Kochać znaczy płonąć

Kategoria: Opublikowano: 29 marca, 2021

Autor: Siostra Veronica Krienen/ Bonn- 14.08.2016
Przemyślenia na podstawie fragmentu z Ewangelii św. Łukasza

Ewangelia wg. św. Łukasza 12, 49- 53:
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął! Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej”.

W niedzielnej Ewangelii Jezus chce „ogień rzucić na ziemię”. To zdanie, które przeraża, ale też przypomina, że Jezus nie jest tylko oazą dobrego samopoczucia, pisze siostra Veronica Krienen.

Już pierwsze zdanie dzisiejszej Ewangelii wzbudza we mnie przerażenie: „Ogień rzucić na ziemię”- to przeżywam patrząc właśnie na okropne następstwa we Francji, Pakistanie i nawet tu, w Niemczech przed naszymi drzwiami, na wyciągnięcie ręki. Doświadczam tego w czasie rzeczywistym i zilustrowałem to na Twitterze i Instagramie. „Ogień rzucić na ziemię”- nie tego chcemy my chrześcijanie, tego chcą inni, terroryści i fundamentaliści; my, chrześcijanie, głosimy pokój i miłość – a Jezus chce „rzucić ogień na ziemię”?

Jezus przypomina mi dzisiaj znowu o tym, że on nie jest tylko Jezusem, który rozsiewa dobre samopoczucie i oazę spokoju, jego pokój to nie czułe i słodkie słowa, miłość, którą on tu ma na myśli, to nie żadne niedokończone uczucie w naszym wnętrzu. Jezus nie pokazuje się tu pełen miłości i czułości, lecz jest on niecierpliwy i ponaglający: On mówi jasno i wyraźnie. Jezus swoje przyjście porównuje z rozpalonym ogniem i chce, by ten ogień się rozprzestrzeniał. Ogień to jego wyobrażenie pasji i energicznego wkładu, działania. To jest coś całkiem innego, niż zimny popiół, co nam, jako kościołowi zarzuca się czasami.

Zapalony czy też nie – oto pytanie Jezusa do mnie dzisiaj. Przychodzi na myśl zdanie Dietricha Bonhoeffera: „Jedno jest jasne, rozumiemy Chrystusa tylko wtedy, gdy podejmiemy surową decyzję w jego sprawie. Nie poszedł na krzyż, aby udekorować i upiększyć nasze życie, twierdzi, że mówi decydujące rzeczy o całym naszym życiu ”.

Jezus nie chce byśmy byli politycznie ekstremalni, lecz radykalnie wierzący. To znaczy, abyśmy byli z gruntu zdecydowani na jego królestwo pokoju i miłości. Abyśmy byli zorientowani na jego Ewangelię, która swoją silę opiera na działaniu bez użycia przemocy. To nas powinno odróżnić od innych i ta różnica powinna odnosić się do całego naszego życia, powinna sięgać w najbardziej prywatne związki.
Czy ludzie wokół mnie mogą wiedzieć, jakie znaczenie ma dla mnie Jezus Chrystus? Jakie znaczenie ma dla mnie Jezus także w mojej społecznej i politycznej egzystencji?

Czy to zbyt duże wymaganie? Jak mam to rozstrzygnąć?
W apokryfie Ewangelii Tomasza czytamy: Sam Jezus jest tym, który zapala, on płonie: „Kto jest blisko mnie, ten jest blisko ognia”. Zatem, jeśli jestem blisko Jezusa, jestem z nim w łączności, rozmawiam z nim, kiedy pozwalam się przez niego inspirować, wtedy jego ogień stopniowo przechodzi na mnie. Powoli zapala mnie i przenosi się na każdy obszar mojego życia.
Kluczem jest przebywanie blisko Jezusa, bo – Baldwin von Ford wiedział o tym już w XII wieku i wszyscy to wiemy z doświadczenia – palenie jest sprawą serca: kochać znaczy płonąć.

Autorka:
Siostra Veronica Krienen OSB mieszka, jako benedyktynka w Kolonii. Jest psychologiem i pracuje w domu rekolekcyjnym Edyty Stein i szkoli kolejne pokolenie zakonu.