Nawet w gradzie bomb pozostaje nadzieja

Kategoria: Opublikowano: 19 marca, 2019

Autor: Christoph Kreitmeir/ katolisch. de

 Ewangelia według św. Marka (13,24-32)

W owe dni, po tym ucisku, słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku.
Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte. Wówczas, ujrzą Syna Człowieczego przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwalą. Wtedy, pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi aż do szczytu nieba.A od drzewa figowego uczcie się przez podobieństwo. Kiedy już jego gałąź nabiera soków i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedźcie, że blisko jest, we drzwiach. Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą. Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec.

 

Jezus opowiada o apokalipsie, która kiedyś spotka każdego człowieka: żałoba, cierpienie, choroba i śmierć. Jednak dla autora tej interpretacji, Christopha Kreitmeira to nie jest koniec wszystkiego. On wie, że istnieje droga wyjścia z katastrofy do nowego życia.

Słowa Jezusa mówią o końcu czasów, który związany jest z fatalnymi znakami na niebie. Katastrofalnymi wstrząsami i wydarzeniami, które wywołują strach. To przypomina mi niektóre sytuacje w szpitalu. Komuś zostanie zakomunikowana wstrząsająca diagnoza po tym, kiedy z powodu problemów zdrowotnych poczynił odpowiednie badania.

Jak grad bomb, sypią się na niego, spadają napawające strachem informacje, a jego duszę wzburzają niepokojące uczucia. Tu, potrzebni będą lekarze, ordynatorzy, nawet profesorowie, którzy przynoszą uzdrowienie w zagrażającym nieszczęściu.
W ich słowach, szuka się szczątkowych śladów nadziei, może jednak dobrze się to skończy?

Wtedy rozmyśla się dużo o przeszłości, szuka się przyczyn, które spowodowały chorobę. Zadręcza się głowę, serce i szuka pociechy u partnerów, przyjaciół, dzieci, w religii, być może nawet u Boga. „Tak i wy, gdy uwierzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach”… „Uczcie się…”, czytamy w dzisiejszej Ewangelii.

Światło w ciemności, wiosna w listopadzie, nadzieja w nieszczęściu, w katastrofach, będą pilnie potrzebne. Kiedy, jak, gdzie, przez kogo przyjdzie na mnie jednak koniec?
Kiedy? Tego nie wie nikt, także lekarz, to wie tylko Pan życia.
Jak? Tego można się tylko domyślać i to napawa nas strachem.
Gdzie? Na oddziale w szpitalu, w Domu Opieki, na oddziale paliatywnym, w hospicjum, być może nawet w domu?
Przez kogo? Tak, przez kogo? To, w dzisiejszych czasach też nie jest takie pewne…

Apokaliptyczne wydarzenia, o których mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii, mają miejsce wcześniej, czy później w każdym życiu, w obliczu własnej śmierci. Koniec lecz zawiera- patrząc pobożnie z wiarą- też nowy początek, jak to wciąż dzieje się w naturze.
Nic nie ginie:, w czym się ma nadzieję, w co się wierzy i co jest kochane.

Wykorzystajcie zatem swój czas, uczcie się, rozpoznawajcie!
Otwórz się na możliwość zbawiennego, pocieszającego i uzdrawiającego spotkania z Synem Człowieczym, który poprzez katastrofę prowadzi do nowego życia.
Przeżytego czasu, nawet śmierć nie może zgładzić. Miłość pozostaje i wypuszcza nowe, świeże gałązki.

Jednak, dzięki bacznemu, uważnemu i ostrożnemu towarzyszeniu przy umieraniu, dzięki wiedzy i uczciwemu zmaganiu się i dzięki dobrym czynom personelu medycznego i dzięki pobożnemu otwieraniu drzwi na zbawienne spotkanie z Bogiem- katastrofa umierania, śmierci i żałoby traci swoje kolce. Bogu dzięki!