiał potem zmywać naczynia z tym, który wcześniej z wieży wyciągnął klocek. Jak ona się angażowała w te grę, całą sobą!
Nie, pytanie o winę i przyczynę nie prowadzi dalej. Shit happens, mówi Anglik.
Także Hiob bronił się przed stwierdzeniem swoich przyjaciół. Ale on tak po prostu nie akceptował swojego losu. Przeciwnie, skarży się Bogu, przeklina dzień swoich narodzin. Wypowiada swoje nieszczęście, wyraża je w słowach.
Jego przyjaciele odbierają to jako bluźnierstwo. Rozczarowani odwracają się od niego. Oni już się nawzajem nie rozumieją.
W tym miejscu mam nadzieję, że wasza historia, droga rodzino Mussfeld inaczej będzie przebiegała. Mam nadzieję, że wasi przyjaciele dalej jako przyjaciele przy was pozostaną, że będą was rozumieć i wspólnie z wami podzielą wasz los.
Dla Hioba cała ta sytuacja musiała być jednym koszmarem: On stracił nie tylko ludzi, których kochał, do tego cały swój majątek i zdrowie, ale jeszcze odwrócili się od niego jego przyjaciele!
A wtedy wydarza się cud. W tej najciemniejszej ze wszystkich godzin Hiob widzi światło. Z jego ust wydobywają się słowa:
J a w i e m, ż e m ó j W y b a w c a ż y j e.
I O n n a z i e m i w y s t ą p i j a k o o s t a t n i.
P o t e m m e s z c z ą t k i s k ó r ą o d zi e j e
I c i a ł e m s w y m B o g a z o b a c z ę.
W największym cierpieniu Hiob mówi: „Ja wiem, że mój Wybawca żyje…
To jest absolutnie nierealne. To są zdania, które wybiegają poza jego czas i sięgają aż do naszego czasu, do tej godziny.
To są zdania, do których wielokrotnie komponowano muzykę. Zapraszam was, byście posłuchali wersji skomponowanej przez Heinricha Schütza.
Muzyka: Ja wiem, że mój Wybawca żyje
Wiem, że mój Wybawca żyje, powiedział Hiob. Lecz najpierw nic się nie zmienia. Najpierw. Pojawia się czwarty przyjaciel, są prowadzone dalej rozmowy, niczego jednak nowego nie wnoszą.
Hiob chciałby postawić Boga przed sądem. On nie chce dać spokoju. Żąda odpowiedzi.
I on ją otrzymuje. Otrzymuje odpowiedź za pomocą burzy. Odpowiedź, która właściwie nie jest żadną odpowiedzią.
To co podoba mi się w odpowiedzi Boga to to, że ci dobrzy przyjaciele zostaną ukarani. Ci, którzy szukali winnego. I ich przedwczesnym wyrokiem, z ich przypuszczeniami. Tak nie można.
Niezadawalające jest dla mnie to, że nie ma żadnego wyjaśnienia dla cierpienia.
Chętnie chciałbym to poznać i wy prawdopodobnie też.
Autor historii o Hiobie całe opowiadanie otoczył ramowymi opisami. Tu jest np. mowa o niebiańskim zakładzie, który Bóg uczynił z diabłem. Diabeł mianowicie uważał, że Hiob będzie tylko Bogu wierny, ponieważ jemu się dobrze powodzi. Dlatego Hiobowi będzie wszystko odebrane, aby go wystawić na próbę.
Bóg zakład wygrywa i Hiob znowu będzie zdrowy, będzie miał jeszcze dzieci i będzie jeszcze bogatszy niż dotąd.
Pomijając to, że Boga, który zakłada się i wystawia na próbę uważam za problematycznego, to w tej historii znajduje się głęboka prawda w tym, że właśnie między niebem a ziemią istnieją rzeczy, których my ludzie nie rozumiemy. Jest, by swobodnie to wyrazić- wielkie kino! Jest coś więcej, jak wierzymy my chrześcijanie- coś więcej niż to życie między narodzinami a śmiercią. Nieskończony Bóg był tu już przed naszymi narodzinami i będzie istniał po naszej śmierci. My zostaniemy wiecznie w Jego pamięci. Od Niego pochodzimy i do niego wracamy.
Być może to spojrzenie do wieczności jest dla nas ciężkie, trudne. Dlatego chciałbym jeszcze na końcu opowiedzieć o innym zakładzie, o zakładzie Blaise Pascala:
Przyjmijmy, że musicie się zdecydować: jest Bóg czy Boga nie ma. Nic pośredniego nie ma. Orzeł albo reszka. Wszystkie rozumowe argumenty tu nie pomogą, bo dowody istnienia Boga są trudną sprawą, są problematyczne. Zatem na co się decydujecie?
Jeśli zdecydujecie, że Boga nie ma, będziecie żyć na oślep a na końcu okaże się , że Bóg istnieje. Wtedy mogłoby to być dla was przykre.
Jeśli rozstrzygniecie, że Bóg jest, a jednak żadnego Boga nie będzie, wtedy nic nie stracicie.
Ale jeśli Bóg rzeczywiście jest a wy się na Niego zdecydujecie, wtedy na końcu wszystko wygracie.
Stąd, tak radzi nam Blaise Pascal, postawcie na to bez wahania- Bóg istnieje!
Hiob na to postawił i także w największym cierpieniu tego się trzymał. Wciąż mówił i wciąż powtarzał:
P a n d a ł, P a n w z i ą ł. N i e c h b ę d z i e p o c h w a l o n e i m i ę P a n a.
Amen.