Pośród hałasu codzienności, słyszeć Bożą melodię
Kategoria: Opublikowano: 19 stycznia, 2021Autor: Siostra Christine Klimann/ Rzym 11.05.2019
Przemyślenia na podstawie fragmentu z Ewangelii św. Jana
Ewangelia wg. św. Jana 10, 27- 30:
Jezus powiedział:
”Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy”.
Boży, cichy głos szybko ginie we wrzawie. Czy zatem wszystko jest tylko pytaniem o właściwą technikę? Siostra Christine Klimann, w niedzielnej Ewangelii odkrywa całkiem inny aspekt tego, dlaczego powinniśmy śpiewająco zdać się na Bożą melodię dla naszego życia.
Siedzą tu dwa anioły. Jeden z nich jest promienny, w jasnych szatach, gra na skrzypcach. Ten drugi, siedzi w cieniu, w ciemne szaty odziany, w ręku trzyma wiolonczelę. Ponad nimi obraz świętego Ignacego. To trochę osobliwe przedstawienie. Rozróżnienia „duchów” znajduje się w Rzymie, w przedsionku do „camerette”, zatem, do pomieszczeń, w których Ignacy Loyola spędził swoje ostatnie lata życia.
„Moje owce słuchają mego głosu”, tak czytamy w dzisiejszej Ewangelii. Kiedy zastanawiałam się nad ta wypowiedzią Jezusa, przyszedł mi do głowy obraz muzykujących aniołów. Rozróżnienie duchów, to ważna zasada ignacjeńskiej duchowości, ma czasami trochę technicznego podtekstu, tak, jakby chodziło o właściwą technikę, czy metodę, by móc rozróżnić głos Ducha Bożego od głosu innych „duchów”. Muzykujący aniołowie wnoszą tu inny wymiar. Muzyka, tak samo, jak światło i kolor przemawia najpierw nie do intelektu, lecz porusza emocjonalną płaszczyznę. Muzyka zaprasza do tańca, wzrusza, czasami aż do łez. Muzyka może też pogodnie nastrajać, jak jasny, wiosenny dzień, albo też ponuro, jak mglisty listopadowy wieczór.
Parę wersów przed naszym dzisiejszym fragmentem z Ewangelii św. Jana, Jezus powiedział, że przyszedł, abyśmy mieli żucie i to życie w pełni.
Życie w pełni przeniesione w muzykę- to z pewnością jest to, co ma siłę, by przerwać ponurą melancholię; ale prawdopodobnie dla każdego człowieka ma ona trochę inne, całkiem osobiste brzmienie. Brzmienie, które do niego pasuje i które budzi w człowieku to, co najgłębiej w nim się znajduje. Brzmienie, które go pobudza, ożywia, porusza i woła, aby samemu zostać częścią tej Bożej muzyki.
„Owce słuchają mego głosu, ja znam je i one idą za mną”. Te słowa nie oznaczają, że ktoś wydaje rozkaz, a ci inni za nim podążają. Owce słuchają głosu, ponieważ istnieje tu wewnętrzna harmonia między brzmieniem głosu i tęsknotą owiec. Nie ma nic bardziej naturalnego, niż podążać za tym głosem.
W rzeczywistym, realnym życiu to nie jest takie proste. Naciska na nas tak wiele głosów, tak wiele propozycji, wymagań, możliwości, konieczności, zaproszeń, zagrożeń, że sztuką jest, aby z tych wszystkich głosów wyłapać, wybrać te, które prowadzą do życia. Sztuka ma czasem coś filuternego, zalotnego, – tak zalotnego, jak świetlisty anioł, który gra melodię, którą ja już skądś znam. Autorka:
Siostra Christine Klimann, należy do kongregacji pomocników, jest referentką pastoralną i studiuje w Rzymie psychologię.